Jest coś symbolicznego w tym, że zmarł po doprowadzeniu do wydania ostatniej części spuścizny po swoim ojcu czyli "Upadku Gondolinu". W twórczości JRR zatrzymałem się na "Hobbicie" i "WP" i nie korciło mnie żeby sięgnąć po kolejne dzieła; doceniam jednak wielką rolę Christophera. Zawsze w cieniu ojca, ale nie chyba drugiego człowieka, który zrobiłby więcej dla Śródziemia. Bez niego byłby tylko jednym z wielu NibyLandów, jakich pełno w fantasy, dzięki jego tytanicznej pracy stał się żywym światem, niedoścignionym wzorem, źródłem niewyczerpanej inspiracji.
Jestem tu też wdzięczny za odkrycie Guya Gavriela Kaya, którego zaprosił do pomocy przy "Silmarillionie". Ich ówczesna współpraca przerodziła się później w "Tiganę" i "Lwy Al-Rassanu" i to będę pamiętał.
Namárië