Stan obecny polskiego SF

Wszystko o rodzimych publikacjach

Moderatorzy: Vampdey, Tigana, Shadowmage, Achmed

Stan obecny polskiego SF

Postautor: Shadowmage » czw 30.11.2006 15:55

Właśnie skończyłem "Uśpione archiwum" Wawrzyńca Podrzuckiego i naszła mnie taka raczej smutna reflekcja - dobrych (a w zasadzie jakichkolwiek) powieści sf napisanych przez polskich autorów w ostatnich latach jest jak na lekarstwo. Mimo, że od dobrych kilku lat polska fantastyka przeżywa boom, to hard sf jest w niej jak na lekarstwo. W zasadzie tylko Dukaj regularnie nawiązuje do Zajdla czy Lema, a po nim długo, długo nic. Co prawda warto wyróżnić Kosika i Podrzuckiego właśnie, ale oni napisali po dwie książki na razie, więc ciężko mówić o jakiejkolwiek regularności. A co po za tym? Mamy mniej lub bardziej udane próby typu "Atalayi" Rydzewskiej, są też trudne do skasyfikowania hybrydy jak np. "Pan Lodowego Ogrodu" (z sf jest w nim tyle, co nie przymierzając w pierwszym tomie "Helikonii") czy "Zakon Krańca Świata" Kossakowskiej.
Mam więc pytanie: Jak oceniacie współczesne polskie sf, szczególnie w wersji "twardej"? Zapomniałem o jakimś wartym uwagi pisarzu?
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20742
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: romulus » pt 01.12.2006 10:10

Niestety chyba nie zapomniałeś. Kiedy przerzucam w księgarni kolejne polskie pozycje fantastyczne, w zasadzie robię to bez emocji. Czekać warto tylko na nowego Dukaja. Jeśli już trafi się jakiś debiut, to szkoda gadać. A przeczytałbym sobie jakiegoś polskiego Alastaira Reynoldsa (o Eganie czy Banksie nawet nie marzę). Niestety, żeby pisac hard s-f trzeba mieć nie tylko talent literacki ale i ogromną wiedzę. A z tą jest u nas kiepsko, sądząc po tytułach na pólkach. Albo fantasy (ale taka na 300 stron rozstrzelonym drukiem), albo jakieś humorystyczne niewiadomo co.

Dziwię się, że rynek jeszcze nie poczuł przesytu fantastyką leką, łatwą i przyjemną. Nie ubliżając nikomu, taka Fabryka Słów wydaje tony takiej makulatury. MAG w ofercie nie ma nic z polskiej hard s-f, bo taka poza Dukajem nie istnieje. ISA, Zysk, czy nawet Amber to tylko wyliczenie dla porządku, potwierdzające regułę.

Jeśli jakaś polska hard s-f się ukazuje to chyba w jakiś niszowych wydawnictwach, do których nie mam dostępu.

Ale patrząc ogólnie to nawet porządny cykl fantasy w polskim wydaniu nie istnieje. Jeden Sapkowski jest tu najbliżej. A gdzie polski Erikson, czy Martin? Nie ma. W. Podrzucki jest w miarę ciekawy. Cykl Pacyńskiego o Sherwood mógł być ciekawy, ale już nie będzie.

Bryndza. Tak bym to podsumował. Ale jeśli ktoś lubi kolejne mutacje Wiedźmina, albo fantastykę z przymrużeniem oka to narzekać na wybór nie ma powodów. Reszta musi się zdowolić ofertą zagraniczną
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Shadowmage » ndz 03.12.2006 11:59

A czytałeś Kosika? Jeśli nie, to poszukaj - on własnie ukazuje się w jak to okresliłeś w niszowych wydawnictwach. "Mars" to już prawie prehistoria, wydana w Aresie, można nabyć chyba tylko poprzez "SFFiH", red. szmidt pewnie gdzieś ma jeszcze pomagazynowane egzemplarze.
Natomiast "Vertical" to zupłenie nowa historia, wydane w Powergraphie - prywatnym wydawnictwie/firmie. Dla mnie osobiście jest to jedna z najciekawszych polskich książek ostatnich lat. Tyle, że Kosika trzeba lubić, bo jest specyficzny.

Piszesz o dużych wydawnictwach... ale one się polską fantastyką w ogóle nie interesują. Mag w sumie też, mają Kresa i tyle. Zresztą część oferty już i tak przeszła do Fabryki.
Książek polskich autorów należy więc szukać w zasadzie tylko w Fabryce i Runie, od czasu do czasu jeszcze w innych wydawnictwach.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20742
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: romulus » ndz 03.12.2006 12:41

Fakt, o Kosiku należałoby pamiętać. Wolałem jego opowiadania z SF szczerze mówiąc. Ale jest on według mnie "tylko" obiecujący. Nie wiem, ile czasu musimy jeszcze czekać na polskiego Alastaira Reynoldsa, czy Iana Banksa? Bo chyba długo nie może być Kosik, czy Podrzucki "tylko" zapowiadającym się dobrze pisarzem.

Zapewne (bo nie piszę sam, tylko czytam) trudniej jest napisać klasyczną powieść s-f, niż space operę (nie wartościując między tymi gatunkami). Może też nie jest ona tak efektowna, jak space opera. Ale chyba długo poczekamy na więcej niż 3 interesujących pisarzy w tej dziedzinie. Ja wskazałbym tylko Dukaja, Podrzuckiego i właśnie Kosika. Z drugiej strony, może własnie ten gatunek w całej fantastyce musi być najbardziej niszowy. Bo ilu może być pasjonatów takiej literatury, która wymaga od czytelnika nie tylko skupienia, ale i wiedzy. Niemal jak dzieła filozofów.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Achmed » ndz 03.12.2006 14:18

Na pl.rec.fantastyka Wojciech Orliński fajnie o Kosiku napisał:
Owszem, robi na mnie wrażenie rozmach wizji zarysowanego świata, aczkolwiek jeśli chodzi o ogólną psychologię postaci, sztampa straszliwa, główny bohater jest takim typowym Młodym Człowiekiem Wchodzącym W Dorosłość Co To Różni Się Od Swoich Rówieśników Tym Że Intrygują Go Prawidła Otaczającego Go Świata (A Innym To Zwisa).
:-)

JD na temat "Verticala" stwierdza natomiast, że język chropowaty, że uproszczenia psychologiczne, że typowa fabuła eksploracyjna. Ale że i tak niezłe.
Obrazek
Achmed
Lord
Lord
 
