Strona 30 z 68

Post: sob 29.11.2008 16:17
autor: Shadowmage
Przeczytałem "Samo ostrze" Joe Abercrombiego. Poszło błyskawicznie, mimo że miałem tylko wersję elektroniczną. Bardzo przyjemne fantasy, dynamiczne, z wyrazistymi postaciami. Słodyczy brak, pojawiają się za to pot i krew. Główna wada to fakt, że to pierwszy tom cyklu: czyli akcja się dopiero rozkręca, bohaterowie się spotykają, działania wojenne ruszają. I zanim rozwiną się na dobre, to książka się kończy. Ale i tak mi się podobało, mam chęć na więcej.

Post: sob 29.11.2008 16:21
autor: AM
Shadowmage pisze:Przeczytałem "Samo ostrze" Joe Abermcrombiego. Poszło błyskawicznie, mimo że miałem tylko wersję elektroniczną. Bardzo przyjemne fantasy, dynamiczne, z wyrazistymi postaciami. Słodyczy brak, pojawiają się za to pot i krew. Główna wada to fakt, że to pierwszy tom cyklu: czyli akcja się dopiero rozkręca, bohaterowie się spotykają, działania wojenne ruszają. I zanim rozwiną się na dobre, to książka się kończy. Ale i tak mi się podobało, mam chęć na więcej.


I 2 oraz 3 tom są zdecydowanie lepsze :) .

Post: ndz 30.11.2008 9:34
autor: Shadowmage
No to mnie ucieszyłeś :) Może rozejrzę się za oryginałami...

Teraz przebijam się przez "Nowy świat" Stackpole'a. Ciężko mi idzie, po Abercrombiem to inna liga... choć mam niejasne wrażenie, że poprzednie tomy "Epoki wielkich odkryć" jakoś bardziej przypadły mi do gustu. A tutaj... cóż, poważnie się zastanawiam, czy nie zrobić sobie przerwy z tym i nie zabrać się za coś nowego.

Post: pn 01.12.2008 11:23
autor: Shadowmage
A jednak przeczytałem do końca "Nowy świat". Ciężko było. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz tak się cieszyłem po skończeniu jakiejś książki. Strasznie mnie to wymęczyło... W porównianiu ze Stackpole'm, czytany obecnie przeze mnie "Nikt" Kozak wydaje się małym arcydziełem.

Post: pn 01.12.2008 14:54
autor: Lord Turkey
Cylinder van Troffa Zajdla przeczytany (a raczej wchłonięty w kilka godzin). Książka zaskakująca, ubrana w oryginalną formę, kreśląca niebanalną wizję przyszłości i - jak podkreśla wielu - bardzo emocjonalna, choć w nieco uproszczony sposób. Zainteresowanych wrażeniami odsyłam do dyskusji podpiętej pod recenzję książki.

Wciąż czytam Zachowuj się jak... z FS i muszę zaznaczyć, że zbiór zawiera niemało dobrych, a przynajmniej interesujących tekstów - choć oczywiście trafiły się wpadki, których wolałbym w książce nie uświadczyć.

Przede mną Wyjście z cienia Zajdla, Królowa Zimy Vinge i Pamiętnik rzemieślnika Kinga :P

Post: pn 01.12.2008 16:10
autor: toto
Endymion Simmonsa
Poszło szybko i bezboleśnie, choć już mniej zachwytów jak przy Hyperionach. W celu przyspieszenia i urozmaicenia akcji Simmons wprowadził nowy napęd, który gwałci znaną nam fizykę jeszcze bardziej niż napędy Hawkinga. Ale, ponieważ cel uświęca środki, wybaczam mu to.


A teraz czytam Sto lat samotności Marqueza. Póki co jest nieźle. Ale to dopiero początek.
Aldiss i jego zbiorek chwilowo są w kącie. Pomimo kilku dobrych opowiadań, denerwuje mnie ich długość, często około dziesięciu stron, co bardzo przeszkadza mi w czytaniu. Kiedy już zacznę się wczytywać w jakiś tekst, on się kończy. I tak w kółko. Dobre do autobusu, ale w domu bardzo męczy.

