Film ten ucieszył mnie głównie jako dowód na wspieraną przez mnie teorię, że adaptacje filmowe w znakomitej większości nie dają rady utrzymać poziomu literackiego pierwowzoru jeśli tylko ten pierwowzór jest przyzwoicie napisany. "Historia twojego życia" to świetne opowiadanie, w którym największą wagę miały naukowe koncepcje rozszyfrowywania języka obcych. Tej części tekstu nie udało się przekazać w obrazie (nie mam zresztą pojęcia jak można by było to zrobić). Zamiast tego film wypełniają militaria i polityczne spory. Pewnie tak właśnie by było w rzeczywistości, biorąc pod uwagę fascynująco paranoidalne osobowości większości obecnych światowych przywódców i ogólny poziom nienawiści do wszelkiej maści obcych. Trudno więc robić z tego zarzut. Coś się jednak w tym filmie nie udało. Od tekstu Chianga nie potrafiłem się oderwać a tu głównie się nudziłem. Nie pomagało też to, ze znaczenie drugiego głównego wątku filmu było jasne od początku. Być może więc ktoś kto nie czytał opowiadania odbierze ten film lepiej?
Zupełną katastrofą była też dla mnie pitoląca smutno i bezustannie ścieżka dźwiękowa, która męczy i wkurza przez cały film.