DC już od jakiegoś czasu wykazywał symptomy kierowania się ilością, a nie jakością.
Ciągle te okładki są dobre pod względem technicznym, ale coraz częściej same w sobie nie mają tego uroku.
Ucięło mój komentarz, pewnie przez niezdefiniowaną emotkę ;/ jeszcze raz: Jest conajmniej dobra. Bardzo podoba mi się ta podwójność palców dłoni i zwielokrotnienie (nieoznaczenie ;D) samolotu, na pewno pasuje do Priesta :)
Okładka jak okładka - nie powaliła mnie, ale też można bez wstydu czytać w pociągu (do tych z człowiekami w kapturach robię okładki z gazety). _______________________ http://seczytam.blogspot.com
Cóż ja poradzę, że Spitfire nie robi na mnie żadnego wrażenia, rozedrgane palce przypominają o najgorszych momentach w historii mojego astygmatyzmu i boli mnie od nich głowa a kolory wydają mi się wymiotne. De gustibus...
Coacoochee pisze:W pociągach, autobusach, tramwajach wszystko czytam w okładce "Ulissesa" Joyce'a.
U mnie to działało przez pierwszy miesiąc. Potem zaczęły się podśmiechujki współpasażerów, że "co? coś kiepsko ci idzie lektura, leszczu"... I te znaczące spojrzenia rzucane znad "Wahadła Foucaulta", Prousta, "Finnegans Wake" i Homera w oryginale.