Jak wiedzą najstarsi górale, wydawnictwo Dom Horroru cechuje to, że nie wydają dobrych książek i ich ofertę dobrze jest omijać szerokim łukiem. Niemniej dla "Budząc diabły" się złamałem, bo opis fabuły sugerował taki nurt polskiego horroru, który mi podchodzi. No i sprzedawali z dedykacją od autora. Zapłaciłem nawet zawrotną cenę okładkową 55 zł (:O!!!). Długo się wstrzymywałem, ale w końcu pękłem i teraz sam nie wiem, czy żałuję, czy nie.
Niestety, podczas gdy Sawicki rzeczywiście wydaje się iść tropem Urbanowicza, Dardy czy Możdżenia, to jednak odnoszę wrażenie, że zabrakło mu warsztatu, żeby wyszła z tego dobra powieść. Opowiadana historia zbyt często nuży i wlecze się, czasami przetykana mocną brutalnością, która nieco mi nie pasowała do tonu powieści. Gdyby wyciąć z tej książki z 200 stron, byłaby to rzecz zwięźlejsza, ciekawsza, po prostu lepsza. Postacie skonstruowane są jednowymiarowo, cechuje je głównie jakiś jeden aspekt, przez pryzmat którego na nie patrzymy (napalony ksiądz, prosty-acz-uczciwy robotnik itd).
Z drugiej strony, to nie tak, że ta książka to zupełny niewypał. Zamysł fabularny jest dobry, miejsce akcji klimatyczne, są tu momenty. Autor miał swój pomysł i go konsekwentnie zrealizował. Nienajlepiej warsztatowo, ale to spójna i przemyślana opowieść, a to już coś.
Nie ma tragedii, ale też nie umiałbym tej książki polecić, szczególnie tu, na Katedrze.
Najlepszym elementem tej książki jest świetna okładka Macieja Kamudy.
2,5/6