założenie, że musi być cel, bo wszystko ma jakiś przypomina nieco argumentację Świętego Tomasza z Akwinu
nie uważam, że nasze istnienie musi mieć koniecznie cel, nie uważam też za konieczne poznanie go...staram się cały czas być porządnym człowiekiem - nie 'dobrym', bo to bardzo poważne i mocne słowo, za dobrego się nie uważam i poprawiam, jeśli ktoś tak o mnie i do mnie mówi...staram się, żeby nie było nikogo, kto by nie podał mi ręki i tyle - mało? może, mi wystarcza...
cel nadrzędny: znalezienie miłości i spędzenie z nią reszty życia...
jeśli teraz poza etykietką 'czepialski' i 'filozof' doczepicie 'niepoprawny romantyk', to mało mnie to, tak jest i takie mam cele
pozdrawiam