nie chcąc nikogo urazić, ale:
poruszając się w pewnych dziedzinach siłą rzeczy skazani jesteśmy na używanie specyficznego języka; owszem, można spodziewać się, że fizycy jądrowi będą mówić 'bardzo małą cząsteczka' i 'jeszcze mniejsza cząsteczka', ale jakoś przyjęły się inne określenia na cząstki elementarne...nie ma lekko, jeśli ktoś chce zgłębić jakiś temat, to musi się liczyć z tym, że porusza się w nim z użyciem konkretnego kodu słownego - każde z pojęć użytych czy to przeze mnie, czy to przez grima można rozpisać w definicję, ale po to je stworzono, żeby włąśnie ich używać, zwłąszcza w rozmowach o filozofii; w najgorszym wypadku można zakupić słownik, albo przejść się do biblioteki...był już jeden taki przypadek na forum, że kiedy zaczęto używać języka bardziej fachowego, pojawiły się zarzuty, że dyskutanci nic nie wiedzą, a swą ignorancję chowają za trudnymi słowami - w największym skrócie do tego się sprowadzało...tej osobie nijak nie można było wytłumaczyć, że jest inaczej z powodów, któe ówcześni dyskutanci dobrze pamiętają - nie chciałbym, żeby taka sytuacja się powtórzyła;
nie mam zamiaru nie używać określeń, któe są integralnym elementem języka filozoficznego, jeśli rozmawiam na takie tematy: poświęciłem temu sporo czasu i nie uważam za konieczne wyjaśniania każdego słowa, któe znajduje się w słowniku;
owszem, jeśli ktoś nie rozumie ogólnego 'przesłania', jeśli dla kogoś jest to niejasne po zapoznaniu się z tymi pojęciami, to ok, ale przecież dostęp do słowników jest dobry w całym kraju, chyba nie ma z tym problemu; kiedy ruszał pierwszy festiwal nauki kilka lat temu spędziłem kilkanaście godzin w bibliotece, żeby przygotować się do dyskusji na temat genetyki: interesowało mnie to i chciałem okazać szacunek rozmówcom poprzec poświęcenie minimum czasu potrzebnego na opanowanie słownictwa zupełnie mi obcego; tutaj nie chodzi o zarzuty względem kogoś (piszę to pod wpływem wypowiedzi Tyhagary, ale pisanina ma charakter ogólny), chodzi mi o pokazanie mojego stosunku do sprawy: nie chowam swoich poglądów za 'trudne słowa', bo te słowa znaleźć można w pierwszym lepszym słowniku i można je zrozumieć...jest haczyk: trzeba chcieć, trzeba się wysilić i zrozumieć, że nie wszystko jest podawane na tacy i czasami trzeba się pomęczyć, choćby odrobinkę, żeby coś uzyskać;
jeśli nie można wytłumaczyć włąsnymi słowami, to znaczy że się nie rozumie? poniekąd i prawda, tyle, że 'własne słowa' u mnie obejmują i 'konceptualizm' i 'idee platońskie'...obejmują zwroty łacińskie, greckie, francuskie, angielskie, niemieckie - z nich miałbym zrezygnować? nie, nie mam zamiaru i nie mam ochoty (co nie znaczy, że jeśli ktoś nie poradzi sobie ze zrozumieniem nie wytłumaczę - chodzi o to, że taki mam styl wypowiadania się i to są 'moję własne słowa');
czy wypowiedzi płynęły z głebi serca? jeśli chodzi o to, czy piszę szczerze, to tak piszę zawsze; nie zawsze tylko piszę o własnych poglądach - jeśli tak jest, zaznaczam to, ale wiele osób nie zwraca uwagi na to i wszystkie moje wypowiedzi traktują jako moje opinie...
topic traktuje o filozofii, dzieł ich znać nie trzeba; fajnie jednak, żeby piszący tutaj ludzie chcięli poznać ich język - to takie marzenie moje nie tylko jako moderatora...
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.