Ten tom odebrałem bardzo nierówno. Pierwszy akt - Miles na wyspie Kiryła - był bardzo dobry. I zaskoczyło mnie, gdy dość szybko się zakończył i okazało się, że to praktycznie prolog do właściwej opowieści. W której to autorka podbiła mocno stawkę - ważył się los kilku planet, a nie tylko Barrayaru bądź rodziny Vorkosiganów. Bujold bardzo pozawijała swoją intrygę, na mój gust aż za bardzo - pod koniec już gubiłem się w tym, kto kogo zdradził, oszukał, po czyjej stronie tak naprawdę stał i tak dalej. Akcja galopuje, Miles znowu kombinuje, ale nie ujęło mnie to tak jak "Uczeń wojownika". Ale to wciąż niezła, rozrywkowa lektura.
3,5-4/6