Post: wt 02.12.2008 8:41
autor: Shadowmage
Błyskawicznie przeczytałem najnowszą Kozak, czyli "Nikogo" ("Nikta"? - też sobie tytuł wybrała...). Początek bardzo fajny, ale im dalej, tym słabiej. Chyba nie było jakiegoś sensownego pomysłu na zakończenie cyklu... jeśli faktycznie mamy do czynienia z zakończeniem, bo końcówka wiele sugeruje.

Wczoraj z braku innych lektur pod ręką zacząłem czytać "Pachnidło", ale zapomniałem dziś zabrać ze sobą, więc na razie kontynuować nie będę. Wybiorę coś z tej listy zapewne.

Post: wt 02.12.2008 21:21
autor: Alayne
Ostanio mimo braku wolnego czasu udało mi się znaleźć kilka chwil na czytanie książek. Za mną są już "Poszarpane granie" Wita Szostaka, antologia "Nowe idzie" oraz "Wieki światła" McLeoda. Wszystkie pozycje okazały się ciekawe i satysfakcjonujące. Co prawda "Poszarpane granie" były słabsze niż "Oberki...", ale czytanie ich sprawiło mi przyjemność i jak zwykle zmusiło do pewnych przemyśleń. Antologia "Nowe idzie" okazała się bardzo zróżnicowanym zbiorem opowiadań. Zdecydowanie za długie i ze zbyt dużą ilością wątków opowiadanie Majki. Trochę się przy nim pomęczyłam. Rozrywkowe opowiadanie Przechrzty, którym się nie zachwyciłam, ale stanowiło miłe urozmaicenie czasu. I na koniec chyba najlepsze opowiadanie Małeckiego. Poza tym jeszcze kilka dobrych, z których najbardziej zapamietałam te Rogoży, Skalskiej i Miszczaka. Ogólnie jest to dosyć dobry zbiór opowiadań. Na koniec zostały jeszcze "Wieki światła". Książka, którą się delektowałam i nie spieszyło mi się do kończenia jej. Muszę przyznać, że właśnie po takich lekturach czuję się najbardziej usatysfakcjonowana i zadowolona. Książka bardzo dobra, ciekawa, pomysłowa i napisana ładnym językiem.

Post: czw 04.12.2008 19:04
autor: Shadowmage
W moim przypadku padło w końcu na "Kwarantannę" Egana. Jestem dopiero w połowie, bo znów czasu na czytanie mam mniej. Jednakżepodoba mnie się - choć język trochę surowy - nie wiem na ile jest to "zasługa" tłumacza, a na ile po prostu wierne oddanie sposobu pisania Egana.

Post: czw 04.12.2008 19:18
autor: Achmed
Shadowmage pisze:choć język trochę surowy

Trochę surowy to trochę za mało powiedziane ;-)

Post: czw 04.12.2008 19:28
autor: Shadowmage
A znasz może odpowiedź na moje pytanie? Bo w tłumaczeniu Kozłowskiego to tylko znaczne partie VanderMeera i pojedyncze opowiadania czytałem. I jakoś wybitnie złego wrażenia na mnie nie zrobił.

Post: czw 04.12.2008 19:39
autor: Achmed
Nie znam, jeśli jednak miałbym bawić się w proroka...
AFAIK Egan wirtuozem pióra nigdy nie był i raczej już nim nie będzie, ale w przypadku "Kwarantanny", "Miasta permutacji" czy - żeby nie było tylko na jedno wydawnictwo - "Stanu wyczerpania" (tu tłumaczył Paweł Wieczorek) językowo jest na tyle kiepsko, że stawiałbym na, hmm, kumulację, tj. nie najlepszy językowo oryginał, nie najlepszy przekład i nie najlepszą redakcję (plus, w przypadku "Mp", bonus w postaci powrzucanych do zdań nie tam gdzie trzeba kropek).