Posty: 1659
Rejestracja: wt 21.01.2003 16:09
Lokalizacja: Niederzahden/Warschau

Postautor: Shadowmage » ndz 03.12.2006 16:26

Co do psychologii postaci to nalezy się zgodzić. Tyle, że mi to zupełnie nie przeszkadza, bo cała reszta bardzo przypadła mi do gustu :) Poza tym w co drugiej książce bohaterowie i tak prezentują sie gorzej :D
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20742
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: romulus » śr 10.01.2007 10:46

Przeczytałem tekst Dukaja w NF. Trafnie opisał w nim to, co topornie próbowałem tu napisać. Że brak w naszej fantastyce ambitnej przeciwwagi dla bezużytecznej makulatury, która tonami jest rzucana na polski rynek, tylko dla tego że jest na nią popyt. Jednym słowem za mało polskich Dukajów i Sapkowskich. I to jest prawda bardzo bolesna. Nie kupuję polskiej fantastyki poza tymi dwoma panami. Nie warto. A utwierdzam się w tym przekonaniu, kiedy wypożyczam z biblioteki kolejne "dzieła".

Wydając chłam fantastyczny, lekki, łatwy i przyjemny - polska fantastyka sama skazuje się na pogardę mainstreamu. I to kolejny smutny wniosek płynący tego tekstu.

Najgorsze, że wniosków tych nikt nie zastosuje. Po co? Klient kupuje, klient jest zadowolony. Nic złego się nie dzieje.

W 2007 r. na moją kaskę zarobi tylko Dukaj. Reszta niech się uczy pisać za nie moje pieniądze.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Bleys » śr 10.01.2007 20:15

Zostaje kupować klasykę światową Solarisu, ewentualnie sprowadzać książki czolowych przedstawicieli hard SF z krajów anglosaskich - co zrobić, ten nurt akurat przeżywa kryzys nie tylko w Polsce, a żeby pisać dobrą SF (nie tylko hard) trzeba mieć pojęcie o naukach technicznych. Niestety nawet ci, którzy ją piszą, często piszą straszne bzdury, bo brak im wiedzy.

Natomiast co do polskiej grafomanii, to ja również dziękuję i staram się omijać. Rozumiem, niekoniecznie trzeba debiutować ambitnie, Robert Silverberg terminowal lat piętnaście na grafomańskich wypocinach o najazdach kosmitów, ale istotnie posucha w (ambitnej!) polskiej fantastyce jest aż zastanawiająca. Zresztą wystarczy poczytać zajawki na IV stronach okladek, by się raz i ostatecznie zrazić - albo fragmenty takich pisarzy, jak Piątek, Szolc, czy Surmik (przyklady sprzed paru lat, gdy jeszcze naiwnie wierzylem, że z polskiej fantastyki coś może być).

Jeszcze przyzwoitą SF (choć bardziej political fiction mimo wszystko) pisywal śp. Tomasz Pacyński... na tle obecnej produkcji jego powieści wydają się niedosiężne...
Bleys
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 132
Rejestracja: pt 26.05.2006 15:23
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: MadMill » śr 10.01.2007 23:05

A czy nikt już nie pamięta o Zajdlu? Chociaż był to spory kawałek czasu temu. Polska s-f jest już dłużej w dołku niż fantasy. Jakieś 20 lat? Mniejsza z tym. Jedynym przedstawicielem na jakiś poziomie pozostał Dukaj - za którym osobiście nie przepadam, mam uraz po Czarnych Oceanach. Ale pisząc, że da się czytać tylko Sapkowskiego i Dukaja to za duże uogólnienie. Sapkowski tez potrafi zmęczyć, a Dukaj no cóż patrz wyżej. ;)

S-f traktowane jest po macoszemu i tyle. Nie zmieni tego nikt aż nie znajdzie się chociaż paru pisarzy który będą reprezentować jakiś przyzwoity poziom. Sam nie jestem fanem s-f - powoli się zaczynam przekonywać, ale zanim będę mógł się takim nazwać minie sporo czasu.
Awatar użytkownika
MadMill
Lord
Lord
 
Posty: 1138
Rejestracja: śr 01.11.2006 22:38
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Żerań » czw 11.01.2007 13:22

Po prostu dopiero dzisiaj powoli i z mozołem na nowo odkrywamy "zapomniane" i będące w "odwrocie" gatunki literackie - fantasy odkrył niejako na nowo Sapkowski, a s-f: Dukaj. A potem poszło z górki - nastąpił boom i huuuuraaaa, atakować rynki!

Niemniej jednak pierwszoligowych pisarzy fantastycznych można policzyć na palcach jednej ręki - Sapek, chociaż do jego ostatniej trylogii mam sporo zastrzeżeń, Dukaj, Huberath, Brzezińska, ostatnio na kolana mnie powalił Grzędowicz, Kres też niezły. W dalszej kolejności - Szostak, Orbitowski w horrorze, długo, długo, dłuuuuugo nikt i dopiero Kosik, może Kuba Nowak... A, byłbym zapomniał, jest jeszcze Sobota. A potem Wielki Kanion.

Innymi słowy - zobaczyliśmy, że istnieje coś takiego jak fantastyka, że to się może sprzedać, i jazda szarża na czytelnika. Za dwadzieścia lat, jak Dukaj będzie miał lat 50-60 i dwie trzy Nike, to może wykształcimy New Weird, którego na razie nie widać, a który to nurt przecież zaczyna dominować na świecie. Ehh...

Dukaj w wielu sprawach ma rację, chociaż np nie zgadzam się z nim w sprawie opowiadania - może nie wykształciła się u nas potrzeba pisania doskonałej krótkiej formy (ta, krótka forma u Dukaja ma 60 stron :lol: ), to jednak NIE znaczy, że ona umiera. Opowiadanie ostatnio napisał Huberath ("Balsam długiego pożegnania"), Sapkowski przymierza się do wojny w afganistanie, Grzędowicz nieustannie pisze do antologii, które to coraz chętniej wydają wydawnictwa, Kossakowska bryluje w krótkich formach, a i sam Dukaj, paradoksalnie, pracuje nie tylko nad monumentalnym "Lodem", ale i nad "Królem Bólu" - zbiorem opowiadań. O Orbitowskim nie wspominając. Więc - nie jest tak źle, chociaż chciałbym widzieć w Polsce short stories klasy Chianga, Egana, czy VanDeerMeera. :)
Żerań
Książę
Książę
 
Posty: 2116
Rejestracja: wt 15.08.2006 17:00

Postautor: Bleys » czw 11.01.2007 21:11

O Zajdlu oczywiście się pamięta, tylko że to już będą w tym roku 22 lata... i nie byl jakoś poważnie traktowany przez wydawców w międzyczasie. Zresztą na dobrą sprawę wszystkie powieści Zajdla są powieściami z kluczem, co ich może nie deprecjonuje jako science fiction, ale może znużyć.

