Teatr Wielki / Opera Narodowa
'Faust'
To chyba objawy podeszłego wieku, że człowiek zaczyna chodzić do opery w celach kulturalnych, a nie np. szukając toalety...
Nie będę przybliżał fabuły, bo na ogół fabuła mało nas interesuje, kiedy idziemy do Opery - bardziej śpiew, muzyka, choreografia, scenografia i pewna doza ciekawości (np. 'ile zasypiających osób uda się wypatrzeć' albo 'ile osób wyjdzie po drugim akcie i nie wróci'); fabuła jest i tyle
patrząc na pozostałe elementy, niestety, też trzeba powiedzieć, że 'są'...
śpiew nie rzuca na kolana, muzycznie to nie moja bajka, oszczędna i symboliczna scenografia jest jakimś znakiem czasu, ale, znowu, raczej nie mojego, najlepiej obroniła się choreografia (wstawki z, ponoć bardzo słynnym, walcem, balecik, charakterystyczne prowadzenie gestów dla tego reżysera etc.);
po wizycie nauczyłem się kilku prawd odnośnie mojej operowej percepcji:
- loże są fajne, jeśli chodzi o szybkość zajmowania / opuszczania miejsca, ale zupełnie niepraktyczne, jeśli chodzi o próbę czytania napisów (śpiewali en francais: może w rozmowie bym zrozumiał więcej, ale ponieważ dla nikogo nie był to chyba język ojczysty, na dodatek śpiew operowy nie pomaga, zrozumieć było trudno, jakież to słowa nam przekazują...)
- warto przesłuchać sobie kilka passusów z danej opery, żeby wiedzieć, czy w ogóle warto iść
- warto zabrać coś do picia na przerwy, marża TWON na napoje rzuca na kolana...
czy warto? o ile nie jesteście wytrawnymi bywalcami, dla których nazwiska reżyserów teatralnych i operowych są tak samo znane, jak filmowych, to warto, ewidentnie przedstawienie miało swój styl;
jeśli jednak opera to dla Was raczej coś egzotycznego, wybieracie się tam raz na kilka lat (albo po raz pierwszy), preferujecie 'klasyczny pop' (w typie Mozarta - lekkie, łatwe i wpadające w ucho), to, jak mawiał nasz były prezydent, nie idźcie tą drogą...
cieszę się, że byłem, bo nauczyłem się, że o ile w teatrze przed spektaklem wystarczy mi kilka recenzji, to tutaj muszę przesłuchać jeszcze warstwę muzyczną
dla chętnych polecam Moscow City Ballet, który przyjeżdża niedługo i można sobie poobcować z bardzo przyjaznym dla ucha Czajkowskim; osobiście uważam, że 'Jezioro Łabędzie' jest lepsze dla oka, a 'Dziadek do orzechów' lepszy dla ucha, więc na Rosjan popatrzymy, a na 'Dziadka' wybierzemy sie kiedyś do TWONu, muzycy są tu bardzo przyzwoici
ocena: 7/10
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.