Post: sob 06.12.2008 10:56
autor: Shadowmage
Skończyłem "Kwarantannę". W sumie niezłe. Nie za bardzo orientuje się w teoriach kwantowych, ale czy przypadkiem właśnie w ta książka została oparta na teorii, która wkrótce po ukazaniu się powieści, została obalona?

Teraz Farmer i "Mroczny wzór".

Post: sob 06.12.2008 12:32
autor: romulus
A ja coraz mniej czytam książek, o których warto pisać.

Miotam się między SAMOTNIE Crowleya a początkiem UPADKU IMPERIUM STRACHU W.J. Williamsa (ale Empik jeszcze nie dostarczył kolejnych dwóch tomów i może się to skończyć koniecznością zamawiania w FKJO a tam czai się widmo kuriera i wcześniejszych wpłat...). Williams jest bardzo wciągający. W zapasie mam jeszcze ARISTOI, ale już po fragmencie wiem, że wymagać będzie uwagi większej. Crowley zapowiada się klimatycznie, ale mam przeczucie, że może być przeintelektualizowany. A mój prosty umysł może na to zareagować agresją. Pewnie się mylę (mam nadzieję...).

Post: sob 06.12.2008 16:30
autor: kurp
Jakiś czas temu poczytywałem na urlopie Filary ziemi Folletta. Trochę rozczarowujące, bo spodziewałem się czegoś z mocniejszą historyczną bazą, ale jako czytadło - niczego sobie. Trochę tylko drażnili średniowieczni bohaterowie z mentalnością jako żywo skalkowaną z dzisiejszych jankesów ;)

Post: sob 06.12.2008 16:38
autor: Tigana
Skończyłem "Zew księżyca" - dużo lepsze od wypocin pani Huff, ale też jakieś super/extra to to nie jest. Intryga taka sobie, a i za dużo wątków rodem z romansideł.
Na polkę wędruje też "Herezjarcha" Jacka Komudy - książka dobra, ale chyba na dzień dzisiejszy czuje przesyt twórczością pana Jacka i jakoś ta książka mnie nie porwała. Jak dla mnie styl tej książki zbytnio jest zbliżony do "Czarnej bandery" - może to tylko moje zwidki, ale...Fabuła - stoi na wysokim poziomie, chociaż gdyby zabrakło ostatniego opowiadania to wyszłoby to chyba "Herezjarsze" na dobre. Zresztą w "Imieniu besti" ostatni utwór też był słabszy. Czepiłbym się tylko "Pana z dębiny", gdzie autor nie do końca odkrył wszystkie karty. Może taki miał zamiar?

A teraz biorę sie za najnowszy numer SFFiH i Conana po polsku.

Post: ndz 07.12.2008 0:19
autor: Achmed
romulus pisze:Williams jest bardzo wciągający. W zapasie mam jeszcze ARISTOI, ale już po fragmencie wiem, że wymagać będzie uwagi większej.

Wbrew pozorom, tylko na początku. Po jakichś 100 stronach robi się z tego w sumie dość lajtowa przygodówka.

PS: Zmniejsz sobie trochę tego avatara, pliz.

Post: ndz 07.12.2008 0:42
autor: kurp
Achmed pisze:PS: Zmniejsz sobie trochę tego avatara, pliz.

