autor: Szenk » sob 10.06.2006 11:13
Hifidelic ---> Coś mi się majaczy w pamięci, że kiedyś - chyba w jakimś "tygrysku" - czytałem o tym nalocie i o dziwnych okolicznościach towarzyszących zatopieniu tego statku. Ale szczegóły mi umknęły.
Pozwolę sobie natomiast, w ramach ciekawostki dotyczącej omawianego przez nas tematu, przytoczyć w całości artykuł, jaki ukazał się w numerze z 26 lipca 1942 r. „Codziennego Niezależnego Kuriera Polskiego w Argentynie” (pisownia oryginalna):
PRZEBIJACZE MASEK GAZOWYCH
Czy Hitler planuje wojnę gazową?
Dnia 10 maja 1942, premjer brytyjski Winston Churchill ostrzegł Hitlera, że gdyby zdecydował się na użycie gazów bojowych na froncie rosyjskim, Wielka Brytanja zastosowałaby tego samego rodzaju represje wobec Niemiec, łamiących przepisy, podpisanej przez nich konwencji przeciwko użyciu gazów trujących.
Gdy Hitler w swej mowie, wygłoszonej w Reichstagu w dniu 30. stycznia b.r. oświadczył, że Rzesza przygotowała już nową broń do ofensywy wiosennej, zrodziły się podejrzenia, że bronią tą będą gazy bojowe i że Hitler przygotowuje się do wojny chemicznej. W międzyczasie podejrzenia te zostały jeszcze wzmocnione, choć dotąd niema dostatecznych dowodów na to, że Niemcy istotnie zastosowali na froncie wschodnim gazy trujące.
Od lat wiadomem już jest, że Rzesza poczyniła wszelkie przygotowania do wojny chemicznej. Lecz słuszne zdawały się przypuszczenia, że niemieckie dowództwo naczelne zadecyduje użycia gazów tylko wtedy, gdy okaże się to jedyna droga do zapewnienia sobie zwycięstwa. Ryzyko zarówno dla narodu niemieckiego jak i armji byłoby zbyt wielkie. W Abisynii Mussolini zadecydował się na zrzucanie bomb gazowych dopiero wtedy, gdy droga do Addis Abeby nie mogła być sforsowana żadną inną bronią. Armja rosyjska jednak uzbrojona jest dostatecznie przeciwko jakimkolwiek atakom gazowym. Organizacja sowiecka „Osso-Aviakhiu”, licząca miljony członków, przygotowała całkowicie ludność rosyjską na możliwość wojny chemicznej i odpowiednio ją przeciwko tej wojnie uzbroiła. Armja czerwona jest oczywiście równie dobrze wyszkolona w obronie przeciwgazowej jak i chemicznej walce zaczepnej, gdyby zaszła tego potrzeba.
Niemcy, rozumie się, przygotowania swoje do wojny gazowej zasłoniły głęboką tajemnicą. Oddziały gazów trujących w zakładach chemicznych „Leuna” – największych tego rodzaju wytwórniach Rzeszy, są pilnie strzeżone przez specjalną straż wojskową, a każdy robotnik wyposażony w specjalną przepustkę, bez której nie zdołałby przestąpić progu fabryki, musi złożyć uroczysty ślub, że nawet najbliższym swoim nie zdradzi tajemnicy swego zawodu i zatrudnienia. Ludność niemiecka dowiedziała się jednak o fabrykacji tych gazów trujących z licznych wypadków śmierci na terenie tych fabryk. Zwłoki nieboszczyków wykazywały bowiem wszelkie objawy zatrucia gazem.
Od tego czasu przemysł ten był w Niemczech stopniowo udoskonalany i w licznych laboratoriach przeprowadzano eksperymenty co do działalności i skuteczności tych gazów. Władze hitlerowskie nie ograniczyły się jedynie do królików doświadczalnych, psów czy innych zwierząt. Wyszło na jaw, że w Witembergji i Hannowerze, wybudowano specjalne komory gazowe tak zw. „sypialnie Hitlera”, w których umieszcza się nieuleczalnie czy umysłowo chorych i którzy spełniają rolę królików doświadczalnych. Głośny był w tej sprawie protest kościoła katolickiego. Szczególnie ostro protestował przeciwko tego rodzaju barbarzyńskim praktykom, biskup Monastyru, hr. Gallen.