Potrzeba pisania krótkich form chyba u nas się w ogóle kiepsko wyksztalcila, literacko też, nie tylko fantastycznie. A przecież SF wyrosla z opowiadań, z magazynów groszowych, tymczasem u nas rosla odwrotnie, rozpoczynając od powieści (i pionierskich, acz ogromnie specyficznych, utworów Lema). To, co w USA bylo w latach 30. fantastyką, to byly opowiadania, bo nikt nie ryzykowal wydawania powieści z racji koniecznych nakladów kapitalowych. I stąd de facto tradycja pisania opowiadań, tam też powoli gasnąca - bo kiedyś opowiadaniami autor zdobywal sobie rozglos. U nas "Fantastyka" pojawila się w stanie wojennym, ponad trzydzieści lat po fantastyce, jako pierwszy szerokopasmowy kanal transmisji opowiadań i miejsce do debiutów.

Dalej, żeby mieć dobrych autorów opowiadań SF, trzeba mieć do tego wzorce. A któż u nas czyta i zna takich autorów krótkiej formy SF, na których można się wzorować - kto nawet z Was czytal Barry'ego Malzberga, Johna Varleya, czy opowiadania Silverberga, czy Iana Watsona albo Cordwainera Smitha, albo klasyczne opowiadania del Reya, Asimova i nawet Heinleina? A niestety jeśli się tego nie pozna, to latwo napisać nieświadomie coś, co jest kopią pomyslu dawno przeżutego.

No i do tego grzech polskiej fantastyki - etniczność. O ile w latach 80. narzekano na kosmopolityzm i sui generis snobowanie się na zagraniczne nawiązania, o tyle teraz nasza fantastyka, i to chyba przez fantasy, popadla - mam wrażenie - w żalosną zaściankowość, przaśność, w której o ewolucję raczej trudno.

New Weird, o ile taki nurt w ogóle jest, bo to raczej chwytliwa etykietka dla tego, co popularne i eklektyczne, nie jest w żadnym razie nurtem dominującym. Takim jest heroiczna fantasy mydlana, i wystarczy się przejść po dowolnej księgarni w USA, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii, po sekcji z fantastyką. Czyli calkiem jak u nas...
Bleys
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 132
Rejestracja: pt 26.05.2006 15:23
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: MadMill » czw 11.01.2007 23:43

Bleys - co do pisanie krótkich form się nie zgodzę. To znaczy nie do końca. Po pierwsze te krótkie formy w Polsce wypadają lepiej niż powieści. Np. Sapkowski najlepiej spisał się pisząc opowiadania. No ale jak ma wyżyć autor pisząc same opowiadania? Nie da się i trzeba napisać powieść, to przynosi zysk i kasę na życie autora. Nie każdy wychodzi z założenia jak Kres, że jemu wystarczy ten krąg czytelniczy jaki ma i dla nich pisze, jakoś to będzie mówiąc. Chociaż jego dwie ostatnie powieści nie powalały. Podobna tendencja jest na świecie, najlepiej sprzedają się książki długie - po 1000 stron i do tego serie po 15 części. To przynosi zysk i nikt nie bawi się w detal. Sam od pewnego czasu dopiero zaczynam odkrywać urok opowiadań, na przykładzie podanego przeze mnie Zajdla, ale masz rację już spory kawałek czasu minął od jego śmierci.

Coś mi się zdaje, że napisałem coś w podobie ostatniego artykułu Ziemkiewicza. No cóż czasem tak bywa.

Co do opowiadań to mówisz o wzorcach, ale to nie my mamy je znać bo nie my powieści - opowiadania w Polsce piszemy - no chyba, że ktoś jednak pisze. Tutaj wszystko w rękach pisarzy, ale wydawca nie będzie w Polsce gdzie sprzedaż książki w nakładzie 10 000 to szczyt marzeń. Nikt nie będzie się bawił przecież w fundację ani żadną inną organizację charytatywną.
Awatar użytkownika
MadMill
Lord
Lord
 
Posty: 1138
Rejestracja: śr 01.11.2006 22:38
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: romulus » pt 12.01.2007 13:53

Prawdą jest, że polskim pisarzom brak jest wiedzy. Nawet, by napisać coś w stylu Alastaira Reynoldsa, który generalnie nie przemęcza czytelnika detalami, ale mimo to czyta się go znakomicie. Do poziomu jednak Iana Watsona już nam daleko (bo tylko jeden wiadomy :) polski pisarz jest w stanie mu dorównać). Żeby dziś polski pisarz fantastyki mógł napisać jakąś powieść wystarczy (poza talentem oczywiście) wymyślić zgrabną fabułkę. Najłatwiej fantasy - wziąć jeden z szablonów i machnąć coś o kielichu, pierścionku, włóczni. Dodać króla, zagubionego w głuszy dziedzica i laseczkę do zaliczenia w finale (lub po drodze, by w finale usankcjonować to ślubem) i - miłej lektury czytelniku. A w Polsce dodatkowo szczytem artyzmu jest stworzenie jakiegoś świata, na tyle niedopracowanego i niespójnego, że spokojnie mozna to zagadać "ambicjami literackimi".

I ta zaściankowość: do bólu eksploatowanie szablonu z mruganiem do czytelnika i odniesieniami do rzeczywistości. Brr...

Szkoda ogromna, że Pacyńskiego już nie ma. Pisał świetnie, może nie na światowym poziomie, ale facet kombinował z fabułą - cykl o Sherwood, mimo nawiązań do kultowego serialu, jasno świecił na polskim firmamencie. "Wrzesień" to było równiez (dla mnie) coś nowego i ciekawego. Mógłby się facet nieźle rozwinąć, gdyby nie śmierć.

A s-f po polsku? Jakiś gamedec tylko mi się kojarzy.

