Scena 13 (w końcu
)
Alganothorn, Azirafal, Grimfang i Lechu po pokonaniu dwóch strasznych palladynów-adminów i zdobyciu magicznych kryształów mocy postanowili udać się do miejsca gdzie dopełni się ich przeznaczenie. Do miejsca tajemniczego, niezwykłego i wspaniałego, do wielkiego, majestatycznego budynku górującego nad wszystkim co wybudował człowiek - do Katedry.Bohaterowie idą drogą prowadzącym do tego świętego miejsca i rozmawiają.
Lechu:
Przyjaciele, gdzie jest Chaon?
Czy mu się coś złego stało?
Azirafal:
Odszedł by coś robić skrycie
Lecz go wkrótce zobaczycie
A także nowy twór jego
Głowa w górę, mój kolego!
Alganothorn:
Patrzcie! Cóż to jest w oddali?
Jakiś wielki twór ze stali!
A tuż za nim nasza Mekka
Nasza droga będzie lekka!
Biegnijmy w Kadedry stronę
Kości zostały rzucone
Ja przybyłem, zobaczyłem
I to miejsce wnet zdobyłem
Wczoraj gdy się w pierdlu myłem
Ten aforyzm ułożyłem
Grimfang:
Do katedry, hej panowie
Będziem pić za nasze zdrowie
Nie wiem co tam za złom stoi
Lecz go Grimfang się nie boi!
Toż to jakieś rusztowanie
Nic się z niego nie ostanie
Jak przywalę weń toporem
Wnet konstrukcję tą rozbiorę
Bohaterowie zauważają,jak nagle dziwny złomiasty kształt podnosi się do góry i zaczyna rozsuwać na boki metalowe wysięgniki przypominające odnóża. Walecznej czwórce ukazuje się olbrzymi pająkopodbny robot, który zaczyna iść w ich stronę
Lechu:
To piekielna jest maszyna!
Sunie ku nam jak po szynach
Lokomotywa straszliwa
Na tym świecie różne dziwa
Są i choć wiele widziałem
Tego się nie spodziewałem!
Azirafal:
Skończyła się dobra wola
Zaraz puszczę fireballa!
Azi przygotowuje się do rzucenia zaklęcia, gdy nagle przerywa mu głos z robota
Postać siedząca w robocie:
Nie radzę ci tego robić
Bo sam sobie tym zaszkodzisz
Może o tym wy nie wiecie
Lecz skarb który zdobyć chcecie
Oto tu przed wami stoi
Tak, ten robot mili moi
To jest engine forumowy
Czy wam przyszło to do głowy?
Tu następuje paskudny śmiech
Postać siedząca w robocie:
Tak więc ze mną nie wygracie
Prędzej się zesracie w gacie
Zabójcza jest moc engine'a
On groźniejszy od kombajna
Co szalony gna przez pole
Zadrżyj dziś ziemski padole!
Lecz to nie wszystko panowie
Działo jeszcze mam banowe
Gdy ktoś pociskiem dostanie
Zbanowany wnet zostanie!
Znów następuje salwa opętańczego śmiechu i ze spodu korpusu robota wysuwa się potężne działo banowe które zaczyna strzelać w fantastyczną czwórkę. Bohaterowie z kocią zwinnością unikają pocisków i odnóż robota próbujących ich zmiażdżyć, jednak zaczynają opadać z sił
Lechu:
Rany Julek! Już nie mogę!
Niech rozwali ktoś tą nogę
Albo odnóże zmiażdży mnie
Nie chcę zostać plackiem! Nie!
Lechu ledwo unika pocisku z bandziała
Lechu:
Prawie by mnie zbanowało!
Piekło się tu rozpętało
Jeśli nic nie wymyślimi
Trupem się tu położymy!
Grimfang bierze maczugę śmierci i zaczyna nią wywijać w powietrzu
Azirafal:
Tylko nie to! Grimie, stój!
Źle się skończy taki bój
Nawet jeśli nóg ma wiele
To mi wierzcie przyjaciele
Choćby jednej uszkodzenie
Spowoduje błąd w systemie
Całe forum się rozleci
Trzeba znaleźć sposób trzeci
Ani walczyć, ni uciekać...
Grimfang:
Ja nie będę dłużej zwlekać!
