„Ciszę” wziąłem w sumie z rozpędu, bo poczułem się źle, gdy dodałem sobie koszt wysyłki do ceny „Słonecznego” i przemyślałem sobie ile bym musiał zapłacić za jedną książkę. Na dwie to się już jakoś lepiej rozkłada :P Także nie planowałem, ale się skusiłem. Drogo nie było, stron mało, nawet jeśli okaże się że Majchrzak pisze słabo, to nie będzie to długa katorga...
Na szczęście okazało się, że Majchrzak pisze dobrze, zaskakująco wręcz dobrze, jak na (1) zbiór opowiadań (2) człowieka o którym wcześniej nie słyszałem. Na zaledwie 168 stronach „Ciszy” autor zmieścił na oko z 10 opowiadań, w których zaprezentował całą paletę klimatów i styli. Od prawie slasherowej tytułowej „Ciszy” (i jej zupełnie odmiennej kontynuacji – szacun za tę nagłą zmianę), poprzez oldschoolowy „Eksperyment profesora” odwołujący się do klasyki z końcówki XIX wieku, nostalgiczne „Podróż służbową” i „Ostatniego kolejarza”, psychologiczne „Miłość płonie” po nihilistyczne „118” czy „Strach”, jakby rodem spod pióra Wojciecha Guni.
To mocny, równy zbiór opowiadań. Nie ma tu słabszego punktu, żadnego opowiadania nie kartkowałem ze znudzeniem, co w moim przypadku jest rzadkością. Przyjemnie klimatyczna krótka przygoda. A jak na zakup z impulsu, to już w ogóle.
4,5/6