Nie mam aż takiej wiedzy na temat polskiego rynku wydawniczego, czy polityki wydawniczej - by się wypisywać co polskiemu wydawcy się opłaca a co nie. Wydaje mi się jednak, że gdyby pojawił się polski Richard Morgan ze swoją wersją "modyfikowanego węgla" to na pewno znalazłby wydawcę, prędzej czy później. I nie musiałby z tego robić niekończącej się opowieści.

Może to i racja, że musi upłynąć kilka (naście?) lat, by wykształcili się pisarze na tyle dojrzali, że stworzą powieść s-f, która wyjdzie poza obecny szablon popcornu. Takim szarakom - czytelnikom jak ja pozostaje więc czekać, karmić się tą dobrą (nielicznie) literaturą polską i napychac kabzę zagranicznym autorom.

Faktem jest, że rynek nie znosi próżni, a bańka pompująca popyt na fantastykę - do - przeczytania - między - jednym - przystankiem - autobusowym - a drugim w końcy pęknie. I może trzeba liczyć, by stało się to jak najszybciej.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Shadowmage » sob 13.01.2007 14:18

Ogólnie jak widzę, to dyskusja odeszła od SF na rzecz ogólnej wizji naszej literatury.

Bleys pisze:Zostaje kupować klasykę światową Solarisu, ewentualnie sprowadzać książki czolowych przedstawicieli hard SF z krajów anglosaskich - co zrobić, ten nurt akurat przeżywa kryzys nie tylko w Polsce, a żeby pisać dobrą SF (nie tylko hard) trzeba mieć pojęcie o naukach technicznych. Niestety nawet ci, którzy ją piszą, często piszą straszne bzdury, bo brak im wiedzy.

Wypada się jedynie zgodzić z powyższym, choć nie jest to de facto wypowiedź na temat :P Zresztą z klasykami (także naszymi, jeśli można za nich uznać Zajdla czy Lema) jest różnie. Niektórzy nadal są aktualni, a innych książki mogą co najwyżej wzbudzić uśmiech.

(...)albo fragmenty takich pisarzy, jak Piątek, Szolc, czy Surmik (przyklady sprzed paru lat, gdy jeszcze naiwnie wierzylem, że z polskiej fantastyki coś może być).

Bo może, tylko ty z uporem maniaka wybierasz akurat najmniej interesujących pisarzy. A poza tym oni sf nie piszą, tylko bełkot (Piątek), feminstyczny bełkot (Szolc) czy oklepaną do bólu fantasy (Surmik). Zwróć też uwagę, że u nas masz wgląd do całości publikowanych utworów, natomiast z rynków zachodnich jedynie selekcję. Jak sam stwierdziłeś, dominującym gatunkiem jest heroiczne fantasy, więc czego się spodziewasz? No i nasi to dopiero uczą się pisać, choć to nędzne wytłumaczenie.

Potrzeba pisania krótkich form chyba u nas się w ogóle kiepsko wyksztalcila, literacko też, nie tylko fantastycznie. A przecież SF wyrosla z opowiadań, z magazynów groszowych, tymczasem u nas rosla odwrotnie, rozpoczynając od powieści (i pionierskich, acz ogromnie specyficznych, utworów Lema).

Wydaje mi się, że trochę mijasz się z prawdą. Nie można porównywać zachodniej fantastyki z lat 30' do współczesnego rozwoju polskiej fantastyki. Mieliśmy zupełnie inną historię i zupełnie inny rynek (nie wspominając o sytuacji politycznej). Powiedz mi jak sobie wyobrażasz w Polsce rozwój czasopism groszowych podczas II WŚ czy za komuny? A obecna sytacja na rynku polskim jest przeniesieniem sytacji z zachodu. Tam obecnie także nie opłaca się pisanie opowiadań - większość czasopism poupadała, nowe prezentują inne kierunki. Teraz pisarze debiutują już nawet nie powieścią, ale gotowym cyklem. U nas jest mniej więcej to samo.
Zgodzę się, że to wielka strata, bo kto umie napisać dobre opowiadanie, ten poradzi sobie w dłuższej formie (no może wyjątkiem jest Kossakowska :P). Niemniej pisarz to też człowiek i z czegoś musi żyć - a jak twierdzi Sapkowski, do napisania dobrego opowiadania potrzeba pół roku - powieści 1-1,5. A zyski są nieporównywalne.

Dalej, żeby mieć dobrych autorów opowiadań SF, trzeba mieć do tego wzorce. A któż u nas czyta i zna takich autorów krótkiej formy SF, na których można się wzorować - kto nawet z Was czytal Barry'ego Malzberga, Johna Varleya, czy opowiadania Silverberga, czy Iana Watsona albo Cordwainera Smitha, albo klasyczne opowiadania del Reya, Asimova i nawet Heinleina? A niestety jeśli się tego nie pozna, to latwo napisać nieświadomie coś, co jest kopią pomyslu dawno przeżutego.

Ale pierwsi pisarze wzorców nie mieli, a jednak nieźle pisali, nie? :) Nie o tym jednak chciałem. Fakt, przeciętny czytelnik nie ma wiedzy, nie ma też jej przeciętny pisarz. Ciebie więc będzie raził przeżuty pomysł, ale większości nie. Czy powielenie czyjegoś pomysłu bez wiedzy powoduje, że opowiadanie staje się obiektywnie marne? Moim zdaniem nie. Owszem, jest wtórne, ale dla większości takie nie będzie. Lepiej moim zdaniem pisać coś takiego, niż znać cały dorobek światowego sf i jednocześnie pisać jakieś badziewiaste gnioty.
Bardziej czepiałbym się tego:
romulus pisze:Prawdą jest, że polskim pisarzom brak jest wiedzy. Nawet, by napisać coś w stylu Alastaira Reynoldsa, który generalnie nie przemęcza czytelnika detalami, ale mimo to czyta się go znakomicie.

Brak jest wiedzy technicznej, fizycznej i społecznej. W zasadzie jedyne co można bez niej napisać, to tandetne space opery jak Rydzewska. Owszem, jeśli jeszcze pisarz sprawnie posługuje się piórem, to można to przeczytać nawet z przyjemnością, ale ogólnie dla mnie jest to tylko takie proste fantasy tylko że zamiast mieczów mamy miecze świetlne, a łuków - lasery.

I ta zaściankowość: do bólu eksploatowanie szablonu z mruganiem do czytelnika i odniesieniami do rzeczywistości. Brr...