Jak to się właściwie stało, że silnik na to pozwolił?? :roll:

Post: ndz 07.12.2008 14:22
autor: Shadowmage
kurp pisze:Jakiś czas temu poczytywałem na urlopie Filary ziemi Folletta. Trochę rozczarowujące, bo spodziewałem się czegoś z mocniejszą historyczną bazą, ale jako czytadło - niczego sobie. Trochę tylko drażnili średniowieczni bohaterowie z mentalnością jako żywo skalkowaną z dzisiejszych jankesów ;)
Szczerze powiedziawszy, to chyba nie skończyłem tej książki. Mam w domu takie trzytomowe wydanie i mam wrażenie, że przeczytałem tylko dwie części. W sumie to nawet mi się podobało, choć im bliżej końca, tym bardziej telenowelowato się robiło, co zdaje się skutecznie zniechęciło mnie do skończenia książki. Niemniej ogólne wrażenia mam pozytywne, więc być może o przerwaniu lektury zadecydowało coś zupełnie innego?

Post: śr 10.12.2008 21:31
autor: Lord Turkey
Skończyłem trupiaszczą antologię FS - kilka tekstów zasługuje na uwagę, sporo trzyma poziom i z pewnością daje się czytać, a kilka to zupełne pomyłki. Tak więc bardzo różnie, możnaby rzec przekrojowo, nie tylko pod względem subgatunków, ale i poziomu, jaki poszczególne teksty sobą reprezentują. Ogólne wrażenie pozytywne, ale nie dorównuje entuzjazmem opinii wyrażonej w NF :wink:

Limes inferior Zajdla - książka zdecydowanie inna niż czytany przeze mnie ostatnio Cylinder van Troffa, przez co trudno je porównywać, ale osobiście bardziej przypadł mi do gustu rojny światek Argolandzkiego społeczeństwa, z jego "dołami" i położoną z dala od nich, obarczoną niespotykaną odpowiedzialnością "górą". Cylinder... cenię za klimat, rozmach wizji (choć nie taki jak w LI) i rozterki głównego bohatera - ale wypadają one dość blado w porównaniu ze światem Sneera. Żal tylko zakończenia - tak agresywnie lakonicznego i burzącego budowany z mozołem efekt.

Aktualnie, walcząc z zaliczeniami na studiach, czytam coś innego - The street lawyer Johna Grishama. Lektura niesamowicie wciągająca. No i oczywiście bohater obraca się w środowisku, które bardzo lubię. Nawet, jeżeli polskie realia są odmienne :wink:

Post: czw 11.12.2008 13:07
autor: toto
Skończyłem Sto lat samotności Marqueza. Trochę się zmęczyłem lekturą.

Post: czw 11.12.2008 14:37
autor: Shadowmage
A ja skończyłem "Mroczny wzór" Farmera. Zaskakująco, ale chyba najlepiej mi się czytało ten tom z dotychczasowych - choć i w nim są pewne irytujące elementy. Ogólna ocena jednakże pozytywna.

A teraz zupełnie nieplanowo "Retrospektywa" #2 Martina.

Post: czw 11.12.2008 23:02
autor: Galvar
Shadowmage pisze:A teraz zupełnie nieplanowo "Retrospektywa" #2 Martina.
Czyżbym Cię na FiRze zasugerował? ;) :P

Post: pt 12.12.2008 7:45
autor: Shadowmage
Ee, nie - raczej fakt, że wszedłem w posiadanie tomu trzeciego :) W każdym razie książkę skończyłem. W sumie szybko poszło, bo mniej więcej połowę tekstów znałem. Choć przeczytałem wszystkie, bo np. Tufa była niepublikowana wcześniej w Polsce wersja, "Żeglarzy nocy" czytałem wcześniej tylko po angielsku, a "Piaseczniki" zawsze warto sobie przypomnieć :)
Ogólnie przyjemny zbiorek. Zapewne oceniałbym go jeszcze wyżej, gdybym nie znał chyba najlepszych tekstów z niego :P Ciekawym pomysłem było włączenie scenariuszy do seriali. Nie powiem, żeby jakieś wybitne były, ale wcześniej nie miałem styczności z tego rodzaju twórczością.

Zacząłem teraz "Obóz koncentracji" Discha. Podzielę się wrażeniami jak przeczytam więcej niż kilkanascie stron.

