autor: Janusz S. » pt 18.10.2019 21:24
Przez bzdury rozumiem niekonsekwencje i idiotyzmy mieszczące się w pełni w konwencji pisania autora. Najprostszy przykład - lądują ludziska masowo na obcej planecie pełnej życia. I co? I nic. Żadnych reakcji alergicznych u kolonistów i nikt się nie przejmuje. Żeby było gorzej, przy nagłym powrocie na Ziemię autor nagle przypomina sobie o kwarantannach. Koloniści zamiast napuchnąć, zadławić się i udusić puszczając płyny ustrojowe wszystkimi otworami w ciągu pierwszej doby pobytu na planecie wygłaszali podniosłe teksty: "Życie! Oczywiście, wiedzieliśmy, że tu będzie, ale proszę bardzo, oto stoimy z nim oko w oko..." i radośnie urządzali rzeźnię miejscowej biosfery rozsiewając własne mikroorganizmy i sadząc terraformujące gatunki inwazyjne. A już szczytem bezsensu była podróż na drugą stronę (!!) planety i bezpośrednie trafienie do jedynego namiotu stojącego na tej półkuli.
Jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć. G. Orwell