Grimfang rzuca Maczugą śmierci wysooooooko w stronę robota. Maczuga trafia prosto w lufę bandziała, które zapycha się i samo banuje, znikając
Alganothorn:
Sukces! Sukces, Grimie drogi!
Pozostały jeszcze nogi
Jakże sobie poradzimy?
Prędzej forum rozwalimy...
Nagle na bohaterów pada wielki cień. Z początku myślą, że to cień engine'a jednak orientują się, że pada z przeciwnej strony. Odwracają się i widzą niezwykły widok - gigantyczna szmaciana lalka, wielkością dorównująca robotowi idzie powoli w ich stronę. Na jej ramieniu siedzi Chaon i marionetkip.
Chaon:
Ahoj moi towarzysze!
Czy zwątpienie tutaj słyszę?
Oto moje arcydzieło
Długo wprawdzie mi zajęło
Pozszywanie - igła, łata...
Lecz stworzyłem tak Goliata!
Z kanap gąbkę ja wyrwałem
Poduszki wykorzystałem
Całe miasto ograbiłem
Lecz materiały zdobyłem
I tak powstał kolos srogi
Zejdźcie towarzysze z drogi
Ja z robotem się rozprawię
Śrubki z niego nie zostawię!
Lechu:
Nie, Chaonie, nie rób tego?
Chaon:
Czemu, Lechu, mój kolego?
Lechu:
To adminów podstęp nowy
Czyli engine forumowy
Wszelkie jego uszkodzenie
To niczym forum zniszczenie
Chaon:
Zniszczenie stwora odpada
Więc unieruchomię gada!
Kukłogoliat rusza na przód, pająkowaty engine forumowy rzuca się na niego. Żelazne nogi wrzynają się w materiał, z obu tytanów lecą iskry jak w power rangersach, a Chomski i Chaon kontrolują maszyny wykonując niesamowicie pozerskie ruchy, niczym w wyżej wymienionym serialu. W końcu dwie nogi wczepiają się w goliata, ten zaś łapie korpus engine'a i unieruchamia go.
Chomski:
Ja wydałem nań miliony
A on unieruchomiony?
Szybciej ruszaj się blaszaku
Do ataku! Do ataku!
Chomski zaczyna wciskać wszystkie guziki, jednak robot ani drgnie, unieruchomiony przez Goliata
Alganothorn:
Teraz szansa nasza jest
Już się nie wywinie bies
Czas by wyszedł z tej konserwy
Bo mi zaraz puszczą nerwy
Alganothorn przemienia się w wilka i z prędkością błyskawicy wbiega po nodze engine'u, wbiega na korpus, chwyta za właz od kabiny pilota (ze znaczkiem radioaktywnym), wytęża się, napręża mięśnie i odrywa go.
Chomski:
Cóż się stało! Wilki jakieś!
Spogląda na mnie ze smakiem
Jak nie sprzątnę tego burka
To mnie zeżre jak Kapturka
Czerwonego z bajki Grimów
No, czas przejść do rękoczynów
I wydziągnąć oręż mój
Z morgensternem ruszę w bój!
Chomski wyskauje z kabiny ściskając w dłoni świecący jasnym światłem korbacz. Uderza nim wilkoalgiego prosto w łeb. Rozpoczyna się walka. Pazury kontra pancerz, korbacz kontra masywne mięśnie. Mimo swojej siły wilkołak przegrywa i zaczyna się cofać coraz bliżej w stronę krańca korpusu
Lechu:
O nie! Algi zaraz spadnie!
Brzydki Chomski! Oj, nieładnie!
Po chwili zastanowienia
No tak! Pomysł mam prześliczny!
Przecież kamień masz magiczny!
Wezwij mocy więc kamienia
Co w herosów wszystkich zmienia
Alganothorn:
To jest myśl, Lechu, kompanie!
Niech się wola moja stanie
Daj kamieniu mi swą moc
Niechaj go pochłonie noc!
Alganothorn wyje przeraźliwie. Nagle z dnia robi się noc, blady księżyc w pełni, niczym delfin w oceanie ciemności wznosi się do góry. Szpony Algiego stają się jeszcze dłuższe i mocniejsze, wybija się wysoko w górę, przez chwilę jeszcze wisi na tle księżyca, niczym samolot batmana, po czym spada na paladyna katedralnego, wykonując potworne combo lśniącymi czerwienią szponami. Na chwilę wszyscy wstrzymują oddech, gdy iskry sypią się z pancerza. Alganothorn opada na ziemię tuż za Chomskim. Po chwili na zbroi rycerza pojawiają się rysy i rozsypuje się ona na kawałki.
