Moderatorzy: Vampdey, Tigana, Shadowmage, Achmed
Fidel-F2 pisze:pisanie książki (i to książki z zakresu kultury popularnej), którą zrozumie jedynie grupa akademików a będzie niezrozumiała dla (wiem, ten brak skromności) dość oczytanych i dość inteligentnych, na tle społeczeństwa, czytelników niesie pewne konsekwencje.
Obłęd pisze:widzę z jakim oporem spotyka się w Polsce edukacja z zakresu idei filozoficznych i literackich ostatnich 50-60 lat, w tym postmodernizmu. Ty traktujesz to jako idee, którą zrozumie garstka akademików. Bo nie funkcjonuje ona w szerokim dyskursie edukacji.
IMHO, to świetnie podsumowuje głębię, czy może powinienem napisać "głębię", literatury twórców klasy Wolfe'a, Harrisona czy, dodam jeszcze od siebie bo to taki sam niedojda, literacki humbug, Pynchona. Świat jaki znamy, jest tak przepełniony informacją, że do dowolnego tekstu można dopasować wagony odniesień i rozmaitej symboliki o których autor w życiu nie słyszał. W tej sytuacji, IMHO, należałoby sformułować paradygmat analizy treści literackich na wzór paradygmatu naukowego. Oczywiście nikt nikomu nie zabraniałby prywatnego odczytywania treści w dowolny sposób. Jednak, publiczne prezentowanie chwiejnych teorii i naciąganych skojarzeń, powinno być traktowane jak rewelacje o wielkiej Lechii czy płaskiej Ziemi.historyk pisze:A co do tych mądrości, to kiedyś ktoś (Parowski?) napisał felieton pt. "Wiedźmin jako postmodernistyczny wędrowiec w czasie" (czy jakoś tak). Sapkowski po jego przeczytaniu skomentował:
W życiu bym nie pomyślał, że taki mądry jestem.
Obłęd pisze:Czy według Ciebie krytyka literacka i analizowanie tekstów kultury ma w ogóle jakiś sens?
To dość skomplikowane zważywszy na poziom obecnej humanistyki, nie tylko w Polsce, obnażony w książce "Modne bzdury". Więc tak, metodologia to broszka uczonych, którzy jednak powinni pozostawać przy zdrowych zmysłach. U humanistów często następuje odlot w kosmos - odklejają się od rzeczywistości.A jeżeli ma, to jaki i kto może określać metody analizowania dzieł?
Proponuję poczytać dzieła z tej działki z okresu międzywojennego. I zastanowić się dlaczego są pisane normalną polszczyzną, a nie przemądralicą naukawą - pseudomądrym językiem mającym zamaskować miałkość intelektualną, jak to słusznie nazwał Fidel - to trociny. Mam wrażenie, że im ktoś mniej ma do powiedzenia, tym bardziej skomplikowanego języka używa.To jakiego języka chcesz używać, żeby te problemy adekwatnie przedstawić?
Fidel-F2 pisze:Obłęd, prosto mówiąc, śmieszy mnie gdy w recenzji widzę "protagonistę". Wszak można użyć eleganckich określeń w rodzaju "postać", "bohater" czy "charakter".
Spriggana pisze:Fidel-F2 pisze:Obłęd, prosto mówiąc, śmieszy mnie gdy w recenzji widzę "protagonistę". Wszak można użyć eleganckich określeń w rodzaju "postać", "bohater" czy "charakter".
Sprawdzić czy nie chodzi o recenzję „Zamieci” ;->
Obłęd pisze:wtedy znajdujesz się w miejscu, które opisywał Henryk Bereza:
“Niedawno zdarzyło mi się przeczytać zdumiewające określenie Gron Gniewu Steinbecka jako powieści o biednych farmerach amerykańskich. Trudno o żałośniejszy rezultat edukacji estetycznej na prozie dosłownie opisującej. Trans-Atlantyk Gombrowicza byłby wtedy powieścią o polskich emigrantach w Brazylii, a Pętla Hłaski opowiadaniem o alkoholizmie.”
Tym się to kończy.
Obłęd pisze: Można interpretować teksty kultury w myśl założeń autora, jeśli takie przedstawił, ale to jest po prostu jedna z X innych równoprawnych interpretacji. Autor nie ma monopolu na deszyfrowanie znaczenia własnego tekstu, o czym barwnie pisał np. Eco (chociaż był w tej kwestii raczej konserwatystą) w “Interpretacji i nadinterpretacji”.
Ma sens. Pod warunkiem, że jest zrozumiała dla inteligentnego, oczytanego człowieka. Inaczej to hermetyczna sztuka dla sztuki, nikomu i do niczego niepotrzebna. Nauk ścisłych czy przyrodniczych nie muszę rozumieć, żeby widzieć ich sensowność. Humanistyka to jednak nieco inne poletko.
Proponuję poczytać dzieła z tej działki z okresu międzywojennego. I zastanowić się dlaczego są pisane normalną polszczyzną, a nie przemądralicą naukawą - pseudomądrym językiem mającym zamaskować miałkość intelektualną, jak to słusznie nazwał Fidel - to trociny. Mam wrażenie, że im ktoś mniej ma do powiedzenia, tym bardziej skomplikowanego języka używa
Haribo pisze:Dziwię się tym, co się dziwią, że tekst i autor to niezależne od siebie byty.
Odpowiedzią na ogólnikowość jest precyzowanie pojęć.
Przecież jest sortowanie najnowsze na górze/dole.nosiwoda pisze: tylko niestety w kolejności "na górze najnowsze")
nosiwoda pisze:Ha! Gdy przeczytałem miano "Krzysztof M. Maj", to coś mi kliknęło. To, co piszesz, Obłędzie, bardzo mi pasowało do tego, co gdzieś kiedyś mignęło mi na ekranie jako wypowiedzi obecnych zawiadujących Creatio Fantastica. I teraz wszystko pasuje.
Może moja niekompatybilność z takim podejściem (które na gorąco określiłbym jako elitarystyczne i słoniokościowieżowe) jest wynikiem mojej prostoty czytelniczej i jednak zamiłowania do literatury popularnej.
nie zgodzę się, że im wyższych kompetencji wymaga literatura, tym wyższych lotów ("lepsza") jest literatura.
Sądzę, że dobry autor to taki autor, który potrafi sprawić, że włożona przez niego treść rezonuje w wielu, bardzo różnych czytelnikach, że w wielu różnych czytelnikach wywołuje wrażenie obcowania z czymś wartościowym i czymś dla nich znaczącym.
te wszystkie cytowane określenia są prawdziwe.
Shadowmage pisze:Przecież jest sortowanie najnowsze na górze/dole.nosiwoda pisze: tylko niestety w kolejności "na górze najnowsze")
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości