Strona 1 z 1

Intrygująca promocja Chłopaków Anansiego MAGa

Post: czw 09.03.2006 10:42
autor: Jakub Cieślak
Wersja mniejsza:
mms://av.wp.pl/a/av/wiadomosci_04/wmv/9147/anansi_wmv.wmv
Wersja większa:
http://mp3.wp.pl/i/teledyski/anansi_mpg.mpg

Uważam, że pomysł znakomity na promocje książek. Staszek też stanął na wysokości zadania i przygotował naprawdę solidny materiał. Dosłownie kilku szczegółów można się czepnąć, ale to po prostu el detal.
Jak koledzy odbierają taką inicjatywę?

Post: czw 09.03.2006 14:16
autor: Vampdey
IMO kiczowo to wygląda i nie zachwyca, ot na zwykłym poziomie zwiastun :D

Post: czw 09.03.2006 22:54
autor: Shadowmage
Cóż, w tym zwiastunie jest wymieszane wiele wątków z różnych części książki. Nie wiem jak to odbierze osoba, która nie czytała, ale dla mnie jest to nieco chaotyczne.
Pomysł uznaję za całkiem ciekawy, ale wykonanie faktycznie pozostawia nieco do życzenia. Takie trochę to amatorskie, ale w sumie sympatyczne. Gdzieś czytałem, że będą nowe reklamy innych książek.
Mnie bardziej ciekawi efekt takiej rekamy - jaki jest skutek...

Post: pt 10.03.2006 0:19
autor: Azirafal
Cóż, nie czytałęm tej książki, a i przyznam, że lekko się obawiam jej (niestety, arachnofobia to bardzo głupia i irracjonalna sprawa :? ). Ale kiedyś przeczytam - o Anansim sporo się uczyłem na Religiach Afryki na afrykanistyce :P

Zwiastun całkiem spoko - poziom do jakiego nas Staszek przyzwyczaił już, chyba. Odrobina seksu, odrobina przekleństw, masa humoru (częstokroć głupawego), średnie efekty grafiki komputerowej... Ale pomysł na promocję ciekawy :)

Post: sob 11.03.2006 9:27
autor: Gvynbleid
Promocja dobra podoba mi się, ale niewiedzącemu o co biega i tak to wiele nie da (wogóle pierwszy raz widzę trailer książki). Dla mnie pozycja obowiązkowa, więc trailer czy nie, i tak książkę kupie.

Post: sob 29.04.2006 13:58
autor: Alganothorn
trailery mnie nie ruszają, właściwie zobaczyłem go po tym, jak już książkę kupiłem, przeczytałem ja, a nawet moja rodzicielka;
:D
ale może to krok w dobrą stronę - zobaczymy, znak nowego, czy kwiatek u kożucha
pozdrawiam

Post: sob 29.04.2006 19:36
autor: Jaffa
Jestem w trakcie czytania, ciekaw jestem Waszych opinii na temat tej książki. Jakie są jej mocne strony? O czym właściwie jest? I jaki morał z niej płynie (o ile można o jakimsprzesłaniu mówić)?

Post: sob 29.04.2006 20:27
autor: Alganothorn
poczekam z uwagami, jak przeczyatsz...
;-)
a morał - jak to u Gaimana, jaki uznasz za stosowny, taki będzie...
:D
pozdrawiam

Post: pn 08.05.2006 15:49
autor: Jaffa
Przeczytałem - jedno mogę powiedzieć na pewno - do połowy książka nie pokazuje "pazurków" jednak jako całość wyznacza naprawdę wysoki poziom. Lektura przyjemna, dowcipna i wciągająca. A niektóre teksty i zabawy słowem autora doprowadzają do łez. Jak "numer dobry glina i zły glina".

Swoją opinię przedstawię później. Teraz czekam na obiecane przez Algiego komentarze i uwagi.

Post: pn 08.05.2006 20:33
autor: Alganothorn
uwagi i komentarze:
- lubię Gaimana za język i za porównania: rozbudowane, ciekawe, inteligentne i zaskakująco trafne...w każdej jego książce znajduję kilka takich soczystych fragmentów i tutaj także
- lubię Gaimana za przedstawianie głównych postaci i za wiarygodność postaci drugiego planu; w tej konkretnie książce moją faworytką stała się niedoszła teściowa
;-)
- lubię Gaimana za to, że jego książki dają się przez jakiś czas wyspać; do mniej więcej połowy - 2/3 akcja idzie powoli, tak, że można spokojnie lekturę sobie przerwać, dopiero ostatnie rozdziały sprawiają, że człowiek woli zasnąć koło 3, ale doczytać (np. miałem tak i przy 'American Gods' i 'Neverwhere'); to dla mnie atut, bo czasami miło sobie pospać, a przyjemność lektury dawkować...
:-)
- lubię w końcu Gaimana za to, że nie ma dydaktyzmu, ciężkich morałów, pochwały dobra, przyjaźni i ciężkiej pracy - jeśli coś Gaiman gloryfikuje, to jest to normalność i życie zgodne ze swoimi przekonaniami i naturą
zadowala taka odpowiedź?
;-)
pozdrawiam

Post: czw 11.05.2006 9:34
autor: Shadowmage
Algi-->W sumie tylko z jedna Twoją tezą się nie zgodzę - dotyczącą zakończeń. To co napisałeś jest moim zdaniem tylko i wyłącznie zaletą "Chłopaków Anansiego", w pozostałych książkach to właśnie zakończenia są najsłabsze i czyta sie je z rozpędu, żeby książkę skończyć. Dokładnie to zdarzyło mi się z "Amerykańskimi bogami" - do 2/3 książka genialna, a później wszystko zaczęło się sypać... Książkę odłożyłem właśnie koło 2 w nocy, gdy zostało mi tak z 40 stron do końca - a to zdarza mi się rzadko, zwykle doczytuję - akurat późniejsze pójście spać nie jest problemem, bo jestem nocnym zwierzęciem :)

Post: czw 11.05.2006 21:09
autor: Alganothorn
widzisz, dla mnie Gaiman ma dwa rodzaje zakończeń, a raczej jeden typ, ile proporcje są różne: kulminacyjny moment nie jest ostatnią stroną książki - potem następuje takie 'rozluźnienie', na ogół polegające na opisie 'co się stało z głównymi bohaterami po tym, jak już skończyli X';
różnica między książkami polega li tylko na proporcjach - w niektórych jest tego więcej, w innych mniej, podejrzewam, że tutaj może leżeć przyczyna, dla której końcówka nie jest dla Ciebie aż tak atrakcyjna, kiedy wiesz już wszystko, co najważniejsze, fragment 'and they live happily ever after' tudzież poprzedzony 'how' może być mało wnoszący - dla mnie jest to naturalne 'wyciszenie akcji' i miło mi się to czyta - choćby końcówkę 'Neverwhere' połknąłem w bardzo krótkim czasie, a przecież niewiele się działo i mało wnosiło...no, może poza przemyśleniami głównego bohatera
;-)
późne chodzenie spać to nie problem, o ile nie musisz od rana być na wysokich obrotach, a nie chcesz 'marnować' weekendu na odsypianie, tylko masz inne plany
:D
pozdrawiam

Post: pt 12.05.2006 9:13
autor: Shadowmage
Zacznę od końca - mi na dobrą sprawę w tygodniu starcza tak z 4-5 godzin snu, jeśli mam gwarancję, że w weekend pośpię po 9-10 :) A teraz do rzeczy:

Masz całkowitą rację, nie przepadam za zakończeniami, które tylko dopełniają obraz, kończą wątki, a kluczowe wydarzenia dla powieści już dawno przebrzmiały. Dzieje się tak z dwóch powodów - to akurat będą uwagi ogólne, nie o Gaimanie.
Po pierwsze - moim zdaniem świadczy to o brakach w konstrukcji książki. Nie mam nic przeciwko, by rozwiązanie akcji nastąpiło powiedzmy tak z 50 stron przed końcem - pod warunkiem, iż autor jest w stanie przykuć uwagę do tego zakończenia. Niestety zwykle tak nie jest. Przykłądem moze być naprzykład zakończenie trylogii Haydon.
Po drugie - czasem autorzy zbyt się przywiązują do postaci, chcą zapewnić im mimo wszystko szczęśliwe życie, przedstawiają czytelnikowi dokładny opis dalszych losów i szczęśliwego życia. Takie coś zabija wyobraźnie, nie pozwala na samodzielne gdybanie o dalszych dziejach bohaterów. Cos takiego na przykład mamy w "Przeznaczeniu Błazna" Hobb.

