Wiem, nie oceniamy książki po okładce, jednak polskie wydanie "Drooda" mnie odrzuca, ale zobaczyłam teraz wydanie angielskie i widząc taką okładkę, możecie być pewni, siedzę i czytam
https://www.empik.com/drood-simmons-dan,p1322840109,ksiazka-p?mpShopId=4350&gad_source=1&gclid=CjwKCAiA9dGqBhAqEiwAmRpTC8fBd3EkCxH1WOW0Q9Uc5mLRYt9tFiZbM0CQ188v6SOAR1bfoVjhKRoCaVcQAvD_BwE&gclsrc=aw.dsBędę musiała przeczytać wpierw "Tajemnice Edwina Drooda" tom 40, wydawnictwo Hachette - jest w jednym tomie, więc nie za długie, dlatego myślę, że uda mi się to przeczytać jeszcze w tym roku, a może przez Was nawet i w tym miesiącu, bo się mocno zaciekawiłam co to za tajemnice skrywa Edwin Drood
Ale najpierw jeszcze planuję przeczytać tom 56 - "Opowieści niesamowite" Dickensa. Chociaż już teraz nie wiem jaka będzie kolejność - chyba odwrotna od planowanej
Bibi King pisze:Albo jeszcze inaczej: najpierw "Tajemnica Edwina Drooda" Dickensa, a potem od razu "Drood" Simmonsa. To jest niezłe kombo. Polecam.
Tylko taka kolejność wchodzi w grę, ewentualnie wzbogacona o biografię Dickensa, żeby mieć jeszcze więcej info, a biografie też mam chyba nawet dwie
jezzo pisze:Szacunek Kuna za taki dokładny raport.
Problem z tymi kolekcjami jest taki, że trzeba chodzić na pocztę po te przesyłki, bo do domu Ci nigdy nie dostarczą, tylko zostawiają awizo bez dzwonienia.
Drugi problem - nie pokazują co się ukaże w kolekcji, ani w jakich tłumaczeniach. Kupowanie kota w worku. A tłumaczenia z reguły najtańsze dostępne albo z domeny publicznej. Jak komuś zależy na jakości to może się przejechać, co zresztą widać w tym topiku po raporcie Kuny.
Ja skończyłem od nich Atlas Kosmosu, dokończę Bibliotekę Filozofów i sobie chyba daruję cokolwiek innego.
[/quote][/quote]
Właśnie co ciekawe listonoszka przynosi mi te książki do domu. Przy poprzedniej kolekcji musiałam chodzić na pocztę. Akurat przy poczcie mieszkam, więc to nie problem. Ale była teraz ankieta i wynika z niej, że Hachette planuje wprowadzić inne formy przesyłki.
Ja tam jestem za tłumaczeniami nawet darmowymi, byle bezbłędnymi.
Tłumaczka Olga Szarek-Ratkowska lekko pisze, czyta się migiem (chociaż język nie jest za grosz epokowy, a powinien być), nie mogę jej odmówić umiejętności tłumaczenia, każdy akapit zgodny jest z tłumaczeniem Vespera (w przypadku "Frankensteina"), więc nie szyje swojej twórczości co jest na plus, jednak to są tłumaczenia pisane na kolanie, wiecie jak piszecie w wordzie jakiś długi tekst szybko, szybko, błędy się potem poprawi, tylko że to nie następuje. Taki brudnopis zostaje oddany do wydawnictwa a ono to drukuje. I nie wystarczy tutaj sama korekta błędów i literówek, bo żeby to poprawić to trzeba znać treść.
Mam trochę wyrzuty sumienia, że tak piszę, jednak jak patrzę na książkę i te wszystkie zakładki, które umieszczam przy każdym błędzie, to mi te wyrzuty sumienia odchodzą...
I żałuję, że czytam "Draculę" w takim wydaniu. Czeka na mnie w paczkomacie co?... druga "Dracula" z wydawnictwa Vesper
więc będę mogła to porównać.
Jak już pisałam, jestem dziwna chyba, bo jako jedyna jaram się tym, że nie wiem co będzie
Wiem jaka kategoria, więc biorę wszystko, ale jednak to, że będzie to za każdym razem "niespodzianka" jest dla mnie bardzo intrygujące i z niecierpliwością czekam na kolejną przesyłkę i choćby dla tej zabawy nie jestem w stanie przerwać prenumeraty, jeszcze nie