autor: Shedao Shai » wt 22.06.2021 15:20
Będzie o całej trylogii, bo to książki jakościowo spójne, z tymi samymi zaletami i wadami. Nie ma co się rozdrabniać.
W "Czerwonych koszulach" urzekł mnie lekki i humorystyczny styl Scalziego oraz oryginalny pomysł na powieść. Tutaj pomysł jest mniej oryginalny, a choć humoru jest również mniej, to dalej jest go bardzo dużo, zdecydowanie powyżej średniej. No i jest lekko. Bardzo lekko. Tak lekko, że książka wlatuje jednym okiem, a drugim wylatuje i właściwie człowiek się zastanawia, po co to czytał.
Postacie są wyraziste, niektóre nawet ciekawe (Kiva i... no, Kiva). Chyba przesadziłem z tym "niektóre" :D Większość jest sztampowa (Cardenia, Nadashe, Mar, eee... Marcus? Ten ukochany Cardenii - to też o czymś świadczy, że ok. tydzień po zakończeniu lektury już nie pamiętam jego imienia). A więc postacie są wyraziste, ale sztampowe. Czyli coś klasycznego dla prostych czytadełek. I w sumie tak chyba najprościej podsumować trylogię Interdependency - proste czytadełka. Lekkie, przyjemne jeśli ktoś takie lubi. Ja nie, dość się męczyłem przy lekturze, na szczęście zwięzłość i krótkość książek dały mi wystarczająco motywacji, żeby je dokończyć. Drugi raz tego bym nie czytał.
Owej lekkości nie pomaga dość sztampowa fabuła przetkana kilkoma niesztampowymi pomysłami na świat i niezłymi twistami akcji. Z drugiej strony, Scalzi jest odważny w tym co robi i ma swoje pomysły, którymi częściowo nadrabia tam, gdzie pomysłów nie ma, albo gdzie powtarza utarte schematy. Podsumowując, nie powiem, że to zła trylogia, ale też nie polecam i zapytany o Scalziego powiedziałbym, że lepiej poprzestać na "Czerwonych koszulach".
3/6