Ale w Gaimanie nie podoba mi się coś zupełnie innego - kierunek, w którym podąza fabuła. "Amerykańscy bogowie" są dla mnie tego najlepszym przykładem, obrana przez autora droga zupełnie mi nie odpowiadała i to było przyczyną przerwania lektury a nie czytania do końca (tej nocy rzecz jasna).
A "Nigdziebądź"? Zakończenie w tym wypadku faktycznie wpasowuje się w całość i jest przyjemne.. o tyle, o ile mogę powiedzieć, że sama książka jest przyjemna. Bo dla mnie jest to doskonała fabuła na komiks, zupełnie niepotrzebnie rozciągnięta do ram powieści. Efekt równie niezadowalający, jak większość ekranizacji.

Post: pt 12.05.2006 20:54
autor: Alganothorn
nie pasuje mi żaden z wariantów opisanych przez Ciebie do Gaimana: moim zdaniem on ma po prostu taki patent na pisanie zakończeń i tyle: nie dlatego, że nie ma pomysłu, tylko dlatego, że właśnie taki pomysł ma...
;-)
dla mnie 'Nigdziebądź' to bardzo zręczny pomysł na książkę, na dodatek przy warsztacie Gaimana wszelkie opisy są na tyle plastyczne, że nie potrzebują jakichkolwiek rysunków (a propos komiksu); co do kierunku prowadzenia fabuły - można takiego stylu nie lubić, ale nie doszukiwałbym się w tym błędu pisarza (nie zarzucam Ci, że się doszukujesz ;-) ) - mi na chwilę obecną Gaiman bardzo przypadł do gustu, może w innym momencie (np. więcej czasu wolnego na czytanie po kilka godzin pod rząd) by mi już tak nie podpasował, na razie daje mi dużo radości z lektury
:-)
pozdrawiam

Post: sob 13.05.2006 11:14
autor: Shadowmage
Ale ja zaznaczyłem (chyba), że te patenty jak to nazywasz, to uwagi ogólne na temat zakończeń, a nie dotyczące bezpośrednio Gaimana. Jego zakończenia mi nie pasują, bo po prostu nie podobają mi się pomysły, jakie prezentuje. I owszem, nie jest błąd pisarza - tylko jego wizja, która jednym odpowiada, a innym nie.

"Nigdziebądź" - dla mnie słada się z takich właśnie plastycznych obrazków - czegoś, co doskonale by się sprawdzało jako epizody komiksów. Juz prędzej pauje mi to na scenariusz kolejnego Sandmana niż powieść. Ale to moja prywatna opinia :D

Post: sob 13.05.2006 11:45
autor: Gvynbleid
To pewnie skrzywienie zawodowe Gaiman, jest głównie scenarzystą komiksowym (około 100). Nie mniej jednak rozdmuchanie samej esencji do rozmiarów książki w Nigdziebądź i wykorzystanie tła narracyjnego czy też cech postaci uważam za prawidłowe. Przecież mówimy o literaturze fantastycznej a nie o podręczniku akademickim.

W jego powieściach najbardziej podoba mi się zagadkowość i abstrakcyjność pewnych scen wraz z romieszczeniem ich w książce (o porządku czy chronologii mowy być nie może), i nie mówię tu tylko o zakończeniu. Taki patent o którym piszecie to po pierwsze zejście z obrotów i łagodne - kunsztowne wykończenie oraz pozostawienie sobie furtki! I to chyba jest najistotniejsze dla autora. Natomiast kompozycja otwarta ma praktycznie same zalety pozostawia niedosyt, zmusza do rozmyślań, pobudza wyobraźnię bardziej niż same nowatorskie twory autora etc. A przyznacie że zakończenie chociażby w Americam Gods można tak zakwalifikować.

Post: sob 13.05.2006 20:57
autor: Alganothorn
Shadowmage - zaznaczyłem wszak, że nie zarzucam Ci niczego
:-)
Gvynbleid - ja w konstrukcjach formalnych książek Gaimana nie widzę pozostawiania sobie furtki - nie znam go na tyle dobrze, żeby zaryzykować autorytarne stwierdzenie, że nie spłodził żadnego sequela, ale jakoś go o to nie podejrzewam...
pozdrawiam

Post: ndz 14.05.2006 11:28
autor: Shadowmage
Algi-->chyba najbliższe sequela co Gaiman spłodził, to właśnie "Chłopaki Anansiego" jako kontynacja "Amerykańskich bogów" - ale sami przyznacie, że to bardzo naciągane. Sequele to chyba tylko w komiksach. W sumie to bardzo dobrze, że nie ciagnie w nieskończoność jednej historii, nie popadł w popularny w fantastyce tryb pisania wielotomowych sag.