Janusz S. pisze:Shadowmage pisze:Krzysiek pisze:Mam wrażenie, że trochę upraszczacie sprawę do podziału: mizianie=ya, brak miziania=lekkie fantasy. Imho to tak nie działa. Morze drzazg dla przykładu to YA (sam Joe tak ten cykl określił) ale wynika to m in z uproszczenia fabuły, zmniejszenia objętości a nie nadmiaru wątków romantycznych.
Jasne, pisałem to bodajże wczoraj w innym wątku - chyba o młodzieżówkach Bacigalupiego. Z tym, że u nas YA poszło właśnie bardzo w te motywy romansowe i szkolne, a mniej w typie Abercrombiego itp.
Nie uważam Morza Drzazg za YA pomimo opinii autora.
Gdyby tak to traktować, to Tolkiem też jest YA, z czwórką młodych bohaterów dzielnie walczących i rozwijających swe zdolności w walce ze starożytnym złem.
Tolkien to jednak wielowątkowa cegła. To samo np ABŚ Sandersona. Obiektywnie przyznaję, że to nie jest YA choć Sanderson, w moim prywatnym osądzie, to esencja PG13
Wygląda na to, wielu z nas stawia granicę w innym miejscu. Dlatego pytanie czy Weeks to YA jest całkiem dobre
Bibi King pisze:...przypisanie Pullmana i Abercrombiego do YA jest mylące, bo dzisiaj główny trend/nurt w YA płynie wyraźnie obok nich.
Ale dlaczego? Termin YA jest jednak powiązany z wiekiem odbiorcy i określa, imho, zbiór treści zrozumiałych, przyswajalnych i "odpowiednich" dla ludzi w wieku np. 13-17 lat (przynajmniej w teorii). To, że w tej grupie wiekowej nagle znajdzie się 80% odbiorców oczekujących gorących uniesień nic nie zmienia bo te uniesienia i miziania też muszą być przycięte do ich wieku bo inaczej wyjdzie pornos, a nie YA
Chyba, że wyjdziemy z założenia, że podział z uwagi na wiek jest nieaktualny bo 13 latki i tak widziały już wszystko