To także jest problem. Niektórzy robią to z wyczuciem i smakiem, innym po prostu brak jest umiejętności i wychodzi toporne walenie czytelnika nawiązaniami. Robił to chociażby wspominany przez Was z sentymentem Pacyński ("Sherwood" bardzo mnie męczył, natomiast "Wrzesień" faktycznie mu się udał). Teraz niemal każdy czuje się w obowiązku przemycić chociaż kilka odniesień. A efekt jest zależny od talentu...

Nie mam aż takiej wiedzy na temat polskiego rynku wydawniczego, czy polityki wydawniczej - by się wypisywać co polskiemu wydawcy się opłaca a co nie.

Wydawanie sf w Polsce, a w szczególności sf trochę bardziej ambitnej, się nie opłaca - i to także uznanych pisarzy zachodnich. Klasyka jeszcze tak, w końcu młode pokolenie nasłuchało się od starych wyjadaczy o jakiś Aldissach, Heinleinach czy Silverbergach, ale nowi nie mają marki.

Faktem jest, że rynek nie znosi próżni, a bańka pompująca popyt na fantastykę - do - przeczytania - między - jednym - przystankiem - autobusowym - a drugim w końcy pęknie. I może trzeba liczyć, by stało się to jak najszybciej.

Miejmy nadzieję. Z drugiej stronie na zachodzie wcale na to się nie zanosi. A i wydawcy narzekają, że otrzymują głównie papkowate fantasy. Ech...
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20742
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Bleys » ndz 14.01.2007 15:30

Shadowmage--->Nie jest tak, że wybieram największych grafomanów, mam nadzieję. Na przykład EuGeniusz Dębski mnie zanudził, Ziemiański mnie zanudził, Kossakowska zirytowała powtarzalnością, etc., a różnych "Allahów 2.0" po samym tytule nie zamierzam kupować.

Owszem, z rynków zachodnich po polsku uzyskujemy towar po przesianiu przez sito, ale z drugiej strony mam też pewne doświadczenie z poszukiwaniem ciekawych rzeczy u źródła. Pomimo dominacji heroicznego fantasy nie jest aż tak źle, można trafić naprawdę dobrą SF (niekoniecznie hard SF, chociaż i taką się wydaje).

Właśnie - nie próbowałem szukać analogii w historii SF polskiej i anglosaskiej. Bo takich analogii nie ma, i to próbowałem wyartykułować. Natomiast nie zgadzam się z tym, co twierdzi Sapkowski - to znaczy, może jemu potrzeba pół roku na opowiadanie, ale na szczęście nie jest to regułą. Dobry przykład - tom opowiadań Silverberga "At the Conglomeroid Cocktail Party", w którym może dwa opowiadania są słabe, to zbiorek z półtora roku działalności pisarskiej autora, w czasie którego powstawał równolegle drugi tom "Zamku Lorda Valentine". I w tym samym czasie Silverberg był w stanie napisać kilkanaście świetnych opowiadań, plus jeszcze trochę innych, gorszych utworów. Czyli na szczęście można.

Autorzy amerykańscy na początku mieli inspirację w postaci literatury detektywistycznej, oraz Johna W. Campbella, który miał swoją wizję SF, natomiast w miarę rozwoju gatunku zaczęli szeroko czerpać z literatury głównego nurtu, w tym z reguł kompozycyjnych wypracowanych w XIX wieku (vide: Maupassant, zresztą polecam). Ciekawe, czy gdyby przepytać naszych pisarzy z reguł kompozycji opowiadania, to czy cokolwiek by wydukali? Bo wbrew pozorom nie jest łatwo napisać dobre opowiadanie.

Zgadzam się, nieświadome powielactwo nie jest zbrodnią, chociaż to jak z odkryciami: liczy się tylko ten, kto napisze o odkryciu pierwszy. Oczywiście pisanie gniotów jest większą zbrodnią, ale sam przyznasz, że najlepiej nie pisać ani gniotów, ani tekstów wtórnych, tylko świeże i wybitne opowiadania/powieści.
Bleys
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 132
Rejestracja: pt 26.05.2006 15:23
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: romulus » śr 31.01.2007 13:29

Wpadła mi w ręce ostatnio fabułka pod tytułem "Zły brzeg" (autor: pan Patykiewicz, imienia zapomniałem). Wydała ją Supernowa. W sumie jeszcze jedna fantasy na polskim rynku... Ale wydaje mi się, że obiecująca. Wydawca zadbał o redakcję niezłą, a może to autor taki "młody" zdolniacha. Nie mniej jednak jest to pierwsza polska fantasy nie pisana przez Sapkowskiego, którą przeczytałem bez kartkowania. Fakt, dłużyzny są, uproszczenia są, mielizny są. Sporo tych wad jest. Ale tak sobie myśle, że z chęcią przeczytałbym jakąś inną fabułkę tego pana. Może jakiś mały diamencik się trafił Supernowej. Jak dla mnie przynajmniej, błyszczy. Facet miał jakiś ciekawy pomysł, rozwinął go (może niezdarnie) i opowiedział ciekawą historię w efekcie. Szansa na kolejnego dobrego autora inteligentnej literatury popularnej ("podszuflada" fantasy) jest.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: RaF » śr 31.01.2007 17:32

Cóż, ja "Złego brzegu" nie czytałem, ale jeśli jest on podobny do "Odmieńca" (którego recenzję zdarzyło mi się jakiś czas temu niechcący popełnić), to jednak nie zgodzę się co do tej diamentowości Patykiewicza.

Albo inaczej: diamentem może on sobie być, ale do brylantu to jeszcze niekrótka przed nim droga.
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Shadowmage » śr 31.01.2007 18:27

Ostatnio przeczytałem "Punkt Omega" Protasiuka. Książka co prawda nie jest pozbawiona wad, ale warto zwrócić na nią uwagę. To naprawdę jest fantastyka naukowa, z naciskiem na drugi człon. Mam nadzieję, że autor dalej będzie się trzymał tej drogi.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20742
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » pn 23.04.2007 11:34

Z kolejnych przygód z polskim sf - jestem właśnie na etapie przedzierania się przez "Biały rój" Zimniaka. Zapowiadało się ciekawie... a jest bardzo, ale to bardzo przeciętnie - żeby nie powiedzieć, że zwyczajnie marnie. Są niezłe kawałki, ale toną w powodzi drętwoty. Szkoda... jak doczytam do końca, to napiszę więcej - choć pewnie już pod postacią recenzji.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20742
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: romulus » ndz 29.04.2007 10:02

Zimniak, podobnie jak Ziemiański mnie rozczarował już dawno. Ziemiański chyba bardziej. Przede wszystkim za ACHAJĘ. Jego opowiadania są o wiele ciekawsze od tej powieści, pisanej jakby od niechcenia i na kolanie, bylejakiej.

