Po prawdzie to nie do końca rozumiem, jak ta książka znalazła się w gronie klasyków sci-fi. Moim zdaniem jakościowo odstaje od dzieł, z którymi stawiana jest w jednym szeregu. Nie, żeby była zła - nie, po prostu... nie jest też w żaden sposób wybitna. Ot, całkiem przyjemne czytadełko o człowieku uciekającym przed organizacjami ścigającymi go. Czytadełko to okraszone jest około jednym ciekawym pomysłem (telepatia jako sposób ekslporacji kosmosu) oraz pewną dawką przesłania, które jednak obecnie nie jest zbyt odkrywcze; ot, ludzie są nietolerancyjni, boją się tego czego nie znają, strach przeradza się w agresję. No, dzięki, wiem. Może jednak w latach 60. komuś otworzyła oczy.
A więc z jednej strony, nic specjalnego z tej książki nie wyniosłem. Z drugiej, czytało się przyjemnie, sekwencja zdarzeń spotykająca głównego bohatera potrafiła mnie zabawić na tyle, że nie powiem żeby lektura Simaka była zmarnowanym czasem. Było okej. Taka książka na raz. Około tydzień-dwa po lekturze zaczęła mi się już zacierać w pamięci (np. zupełnie nie pamiętam jak się skończyła); nie wątpię że za jakiś czas zapomnę o czym w ogóle była.
3,5/6