Swoją (świadomą) przygodę z Biblioteką Grozy zacząłem od tego zbiorku opowiadań, co stało się przypadkiem, bo leżał on na górze kupki, z której ściągnąłem coś do poczytania w poczekalni, spiesząc się do lekarza. Przy okazji uświadomiłem sobie, że w całym swoim życiu od Doyle'a czytałem tylko "Psa Baskerville'ów". No, to teraz ponadrabiam, bo w BG mamy trzy tomy zawierające jego twórczość.
"Dziwne zjawiska" oceniane w 2020 roku niestety nie robią szału, bo te opowiadania się po prostu mocno zestarzały. Zwroty akcji czy też rozwiązania fabularne zastosowane w nich może i w jakiś sposób intrygowały w 1890 roku, ale teraz te motywy zostały już tak ograne, że czytając miałem co chwile reakcje: "i już? Tylko o to chodzi?". Przykładowo, pierwsze (i zarazem najlepsze) opowiadanie traktuje o statku wielorybników, który zabrnął za daleko na północ, pojawiły się obawy że utkną na lodzie, a załoga zaczęła zgłaszać obserwacje ducha snującego się w nocy po lodzie, blisko statku. Duch w końcu doprowadza do śmierci jednej osoby, koniec. Klimatyczne, vibe "Terroru" jest tu całkiem spory, ale też czytając je, człowiek doskonale wie dokąd to zmierza. Albo opowiadanie o tym, jak to naukowiec i jego student podczas eksperymentu zamienili się ciałami. I to sedno opowiadania - zamienili się ciałami, nie zorientowali się(!!!) i chodzili jako ten drugi, wzbudzając oburzenie, bo np. student w ciele renomowanego profesora zachowywał się jak cham i pijak ;). Dopiero pod koniec opowiadania zorientowali się, że coś jest nie tak, i wspólnymi siłami udało im się odwrócić ten stan. I tak dalej - każde opowiadanie bije po oczach oczywistościami, nie jest w stanie niczym zaskoczyć, a i z zainteresowaniem ma problemy. One nie są złe, ale też dziś już nic nie wnoszą i nie ma okoliczności (poza "poznawaniem klasyki"), w których mógłbym Wam je polecić.
2,5/6