Przeczytałem właśnie tekst "Język niderlandzki nie pasuje do
science fiction" i na więcej nie mam ochoty. Albo to tłumaczenie jest złe, albo ten "artykuł" w ogóle nie powinien przejść przez redakcję. Mam wrażenie, że to jest marnej jakości wypracowanie gimnazjalisty.
Pod tym "artykułem" mamy kolejny, który zaczyna się tak:
"Tak jak Marcier, Wolff szkicuje utopię, gdzie wszystko idzie jak po maśle:
żadnych wojen, niska przestępczość, prostota jako najwyższa cnota itd.
W 1777 Betje Wolff z Vlissingen napisała książkę, która wedle
Wikipedii jest pierwszą niderlandzką powieścią science fiction, czy raczej
„powieścią o przyszłości”. Nosi ona tytuł Holland in ’t jaar MMCCCCXL
lub Holland in het jaar 2440 (pl. Holandia w roku 2440). Łatwo można się
domyślić, o czym jest to książka, mimo to należałoby ją przeczytać. Sklep
internetowy bol.com oferuje bardzo szybką wysyłkę."
O co tu chodzi?