Imigranci OTP

Miejsce na refleksje, rozmyślenia i rozważania natury filozoficznej.

Moderatorzy: Alganothorn, Avathar

Imigranci OTP

Postautor: RaF » śr 28.03.2007 12:27

Chciałbym poruszyć problem imigrantów, zarówno w ujęciu ogólnoświatowym, jak i - przede wszystkim - odnośnie Europy i Polski. Przez jednych nazywani jedyną nadzieją starzejącego się coraz bardziej Starego Kontynentu, przez innych - zagrożeniem dla naszych wartości, kultury, bez mała cywilizacji. Bać się ich przeto, czy im sprzyjać? Otwierać się, czy zamykać? Jak będzie wyglądał świat, jak będzie wyglądać cywilizacja Zachodu w obliczu ruchów migracyjnych? Czy może to wyolbrzymiony problem i tak naprawdę nic się nie zmieni?

O tych i innych problemach - zapraszam do dyskusji.
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Alganothorn » śr 18.06.2008 12:22

Ech RaF, jak Ty mi nie odpiszesz, albo ja Tobie, to nici z dyskusji na Philo
;-)
nawet Lord Indyk woli Literaturę
:D
Imigracja to zjawisko wielowymiarowe - tekst na miarę Fukuyamy co najmniej, ale taka jest prawda; w większości dyskusji na ten temat płynnie mieszane są wszystkie sfery i aspekty, atuty w jednym obszarze są zbijane minusami w innym; w ten sposób nigdy nie dojdziemy do żadnego concensusu, więc na dzień dobry proponuję ustrukturyzować sobie temat, a więc całość możemy postrzegać z perspektywy:
-> ekonomii/gospodarki
-> kultury/cywilizacji
-> demografii
-> dowolnego innego ;-)

najczęściej poruszana kwestia to konsekwencje gospodarcze, więc zacznijmy tutaj;
w tym obszarze, jak zwykle, toniemy w morzu truizmów, czyli:
- musimy przyjmować, bo nasza siła robocza jest coraz droższa
- musimy przyjmować, bo nasza produktywność zaczyna spadać
- nie musimy, bo maja pracować 'nasi chłopcy' (i dziewczynki też)
- nie musimy, bo potrzebujemy wysoko wyspecjalizowanych fachowców, a nie tanich roboli...
z cyklu 'truizmów ciąg dalszy': prawda leży po środku ;-)
prawda jest taka, że każda gospodarka wymaga siły wykwalifikowanej i ten niewykwalifikowanej, od stadium rozwoju zależy tylko ile której; Europa, zwłaszcza Zachodnia, już dawno przestawiła się raczej na konkurowanie jakością, a nie ceną, co za tym idzie potrzeba pracowników o wyższych kwalifikacjach, którzy są bardziej wydajni, ale i drożsi; konsekwencje są takie, że chętnych na wykonywanie prac prostych, a przez to mało płatnych, jak to zwykle bywa - maleje...i właśnie takich robotników szuka się gdzie indziej: Polacy jadą na Zachód, Ukraińcy do Polski etc. - trend stary jak świat, zmienia sie jedynie skala z racji uproszczenia przekraczania granic (vide exodus Polaków); tutaj sytuacja jest raczej jasna, na wykorzystywanie zewnętrznej siły roboczej jesteśmy skazani z racji prostej ekonomii: jeśli ktoś wykona taką sama pracę za mniej, weźmiemy go, bo rachunek zysków i strat to mantra biznesu;

