antologia słowiańskiego horroru - "Żertwa" :: Sprawdź komentowaną ksiażkę.

Tutaj możesz komentować pojawiające się w naszym serwisie literackim wiadomości

Moderatorzy: Vampdey, Tigana, Shadowmage, Achmed

antologia słowiańskiego horroru - "Żertwa"

Postautor: Shedao Shai » wt 01.06.2021 11:32

Do antologii budowanych według jakiegoś klucza z twórczości różnych autorów podchodzę jak pies do jeża, wręcz ograniczając mój kontakt z takowymi blisko do zera. W tym przypadku zainteresowałem się, ponieważ w "Żertwie" znalazło się zarazem kilka nazwisk które cenię, jak i takich, o których gdzieś tam słyszałem, ale z którymi jeszcze nie miałem styczności. Słowem, stwierdziłem, że to dobra okazja zrobić sobie taki przegląd twórczości rodzimych autorów grozy.

Tomik (a może i tom, liczy sobie w końcu blisko 500 stron) zaczyna się opowiadaniem "Czerwona grządka, białe kurczątka" Anny Marii Wybraniec. Jest to utwór dość poetycki, baśniowy, nie do końca porywający, ale i nie nużący. Dość... dziwny. Potem mamy znacznie bardziej klasyczną opowieść - "Kondukt chorych dusz" Bartłomieja Fitasa. Niezbyt zaskakująca, ale bardzo klimatyczna i udana.
"Lalunia" Michała Stonawskiego to jedna z najdłuższych, o ile nie najdłuższa z pozycji w zbiorze (przeszło 100 stron!). Głównym horrorem jest tu patologiczne dzieciństwo bohaterki opowiadania, relacjonowane wiele lat później dziennikarzowi. Wątek nadprzyrodzony, choć się pojawia, jest tu raczej tłem dla sedna historii. Niemniej była to opowieść wciągająca, autor dobrze wykorzystał jej sporą objętość do zbudowania interesujących postaci i fabuły.
"Monument" Dawida Kaina to powtórka bodajże z jego zbiorku "Wszystkie grzechy Korporacji Somnium", który to czytałem nie tak dawno temu, a więc nie czułem potrzeby powtórki. Pominąłem. Dalej czekał Jakub Bielawski, który swoim "Dunkelem" awansował u mnie z "nie znam, kto to?" na "wow, świetny pisarz, warto obserwować". W opowiadaniu "Na zażar" trzymał się zresztą klimatów "Dunkela", czyli ziem odzyskanych Polski świeżo po wojnie. Mocna, ciężka rzecz.
"Opętusy" Tomasza Krzywika to chyba najbardziej pesymistyczne, przygnębiające opowiadanie ze zbioru. Mimo, że krótkie, wywarło na mnie pewne piętno emocjonalne. Uszanowanko. "Pani piękna jak księżyc" Dagmary Adwentowskiej to pierwsza póki co opowieść nieosadzona w czasach okołowspółczesnych, tylko u zarania dziejów... Polski. Dokładnie tak, bo główną bohaterką jest jedna z żon Mieszka I, czująca się zagrożona przez zbliżający się alians Mieszka z czeską Dobrawą, chrześcijanką. Punkty za pomysł i fantazję, ale jednak trochę się przy tym opowiadaniu nudziłem.
"Panienka z okienka" Agnieszki Kwiatkowskiej to znów bardzo klasyczne podejście, czyli: dziennikarka śledcza i podejrzane zaginięcia w lesie, a do tego tajemnicze zachowania lokalsów z pobliskiej wsi. I to zadziałało świetnie. Jedno z moich ulubionych opowiadań w zbiorze. Czuć było dreszczyk. Dalej Radosław Jarosiński, którego kojarzę jako tłumacza opowiadań Lovecrafta i Derletha. Opowiadanie krótkie i z ewidentnymi inspiracjami twórczością Lovecrafta. Może nawet zbytnio, bo podczas lektury towarzyszyło mi to samo uczucie znudzenia, co przy HPLu. Dla mnie chyba najsłabszy punkt "Żertwy".
"Prawdziwe powołanie" Kazimierza Kyrcza Jra i Macieja Szymczaka konfrontuje ze słowiańskimi wierzeniami katolickiego księdza. Przyzwoite. "Świat się zmienia" Macieja Kaźmierczaka to zabawa formą i oczekiwaniami czytelnika. Przyjemne jako odmiana od bardziej standardowych historii. "Trzy noce" Piotra Borowca skręcają w tematykę wiedźm i zemsty zza grobu, robiąc to w sposób udany i angażujący czytelnika.
Potem nazwisko wobec którego miałem najwięcej oczekiwań, czyli Wojciech Gunia prezentujący "W dół rzeki". Sprostał oczekiwaniom. To opowiadanie to brutalny i emocjonalny cios w trzewia. Upewniłem się, że Gunię trzeba kupować i się nie zastanawiać.
"Zawżdy zwyciężymy" Marka Zychli, czyli autora, do którego po bardzo słabym "Przesmyku" podchodzę ostrożnie... no, gdyby nie był w antologii, to bym go po prostu obszedł. To też autor który zdaje się trzymać swoich klimatów (w tym przypadku: pato-osiedlowych), co z domieszką słowiańskich bogów dało efekt nienajgorszy. Ale jest w jego stylu pisania coś, co mnie odrzuca.
"Brnąc przez kosodrzewinę" Artura Grzelaka opiera się przede wszystkim na dobrym pomyśle, którego wykonanie jest już nieco słabsze i momentami zamulające, ale wciąż: koniec końców, wyszła z tego klimatyczna rzecz. Na zakończenie zbioru mamy "Gdybym tylko mogła latać" Mariusza Wojteczka, opowieść kameralną, wręcz osobistą, ze świetnie zarysowaną główną bohaterką. Akcja jest nieśpieszna, grozy tu w sumie nie ma, ale i autor chyba nie próbuje jej w czytelniku wzbudzić, ot, opowiada historię z wplecionym słowiańskim wątkiem. Wyszło to bardzo dobrze.

Jak widać, rozczarowań w tym zbiorze jest niewiele. Większość opowiadań stoi na naprawdę dobrym poziomie, sporo zasługuje na wyróżnienie i polecenie. Nie żałuję zakupu i lektury. I mam już lepszy ogląd na przyszłość, w jakich autorów warto inwestować. 4,5/6
Awatar użytkownika
Shedao Shai
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3686
Rejestracja: sob 06.03.2004 15:20
Lokalizacja: Wrocław

Wróć do Komentarze i opinie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 22 gości