Czas na superdługiego i wielkiego posta z fotami "Majowe Nurki". To tylko wybór zdjęć z wypadu, jaki zafundowałem sobie i mej uroczej A. Region Suwalskiego Parku Krajobrazowego, którego częścią jest jezioro Hańcza, to naprawdę malowniczy zakątek Polski. Rzeczywiście jest tu chłodniej niż w pozostałej części Polski, ale widoki wynagradzają niedostatki pogody. Do tego dochodzi jeszcze Hańcza, która pod względem atrakcji nurkowych w niczym nie ustępuje kolorowym, rajskim widokom z mórz i oceanów świata. Przejrzystość rzędu dziesięciu metrów utrzymuje się tu regularnie w okresie wiosny i jesieni. A pod wodą ścianki glinkowe, pola głazów pełne jamek, w których chowają się ryby, strome spadki pełne tajemniczych miejsc i zakamarków.
Takie sielankowe widoki zielonych pagórków z lasami gdzieś w tle to suwalska norma. Panie Jackson, u nas Shire też można "kręcić"!
Rowerowa turystyka ma swoje plusy, ale tam zdecydowanie lepiej sprawdzają się piesze wędrówki. Rowerzyści często mijali nas, prowadząc swoje rowery obok.
A pozatym, z roweru łatwo czasem przegapić niezłe widoki. A tam naprawdę warto dokładnie się rozglądać!
Suwalski Park to przede wszystkim krajobraz usiany głazami narzutowymi, pozostawionymi przez cofający się lodowiec...
... Tak mówią oficjalne źródła, ja wiem swoje- tu były siedziby trolii...
... wystarczyło dokładniej się przyjrzeć.
Czyż oczyma wyobraźni nie można dorobić tej ziemiance hobbickich kształtów, a mnie owłosionych nóg, kręconych włosów i wydatnego bęca?
Piękna i piękne widoki. Czysta sielanka, aparat sam się dostraja to takich widoków.
Pierwsza część mojej pianki. Trochę futurystycznie wygląda. Nic, tylko dokleić jakiś emblemat z nietoperzem, albo jakiś X umieścić na ramieniu. Choć ja bym wolał chyba takie odwrócone V na niewielkim kółku, zamocowane na piersi... "Dwóch do transportu!"
Tu już po nurku nr 1. Zimno było, oj zimno, ale warto było!
Suszenie po drugim nurku. A. korzysta ze słońca, które wreszcie wylazło.
Drugi nurek- końcówka, próbuję zszarpnąć zmarźniętymi łapskami płetwę, która teraz się trzyma jak na kleju, a pod wodą sama mi zleciała. Pinda jedna!
Aparat cyfrowy to wdzięczna zabawka. Daję upust swoim mocom eksperymentatorskim.
Przygotowania do nura. Takich obozów wokół Hańczy jest sporo, nurkó też dużo. Podobno w lato jest tu ciaśniej niż nad polskim morzem. Wolę nie próbować.
Kompletne wdzianko na mnie. 7mm neoprenu, gdzieniegdzie 14mm. Słabo dźwięk przechodzi, ciepło nieźle utrzymuje, ale i tak w polskim jeziorze, poniżej paru metrów wytrzymujesz w czymś takim maks. 30 minut.
Tak, to jest ta złośliwa płetwa!
Wyprawa na Zamkową Górę (początek jej wzniesienia w prawej części foto). Działa na wyobraźnię. Najwyższy pagórek w okolicy, niegdysiejszy gród Jaćwingów. Nie dziwię się draniom, że wybrali tą górkę, ze szczytu widać całą okolicę. U stóp jezioro- nie dla nurków: przejrzystość poniżej 30cm.
U stóp Zamkowej Góry. Śladu po budynkach nie ma, ale i tak czuje się powiew historii.
Na szczycie Zamkowej Góry. Sami widzicie, że nie sposób przegapić wypadu zbrojnych z Rusi. A do tego stroma górka, łatwo im nie będzie.
Zawiozłem A. na Wigry. Ten klasztor w poprzednim ustroju pełnił rolę ośrodka wypoczynkowego, w którym to, jako małe dziecię, urlopowałem wraz z rodzicielami. Chciałem zobaczyć, jak się tam zmieniło. Szok był!
Klasztor malowniczy, wokoło same jeziora i lasy. Tylko ta pogoda pieska... Ale Kamedułom to pewnie nie przeszkadza.