Moim pierwszym kontaktem z tą fabułą była całkiem udana ekranizacja SyFy z 2015 roku w postaci miniserialu. Porównując z książką stwierdzam, że była to ekranizacja dość wierna, zawierająca kluczowe punkty fabularne i ogólne przesłanie powieści. A powieść ta jest dość typowa dla Clarke’a, czyli: zwięzła, skupiona na świecie i idei, bez zbytniego przywiązania do bohaterów. Co najwyżej jest mniej optymistyczna niż większość tego, co od Clarke’a czytałem, ale z drugiej strony nie jest to powieść specjalnie dołująca czy pełna napięcia. Clarke to taki przyjemny do czytania autor: nieco naiwny, nieco idealistyczny, jego książki nie przywalą ci w splot słoneczny i nie powalą na kolana, ale nie są głupie i czyta się fajnie, miło i sympatycznie. W „Końcu dzieciństwa” mamy kilka ciekawych konceptów, z których wyróżnia się przede wszystkim ten na rasę obcych, którzy przybyli zarządzać ludzkością. Gdzieś tam w połowie fabuła zbytnio zwalnia, ale potem przyspieszamy ku satysfakcjonującemu końcowi. 4,5/6
Dobrze, że Rebis sięgnął akurat po tę powieść, bo sporo książek Clarke’a przybliżyło nam nie tak dawno temu Vis-a-vis/Etiuda, a tu uniknęliśmy powtórek. Życzyłbym sobie jeszcze jakiegoś omnibusowego wydania cyklu o Ramie, bo tam wydali tylko pierwszy tom.