Ludziska, to już szósty odcinek Ringu. Niewiele horrorów doczekało tylu kontynuacji, a jak już się doczekało, to były to zazwyczaj filmy straszne ale inaczej. Tak samo jest z Michaś szołem. O ile zwykłe odcinki jeszcze mają jakiś drobny ułamek ciekawych scen, to Ring jak na typowy sequel przystało jest nudny, nieciekawy i zmulający. A właśnie 6 odcinek tej lameriady był najgorszych z dotychczasowych i aż się boję jak denny będzie kolejny i kolejny aż do końca maja.
W niedzielę nawiedził moje domostwo Shizm, który jako jedyny miał okazję widzieć mnie w akcji. A więc klasycznie zasiadłem przed kompem, z cięzkim sercem przepełnionym trwogą pod tytułem: jak ja przetrwam ponad godzinę? i z pustym żołądkiem bo jak mnie doświadczenie nauczyło, przed i w czasie Michaś Szołu się nie konsumuje. Ciężko się potem to usuwa z monitora, że o klawiaturze nie wspomną. Odpaliłem notatnik, jedyne narzędzie prawdziwego hackera, które służy mi do nikczemnego celu jakim jest robienie notatek i czekałem w skupieniu kumulując energię Czi by móc znieść te katusze. I oczywiście klasycznie z paruminutowym opóźnieniem zaczął się:
The Ring 6
Hubercik wyskoczył na scenę, kamera pokazała znów kłębiącą się bezmózgą masę fanów. Bo bezmózgiem trzeba być żeby to wogóle oglądać, a co dopiero oglądać na żywo. No nic, dało się jednak zauważyć że na widowni wyjątkowo sporo samców siedzi, co jest raczej rzeczą niespotykaną. Potem zrozumiałem dlaczego. Zaraz za Hubercikiem ku uciesze gawiedzi wparował Michaś, ciągnąc za sobą na smyczy swego psa płci suka. W tym momencie chciałem poświęcić chwilę na kontemplację niewątpliwego zjawiska jakim były spodnie Wiśniewskiego. Czerwone, błyszczące, skórzane i obcisłe, z przewleczonym sznurkiem. To trzeba zobaczyć, o tym nie da się pisać. Taka chamska, jak to ktoś kiedyś ładnie określił "rycząca" czerwień. Z pewnością podkreślały imydż Michasia i jego czerwone włosy. Jak dobrze że nic nie jadłem przed szołem. Juz bym po szmatę leciał.
Usiedli na swoich miejscach, a piesek położył się obok Michasia z łbem na jego udzie. Wisiu zaczął pieska głaskać, a mi te biedne zwierze wyjątkowo jakieś takie spokojne się wydało. Albo po tych igraszkach z sofą jeszcze do siebie nie doszła, albo dali jej coś na uspokojenie żeby nie wariowała. Z drugiej strony musieli by jej bez przerwy jakieś prochy podawać, bo każdy by ześwirował mieszkając w jednym domu z Wiśnią. A to tłumaczy dziwne zachowanie psa w zetknięciu się z sofą w ostatnim odcinku, bo od prochów i tym podobnych nerwosoli mu się orientacja pomyliła. I nie tylko orientacja, ale i partner do miłosnych igraszek. Chore.
Hubert zapytał jak się piesek wabi, Michaś wyjaśnił że Lawia, co się Urbańskiemu z Seksmisją skojarzyło. Czy tam ktoś posuwał kanapę? Jakoś dziwnie te seksualne podteksty od soboty się pojawiają, naprawdę już pomysłów na szoł nie mają to golizną i erotyką widza wabią. Albo to mi się tak tylko kojarzy po sobotnim odcinku, sam już nie wiem. Hubert wspomniał coś o nowym teledysku Michasia, ale ten oznajmił że niestety TVN nie zgodziło się pokazać go w czasie Ringu i pokarzą w poniedziałek. No ok mi sie nie spieszy. Pogadali jeszcze coś o piesku, po czym zaczęły się reklamy.