w przypadku kultury sprawa się komplikuje: z jednej strony dzwony biją na alarm, że oto pielęgnowany od wieków model życia i wartości jest niszczony przez hordy barbarzyńskich najeźdźców, z drugiej patrzymy na takie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i jakoś sobie Jankesi z tym poradzili...jest jednak kolosalna różnica miedzy Europą a USA na poziomie mentalności i świadomości przynależności narodowej: Amerykanie z różnorodności czerpią siłę i uczynili z tego maksymę wypisywana nawet na swojej walucie, Europejczycy siłę czerpią z odrębności, z poczucia przynależności do zwartej, identyfikowalnej grupy narodowej (językowej, etnicznej etc.); wojny religijne, abstrakcja dla historii USA, to częsty obrazek w Europie...
czy należy się bać 'nowej kultury'? pytanie, czego tak naprawdę się boimy...jeśli zakładamy, że światopogląd w ramach większości kultur jest zbliżony, jeśli zakładamy, że to większość wpłynie na mniejszość, jeśli uznajemy, że różnorodność ożywia - nie mamy podstaw do obaw; gorzej, jeśli uznamy, że istnieje tylko jeden słuszny model życia, jeden sposób ubierania się (np. bez chust na głowie), wtedy mamy problem...
oczywiście to nie jest tak czarno-białe, doświadczenia innych krajów, przede wszystkim Francji, UK i Holandii pokazują jakie błędy popełniało państwo nie ingerując w tym obszarze w żaden sposób; nie można nakazywać asymilacji, ale można promować pewne wartości i wspierać ich stosowanie w każdej sferze życia; najlepszy dowód to dostęp do zatrudnienia dla francuskich imigrantów: zamieszki przez nich wywoływane spowodowane były poczuciem beznadziei, brakiem wiary w możliwość wyrwania się z zamkniętego świata biedy; niby 'równość' wciąż jest bliska ideałom Republiki Francuskiej, ale jakoś w obszarze zatrudnienia imigrantom było wielokroć trudniej znaleźć pracę, a warunki życia to mimo wszystko podstawa...Holandia jest targana dyskusją, na ile nowoprzybyli muszą, a na ile powinni stosować się do systemu wartości nowej ojczyzny - dyskusja okraszona dyskusyjnymi wypowiedziami, filmami, a nawet zabójstwami wciąż trwa i to jest wielkie zwycięstwo Holendrów, oni o tym dyskutują, gdzie indziej ten temat uznawany jest za mało medialny i zamiatany pod dywan, jak każdy problem...

demografia łączy się z poprzednimi, ale jest na tyle istotna, że warto o niej porozmawiać oddzielnie; Europa się starzeje: robimy, co w naszej mocy, nawet katedrowicze wzięli sie do pracy (jeszcze raz gratuluję ;-) ), ale fakty są nieubłagane, jest nas coraz mniej; z drugiej strony szereg regionów w Polsce przeżywa eksplozje demograficzne, do 'żyznej Europy' ciągną wypłoszone wojną i biedą rodziny o modelu 2 + wieeeeeele;
oni docierają i ciągle żyją w modelu rodzin wielodzietnych - to nie jest złe, ani dobre, taki jest fakt; to zmienia proporcje narodowościowe w krajach docelowych, widać to świetnie na przykładzie np. mniejszości tureckiej w Niemczech, której udział % w całym społeczeństwie sukcesywnie rósł (nie znam najnowszych danych, ale podejrzewam, że trend sie utrzymuje);
demografia wpływa na ekonomię, bo państwo przyznając prawa roztacza parasol ochronny i daje możliwość korzystania z dobrodziejstw służby zdrowia czy edukacji - obciążenia dla państwa rosną, podczas, gdy wpływy niespecjalnie, więc sytuacja jest mało wesoła; wpływa też na kulturę, bo rodzice wychowują dzieci raczej w duchu ojczyzny, z której przybyli, niż kraju, w którym teraz mieszkają...
zagrożenie? prawdopodobnie największe, ale właśnie tutaj jest miejsce dla działalności organów państwa, publicznej edukacji, modelu kulturowego etc.

czy problem jest wyolbrzymiony? poniekąd, ale tutaj mamy raczej do czynienia z rozmową o lekach, a nie o faktach; nie pamiętam dyskusji, w której dwie strony posługiwałyby sie jakimikolwiek danymi liczbowymi - na ogół przeciwnicy mają dane dotyczące np. wzrostu imigracji, a zwolennicy nie mają nic (a mogliby np. odpowiedzieć udziałem tzw. mieszanych małżeństw w stosunku do całości jako wskaźnika asymilacji w społeczeństwie);
problem jest, ważne, żeby o nim rozmawiać, a nie go demonizować

pozdrawiam

PS. po takim poscie już nikt nie odpisze, zabijam własne subforum...
:D
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return


Wróć do Philosophia

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości