Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Wszystkie tematy traktujące o literaturze w bardziej ogólnym rozumieniu

Moderatorzy: Vampdey, Tigana, Shadowmage, Achmed

Postautor: Hifidelic » pt 30.04.2004 17:56

Symultanicznie Limes Inferior (nie wiem po raz ktory, kultowa pozycja, wiec sie nie bede rozwodzil), i 6 Liczb (niestety nie pamietam autora, ale sprawdze).
6 Liczb jest typowa ksiazka popularnonaukowa, troche w stylu krotkiej historii czasu, bardzo przystepnie napisana i operujaca bardzo obrazowymi przykladami. Ilustrowana Esherem. :)

Shadowmage: Robot!!! szukam tej knigi od dawna!! Na watkach z Robota Trepka oparl Niedzielnych Gosci. To juz wystarczylo, zebym dostal slinotoku na mysl o pierwowzorze...
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: Shadowmage » ndz 02.05.2004 8:56

Shadowmage: Robot!!! szukam tej knigi od dawna!! Na watkach z Robota Trepka oparl Niedzielnych Gosci. To juz wystarczylo, zebym dostal slinotoku na mysl o pierwowzorze...


Nic na ten temat nie słyszałem. Natomiastr Robot jest do dostania od czasu do czasu na allegro - tam też go kupiłem. Co prawda zwykle chodzi po strasznie wysokich cenach, trzeba mieć szczęscie by trafiłsie jakis w przyzwoitej.

Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe Jacka Dukaja. Na książkę składa się tytułowy Xavras (którego już wcześniej znałem, wiec rozwodzić nad nim się nie będę. Co prawda przeczytałem go znowu z dużą przyjemnością.) oraz trzy inne opowiadania. Pierwsze to „Sprawa Rudryka Z.” Przedstawiona w formie scenopisu z rozprawy sądowej. Porusza problematykę odpowiedzialności jednostkowej lub zbiorowej w wypadku dokładnych kopii ludzi. Na razie problem czysto teoretyczny, ale w przyszłości kto wie? Następne to „Przyjaciel prawdy. Dialog idei”. Bardzo ciekawa dyskusja o tym, czy Żydzi mają jakieś specyficzne przystosowania, dzięki którym wybijają się ponad inne narody. Całkiem zabawne wnioski z tego wychodzą. Ostatni jest „Gotyk”, opowiadanie wcześniej publikowane, ale do tej pory go nie poznałem. Fabuła może średnio interesująca, ale bardzo dobrze napisane, czyta się jednym tchem. No i zakończenie bardzo mi się podobało. Ogólna konkluzja jest taka, że Dukaj nie ma sobie równego wśród naszych pisarzy i nie zanosi się by miał w najbliższym czasie mieć. Tym bardziej, że wreszcie zaczął pisać prostsze, zrozumiałe dla większości dzieła literackie.
Ostatnio zmieniony pn 24.05.2004 8:46 przez Shadowmage, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » pn 03.05.2004 9:58

Pożeglować do Sarancjum Guy’a Gyvriela Kay’a. Pierwszy tom sarantyjskiej mozaiki, której drugi tom ma się ukazać niebawem w naszym kraju. Według mnie jest to najlepsza powieść Kaya jaką czytałem. Wykreowany świat jest wzorowany na Bizancjum, w wielu kwestiach oddaje wiernie klimat miasta i cesarstwa, ale jest też trochę szczegółów odbiegających od wzorca. Realia poznajemy głównie z punktu widzenia Crispina, mozaikisty świeżo przybyłego do Sarancjum. Zostaje wplątany w machinacje polityczne, w których jest tylko pionkiem. Dodatkowo ciągną się za nim wydarzenia z przeszłości. Widać dużą pieczołowitość, z jaką autor zabrał się do pisania książki. Ma dobre rozeznanie w technikach tworzenia mozaik, czy wyścigach rydwanów. Ciekawym zabiegiem jest śledzenie niektórych wydarzeń z pozycji osób epizodycznych, pojawiających się na kartach książki na chwilę, nie odgrywających znaczącej roli. Pozwala to na wyczucie nastrojów przeciętnych mieszkańców, ich stosunku do wydarzeń. Jednym słowem bardzo dobra, dopracowana powieść, dająca nadzieje na jeszcze lepszą kontynuację, z rozwinięciem wszystkich zawiązanych intryg.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Jakub Cieślak » pn 03.05.2004 21:15