Po powrocie na Ring okazało się że suczkę wynieśli, bo Michaś siedział już sam. No cóż przynajmniej już zmulać o niej nie będą, a za to Wisiu zaszpanował swą nową ozdobą. Mało z krzesła nie spadłem. Pamiętacie streszczenie gdy Michaś pojechał do zoologicznego po sprzęt dla suki? Zażartowałem wtedy że kupuje dwie obroże: jedną dla Lawii drugą dla siebie. To był mój wymysł, ŻART, a okazało sie że ten debil skończony naprawdę dwie kupił. I tą drugą naprawdę dla siebie. Bo oto pokazał wszystkim na widowni i zdumionemu Hubercikowi że nosi na szyi obrożę. Zgoda, ja go za ćwierć inteligenta zawsze uwazałem, ale że on jest jednadziesiąta intelignetem to nie wiedziałem. A Michaś uradowany ze swej nowej biżuterii opowiedział historyjkę że jak był w Niemczech to spotkał panią z taką samą ozdobą. On myślał że to jakaś specjalna obroża dla ludzi, ale pani mu łaskawie wyjasniła że to zwykła, dla psa. To on już nawet jednadziesiąta inteligentem nie jest, tylko zwykłym głąbem. Dobrze że mam gdzie się potarzać ze śmiechu, podłogi ci u mnie dostatek.
Hubert widać miał dość tych idiotyzmów, bo zmienił od razu temat. Co on sobie obciach będzie robił na stare lata, i tak dość się zbłaźnił do tej pory. No więc pyta Michasia kogo się najbardziej na Jurowizji obawia. Wiśniewski na to: "Ich Troje z piosenką Kajne Grenzen". Huberta tak łatwo nie wykiwasz, pyta dalej: "A oprócz nich?". Michaś stwierdził że on tam jedzie nie żeby wygrać ale żeby powiedzieć całej Juropie co myśli. Wtem Hubert zerwał się i ogłosił że do studia zaproszono jednego z konkurentów Michasia, a jest nim Stelios Constantas czy jakoś tak, z Cypru! Na scene wkroczył więc osobnik o wygladzie na pewno dużo lnormalniejszym niz Wisiu, więc zacząłem się cieszyć że konkurencja faktycznie na poziomie i Michaś nawet z jakimś Cyprem nie ma szans. Cypryjski śpiewak zasiadł na kanapie, złapał się za głowę i tak siedział, jakby mu kto kołek załadował w odbyt. Możliwe że jak psu dali coś na uspokojenie, to jemu na pobudzenie, bo jakiś taki nerwowy się wydawał. Nie wiem czy go widok Michasia przeraził, czy te tłumy fanów zazdrość taką wzbudziły. Hubert zapytał czy Stelios, zwany dalej Sztywnos, uważa Michasia za groźnego przeciwnika. Cypryjczyk sypnął zdanko po angielsku, a głos zza kadru (na szczęscie nie była to nasza znajoma, tylko jakiś koleś) przetłumaczył to jako: "Tak bardzo fajna jest jego piosenka". Michaś na to zaczął coś bredzić angielszczyzną łamaną, Sztywnos dalej sztywno siedział a Hubert jakoś dziwnie się usmiechał. Na koniec cypryjski gwiazdor zaprosił Michasia do siebie na wyspę, a Hubert oznajmił że Wisiu rzeczywiście na Cypr jedzie. A nastepnie Sztywnos, zwany dalej Enrikos, wyskoczył na scenę i zaśpiewał. Dlaczego Enrikos? Widzieliście Enriqe'a bożyszcze nastolatek? No to ten z Cypru wyglądał inaczej. Ale śpiewał identycznie. Zwątpiłem poważnie i pomyślałem że jednak Michaś ma szansę, bo to co było słychać to nawet na wygranie w Idolu u Wojewódzkiego by nie wystarczyło. A co dopiero Jurowizji.
To jeszcze nie był koniec śpiewów, ale o tym później. Stelios Sztywnos Enrikos został usunięty ze sceny a Hubert zmienił temat na rozpad Ich Troje. Wcale nie było widać, że wszyscy byli pod wielkim wrażeniem popisu cypryjczyka i że wszyscy się cieszą że Michaś wcale najgorszy nie jest. No ale miało być o zespole. Puszczono więc riplej który już widziałem z milion razy, czyli historyjkę jak to Justyna z I3 odchodzi i jaka to tragedia. Towarzyszyła temu jakże przez wszystkich ceniona muzyka tegoż zespołu, co tylko pogarszało i tak już moje nadwyrężone popisem Sztywnosa uszy. Hubercik wyjaśnił widziom że Justynka nic nie chce komentować i nie przyjechała dlatego do studia. Może się za ten szoł na Michasia obraziła?