Protasiuka przeczytałem niedawno dla odprężenia, nie wiedząc co to za pozycja. Ot, tak, myślałem pewny siebie, przełknę jeszcze jedną polską papkę dla kretynów w przerwie przed kolejna zagraniczną fantasy (Bakker). Trochę się rozczarowałem i okazało się finalnie, że chyba wpadłem w jakiś szablon potępiania polskiej fantastyki hurtem. Bo po zamknięciu książki okazało się, że trzymam w ręku wcale fajną polską fantastykę. Z potencjałem - co daje nadzieję. Jeszcze kilku takich autorów i może polska, masowa fantastyka nie będzie utożsamiana (przynajmniej w moich oczach) generalnie jako badziewie z Fabryki Słów.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Stacho » ndz 29.04.2007 10:33

Tak sobie od czasu do czasu podczytuję... Już wcześniej miałem się odezwać, ale jakoś tak wyszło...
Można by odnieść wrażenie, że polska fantastyka składa się w przeważającej części z gniotów, od których błogosławionym odpoczynkiem jest fantastyka zachodnia. Tymczasem - jak ktoś się w TV miedyś wymądrzył na zupełnie inny temat - "sytuacja jest dynamiczna". Kilkanaście lat temu, kiedy zachodnia fantastyka wlała się do Polski szerokim strumieniem, raziła jej sztampowość i schematyczność. Do tego stopnia, że ja w którymś momencie sobie odpuściłem, bo po pierwsze, mnie to nudziło, a po drugie, gubiłem się przy próbie ogarnięcia całości jednego, drugiego, trzeciego, n-tego kobylastego cyklu. I po trzecie, stopniowo pojawiała się interesująca krajowa alternatywa: Sapkowski, Dukaj, RAZ, Dębski... Potem wszystko się zmieniło. Młodsze pokolenie autorów (i redaktorów chyba też) to ludzie, którzy kiedyś do tamtego strumienia wpadli, nasiąkając jego zawartością aż do szpiku kości. I mamy, co mamy.
Teraz pozwolę sobie zacytować (mógłbym więcej, ale nie chce mi się szatkować postów):
Shadowmage pisze:
I ta zaściankowość: do bólu eksploatowanie szablonu z mruganiem do czytelnika i odniesieniami do rzeczywistości. Brr...

To także jest problem. Niektórzy robią to z wyczuciem i smakiem, innym po prostu brak jest umiejętności i wychodzi toporne walenie czytelnika nawiązaniami. Robił to chociażby wspominany przez Was z sentymentem Pacyński ("Sherwood" bardzo mnie męczył, natomiast "Wrzesień" faktycznie mu się udał). Teraz niemal każdy czuje się w obowiązku przemycić chociaż kilka odniesień. A efekt jest zależny od talentu...

Przesada. Te nawiązania funkcjonują raczej jako dygresje, wtręty, niewiele do fabuły wnoszące. Bo czy, poza wspomnianym Wrześniem, powstała w ostatnich kilkunastu latach jakaś porządna political fiction odwołująca się do polskich realiów? W latach 90., na dobrą sprawę, był tylko Xavras Wyżryn i Aksamitny Anschluss. I tyle. Ostatnio jeszcze Przenajświętsza Rzeczpospolita, trochę zbyt publicystyczna niestety. Krajskiego czy Bertowskiego nie biorę pod uwagę.
Ci wydawcy narzekający na nadmiar fantasy... Mam wrażenie, że oni to jednak lubią. Bo można szybko przeczytać i orzec drukowalność lub niedrukowalność. Z innymi gatunkami jest trudniej.
Mam nadzieję, że nikt mi nie weźmie za złe wejścia w tę dyskusję - do tej pory w zasadzie zaglądałem tylko do wątków związanych z Magazynem Fantastycznym...
Stacho
Pustelnik
Pustelnik
 
Posty: 14
Rejestracja: śr 08.03.2006 20:35
Lokalizacja: o, stąd!

Postautor: Rheged » wt 01.05.2007 15:49

Protasiuk to też nie jest sf, a na pewno nie naukowa. To steampunk przemieszany z filozofią. Fakt, bardzo ciekawa, świeża domieszka u nas, na zachodzie raczej nie bardzo. Jednak ewidentny plus, bo ktoś porusza się w terenach, na których w kraju rzadko kto się zapuszcza.

Paradoksalnie czas twardej sf się kończy. Teraz głównie powstają hybrydy, szukają ludzie nowej jakości. To pewien znacznik czasu. Sf wychowała autorów Złotego Wieku, potem Drugiej Fali. Pokolenie Mediów (terminologia za Cardem) szpera już gdzie indziej: cyberpunk, steampunk, splatterpunk. W Polsce było trochę inaczej, bo ze względu na zamknięte granice na zachód (mówię w przenośni, żeby nie było), mieliśmy renesans social fiction. Teraz social fiction nie uświadczysz, chyba, że "Wrzesień" Packa podciągnąć, ale to raczej political-military fiction (a krócej - powieść rozrachunkowa). Orbitowski, to w ogóle nie sf i on się w te rejony nie zapędza. Ogółem - książek sf w Polsce nowych już nie ma.

Ale spójrzcie na opowiadania i to wcale nie tuzów fantastycznych. Andrzej Sawicki pisze bardzo dojrzałe, mądre sf, zdarza się to Czarkowi Zbierzchowskiemu, Pawłowi Ciećwierzowi, Uznańskiemu. Pisze Przybyłek, etc. Jest tego trochę, szczególnie wśród młodych autorów. Fakt, nie jest to stężenie stuprocentowe, a przynajmniej rzadko się zdarza. Ale to dobrze, trzeba szukać nowych dróg.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Creatio Fantastica
www.creatio.art.pl
-------------------------------------------
"Gliniany Golem" Fantastyka - Wydanie Specjalne 2/2008
Awatar użytkownika
Rheged
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 97
Rejestracja: sob 11.03.2006 23:26
Lokalizacja: Olsztyn/Ostrołęka

