post pod postem, ale jakoś muszę z tym żyć
drugi dzień zmagań LM był zdecydowanie ciekawszy, więcej bramek, więcej ładnej gry, więcej emocji...
...ale nie o tym chcę pisać: to topic ogólnosportowy, więc poruszę drażliwy temat naszego startu na igrzyskach zimowych w Turynie...
...wiem, wiem, leżącego się nie kopie, ale to, co się dzieje w naszym sporcie zimowym to przechodzi wszelkie pojęcie, nie tylko ludzkie;
czy to tak wiele, że jako obywatel kraju o 38 milionach mieszkańców, własnych górach i porze roku, w której śniegu jest pod dostatkiem oczekuję wyników? rozumiem ideę startu dla samego przeżycia emocji, ale na miłość boską, niech ktoś zawalczy, a nie tylko mówi, że miejsce 47 jest dobre i stanowi realizację zamierzeń...w całej kadrze tylko po kilku osobach widziałem, że są ze swoich startów niezadowolone, że mają tę niezbędną 'sportową złość', coś, co sprawia, że każde miejsce poza pierwszym nie jest miejscem dobrym, a każde miejsce na igrzyskach niższe od takich, jakie zajmowali w swoich konkurencjach w tym roku to porażka;
tak, polski sport zimowy to porażka, bo nie uwierzę, że nagle Estonia wydaje więcej kasy na sportowców, a Czesi są 'z natury' bardziej utalentowani i w związku z tym mimo, że jest ich od nas x razy mniej, maja x razy większe osiągnięcia...
dostaję szału, kiedy słucham Działacza Znadwago, który pieje, jacy to jesteśmy dzielni, że zajmujemy miejsca w trzeciej dziesiątce, że powinniśmy się z tego cieszyć a w ogóle, to w sporcie zawsze ktoś musi przegrać...jestem płytkim człowiekiem, bo chiałbym, żeby czasem poprzegrywał ktoś inny;
krytyka jest jak najbardziej uzasadniona i jakiekolwiek głosy działaczy i sportowców utoną w powodzi komentarzy, tyle tylko, że czasami krytyka spada nie tam gdzie porzeba; przykład? nasza reprezentatka w skeletonie, która zajęła ponoć ostatnie miejsce - niby obciach na skalę światową, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że kobieta jechała w życiu torem saneczkarskim kilka razy, że sama płaciła za treningi, za sprzęt, że nie miałą żadnej opieki w kadrze, rozumiem, że taki start to dla niej spełnienie marzeń - nie krytykuję jej, bo pewnie jakbym dziś wstał i zaczął uprawiać z pasją curling z kilkoma znajomymi, to może chciałbym wystartować w igrzyskach, zająć ostatnie miejsce, ale przeżyć niezapomniane chwile jako reprezentant kraju, krytykuję działączy, którzy pozwolili na coś takiego, bo przecież do startu na igrzyskach nie zgłasza się człowiek z ulicy...
nasza biegaczka zasłabła, hipoglikemia ją dopadła i zaraz głosy, że nie umie nawet podbiec pod górkę a ja się pytam od czego są lekarze i trenerzy, którzy przygotowują ludzi do startu? to problem kazać zjeść nawet i trzy batony, na siłę, żeby takie wydarzenie nie miało miejsca? jestem stuprocentowym amatorem, laikiem i dyletantem, ale nawet ja wiem, że jak gdzieś jadę na rowerze, to lepiej coś ze sobą do jedzenia brać - czy tak trudno domyślić się, że 10 km na mrozie może człowieka pozbawić zapasów energii i jeśli na dodatek wie się, że zawodniczka nie zjadła śniadania (albo zjadła bardzo niewiele), to może coś się przytrafić na trasie?
to są dwa przykłądy, ale takich sytuacji jest więcej, znacznie więcej...
igrzyska się skończą, zawodnicy wrócą i zacznie się szukanie kozłów ofiarnych - za większość odpowiedzą trenerzy (vide Kuttin, który akurat nieźle przygotował drużynę i dobrze by było niezmarnować jego i zawodników pracy), czasem zawodnicy, ale nigdy działacze - ci powiedzą, że zrobili wszystko, co mogli, nie mieli pieniędzy, a w ogóle, to trwa nagonka i oni sobie nie życzą takiej krytyki...
...i co? i za rok znowu będą obietnice, a obudzimy się z ręką w nocniku
szkoda gadać
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.