Post: ndz 14.12.2008 9:21
autor: Shadowmage
I "Obóz koncentracji" skończony. Muszę przyznać, że czuję się zdrowo przeczołgany przez Discha i nadal nie wyrobiłem sobie zdania o jego książce. Będę musiał poczekać trochę, przetrawić na spokojnie. Szczególnie nie potrafię sobie wkomponować w wizję całości jednego fragmentu, chyba będę musiał do niego wrócić i spojrzeć na niego ze znajomością całej książki.

Zacząłem "Rycerzy honoru" Whyte'a - templariusze, Ryszard Lwie Serce, spisek światowy - te sprawy :P

Post: ndz 14.12.2008 11:49
autor: ASX76
Mnie tam "Obóz koncentracji znudził. Nawet nie doczytałem do końca.

Post: ndz 14.12.2008 14:34
autor: Żerań
Mnie "Obóz" się podobał, chociaż w pewnym momencie miałem już tej książki dość. Gdyby nie brak laptopa, recka już by wisiała zapewne na serwisie. Podobnie jak recki Crowleya, Sedii, Simmonsa... :[ Poza Sedią, która jednak porównań do Gaimana nie wytrzymała, i cykl hyperioński i "Samotnie" - bardzo mi się podobały; poza tym przeczytałem jeszcze antologię "Steampunk" i szkoda, że nie wiedziałem wcześniej o tym, że to jest w dużej mierze wybór złożony z tekstów JUŻ PUBLIKOWANYCH (lub fragmentów powieści). Na szczęście dla mnie, poza kilkoma wyjątkami, spora część opowiadań była mi nieznana. A teraz zabrałem się za "Grass" Tepper.

Post: pn 15.12.2008 17:11
autor: anime
Ja skończyłem PRZEGLĄDAĆ(rysunki) w "Kronikach Spiderwick". Co do tematu - ostatnio przeczytałem "Atramentową Śmierć".

Post: sob 20.12.2008 21:12
autor: Lord Turkey
The Street Lawyer Grishama - wciągająca, dodatkowo interesująca z racji pokrewnych z bohaterami zainteresowań i zawierająca coś więcej niż zwykłą rozrywkę, książka mistrza wyników sprzedaży. Fabuła związana jest z młodym, obiecującym prawnikiem, którego życie niespodziewanie się komplikuje. Zostaje zakładnikiem, co w sposób dość mało wiarygodny wpływa na rewolucję jego przekonań, a gdy wykrada z sejfu firmy poufny dokument staje się obiektem poszukiwań nie tylko jej szefów, ale też policji i bezdomnych. Książka bardzo dobra, szczerze polecam - jak na thrillery dość poruszająca i skłaniająca do myślenia, a przede wszystkim zapewniająca kilka godzin radosnej lektury.

Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika Stephena Kinga - książka będąca w większej części swobodną autobiografią i opisem wydarzeń, które ukształtowały pisarza niż właściwym poradnikiem pisarstwa. Pierwsza część skupia się na życiu Kinga (dodam dość interesującym) i bogata jest w anegdoty, żarty czy interesujące spostrzeżenia. Następnie autor horrorów przechodzi do sedna i zgodnie z pierwszą częścią tytułu po kolei rozprawia się z najważniejszymi elementami sztuki pisania. Uprzedzam, że piszący od dłuższego czasy nie znajdą tam niczego nowego, ale dla zupełnych debiutantów rady Kinga mogą okazać się objawieniem, które znacząco podniesie jakość efektów ich zmagań z literaturą.

Książkę polecam wszystkim tym, którzy lubią twórczość Kinga lub stawiają swe pierwsze kroki w roli autorów. Autentyzm i odwaga z jaką opisuje niektóre wydarzenia ze swojego życia oraz świadomość odniesionego sukcesu są tego warte.