-

Postautor: Cyrograf » wt 29.05.2007 18:12

Tez uważam, że s-f nie jest popularne wśród polskich pisarzy, lecz zauważyłam, że ten gatunek nie jest zbyt popularny. (sama nie przepadam, czytam tylko dla odmiany). Ale dosyć dużo jest pisarzy fantasy oraz fantastycznych. Cieszy mnie, że lektury są łatwe i lekkie jak np: Jakub Wędrowycz, nie każde s-f czy fantasy musi być trudne i przesiąknięte wartościami. Oczywiście chwale takie książki, ale przecież książki czyta sie do poduchy, po dniu pracy by sie rozerwać.
You once said I lied to you? I still believe I was right! No matter where you are, whatever adversities you face, as long as you've got your life, something good is bound to happen. Something so totally awesome that would make up for all the bad stuff.
Awatar użytkownika
Cyrograf
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 175
Rejestracja: pn 07.05.2007 16:07
Lokalizacja: Opole / Jełowa

Postautor: romulus » czw 07.06.2007 16:34

Ale tu nie chodzi o to, że wydaje się fantastykę nie wymagającą niczego więcej poza wchłanianiem. I taka musi być. Chodzi o to, że wydaje się tylko taką. Poza Dukajem nikt się nie moze równać z zagranicznymi twórcami. Nie mówię tu np. o Eganie, który jest trudny i wymagający. Ale weźmy chociażby Alastaira Reynoldsa. Czysta rozrywka, ale jak podana! To nie pisane na kolanie kolejne przygody czkającego bimbrownika! Tu facet założył, że mimo iż nie uprawia tzw. wysokiej literatury, to jednak jego czytelnicy mają mózg i lubią go używac. Nie w pracy, nie z obowiązku. Ale dla rozrywki. I "pichci" coś właśnie dla nich. I tylko Dukaj (wiem, przynudzam z tym Dukajem) może się z nim równać (a nawet go przewyższa).

Polscy autorzy tego nie potrafią. Albo im się nie chce. Ale nie wierze, że nie ma popytu na taką literaturę. Ktoś przecież Reynoldsa w Polsce wydaje (MAG). I nie jest to instytucja charytatywna. Polscy pisarze to po prostu w zastraszającej większości leszcze, którzy się na niczym nie znają. Więc o niczym piszą. I dla tego "niczego" brak jest przeciwwagi.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Achmed » czw 07.06.2007 18:22

romulus pisze:Ale nie wierze, że nie ma popytu na taką literaturę.

Otóż nie ma. A raczej jest, ale mały.
romulus pisze:Ktoś przecież Reynoldsa w Polsce wydaje (MAG). I nie jest to instytucja charytatywna.

W kwestii, jak się opłaca wydawać Reynoldsa, wiele wyjaśnia lektura tego posta.
Obrazek
Achmed
Lord
Lord
 
Posty: 1659
Rejestracja: wt 21.01.2003 16:09
Lokalizacja: Niederzahden/Warschau

Postautor: Żerań » czw 07.06.2007 20:06

romulus pisze:Poza Dukajem nikt się nie moze równać z zagranicznymi twórcami


Veto! Co prawda polscy twórcy nie piszą tak zwanej hard s-f (Poza Dukajem i Kosikiem), ale już o SF spokojnie można mówić, że istnieje: uprawia ją z powodzeniem Huberath, niezłe opowiadania daje nam Cyran, ciekawą alternatywą może stać się Protasiuk, Kuba Nowak, Andrzej Zimniak. Po latach powraca Baraniecki, podobno coś skrobie Marek Oramus. Ale też chciałbym w Polsce widzieć powieści autorów na miarę Teda Chianga (kto jest jego odpowiednikiem? Cyran?), albo Charliego Strossa.

A co do popytu to niestety Achmed ma rację. W Polsce polegli Simmons, czy Reynolds, o Chiangu nie mówiąc. Stross, czy Wilson (autor powieści "Spin) to autorzy na podobnym, albo wyższym poziomie, a też fachowcy oceniają sprzedaż na 800-1000 egzemplarzy. A przecież nie o to chodzi. Bardzo jestem ciekaw, jak poradzi sobie Robert J. Sawyer i jego trylogia o neandertalczykach, bo wygląda mi to na niezłe czytadło sf i powinno się sprzedać tak w 1500-2000 egzemplarzy, przy odpowiedniej promocji. Ale to za mało.

Z czego wynika taki stan rzeczy? Być może odpowiedzią jest ogólna tendencja zniżkowa polskiego czytelnictwa. Po prostu kupujemy za mało książek. Dlaczego? Bo nam, Polakom, nie chce się ich czytać. Brakuje nam motywacji do czytania dzieł ambitnych, co widać nawet w szkole. Wiem, bo sam w 2006 kończyłem liceum i jako jedyna osoba z klasy czytałem lektury trudniejsze, w stylu "Sto lat samotności" Marqueza. A jeśli Polak nie czyta klasyki, skupia się jedynie na Grocholopodobnych dziwadłach, to trudno od niego wymagać, by czytał fantastykę naukową, która dla niego jest jeszcze bardziej obca, niż Marquez, czy Hemingway.

Popatrzmy na to, co sprzedaje się najlepiej. Kupę kasy zarabia Krajewski, wspomniana Grochola, autorki kryminalików na plażę, Konrad T. Lewandowski też ma pewnie dobrą sprzedaż. Ludzie chcą kupować i czytać rzeczy lekkie, odmóżdżające. I tyle. No i jeszcze swoje robi promocja. Lewandowskiego widziałem w metrze na bilboardach. A gdzie był Dukaj? Albo Chiang? Myślę, że po prostu trzeba ludziom nie tylko uświadomić istnienie fantastyki naukowej i zmienić ich skojarzenia z nią związane (SF? to małe ludziki w spodkach!), ale przede wszystkim zacząć pracę u podstaw i zmusić Polaków do czytania lektur w szkole. Od tego się zaczyna. Od kształtowania gustów. Potem pójdzie łatwo. I SF zacznie się sprzedawać. A potem pisać, bo fani stają się pisarzami.
Żerań
Książę
Książę
 
Posty: 2116
Rejestracja: wt 15.08.2006 17:00

Postautor: Shadowmage » czw 07.06.2007 20:58

Żeraniu, to że ktoś od czasu do czasu napisze opowiadanie sf nie czyni go automatycznie autorem tego gatunku. Romulusowi chodziło o pisarza powieści, piszącego regularnie i z klasą. A wśród wymienionych przez Ciebie pisarzy takich nie ma - no może oprócz Kosika. Huberath tworzy bardzo specyficzne sf (a raczej tworzył, bo "MpS" już w tym świetle bym nie rozpatrywał) z zacięciem religijno-psychologiczno-społecznym. Protasiuk napisał jedną książkę (ale znów, inną niż Romulus - i ja także - się domagają) i cisza/ Nowak, Cyran? Od święta jakieś opko się ukaże - gdyby chociaż wychodziło to jak Chiangowi... A o Zimniaku to ja kilka słow już napisałem w recenzji.

