Mierząc się z klasykami takiej rangi zawsze czuję lekką tremę: a co jak się nie spodoba? I trzeba to będzie jakoś uzasadnić? Czy na pewno to z książką jest problem?
Na szczęście, nie tym razem. "Folwark zwierzęcy" to powieść zwięzła i interesująca, naszpikowana metaforami czytelnymi nawet dla znających tylko pobieżnie realia okresu w jakim Orwell żył i tworzył. Co świadczy jednak o sile książki, to jej aktualność dzisiaj. Ameryki nie odkrywam pisząc, że nawet wśród lektur znacznie młodszych niż "Folwark..." sporo jest takich, które nie zestarzały się dobrze, a określenie "trąci myszką" bywa wobec nich nadzwyczaj łaskawe.
Tymczasem mamy tu taki "Folwark", opublikowany w 1945 roku, a jednocześnie - gdyby ktoś mi powiedział, że napisano go w 2023, to bym uwierzył. Nie stracił nic na swojej aktualności. To wciąż trafne studium społeczeństwa, polityki, manipulacji, postaw i mechanizmów powodujących powstanie i utrzymanie systemów totalitarnych. Rzeczy przedstawione w tej książce i dziś mają miejsce gdzieś na świecie (czasem wręcz niebezpiecznie blisko), jakby przeniesione 1:1 z jej stronic. I tu możnaby się zastanowić co to mówi o naszej rasie i jej rozwoju (a raczej braku, w niektórych ważnych aspektach) na przestrzeni ostatnich 80 lat. Ale chyba lepiej nie, bo wtedy wypadałoby się tylko zwinąć w pozycję embrionalną i płakać. Po co sobie psuć miły poniedziałeczek. Owce z Folwarku nie miały w końcu takich przemyśleń
I to wszystko na lekko ponad stu stronach. Mało takich książek. Pełny szacunek.
6/6