Post: sob 20.12.2008 21:39
autor: Tigana
Męczę "Imię wiatru" - nudne to to. Z początku miła odmiana, bo zamiast młokosa mieliśmy już ukształtowanego hirołsa. Niestety historia szybko przekształciła się w opowieść o dzieciństwie i dojrzewaniu głównego bohatera. Póki co ( a przeczytałem około 25% książki) nudnawo i sztampowo.
O wiele przyjemniej czyta mi się "Gdzie dawniej śpiewał ptak" - przeczytałem już dwie opowieści i zaczynam trzecią. Oszczędna proza, ale niosąca w sobie duży ładunek emocji i humanizmu. Dużo lepsze od "Babel 17" - przynajmniej jak dla mnie.

Post: sob 20.12.2008 21:55
autor: Vampdey
Oszczędna proza, ale niosąca w sobie duży ładunek emocji i humanizmu.


To jest w tej książce najważniejsze. Jakiś czas temu ją sobie odświeżałem i urzekła mnie tak samo jak przy pierwszej lekturze.

Post: pn 22.12.2008 12:25
autor: Shadowmage
Skończyłem wreszcie "Honor rycerza" Jacka Whyte'a. Ponad pięćset stron bez akcji i nici przewodniej. Pierwszy tom był zdecydowanie bardziej interesujący. Coś widać czułem pismo nosem, bo strasznie długo odkładałem lekturę tej książki.

Teraz kończę "Pachnidło". Znacznie ciekawsza książka, i do tego fajnie napisana. I krótsza :D, choć w tym przypadku nie miałbym nic przeciwko dodatkowym stronom :)

Post: pn 22.12.2008 18:08
autor: Lord Turkey
Aktualnie czytam Wyjście z cienia Zajdla i W dialogu I (wywiad rzeka z Borgesem). Pierwsza z książek zaczyna się dość nieporadnie, męczy mnie nieracjonalne uświadamianie sobie przez głównego bohatera tego, co się wokół niego dzieje. Pytania, które zadaje sobie bez żadnej przyczyny (w danym momencie). Podoba mi się za to powszechna akceptacja, brak sprzeciwu, a nawet myśli o tym, że coś jest nie tak - reprezentowana wśród mieszkańców skumulowanych w kwadrat. Podobna jest do zachowania Lunaków z Cylindra van Troffa. Generalnie Zajdel w ogólnych zrębach pisze wciąż o tym samym, a przynajmniej mam takie wrażenie czytając trzecią jego książkę w dość krótkim czasie.

Jeżeli chodzi o Borgesa - jego osobą i twórczością zainteresowały mnie artykuły Michała Foerstera ukazujące się na Esensji. Tym, co najbardziej urzekło mnie w formie zapisu przeprowadzonego z Borgesem wywiadu jest zwięzłość poszczególnych rozmów, poruszanych tematów. Wynika to z faktu, że pierwotnie były to audycje radiowe - dopiero później spisane i wydane w formie książki. Wystarczy 5 minut, żeby sięgnąć po książkę i zapoznać się z kolejną, fascynującą "papierową audycją".

Post: pn 22.12.2008 19:46
autor: kurp
Skończyłem Dzieci Diuny (świetne, choć klimatem coraz bardziej odległe od samej Diuny). Kiepsko za to czyta mi się Babel-17 Delany'ego. Mam wrażenie, że część pomysłów i fragmentów wrzucono tam "na siłę". Ted Chiang na ten sam temat wypowiadał się o wiele zwięźlej i błyskotliwiej.

Post: pn 22.12.2008 20:04
autor: MadMill
Chiang wypowiedział się na te tematy 40 lat po Delanym także. ;) Mnie Babel-17 czytało się świetnie, w 2 wieczory? I się podobało.

Małe, duże Crowleya, ale powoli strasznie, wróciłem tez do Dworca Perdido, idzie po woli, ale się nie cofam i obie pozycje się podobają, Crowley bardziej.