Ładne. Biorę drugi i trzeci tom.
Dla zainteresowanych - linka do wywiadu z autorem (po angielsku):
https://worldsf.wordpress.com/2011/11/16/original-content-an-interview-with-hannu-rajaniemi/
Moderatorzy: Vampdey, Tigana, Shadowmage, Achmed
gg72 pisze:Język naukowy istnieje po to, aby pisać nim publikacje naukowe, a nie książki ku uciesze gawiedzi
(...)Ale tak jest przecież w przeogromnej większości nie tylko książek, ale i filmów. I to nie tylko fantastycznych, ale również tych "realistycznych"Beatrycze pisze: Mnożenie określeń, które mają brzmieć "naukowo" po to, żeby zaciemniać i w nadziei na to, że czytelnicy będą wzdychać z zachwytu "jakie to mądre" to właśnie mydlenie oczu.
nosiwoda pisze: Nie podważam naukowych kompetencji Beatrycze, natomiast na innych polach, w tym na polu oceny literatury, różnimy się na tyle diametralnie, że jej negatywna ocena albo nie wpływa na moje plany, albo wręcz powiększa o oczko lub dwa szanse na zakup ocenianej pozycji.
AM pisze:Ja też nie podważam ich w dziedzinie biochemii. Ale jednak w trochę innej sferze życia, gdy boli mnie ucho, zaiwaniam do laryngologa, a nie proktologa.
jachu pisze:AM pisze:Ja też nie podważam ich w dziedzinie biochemii. Ale jednak w trochę innej sferze życia, gdy boli mnie ucho, zaiwaniam do laryngologa, a nie proktologa.
W bliźniaczej sytuacji (jako prawnik podważałem kompetencje Remigiusza Mroza - który notabene nie jest prawnikiem - odnośnie bzdur i durnot opisanych w cyklu książek o Joannie Chyłce), to usłyszałem że mam się nie "mundrować", bo literatura stricte rozrywkowa nie musi mieć czegokolwiek wspólnego z nauką / obiektywną rzeczywistością / prawidłami rządzącymi naszym światem (niewłaściwe skreślić). Dlaczego? Ano dlatego, że literatura rozrywkowa nie ma waloru naukowego, więc nawet jeśli autor mija się z prawdą (lub ordynarnie nagina rzeczywistość na potrzeby fabuły), to nie ma się prawa aby mu zwracać uwagę lub podważać jego kompetencje, bo najważniejsze aby dobrze się bawić przy lekturze...
AM pisze:Ja też nie podważam ich w dziedzinie biochemii. Ale jednak w trochę innej sferze życia, gdy boli mnie ucho, zaiwaniam do laryngologa, a nie proktologa.
historyk pisze:AM pisze:Ja też nie podważam ich w dziedzinie biochemii. Ale jednak w trochę innej sferze życia, gdy boli mnie ucho, zaiwaniam do laryngologa, a nie proktologa.
Ale gdy ten laryngolog zaleci Panu wtykanie do ucha lewoskrętnej witaminy C, to nawet proktolog zauważy debilizm takowego zabiegu. Ba, zauważy to nawet weterynarz. Broniąc tej nieszczęsnej książki, próbuje pan ustawić dyskusję na zasadzie - krytykować jej warstwę naukową mogą tylko i wyłącznie matematycy fizyczni z co najmniej tytułem doktora. Tak jakby inni ścisłowcy czy przyrodnicy posługiwali się innym językiem naukowym... Ale wiarogodność naukowa czy jej brak, to jedna strona medalu, bełkotliwy język to druga.
historyk pisze:"Być może trzeba uczciwie przyznać, że i wam zdarzają się wtopy, książki najzwyczajniej słabe (abstrahując od Fina, którego nie czytałem, mogę wskazać Aaronovitcha).
AM pisze:Historyku, powściągnij swoje ego. "Nie odpowiada Historykowi", nie jest równoznaczne z wtopą.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 41 gości