Shicho pisze:Ależ to jest brutalne - atakować dinozaura, który pamięta kartki na mięso, czymś tak okrutnym, jak "cringe".
Toż zlituj się Pan i nie zmuszaj mnie, abym musiał szukać w słowniczku, cóż to znaczy.
A poza tym, dzięki za opinie, recenzje - miło poczytać.
Biję się w pierś. Pozwól, że wyjaśnię na podstawie przykładu. Wyobraź sobie, że pojawia się nowy news na Katedrze. O jakiejś książce czy serialu, obojętne. Przewijasz niżej i widzisz komentarz Asiksa, który obwieszcza wszem i wobec, że przedmiot owego newsa to "kupa" niegodna uwagi. Co prawda nie czytał/nie widział, ale czytał kiedyś inną książkę z tego wydawnictwa/widział inny serial tej stacji i mu się nie podobało, więc teraz już wie, że to wydawnictwo/ta stacja wydaje same "kupy". Plus autor mu nic nie mówi, więc musi być kiepski. To uczucie, które teraz czujesz - to cringe.
Korzystając z okazji, jeszcze kilka słów o tłumaczeniu, bo chciałem, a zapomniałem. Jest ono, oczywiście, równie słabe co w pierwszej części, choć tu już się nieco przyzwyczaiłem, psychicznie przygotowałem i ta fuszera mnie tak nie bolała. Pojawiły się tu nowe kwiatki, takie jak np. p o t ę ż n e wyzwanie translacyjne, czyli słowo "blef", które pokonało dzielny zespół redakcyjny i zdecydowali się zostawić w oryginale - "bluff". Po pobieżnym googlowanku widzę, że chyba niektóre źródła uznają "bluffowanie" jako akceptowalną formę, ale kiedy natknąłem się na to po raz pierwszy podczas lektury, wyglądało mi to tak sztucznie, że aż dostałem wytrzeszczu. Czy też "u-shadow" - przez większość tekstu tłumaczony jako "u-adiunkt". "u-shadow" to cyfrowa kopia jaźni człowieka w unisferze, bardziej po ludzku: taki wirtualny pomocnik, służący. Nie wiem jak Wam, ale mi "adiunkt" kojarzy się z kimś zatrudnionym w roli pomocniczej na uniwersytecie, a nie z kamerdynerem, i podejrzewam, że możnaby było tego "u-shadowa" lepiej przetłumaczyć. No ale trudno. Gorzej, że ledwo się człowiek przyzwyczai do tego nieszczęsnego u-adiunkta, to książka sprzedaje kolejną piąchę i w tekście pojawia się oryginał - czyli u-shadow. A potem znowu wraca u-adiunkt. Tłumacz zostawił w oryginale i dał redakcji notatkę: "wymyślcie se jak to przetłumaczyć i popodmieniajcie"? A potem korektor dumał, dumał aż wymyślił adiunkta, przejrzał tekst i popodmieniał, no ale nie wszędzie bo to za dużo klikania? Zapoznanie się z procesami myślowymi ludzi odpowiedzialnych za efekt końcowy tego tłumaczenia byłoby, myślę, intrygujące.
I teraz drżę z podekscytowania na myśl o tym, jak przetłumaczono "Chronicle of the Fallers". Trzymali się tłumaczeń z Sagi Wspólnoty? Czy tych z Pustki? A może wymyślili jeszcze nowe? Emocje, emocje! Tylko nie spoilerujcie - chcę się przekonać sam!