Jeszcze czytam tę książkę, ale mam już za sobą tytułową nowelę która zajmuje 2/3 tomu, więc pomyślałem, że skreślę kilka zdań.
"Coś spod spodu" zaczyna się mocno lovecraftowo. Bohaterka powracająca w rodzinne strony, żeby rozwikłać zagadkę śmierci ojca, tajemnicza kopalnia, zmowa milczenia lokalsów... Sądziłem, że Joshi - chyba najbardziej znany badacz twórczości Lovecrafta - w swojej prozie podąży tropem Derletha, czyli będzie starał się pisać jak najbliżej stylu Samotnika z Providence. Tymczasem nie - Joshiemu bliżej do podejścia Lee, który swoją twórczość okołolovecraftiańską mocno przyprószył gore i seksem. Nie powiem, nieco mnie zdziwiło, gdy bohaterka nagle zaczęła opowiadać o swoich seksualnych dokonaniach (w sposób bardzo szczegółowy). Co tych autorów tak kusi, żeby do nienazwanej grozy dodawać pornografię? O ile rozumiem to w przypadku Lee - którego cała tworczość opiera się na ktwi i spermie jego postaci, a który przy okazji jest fanem Lovecrafta, więc oddał mu honory pisząc parę książek nawiązujących do estetyki HPLa... dodając przy okazji swoją. O tyle w przypadku Joshiego, słynącego ze swoich publikacji o Lovecrafcie, a nie z dokonań na polu fikcji, taki skręt mnie zdziwił. Napisałem już przydługi akapit o tym moim zdziwieniu, więc chyba widzicie
Sama fabuła już raczej niczym nie zaskakuje, jak ktoś czytał coś podobnego, to wie jak to się skończy. Z drugiej strony, nie ma nudy, dłużyzn, napisane sprawnie...
3/6
Książka dostępna jest(była? - z takimi małymi wydawnictwami to nigdy nie wiadomo) i w miękkiej i w twardej oprawie. Wziąłem twardą i jestem zadowolony. Na wspomnienie zasługuje niestety żenująca redakcja i korekta (tu poczyniona przez tę samą osobę, więc IN YOUR FACE, nosiwoda! ) - niejakiego Pawła Kosztyło. Nowela zaczyna się na stronie 13, a do strony 23 już mamy trzykrotne(!!!) zwrócenie się do głównej bohaterki w odmianie męskiej. Za pierwszym razem pomyślałem, że może to ja odniosłem błędne wrażenie i bohaterem jest facet. Za drugim zacząłem się zastanawiać, czy ktoś serio odwalił tu już na początku tak fuszerę? Za trzecim ponownie zwątpiłem i pomyślałem, że może to celowy zabieg literacki, wiecie: autor mówi nam coś, nie mówiąc; przemyca jakieś wątpliwości co do płci bohaterki, a potem się okaże że sama jest kosmitką... czy coś. Niestety - to nie był zabieg, tylko zrobiona po łebkach redakcja. Potem taka pomyłka zdarzyła się jeszcze bodajże że dwa razy, co już tak nie gryzło z racji rozwleczenia na większą ilość stron. Ale ten sam błąd popełniony 3 razy na przestrzeni 10 stron...