Chomski:
Co się tu do diabła stało?
Czy mi tylko się zdawało
Czy ten potwór strasznie wielki
Chciał mnie pociąć na plasterki?
Zbroja mnie uratowała
Lecz się całkiem rozsypała...
Lecz ja kamień mam admina
Tego ciosu nie wytrzyma
Nawet taki wilkoczłowiek
A masz korbaczem po głowie!
Alganothorn dostaje korbaczem prosto w czoło.Łapie się za głowę i wyjąc zaczyna podskakiwać, noc znów staje się dniem, księżyc znika, a na łbie Algiego widać wielki guz.
Alganothron:
Ała! Ała! Ała! Ała!
Wielka krzywda mi się stała
Dobrze że mam twardy łeb
Bo inaczej bym był dead
Ale guza cham mi nabił
Z chęcią bym go teraz zabił!
Lechu:
Nasz przyjaciel jest w opałach
Musim pomóc! Musim działać
Ja kamienia też użyję
Długo Chomski nie pożyje
Chomski:
Cóż ten cherlak zrobić chce?
Myśli że pokona mnie?
Uzdrowiciel nawiedzony
Rozniosę na cztery strony
Świata twoje nędzne zwłoki
Zazna ziemia twej posoki!
Chomski zeskakuje z engine'a, leci trochę w powietrzu i ląduje tuż przy Lechu, który stoi spokojny i skoncentrowany. Paladyn wykonuje potężny zamach swoim morgensternem, jednak przelatuje on przez Lecha, jakby ten był zrobiony z powietrza.
Chomski:
Co to? Moja broń nie działa!
To jest chyba duch bez ciała!
Ja kryształu użyć muszę
On uszkodzi nawet duszę
Chomski montuje kryształ admiński w morgensternie który rozbłyskuje białym światłem. Zamachuje się, jendak gdy kula ma dosięgnąć Lecha, cios blokuje topór trzymany przez Grima.
Grimfang:
A to katedralny klecha
Chciał podstępnie zgładzić Lecha
Lecz ja bronić będę go
Zaraz poznasz co to zło!
Lechu:
Grimie, zajmij się tym stworem
Ja w tym czasie moc swą zbiorę
I swej duszy wezwę siły
Tak by rycerza zgładziły
Grimfang:
Dobrze, Lechu, mój kompanie
Niech się twoja wola stanie
Lodowym go mieczem zmrożę
Zginiesz przebrzydły potworze!
Chomski:
Kto tu niby jest potworem?
Sam skumałeś się z potworem
Oraz jakimś wilkołakiem
Pewnie jesteś sam cudakiem
Widzę po twej brzydkiej twarzy
Żeś się chyba kwasem sparzył
Grimfang:
Ta zniewaga krwi wymaga!
Będziesz mnie o życie błagał!
Grimfang rzuca się na Chomskiego, jednak ten wykonuje unik i kontratakuje morgensternem. Grim paruje, ale łańcuch obwija mu się wokół nogi i przewraca się na ziemię. Chomski próbuje go dobić, jednak Grim turlając się unika ciosu i wstaje na nogi. Następuje seria ciosów i parowań. Wygląda na to, że nikt nie jest górą. Grim wpada jednak na genialny pomysł. Wyskakuje w górę i rzuca miecz w stronę Chomskiego.
Chomski:
Co za nędzny, podły tchórz!
Ledwie zaczął, zwiewa już
Na dodatek broń wyrzucił
Widocznie jest jakiś głupi
Lodowy miecz wbija się w ziemię. Gleba zaczyna zamieniać się w lód, strefa zamrożenia dosięga także Chomskiego, który zostaje zamrożony jeszcze bardziej efektownie niż Han Solo. Tymczasem Lechu przybiera postać jaśniejącego kształtu z którego bije takie światło, że nie sposób powiedzieć jak wygląda. Wylatują z niego dwa świetliste promienie, które oplatają Chomskiego i wynoszą go w górę.
Lechu:
Teraz Azi twoja kolej
Pokaż mu swą magii szkołę
I zaklęciem ostatecznym
Rozwal go na kawałeczki
Ja go unieruchomiłem
Umysł jego zniewoliłem
Światłem duszy jest spowity
Teraz czas na fatality!
Azirafal zaczyna wykonywać tajemnicze gesty, w jego dłoniach zaczyna pojawiać się ogień
Azirafal:
Czas bym teraz ja pokazał
To co umiem i wykazał
Swoje magiczne zdolności
Zaraz trzasną jego kości
Na potęgę ognia czary
W której żaru jest bez miary
Która w piekle wiecznie grzeje
Niechaj Chomski spopieleje!
Ogień w dłoniach Aziego zmienia się w ooooolbrzymią ognistą kulę, większą nawet od tych kul energetycznych z dragonballa. Pocisk ognisty leci szybko w stronę zawieszonego w powietrzu Chomskiego. Wkrótce ogarnia go to inferno i słychać potworne krzyki paladyna, które po chwili ustają. Kula ognista rozwiewa się, a z powietrza spada jedynie garstka popiołu i czerwony, okrągły, magiczny kamień admina.
Azirafal:
Czwarty admin pokonany
Dalej, do katedry bramy!
Staną otworem przed nami
Epickimi zwycięzcami!
Wszyscy bohaterowie ruszają za w stronę katedry. Engine forumowy rusza posłusznie za swoimi nowymi panami. Gdy dochodzą do bram mosiężnych, wielkich i zdobionych, wkładają kryształy w cztery wnęki we wrotach. Te trzeszczą i otwierają się ukazując oczom bohaterów wszystkie wspaniałości jakich tylko człowiek może pragnąć, a które admini chowali przed oczami zwykłych userów. Wchodzą do środka i z radością zaczynają odkrywać wspaniały świat katedralnych rozrywek. Tylko jeden Chaon stoi milczący naprzeciwko ołtarza. Podchodzi do niego i spogląda na leżący na nim wielki miecz. Inni przestają spoglądać na te wszystkie cuda i cudeńka, podchodzą do ołtarza.
Lechu:
Cóż to za miecz tajemniczy?
Chaon:
To Galwaira, miecz strażniczy
Kluczem jest ta broń, kolego
Do lochu katedralnego
Tam się udać muszę zaraz
Wy napijcie się browara
I w haremach pobuszujcie
Wszystko tutaj wypróbujcie
Co stworzone dla człowieka
Przeznaczenie na mnie czeka
Muszę się pożegnać z wami
Lecz niedługo się spotkamy
Chaon żegna się ze swymi kompanami i udaje się do kamiennych, rzeźbionych wrót. Wkłada miecz w szczelinę. Wrota otwierają się, za nimi widać tylko schody prowadzące w dół, do nieprzeniknionej czerni. Chaon przekracza wrota próg i schodzi w dół. Wrota zamykają się
Alganothorn:
Jeszcze kiedyś się spotkamy
Póki co Katedrę mamy
Czas więc obejrzeć dokładnie
Pełne bary, panie ładne
Azirafal:
O to wszystkim nam się przyda
Ledwo się na nogach trzymam
Po tym wielkim fireballu
Czas spróbować alkoholu
Grimfang:
Czas broń wszelką rzucić w kąt
Skończył się adminów rząd
Teraz siądę na fotelu
Zaznam przyjemności wielu!
Lechu:
Wszystkie nasze są luksusy
Oraz specjalne statusy
Otwierajcie więc szampana
Będziem świętować do rana!
Wszyscy:
Pijmy wszyscy i ucztujmy!
Zwycięstwem się dziś radujmy
Już admini pokonani
A my wnet będziemy znani
Niedługo się cały świat dowie
Że my to bohaterowie
Tak się kończy ta wyprawa
Była walka, jest zabawa
I choć czasem trudno było
Wszystko dobrze się skończyło!
Po długiej i męczącej wyprawie pełnej niebezpieczeństw bohaterowie w końcu otrzymali zasłużoną nagrodę - władzę nad katedrą i od tej pory żyli dłuuugo i szczęśliwie pławiąc się w luksusie
No, ostatnia scena epopei skończona. Sorry, że tak długo musieliście czekać, ale miałem pełno spraw na głowie, za to weny nie miałem.
Mam nadzieję że trzynastka Wam się spodobała.
UWAGA!! To jeszcze nie koniec! Miejcie oczy otwarte i wypatrujcie ukrytej, bonusowej SCENY OSTATECZNEJ!
Pozdrawiam