napiszę ogólniej o 'Metallice', nie tylko o ostatnim albumie;
dla 'ortodoksów', a znam takich sporo, koniec tego zespołu to wydanie czarnego albumu - on jest świadectwem odejścia od tradycji, skomercjalizowania się pojawieniem balladek lekkich łatwych i przyjemnych w typie ubóstwianego wszędzie 'Nothing else matters'...
szanuję takie poglądy, bo wypowiadają je osoby, które na tej muzyce znają się o niebo lepiej, niż ja, a Metallicę kochają na tyle, żeby podać nazwy gitar na których nagrywano kolejne utwory w ramach wcześniejszych płyt...
...co nie znaczy, że się znnimi zgadzam
mi najbardziej przypasował właśnie przełomowy jak się okazało czarny album - zawiera idealną dla mnie kompozycje utworów spokojniejszych i nieco bardziej agresywnych; z poprzednich płyt 'podchodzą' mi pojedyncze utwory, tę płytę słucham bez problemu całą z dużą przyjemnością;
kolejne albumy wypuszczane przez Metallicę to odchodzenie od wizerunku do jakiego przyzwyczaili fanów: spokojniej, coraz spokojniej...agresja ulotniła się, tak w tekstach, jak i w warstwie muzycznej - zdobyli nowych fanó, ale zrazili do siebie sporo tych najwierniejszych, ich wybór;
'S&M' dla mnie ejst ciekawym eksperymentem - jako osoba z założenia przeciwna wszelkim zaszufladkowaniom i odrzucająca tezy, że 'powinno się' grać tylko tak, a nie inaczej, nie widzę w tym żadnego uszczerbku na wizerunku tego zespołu, ale nie każdy fan jest tak tolerancyjny; poza tym - nie wiem, czy ja ejstem fanem Metalliki
album jest ciekawy, miło posłuchać;
co do 'St. Anger' - nie przypadł mi do gustu; jeśli chodzi o brzmienie agresywniejsze, wolę wcześniejsze dokonania, jeśli chodzi o wrażenia ogólne, to pozostaję przy czarnym...
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.