A Dukaj z okazji "PN" był nieźle reklamowany - głównie plakaty na kioskach. W metrze nie, bo 3 lata temu książek się jescze tam za bardzo nie reklamowało, to moda ostatnich czasów, zresztą wykorzystywana chociażby przez Fabrykę czy Maga.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20742
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Jander » czw 07.06.2007 21:51

Żerań pisze:zmusić Polaków do czytania lektur w szkole

Nic tak nie zniechęca do czytania jak zmuszanie do czytania. Przynajmniej mnie - przeczytałem kilka lektur w liceum, zdecydowanie wolałem wszystko co znajdowało się poza programem.
Na razie nieważne, co Polacy czytają, ważne, by w ogóle czytali. Bo inaczej wydawanie (i pisanie) w ogóle przestanie być opłacalne i przeniesiemy się na zagraniczny rynek.
Nie jestem znawcą s/f, ale wydaje mi się, że w obecnej chwili nie wychodzi wiele dobrego s/f, a przynajmniej nie tyle co kilkanaście lat wcześniej, bardziej popularne jest obecnie fantasy. Chociaż ja mam dosyć ograniczone spektrum widzenia przez gusta i kaprysy...
Ja chcę wysilić łepetynę, dla rozrywki, dlatego potrzebuję "hard s/f". Jestem zrażony do s/f z marsjanami, statkami kosmicznymi i innymi star trekami.
pozdrawiam
Awatar użytkownika
Jander
Czujnik ;-)
Czujnik ;-)
 
Posty: 1504
Rejestracja: sob 09.11.2002 23:07
Lokalizacja: Wrocław / Mysłowice

Postautor: MadMill » pt 08.06.2007 12:06

Dukaj, Dukaj, Dukaj aż się niedobrze robi. Popyt mały, ludzie nie lubią s-f więc i marny jest jego poziom. Dla mnie to był jeden Zajdel i na tym koniec w dziedzinie s-f, są jakieś rodzynki, ale to można uznać za incydentalne zwyżki formy.
Obrazek
Awatar użytkownika
MadMill
Lord
Lord
 
Posty: 1138
Rejestracja: śr 01.11.2006 22:38
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Hifidelic » pt 08.06.2007 22:06

Dukaj, Dukaj, Dukaj aż się niedobrze robi. Popyt mały, ludzie nie lubią s-f więc i marny jest jego poziom. Dla mnie to był jeden Zajdel i na tym koniec w dziedzinie s-f, są jakieś rodzynki, ale to można uznać za incydentalne zwyżki formy.

1) jeszcze się nawrócisz :)
2) Dukaj adresuje swoje książki do bardzo specyficznych ludzi (co nie znaczy, inteligentnych bynajmniej) - to jest noszących określony bagaż doświadczeń. Oni go kochają. My go kochamy.
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: MadMill » sob 09.06.2007 5:20

1) nie przeczę temu
2) masochiści? :? , a tak poważnie może i jest specyficzny dla specyficznych, ale gdyby tak było byłby niszowym autorem, a jego książki nie dostawałyby Zajdla, ja po porstu mam złe Dukajowi, że napisał Czarne Oceany, którymi tyle osób się zachwyca, a ja uważam jest za szczyt grafomanii :wink:
Obrazek
Awatar użytkownika
MadMill
Lord
Lord
 
Posty: 1138
Rejestracja: śr 01.11.2006 22:38
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Hifidelic » sob 09.06.2007 6:00

2) Hehe :D
Nie wiem, co w Dukaju widzą inni, będę więc mówił o sobie - w szczególności skupię się na Czarnych Oceanach.
To nie piękno języka powaliło mnie w tej książce, ale to co ona w sobie zawiera. Bogactwo faz, klimatów i pomysłów, które są naprawdę wartościowe, nie pozwala mi się zgodzić z tezą, że jest to grafomaństwo.
Jestem osobą szalenie empatyczną i dlatego klimat telepaty wstrząsnął mną na dzień dobry. Historia dziewczyny, której babcia umierała na raka (i którą filmuje teraz Wotan), fazy z wszczepką, wojny ekonomiczne, no i na koniec wisienka na torcie - Master of Puppets - niegdyś mój ulubiony utwór... Po prostu wiedziałem, że ten człowiek napisał książkę o tym, co mam w głowie, o tym, o czym zawsze chciałem sam napisać, tylko nie potrafiłem.
Chwała mu za to.
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: Jander » sob 09.06.2007 13:32

CO musiały być porządnie obcięte w objętości, żeby w ogóle mogły zostać wydane.
Ale ja tam na razie tylko Inne Pieśni... To wystarczyło.
Awatar użytkownika
Jander
Czujnik ;-)
Czujnik ;-)
 
Posty: 1504
Rejestracja: sob 09.11.2002 23:07
Lokalizacja: Wrocław / Mysłowice

Postautor: MadMill » sob 09.06.2007 18:46

Wszystko ładnie piękne, ale wykonanie jest dla mnie nie do przyjęcia. ;)

Co do Innych Pieśni to powoli zaczynam myśleć o przeczytaniu tej książki, miałem ją wraz z CO, ale po lekturze Oceanów z Innych Pieśni przeczytałem parę pierwszych stron. Byłem negatywnie nastawiony, nie powiem, ale to jednak była wina lektury ww książki.
Obrazek
Awatar użytkownika
MadMill
Lord
Lord
 
Posty: 1138
Rejestracja: śr 01.11.2006 22:38
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Jander » sob 09.06.2007 20:36

CO liczyły na początku 1300 str. , natomiast z Innych Pieśni wycięto tylko dwa rozdziały. Jak tylko uporasz się ze słownictwem to książka wciągnie niemiłosiernie. Narzuca swoją formę i morfuje, mówiąc językiem IP.
pozdrawiam
Awatar użytkownika
Jander
Czujnik ;-)
Czujnik ;-)
 
Posty: 1504
Rejestracja: sob 09.11.2002 23:07
Lokalizacja: Wrocław / Mysłowice

Następna

Wróć do Literatura polska

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości