Podoba mi się kierunek, w którym zmierza zespół. Nie boją się eksperymentować (krytykowany skądinąd White Night Fantasy mnie się bardzo podoba za nieszablonowość i cudowną lekkość, bajkowość wręcz), ale mimo wszystkich zabiegów wciąż udaje im się utrzymać swój unikalny styl. To się bardzo chwali. W Once poszli bardziej na drapieżność, gitary stały się cięższe, bardziej drażniące, powiedziałbym nawet: thrashowe. O wiele mniej jest też elektroniki, nie ma tu już tylu wstawek klawiszowych; te zeszły raczej do grania w tle, zaś na pierwszym planie zastąpiła je orkiestra. Muszę przyznać, że Pip Williams (kompozytor partii orkiestrowych) i Holopainen dobrze się zrozumieli, nie ma dysonansu między jednym a drugim, co niestety zdarza się w podobnych przypadkach. Dobre wrażenie zrobił na mnie kawałek Ghost Love Score, gdzie orkiestra ma chyba najwięcej do powiedzenia. Pomimo, że ma przeszło 10 min., wcale się nie dłuży.
Co do wokalu, szczególnie tego męskiego, to... Ja osobiście nie mam do niego jakiejś antypatii. Nadaje się do kawałków metalowych ze względu na tembr głosu, zwłaszcza że w przypadku NW występuje jako drugi wokal i jest łagodzony przez Tarję. Taki kontrast mi się całkiem podoba. Sama Tarja mogłaby jeszcze podszlifować swą technikę, bo trochę potknięć się jej zdarza, na całe szczęście niewielkich i zupełnie nie przeszkadzających w słuchaniu (trzeba się specjalnie wsłuchiwać, żeby je wyłapać). No i brakuje mi popisywania się skalą, bo jak na razie to poza 4 oktawę raczej nie wychodziła
Ale ogólnie płytką jestem usatysfakcjonowany.
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks