Cóż, z pierwszą częścią Twego posta mogę się zgodzić (co nie znaczy że z drugą będzie inaczej
).
Stary TOS to tak jak napisałeś, aczkolwiek widziałem z niego w zasadzie tylko kinówki, więc go pominę. TNG zaś z perspektywy czasu wspominam jako ciekawe przeżycie - bo od tego zaczynałem, ale z drugiej strony jednak pozostał w pamięci jako przegadany i nudnawy. DS9 mnie po jakimś czasie przestało ciekawić, nie chwytałem zbyt klimatu stacji kosmicznej i mniej "ziemskich" klimatów. A Voyager to porażka, z wyjątkiem Holodoktora.
Co do kapitanów. Kirka za mało widziałem, żeby zgłębić jego osobowość, ale raczej nigdy specjalnie wrażenia na mnie nie robił. Ot, kapitan. Picard to zaś ideał na stanowisku kapitana - praktycznie bez zarzutów, z wyjątkiem takim, że za dużo gadał i negocjował. Sisko tak jak Kirk, może nawet gorzej, inne postacie z DS9 były o wiele ciekawsze, więc Benjamin przeszedł bez echa. A Janeway powinni zbanować, przez nią absolutnie nie trawię Voyagera. Reszta załóg to już w sumie różnie, tą z TNG wspominam bardzo dobrze, pomimo że to już raczej oldschool, DS9 to głównie Quark, lubiłem też Odo(a?) i Kirę. A Voyager jak pisałem - tylko i wyłącznie Holodoktor, zresztą - chyba najmilej go wspominam ze wszystkich postaci wogóle.
Kwestią od któej w zasadzie powinienem zacząć to sprawa: dlaczego lubię Star Treki i czego od nich oczekuję? Otóż ST jako jedyny z mediów ukazujących przyszłość ludzi wywołuje u mnie dość silne uczucie: kurcze, ja naprawdę chciałbym żeby tak kiedyś było. Nie interesują mnie wszelkie techniczne kwestie, nie dywaguję jakoś nad zasadami działania warp engine czy holodeków. Ale właśnie dlatego lubię oglądać ST - dla wizji jaką w sobie niesie, wizji naprawdę pięknej przyszłości.
I tu właśnie jest Enterprise. Napisałeś, że "po co iść dalej?". Wg mnie tu właśnie tkwi plus ENT - Voyager szedł już za daleko. Ta przyszłość która mi się tak podobała robiła się zbyt odległa i coraz mniej realna (pewnie też dlatego DS9 mi się niespecjalnie podobał). A Enterprise zrobił coś moim zdaniem fenomenalnego - zbudował pomost między naszymi czasami, a czasami Kirka, Picarda i dalej. Już samo intro - jakże inne od poprzednich Startrekowych, podoba mi się niezmiernie. Właśnie to mi było potrzebne - kolosalne przybliżenie mi startrekowej przyszłości, uczynienie jej bardziej prawdopodobnej i "swojskiej". Cały czas przy oglądaniu towarzyszyło mi uczucie, jakbym czytał książkę historyczną, ale historii która ma się dopiero wydażyć. Jak dla mnie bomba, i chyba największy plus ENT. A nie, może nie - o największym plusie później
Z tej koncepcji wg mnie wynika postać Archera. Może nie najlepszego kapitana, ale na pewno najbardziej przeze mnie lubianego. To nie suchy, dyplomatyczny Picard, to nie żałosna Janeway. Archer jest wg mnie bardziej bliski widzowi, bardziej ludzki i w stylu "dobry przyjaciel" niż "wielki i charyzmatyczny autorytet". Dlaczego? To wynika z roli jaką Archerowi dano - pierwszy kapitan wyruszający tak daleko i z taką misją. Archer to pionier. Ma chyba najbardziej pasujące do tytułowego "to boldly go where no man has gone before" powołanie, ma ciężkie zadanie wydeptania ścieżek którymi późniejsi kapitanowie będą latać. I w tej kwestii spisuje się idealnie. Tymbardziej też, że gra go Bakula - wystarczy poczytać o jego osobie na planie ENTa, o jego charakterze i usposobieniu. On i nikt inny nie pasował lepiej do tej roli.
A jego rola bardzo mocno wiąże się z resztą załogi. Bo w zasadzie mają takie samo zadanie, są tak samo pionierami. Ogólnie właśnie tu widać różnicę pomiędzy ENT a resztą startreków. NX-01 to mały statek, 87 bodajrze osób załogi to całe nic w porównaniu z tysięczną załogą statku Picarda czy wiecznie zaludnioną DS9. I przez to ta załoga jest o wiele bliższa i widzowi i sobie nawzajem. Nie jest tutaj tak formalnie, tak "mundurowo". Ta garstka ludzi musi się trzymać razem. To zaś przekłada się na ich postacie.
I tutaj dochodzimy do największego właśnie plusu Enterprise'a. Jego załogi, a ściślej aktorów. Cóż, w przeciwieństwie do Ciebie JC, zupełnie inaczej ich odebrałem.
Po pierwsze - tę załogę akurat najbardziej lubię ze wszystkich, co jest chyba oczywiste. Z wielu powodów - z tych wymienionych wcześniej, z których również wynika jedno - oni są cholernie sympatyczni. Ich nie sposób nie lubić. W zasadzie wszystkich z głównej ekipy, nie było nikogo kto by mnie drażnił, denerwował czy przeszkadzał. A i nie tylko załoga NX-01. Shran rządził i to mocno
Gdybym już musiał zagłębiać się w każdą postać, to daj znać, nie chcę rozwlekać tego posta w nieskończoność
Problem jest jeden - i w zasadzie odnosi się nie tylko do postaci, ale i do całego ENTa. Brak dobrej ekipy tworzącej. Scenariusz wielokrotnie kuleje, brak nowych pomysłów, postacie wielokrotnie umieszczane w idiotycznych sytuacjach i z idiotycznym zachowaniem. Tylko że: postacie w moich oczach ratują FENOMENALNI aktorzy. Bo trzeba być fenomenalnym aktorem żeby zagrać tak niekiedy spartolone postacie. Ale to dzięki nim właśnie tak lubię Enterprise'a. Poza tym narzekanie że to większośc już było (bo twórcy niby czerpali mocno z TOS) jest nieuzasadnione - ja TOS nie widziałem, więc wiele rzeczy w ENT to dla mnie nowości. Kolejną rzeczą ratującą ENTa jest wykonanie.
Tutaj kwestia poruszona w topiku o LOST - może i telewizja obecnie może sobie pozowlić na efekty rodem z holiłód, ale prawda jest taka - że nie każdy potrafi. Akurat moim zdaniem ENT pod tym względem spisał się doskonale. Scenografie są świetne - mostek NX-01 jest po prostu cudowny. Efekty poza statkiem, cały kosmos i walki (których w ENT jest całkiem sporo, i co pomimo że zabrzmi głupio jest dużym plusem) zrobione są doskonale. Nie oglądałem zbyt wiele aktualnych seriali SF, nie mam porównania, ale to co widziałem w ENT jest dla mnie świetne.
Musisz mi wybaczyć ten zamotany post JC - zbyt wiele rzeczy na temat tego serialu chciałbym przekazać. Bynajmniej nie dlatego że dażę go jakąś szczególnym uwielbieniem - widziałem zacznie lepsze rzeczy (taki urok anime
), ale dlatego, że bardzo dużo słów krytyki czytam wobec tego serialu. Co mnie niezmiernie dziwi.
Ale to pewnie kwestia gustu, co jednak nie przeszkadza żebym ciut potrenował broniąc Archera i spółki.
Stad też stwierdzam najogólniej - ENT trafił w moje gusta. I to nawet na tle innych Star Treków. Zupełnie nie rozumiem skąd ma taką a nie inną opinię. Bo mimo że wiele elementów kuleje z winy wadliwej "góry", to jednak ENT jest i narazie pewnie długo będzie najlepszym ze startrekowych seriali.
Marzy mi się kinówka. Naprawdę.