Kod Leonarda da Vinci Dan'a Brown'a. Wchłonąłem dosłownie tą książkę. Straciłem z życiorysu dwa dni. Nic a nic nie mogłem przestać czytać. W kilku momentach oskarżycielski ton wywodów na temat działań kościoła mnie drażnił. Mimo wszystko kapitalnie napisany kryminał z naprawdę bogatą podszewką historyczno symboliczną. Coś dla prawdziwych maniaków teorii spiskowych, odkrywania symboliki i rozwiązywania historycznych zagadek.
O to zostaje popełnione morderstwo na kustoszu muzeum w Luwrze. Niezwykłe wydaje się ułożenie zwłok mające służyć za symboliczny przekaz. Do tego okazuje się, że to ofiara sama stworzyła ten obraz- nie morderca. W całą intrygę zostaje wplątany amerykański historyk akademicki, który wbrew swojej woli będzie zmuszony do wzięcia udziału w potyczce pomiędzy Watykanem, a pewnym tajnym zgrupowaniem. Przy okazji bohater musi uciekać przed francuską policją święcie przekonaną o tym, że to właśnie on zabił kustosza.
Zabawne wydało mi się opisywanie bohaterów, jakby autor doskonale wiedział, że wezmą się za ekranizację tej książki. Same opisy łatwo naprowadzają na konkretnych aktorów. Dodatkowo w tekst wplecione są różne małe odkrycia dla spostrzegawczych. Godne polecenia!
Obrazek
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.
Awatar użytkownika
Jakub Cieślak
Prefekt
Prefekt
 
Posty: 4010
Rejestracja: czw 12.12.2002 22:24
Lokalizacja: JózefOFF k. Otwocka

Postautor: Shadowmage » pt 07.05.2004 7:17

Autostopem przez galaktykę Duoglasa Adamsa. O fabule nie ma co pisać, bo nie jest najważniejsza. W zasadzie jest tylko pretekstem do zaprezentowania wybitnego poczucia humoru autora. Podczas lektury śmiałem się niemal przez cały czas, widać typowy brytyjski humor bardzo mi odpowiada. W sumie nic dziwnego, na MP się wychowałem. Książka składa się z jakby serii skeczy, luźno powiązanych nicią fabularną - może to być pokłosiem tego, że jest to przerobiona audycja radiowa w odcinkach. Jedynie końcówka jakby mnie zawiodła, jest znacznie mniej śmieszna, a przygody bohaterów mało interesujące i nie wciągające. Mimo tego polecam wszystkim z lekko spaczonym poczuciem humoru.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Alganothorn » pt 07.05.2004 8:06

nie piszę tu postów, bo nie lubię dublować cudzych recenzji, a książek, które na ogół czytam nie wrzucę, bo są mało pod fantastykę podchodzące...
...niemniej jednak polecam wszystkich całą tetralogię Adamsa;
trudno traktować ją jako oddzielne części, najlepiej nabyć wydanie ze wszystkimi czterema razem zebranymi i przeczytać w ramach jednego ciągu...
znakomity humor, ironia, satyra, abstrakcja, nawiązania do bardzo wielu motywów - coś co rzeczywiście może przypominać MP, zwłaszcza MPFC, zdecydowanie odmienne od Pratchetta, a równocześnie chyba tak samo w moim przypadku trafione...
piszę dlatego, że trudno mi było traktować zakończenia kolejnych części inaczej, niż jako 'przejść' do następnych - w tym wypadku nie są one tak złe, tak 'odstające' od całej książki, jak to opisał Shadowmage
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: Shadowmage » wt 11.05.2004 17:27

