autor: Shadowmage » sob 24.01.2004 12:06
Stacja Podspodzie C.J. Cherryh. Trzeci tom Wojen Kompanii, choć szczerze mówiąc nie rozumiem na jakiej podstawie ta pozycja jest wrzucona do jednego worka z bublami jakimi są Czas ciążenia i przede wszystkim Hellburner. Nie maja ze sobą nic wspólnego, poza wykreowanym światem, ale to też naciągane, bo dzieje się w zupełnie innych realiach. Znalazłem jeszcze jeden wspólny element – mianowicie jedne z bohaterów cierpi na amnezję wymieszaną z początkami nerwicy i choroby psychicznej. A sama książka opowiada o finałowych starciach pomiędzy Kompanią Ziemską i jej resztkami floty a bezwzględną Unią. Obserwujemy akcję z punktu widzenia kupców i mieszkańców stacji Pell, gdzie rozgrywa się ostatni akt. Ciekawe jest śledzenie ich nastawienia do obu stron, ewoluuje wraz ze zmianą sytuacji. W dodatku zdają sobie sprawę, ze niezależnie kto zwycięży, oni będą przegrani. Podsumowując kiedy już zaczynałem wątpić w Cherryh znowu przeczytałem ciekawą książkę w jej wykonaniu i z lekkim optymizmem czekam na dalsze z nią kontakty.
Slan A.E. van Vogta. Na Ziemi w skutek ewolucji pojawili się Slanowie - ludzie o wybitnych zdolnościach umysłowych i fizycznych, posiadający także zdolności telepatyczne. Wywiązała się wojna między nimi a ludźmi, w wyniku której Slanowie się ukrywają, a ludzie wymyślają jakby tu się ich pozbyć raz na zawsze. W ten cały galimatias zostaje rzucony kilkuletni Slan, który ma za zadanie dokończyć wynalazek ojca i doprowadzić do rozwiązana tej niemiłej sytuacji. A dalej to już poznajemy jego dorastanie, przygody i poszukiwania prawdy. Książka mi się dosyć podobała, opinię psuje tylko końcówka. Sprawia wrażenie niedopracowanej i tak w zasadzie to bez zakończenia.
Czarny krzyż Stephena Lawheada. Drugi tom celtyckich wypraw krzyżowych, będący dosyć wierną kopią poprzedniej części. Bohaterem tym razem jest Duncan, syn Murdo (znanego z Żelaznej włóczni). Jest równie "uzdolniony" jak ojciec i fakt, ze nie zabił się tuż po przekroczeniu progu dom zawdzięcza tylko opatrzności. To jest właśnie jeden z największych mankamentów powieści. Bohaterowie nie kierują własnymi poczynaniami, a są rzucani przez los w najróżniejsze sytuacje, zwykle z resztą nieprzyjemne. A wyjście z nich też nie zależy od nich. Fabuła prosta jak drut, po śmierci żony Duncan postanawia wyruszyć na poszukiwania Czarnego Krzyża i reszta to opis drogi przedstawiony w formie listu do córki. Taka forma powoduje trochę zamieszania, szczególnie gdy w jednym zdaniu zwraca się do adresatki bezpośrednio, a w następnym mówi o niej w trzeciej osobie. To zapewne wina autora, ale różnego rodzaju sztuczne zdrobnienia typu "staruszeczki" czy "bocheneczki"; to już robota tłumacza, czym mnie lekko zdenerwował. Książka znacznie słabsza od wcześniejszej, nie ma też atutu jakim były wydarzenia historycznie opisane w poprzedniej części. Tutaj są prawie niezauważalne.