Ona nie zjawiła się, ale za to przybył Jacek "jajcarz" Łągwa co z wielkich jaj słynie. Malowanych do tego. Rozpoczęła się dyskusja na temat rozpadu zespołu, wszyscy biadolili jak bardzo kochają Justynkę, Michaś wyznał że będzie ją nosił głeboko w serduszku. Rozczulili się, powspominali jak to fajnie razem było a mnie zmuła okrutna złapała. Hubert widać też się nudził, więc pogonił Jacka ze sceny, bo ile można smucić (przypomnę że w sobotnim odcinku tak samo zamulali). No i klasycznie zmienił temat.
Kolejnym tematem stała się nagroda jaką otrzyma MZiA ludź którego Michaś wybierze na swego nastepcę. Mnie wizja kolejnego Wiśniewskiego conajmniej przeraża, do tego każde pojawienie się tych kandydatów to udręka i tortury jakich mało. Wtedy jeszcze nie wiedziałem co mnie czeka. Tymczasem Urbański wyciagnął skądś czarne coś, co okazało się kontraktem. Cyrograf ten, w którym MZiA ludź sprzedawał swą duszę czerwonemu diabłu, jak oznajmił Hubercik liczył sobie 40 stron a na ostatniej przygotowano miejsca na dwa podpisy. Michasia i przyszłego Michasia. Wiśniewski zgodził się podpisać swoją część kontraktu. Dodał też że posiada taki sam kontrakt z wytwórnią więc nawet nie musi go czytać. Jak wspaniale. Wszyscy się cieszą. Potem dowiedziałem się że będzie jeszcze kolejny kontrakt, w którym Uniwersal zobowiązuje się przygotować zwycięzcy promocję lepszą niż Ich Troje miało. Szykujcie się ludziska na napływ kiczu i szajsu, będzie więcej takich okazów jak Wisiu. Wiem gdzie można kupić tanio działkę pod schron.
Hubert zabrał cyrograf i ogłosił że schowa go w pancernej szafie a tymczasem ja tłukłem się w łeb klawiaturą żeby nie zasnąć z nudów.
To, co nastapiło potem było najgorszym syfem jaki widziałem w jakimkolwiek Ringu. Szósta część przejdzie do historii jako "Atak Klaunów" albo błaznów żeby nie powiedzieć idiotów. To była dopiero połowa szołu, a już zaczęło się najgorsze, i trwało do samego końca. No prawie.
Otóz teraz miała wystąpić trójka MZiA ludzi których to Michaś wybierał w jednym z poprzednich odcinków. Pognałem po miskę, przywiązałem się do krzesła, krzesło do biurka, wysłałem podłogę poduszkami, a na koniec jedną przykleiłem do ściany po mej lewicy. Co jak co ale ja chcę jeszcze pożyć trochę.
Pierwsza miała wystąpić Kamila Karolak. Brzydka, z chamskim uśmiechem, tłustymi włosami, i głosem jak żul spod monopolowego. Nie ma to jak pozytywne wrażenie na widzach, więc najpierw ujrzałem krótki materiał przedstawiający Kamilę. Biegała po lesie, macała drzewa i coś gadała. Bler Łicz Prodźekt mi się przypomniał, ale to było dużo straszniejsze. No jednak ta szósta część umie zmrozić krew w żyłach i postawić włosy dęba. Tylko czemu dopiero w połowie filmu. No i ta Kamila niczym nimfa bagienna polatała po tym lasku, przyznała się żę już 22 lata straszy ludzi i że studiuje filozofię. Dali reklamy.
Odetchnąłem z ulgą, przełaczyłem na Hypera, tam leciała po raz tysiąc osiemset piętnasty powtórka Gundam Winga, więc przeleciałem po programach i jak tylko pętla się zamknęła zaczął się dalej Ring.
Kamila siedziała w studio, koło Michasia, uśmiechała się cała swoją obrzydliwą paszczą, a Michaś trzasnął Komplementa. O ile zdanie "wszyscy spodziewali się że wezmę ładną panią ze śpiewiczym głosem,a ja wybrałem Kamilę" można komplementem nazwać. A napewno była to prawda, bo ona ani ładna ani śpiewicza. Michaś zrobił jak powiedział, i wziął na scenę paszteta. Kamila wyszła na scenę i zaczęła wyć. Bogu dzięki że to trwało krótko, bo bałem się że więzy nie wytrzymają i skończę w objęciach ściany. Kamili już podziękujemy, won ze sceny.