Lecz protesty nie odstraszają Niemców. Kilka miesięcy temu doszło do wiadomości publicznej, że władze hitlerowskie dokonały obławy na Żydów amsterdamskich, wywożąc 40 osób w wieku od lat 18 do 35 do Mathausen w Austrji. Wśród ofiar znajdują się Żydzi holenderscy i uchodźcy niemieccy z Rzeszy, Austrji, Czechosłowacji i Polski. Aresztowanych poddano dokładnemu badaniu lekarskiemu i najzdrowszych wśród nich wywieziono do Mathausen.
Po krótkim czasie już rodziny nieszczęśliwych ofiar otrzymały zawiadomienie, że krewni ich zmarli w obozie na „atak serca”. Wydawało się nieprawdopodobnem, by ludzie zdrowi zmarli z przepracowania po dziesięciu czy czternastu dniach w obozie koncentracyjnym w Mathausen, nawet przy barbarzyńskim traktowaniu przez hitlerowskie władze więzienne. Później rozeszła się pogłoska – lansowana przez samych Niemców, że „organizm więźniów nie był dość silny, by znieść dym siarkowy, unoszący się z pobliskich kopalń siarki”.
Autor niniejszego artykułu zna miejscowość Mathausen. Jest to maleńkie miasteczko liczące niewiele ponad 2000 mieszkańców. W czasach pokojowych znane było ze swych łomów granitowych, z których ubijano chodniki wiedeńskie. Dla wykonywania ciężkich robót w kamieniołomach, Niemcy ustanowili tam obóz koncentracyjny, w którym osadzili około 8000 osób w „areszcie ochronnym”, głównie Polaków, Czechów i Austrjaków. Lecz nigdy w pobliżu Mathausen nie było żadnych kopalń siarki.
Co więc było powodem tak rychłej śmierci więźniów? Prawda wyszła na jaw, gdy jeden z dyplomatów zagranicznych zjawił się w kwaterze głównej Gestapo w Berlinie, by interweniować w sprawie zwolnienia jednego z uwięzionych Żydów holenderskich. Gestapo przychyliło się do prośby owego dyplomaty i dany urzędnik zapytał w którym z obozów odsiaduje swą „karę” aresztowany Holenderczyk. Gdy się dowiedział, że w Mathausen, mimowoli wyparł się, że zwolnienie jest niemożliwe, gdyż żaden z więźniów nie wyjdzie stamtąd żywy, albowiem giną oni, zatruci gazem...
Mathausen zamieniono w laboratorjum śmierci, w instytut doświadczalny gazów trujących... eksperymentując na ludziach.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że był to nowy rodzaj gazów, które wyprodukowano. Zaraz po przemówieniu Hitlera, o którym mowa jest wyżej, Niemcy puścili pogłoskę, że wśród nowych broni, które Hitler rzuci do walki w czasie swej wiosennej ofenzywy, znajduje się sztuczna mgła – która rozprasza [tak jest w gazecie, nie wiem, czy nie powinno być „rozpraszana”] pociskami – zmusi załogi czołgów do porzucenia swych pojazdów pancernych. Nie mogło się to odnosić do zwykłych gazów trujących, dla których maska gazowa jest dostateczną ochroną, chodzi tu więc o gazy tak zw. „przebijacze masek”, t. zn. takie, przed któremi maska nie uchroni. Rąbek tajemnicy, dotyczący tych gazów został już uchylony.
Możliwe jest, że Hitler ma zamiar użyć tego rodzaju broń. Już od pierwszej chwili wojny, Niemcy grożą „zamrożeniem” Anglji. Lecz są to wszystko hipotezy.
Istnieją różne poszlaki, że Niemcy czynią przygotowania do wojny chemicznej. Już choćby notatka w „Deutscher Reichsanzeiger” z 3. marca 1942, ogłaszająca rekwizycję cylindrów stalowych stalowych dla gazów technicznych, jak tlen, wodór, rozpuszczony acetylen, kwasy siarczane i t.p. dla potrzeb wojskowych, jest wieloznacząca.
Niemcy podwyższyli również kapitał zakładowy przemysłu chemicznego w „protektoracie” Czech i Moravii z 207 miljonów koron na 470 miljonów koron czeskich, czyli o całych 127%, a huty szklane w Czechosłowacji produkują wielkie ilości próbówek i cylindrów szklanych odpornych na działanie gazu. Od grudnia ubiegłego roku wyrabiane są tam tylko tego rodzaju cylindry szklane.