Trzech panów w łódce(nie licząc psa) Jerome’a K. Jerome’a. Bardzo przyjemna powieść z końca dziewiętnastego wieku. Widać w niej początki typowego angielskiego humoru, który później stał się sławny i lubiany na całym świecie. Historyjka banalna, trzech przyjaciół wybiera się na wspólną wycieczkę łodzią po Tamizie i opisane są ich kolejne perypetie. Cechą charakterystyczną jest duża ilość dygresji, często wielostopniowych. W rzeczywistości jest to zbiór różnego rodzaju anegdot i śmiesznych sytuacji. Doskonała lektura, świetna dla odprężenia. Szkoda tylko, że tłumaczenie nie jest najlepsze(wydanie Zysku), zapewne wiele zostało w nim pominiętych i przegapionych – dlatego już sobie załatwiam wydanie oryginalne. A na koniec może mi ktoś powiedzieć dlaczego K. z nazwiska autora oznacza Klapkę?
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » sob 15.05.2004 9:33

Aleja potępienia Rogera Zelaznego. Tytułowa Aleja potępienia, to droga przez Stany Zjednoczone, z Kalifornii do Bostonu. Teren ten jest pozostałością wojny nuklearnej, radioaktywny, pełen mutantów i gangów. Czart Tanner, przestępca, w zamian za ułaskawienie musi jako pierwszy pokonać tą drogę by dowieźć lekarstwo na śmiertelną chorobę. Uwielbiam takie klimaty, więc lekturą byłem zachwycony. Szczególnie, że styl Zelaznego - zwięzły, skąpy w słowach, ale za razem bardzo ekspresyjny doskonale nadaje się do opisywania zmagań bohatera z przeciwnościami. Jest to moim zdaniem jedna z najlepszych książek Zelaznego, a już na pewno najlepsza z tych lżejszych, przygodowych.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » czw 20.05.2004 16:21

Wyprawa kotołaka Konada T. Lewandowskiego. Jest to drugi tom sagi o kotołaku, napisany niedawno i pierwszy raz publikowany. Ze smutkiem stwerdzam, że z czasem umiejętności pisarskie autora znacznie się pogorszyły. A może po prostu temat się wyczerpał? Bez nawet akapitu wstępu od razu wkraczamy do akcji i śledzimy zmagania Ksina, który poprzez przypadkowo otwarte wrota światów dostaje się do innych wymiarów i musi wypełnić kilka misji by zamknąć bramę i uratować świat. Mało oryginalne, a wykonanie też pozostawia wiele do życzenie. Bohaterowie sztuczni, przerysowani, oczywiście obdarzeni cudownymi zdolnościami walczą ze wszystkim co się zbliży na odległość miecza (lub kuszy). Jednym słowem standard i przeciętność, szkoda, bo pierwszy tom mi się podobał.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: ASX76 » ndz 23.05.2004 12:07

Niedawno napocząłem lekturę cyklu "Amber" R. Zelaznego ( I tom ukończony , drugi dopiero napoczęty ) i pomimo początkowych trudności związanych z pewną nietypowością dzieła ( trudno było przyzwyczaić się do elementów surrealistycznych ) , a także z pozostawiącym do życzenia przekładem Blanki K. ( na szczęście pozostałe tomy tłumaczył P. Cholewa ) , to muszę przyznać , że fabuła jest naprawdę pomysłowa i póki co - bardzo wciągająca. Szkoda tylko , że poszczególne tomy są cieniutkie pod względem objętościowym. Czyta się zdecydowanie za szybko... Człek przyzwyczajony do opasłych tomiszcz S. Eriksona czy G. Martina czuje pewien niedosyt... :wink:
ASX76
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 7356
Rejestracja: pn 17.05.2004 9:29
Lokalizacja: z Oriona