Kolejnym zawodnikiem tej paraolimpiady był Sławek Lisowski. Ten z bródką i włosami jakby łbem podłogę z błota wycierał. Oczywiście nie obeszło się bez filmiku prezentującego kandydata, ale nic szczególnego nie uświadczyłem. Hubert spytał go, co w nim jest takiego szczególnego, ale że chłopak mało rozmowny był, to Michaś odpowiedział za niego kolejnym Komplementem. Według Wiśniewskiego w Sławku wyjątkowe jest to że "ładnie rusza tyłkiem i wszystkie babki będą za nim sikały". Uh, komplementy Michasia są coraz lepsze, a ja zacząłem sobie wyobrażać wizję straszną, w której tłum babek (które notabene są słabe w sikaniu na stojąco), sikał na stojąco na ruszającego tyłkiem Sławka. Więzy jakoś się trzymały, a poduszka skutecznie uchroniła mój łeb przed zderzeniem z betonem. Sławek bryknął na scenę, zaryczał piosnkę "Nie ma takich gór" i tyle go widzieli.
Ostatnim z MZiA ludków którzy podpadli Wiśniewskiemu był Dawid Koczy. Czy jakoś tak, dziwne nazwisko. Komplement Michasia brzmiał następująco: "Dawid sepleni jak 50% Polaków, ale dobrze śpiewa". No to panie Wiśniewski. Jest nas dwóch, z czego ja nie spelenię. I jak pan do mnie mówi to proszę z dala, bo znów pomyślę że pada. Dobra, nie ważne. Dawidek zaśpiewał, a jakże, tak ckliwą i poruszającą pieśń, że wszystkie co do jednej nastoletnie fanki dostały jednego wielkiego orgazmu. Ja gorzej to zniosłem, bo więzy wytrzymały, ale bebechy nie. Spawanie na pusty żołądek to istna katorga. Tymbardziej że jest się przywiązanym do krzesła i nie ma jak sięgnąć po miskę. I weź tu człowieku się nie zdenerwuj.
Potem, ponieważ do końca zostało jeszcze trochę czasu, zostałem dobity riplejem z akcji w sądzie, i dziewczyną co straciła młodość pod Michasiem. Hubert spytał czy Wisiu nie czuje się przez nią wykorzystany, a ja pomyślałem że to raczej ona tak się czuje, ale co tam. Michaś coś zamotał, zakombinował i dali reklamy żeby już całkiem zamulić.
Gdy tylko verbungi się skończyły, Hubert oznajmił że przed nami kolejny występ. Na scenę wkroczyła blondyna, która raczej na MZiA mi nie wyglądała, bo za ładna była. Przedstawiono ją jako Kate Ryan z Belgii, kolejną konkurentkę Michasia na Jurowizji, a ja cały skąpany w pawiu mej produkcji cieszyłem się jak dziecko. No Wiśniewski, ty się lepiej w Rydze nie pokazuj, bo szans z taką seksi konkurencją nie masz. I wtedy ona zaśpiewała. Tak pięknego, czystego plejbeku w życiu nie słyszałem. Niczym śnieg ostatnimi dniami moja radość spadła nagle, bo na konkursie raczej nikt w plejbeki się bawić nie będzie. Po tym występie męska część widowni uradowała się niezmierni, ja pojąłem skąd tam samców tyle było, a Michaś stwierdził że jego żona ładniej się rusza. FIN.
Czyli podsumowując, wbrew pozorom Wisiu i Kajne Grenzen mają duże szanse na victory. Ani Sztywnos Enrikos z Cypru ani czysty plejbek Kate z Belgii konkurencji żadnej dla Ich Troje nie stanowią. Pozostaje mieć nadzieję że to co zaproszono w niedzielę do nas, to jakieś leszcze, i że znajdzie się ktoś kto nakopie czerwonej małpie. Dziękuję za uwagę. Co złego to nie ja.
Przepraszam, czy mógłby mnie ktoś rozwiązać?. Haloooo, ja tu jestem uwięziony..... hmmm womit zasechł. Ciekawe czym ja to zmyję. Czy ktoś może przyjść i mi pomóc?