Trylogia Zimnego Ognia C. S. Friedman
Trochę trwało zanim skończyłem, ale w końcu mogę powiedzieć, że to już koniec. Jestem daleki od zachwytów nad całą trylogią jak i każdym tomem z osobna. Ot, czytadło, które powinno się spodobać wielbicielom gatunku, innym już nie koniecznie.
Pierwsza uwaga. Konstrukcja każdej części trylogii była bardzo podobna. Bohaterowie poznają zagrożenie, które okazuje się jedynie czubkiem góry lodowej, po czym wyruszają na wyprawę by rozprawić się ze złem. W każdej książce znajdował się element podróży przez jakieś straszne i niebezpieczne miejsce (najpierw podziemia, później pustkowia i w końcu droga do piekła), w trakcie drugiego tomu wiedziałem jak mniej więcej będzie wyglądała konstrukcja tomu trzeciego. Uwaga druga. Bohaterowie cierpieli na momentami wysoki wskaźnik naiwności/głupoty, szczególnie bohaterowie negatywni, którzy byli tacy źli, że aż głupi. Po trzecie. W świecie, który jest odległy od naszego o lata świetlne i tysiąclecia, język powinien się trochę zmienić. A najbardziej irytujące były niektóre "teksty na luzie" Tarranta i Vryce. To po prostu nie pasowało. Cztery. Aldys Tarrant. Skąd on się u licha wziął i czemu ot tak, wszyscy zaakceptowali jego obecność? W pierwszym tomie wszyscy są przekonani, że Prorok zabił całą swoją rodzinę (w szczególności cała kościelna hierarchia). A tu przyjeżdża taki koleś i co, wszyscy są zadowoleni. Nikogo nie dziwi, że nagle po blisko tysiącu lat jego ród wciąż istnieje, ba nawet sam patriarcha oczekuje od niego służby w imię swojego boga. Moim zdaniem nastąpił tu błąd przy konstruowaniu całej trylogii.
Plusy. Ciekawi główni bohaterowie. Sprawny język, no i swoisty happy end (jak ktoś lubi). No i podobno największy plus tej powieści. Dylematy moralne.
Najwspanialszy parostatek i
Mroczny wzór P. J. Farmer
Po pierwszym tomie miałem odczucia ambiwalentne. Co prawda pomysł był niezwykle intrygujący, jednak moim zdaniem już w "Gdzie wasze ciała porzucone" Farmer poza wymyśleniem świata, sir Burtonen, Gehringiem i celem podróży wyczerpał swoje pomysły na ten cykl. I niestety miałem rację. Drugi i trzeci tom są niestety wtórne. Mamy znowu podróż do źródeł Rzeki, jedyną różnicą są środki transportu jakimi posługują się bohaterowie. Co prawda, Farmer podsyła nam kilku nowych bohaterów, ale żaden z nich nie ma tej siły co Burton (w dwóch następnych tomach najbardziej spodobał mi się tytantrop). Mamy zagadki, bohaterowie wreszcie docierają na biegun (a tam klops, trzeba czekać na następny tom), okazuje się, że wśród wskrzeszeńców są zdrajcy. Jednak sama historia traci z tego powodu, wydaje się to jedynie alibi autora na kolejne niepowodzenia i przedłużanie cyklu. Sama końcówka
Mrocznego wzoru jednak znowu zaciekawia. Okazuje się, że Etycy też nie są wszechmocni, a renegat, no cóż... Tego dowiemy się w następnym tomie. Jeśli Mag wyda.
Terror Dan Simmons
Już zabierając się za tę powieść można było poznać jak się ona skończy. Ale trudno inaczej, skoro początek i koniec były znane z historii. Rolą pisarza było w tym wypadku jedynie wypełnienie kart powieści prawdziwymi ludźmi i prawdopodobnymi wydarzeniami. Simmons narzucił sobie trudniejsze zadanie, dodając do tego elementy nadnaturalne, które nie mogły burzyć realizmu powieści. I udało mu się. Książka trzyma w napięciu właściwie do ostatniej strony, choć już od samego początku możemy się domyślać końca tej historii, a bohaterowie budzą w nas sympatię, pogardę, szacunek lub odrazę. W zależności od osoby i jej zachowania, poglądów. Co tu dużo gadać, świetna powieść, szkoda tylko, że nie wydana przez Maga i nie w jednakowym formacie i formie jak
Hyperion, bo ta powieść zasługuje na taką oprawę.
Głowa Kasandry Marek Baraniecki
Można powiedzieć, że tekst tytułowy z tego zbioru opowiadań obrósł legendą. Nawet Gazeta Wyborcza (a właściwie to chyba Orliński? dobrze myślę) nazwała
Głowę... jednym z najlepszych tekstów postapokaliptycznych w historii. Z tym się zgodzę. Naprawdę, tekst, który mogę nazwać wybitnym. A co najważniejsze, zakończenie nie psuje obrazu beznadziei i porażki ludzkości odmalowywanego w reszcie tekstu (co niestety jest nagminnie robione w innych dziełach postapokaliptycznych, szczególnie w filmach). Pozostałe teksy? Są. Owszem nie zbliżają się poziomem do
Głowy..., ale ich poziom jest wystarczająco wysoki by nie nazwać ich zwykłymi zapychaczami.
Obecnie czytam
Miasto dusz Szydy i
Chwile zaćmienia Aldissa. Póki co może być.