Postautor: Shadowmage » śr 26.05.2004 15:04

Planeta śmierci Harry’ego Harrisona. Ku mojemu zaskoczeniu bardzo przyjemna książka. Tytuł trochę kiczowaty i odstraszający, ale całość sympatyczna. Zawodowy hazardzista tym razem ryzykuje nie w kasynie, ale własnym życiem i przylatuje na planetę, gdzie niewielka grupa ludności toczy walkę ze środowiskiem naturalnym, w którym każda istota jest śmiertelnie groźna. Bohater zgłębia tajemnicę planety i dochodzi do dosyć zaskakujących wniosków, choć szczerze mówiąc cała teoria jest lekko mówiąc bardzo naciągana. Gdyby nie zakończenie, to ocena by była bardzo wysoka, a tak jest tylko trochę powyżej przeciętnej. Składnie napisana, z humorem typowym dla Harrisona powoduje, że czyta się bardzo szybko.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » czw 27.05.2004 10:11

Królowie heretycy Paula Kearney’a. Drugi tom cyklu Boże Monarchie. Lektura pozostawiła u mnie pewien niedosyt, pierwsza część dawała nadzieję na coś więcej, ale chyba autor podążył dobrze znanym i utartym szlakiem. Powieść tak naprawdę wiele do fabuły nie wnosi, rozwija część wątków z poprzedniej części, wprowadza kilka nowych, ale tak naprawdę nie ma nic zaskakującego. W dodatku powieść nie stanowi całości, widać że jest to jeden z wielu tomów, wyrwany ze środka. Jednym słowem konstrukcja opowieści nie jest najwyższych lotów. Nie ma jednak co narzekać, czyta się bardzo dobrze i szybko, opisy sprawne, bez dłużyzn. Mogło być bardzo dobrze, a jest przeciętnie.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » ndz 30.05.2004 8:55

Conan z Cimerii Roberta E. Howarda. W zasadzie podawanie tytułu zbiorku jest lekko mylące, bo nie mówi nic o zawartości, gdyż wybór opowiadań był całkowicie przypadkowy i nie powtarzał się chyba w żadnych innych wydaniach, polskich czy też zagranicznych. Na książkę składa się pięć opowiadań - „Dom pełen łotrów”, „Córa lodowego olbrzyma”, „Królowa Czarnego Wybrzeża”, „Narodzi się wiedźma” i „Pełzający cień”. Jest też dosyć ciekawy szkic(a w zasadzie jego pierwsza część) historyczny o Erze Hyborejskiej. Co ciekawe, praktycznie żadne z opowiadań nie jest zbudowane według schematu kojarzącego się z Conanem - czyli totalna masakra i piękna dziewica na końcu jako nagroda. Nie mówię przez to, że są jakoś szalenie skomplikowane, ale każde z nich mówi o czymś innym i są dosyć ciekawe. Duże zastrzeżenia mam do tłumaczenia - nie mam pojęcia dlaczego zdecydowano się na siłę stylizować i archaizować język. Wynik tego jest co najwyżej mierny, a w dodatku nie ma to miejsca wszędzie i na przykład po środku tekstu pisanego językiem współczesnym trafia się wypowiedź bohatera zupełnie nie pasująca do reszty...
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » wt 01.06.2004 8:33

Zobaczyć Lankmar i umrzeć Fritza Leibera. Pierwszy tom przygód Fafryda i Szarego Kocura, a w zasadzie pierwsze dwa zbiorki opowiadań według wydania oryginalnego. Książka zaczyna się od przedmowy Sapkowskiego, w której w charakterystyczny dla siebie sposób popisuje się erudycją i wyjaśnia dlaczego ten cykl, a nie żaden inny zajmuje tak ważne miejsce ewolucji gatunku fantasy. Następnie jest jeszcze dłuższy wstęp autora odsłaniający kulisy powstawania opowiadań, ewolucję bohaterów i wiążące się z tym trudności. Będąc już ekspertami w dziedzinie Lankmaru wreszcie przechodzimy do opowiadań. Pierwsze dwa mówią o każdym z bohaterów osobno, wyjaśniają przyczyny, dla których opuścili swoje rodzinne okolice i wyruszyli w świat. W trzecim, tytułowym, spotykają się i razem wyruszają na niezliczone przygody. Nie są to typowi bohaterowie bez skazy, nie pogardzą ani złodziejstwem, ani morderstwem dla osiągnięcia korzyści. Widać, że maja w sobie i coś z Conana i cos z Kane’a(możliwe, że za sprawą fabuły opowiadań – mimo wszystko są one proste i podobne konstrukcyjnie), ale niezaprzeczalnie mają wiele własnych cech, nie przypominających żadnego z tych wielkich herosów. Natomiast dużo jest w przeciwnym kierunku, byli wzorcem dla wielu późniejszych twórców. Z resztą nie tylko pod względem charakterologicznym, ale także fabularnym, co najmniej połowę z pomysłów gdzieś już widziałem. Dwa najlepsze opowiadania to „Jądro ciemności” i „Zobaczyć Lankmar i umrzeć”. Są mroczne, najlepiej poprzez nie można poznać motywy bohaterów i zdecydowanie bez szczęśliwego zakończenia. Palce lizać! Styl jest typowy dla czasów, w których powstawała, czyli zwięzły, przewaga działań nad opisami i narracją, czasem wręcz jest ich za mało. Mimo tego nie można się oderwać od lektury. Na koniec dwie uwagi krytyczne: Po pierwsze okładka – nie dość że beznadziejna graficznie(przypominająca artworka z jakieś średniej jakościowo gry), to jeszcze Szary Kocur jest ubrany na fioletowo, choć kilkukrotnie jest wspominane, że ubiera się wyłącznie na szaro... Druga sprawa to tłumaczenie, a mianowicie spolszczanie nazw własnych. Nie jest to co prawda Łoziński, ale równie denerwujące. Podobno zmiana Fafhrda na Fafryda czy Slevasa na Slewiasza miała wprowadzić czytelnika w klimat, ale na mnie zadziałało to odwrotnie. Typowo polskie zbitki kłują w oczy i skłaniają do myślenia jak brzmiało oryginalne imię.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » sob 05.06.2004 9:11

Dzieci Graala Petera Berlinga. Jest to pierwszy tom cyklu historycznego, którego na razie u nas ukazały się dwa tomy. I niestety nie zapowiada się, by ukazały się kolejne. Akcja dzieje się w połowie XIII wieku, czyli okresie bogatym w wydarzenia. Wydarzenia œledzimy zza pomocš Williama, franciszkanina, nie będšcego z resztš wzorem cnót. Przypadkowo zostaje wmieszany w intrygę zakrojonš na szerokš skalę, w którš wmieszane sš wszystkie potęgi i organizacje ówczesnego œwiata – templariusze, inkwizycja, assassyni czy katarzy. Centrum wydarzeń jest dwoje dzieci, które sš niewiadomego, ale bez wštpienia potężnego pochodzenia. Z resztš mam wrażenie, że autor sam do końca nie wiedział jakich im to przodków przypisać. Otacza je wielka tajemnica, choć de facto mam wrażenie, że znajš ja wszyscy oprócz biednego Williama. Powieœć sprawia wrażenie komedii pomyłek, choć wcale œmieszna nie jest. Bohaterowie błšdzš, gubiš się, by potem całkowicie przypadkowo znowu się odnaleŸć. Co prawda to nie było chyba zamierzeniem autora, ale tak wyszło. Całoœć jest trochę monotonna i dopiero na samym końcu przyspiesza, stajšc się przez to chaotyczna. Pisarz powinien trochę popracować nad warsztatem. Widać solidne przygotowanie historyczne, choć Berling nie ustrzegł się drobnych manipulacji faktami i postaciami historycznymi. Także upływajšcy czas jest traktowany z przymrużeniem oka. Miejscami toporny język utrudnia lekturę, ale nie na tyle by zniechęcić. Na pewno warto się z tš pozycjš zapoznać, szczególnie osobom lubišcym ten okres historii.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » czw 10.06.2004 8:01

Pożeglować do Bizancjum Roberta Silverberga. Jest to zbiór opowiadań i krótkich powieści, które przyniosły autorowi nagrody Hugo i Nebulę. Już samo to świadczy o poziomie, mimo, że nie zawsze zgadzam się z wyborami zwycięzców. Nie ma sensu pisać o każdym utworze z osobna, bo zajęłoby to zbyt dużo czasu. Najbardziej spodobały mi się następujące pozycje: „Na scenę wkracza żołnierz. Za nim wkracza drugi” – opowiadania mówiące o holograficznym przywracaniu do życia postaci z przeszłości, genialny jest dialog pomiędzy Pizarro i Sokratesem. Oczywiście obaj są wizją literacką autora, ale właśnie tak mogłaby wyglądać dyskusja między nimi. Za to właśnie uwielbiam fantastykę, daje możliwość zaistnienia sytuacjom, które w rzeczywistości nie mają szansy pojawienia się. „Skrzydła nocy” dzieją się w naszym świecie, ale w dalekiej przyszłości, po wielu kataklizmach. Ciekawy jest zabieg z ewolucją nazw geograficznych, co nadaje całości wiarygodności. W zasadzie prawie wszystkie utwory, a w każdym razie te, które spodobały mi się najbardziej, skupiają się na zderzeniu postaci z różnych okresów, lub ewentualnie zestawieniu ich ze światem nie z ich czasu. Wykorzystywane do tego są zarówno postacie historyczne jak i całkowicie wymyślone. Ilość nagród pokazuje, że Silverberg doskonale czuje się w tych klimatach. Dla mnie obowiązkowa pozycja do przeczytania.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Gvynbleid » sob 12.06.2004 16:21

Katarzyna Byzia - "Nie żyję, więc jestem", właściwie poczytałem bo siostra kupiła w markecie ze względu na okładke :wink: , nie mniej jednak nie żałuję. Książka chaczy o metafizykę i jakże modne tematy z zakresu sanctum. Pomimo tego iż powierzchownie może się to wydawać komercyjne wcale takie nie jest, no bo jak wytłumaczyć biurokracje w niebie które notaben zbudowane jest z cudzych myśli, wybiera się boga na wyborach a anioły mają alergie na pierzę. To tylko jedna odłosna książki, bo w rzeczywistości jest to policzek w stronę komercjalizmu i biurokracji żyjących (główna bohaterka zapracowała się na śmierć w agencji reklamowej). Gorąco polecam - absorbujące ale czasem warto poczytać coś spoza kanonów fantastyki :lol:
Obrazek
Awatar użytkownika
Gvynbleid
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 808
Rejestracja: pn 16.02.2004 10:59
Lokalizacja: Silesia sweet Silesia

Postautor: Shadowmage » ndz 13.06.2004 10:00

Krople światła Rafaela Marina. Nie często się zdarza by na naszym rynku została wydana książka autora, nie będącego przedstawicielem literatury anglojęzycznej, względnie rosyjskiej. Już przez to powieść hiszpańskiego pisarza jest warta uwagi. Okładka zapowiada, że to tamtejszy bestseller, ale takie wiadomości należy traktować z przymrużeniem oka. Niemniej ma coś w sobie. Nie znajdzie się w niej wartkiej akcji, kosmicznych walk na wielką skalę itp. Jest to historia człowieka o wrażliwej duszy, który został poetą podboju - militarnej ekspansji ludzi w kosmosie. Gdy odkrywa prawdziwą naturę tej działalności nie jest już w stanie pisać pochwalnych eposów i jest zmuszony do opuszczenia wojska. Powieść dosyć pesymistyczna, główny bohater jest poniewierany przez los, jest jakby człowiekiem nie pasującym do epoki, w której żyje. Raz po raz dostaję od życia w kość, ale nie poddaje się i nadal stara się postępować zgodnie z przekonaniami. Miejscami opisy i przemyślenia bohatera są lekko nużące, ale ogólne wrażenie jest pozytywne.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Kaka » śr 16.06.2004 12:36

Moja najlepsz ksiązk fantasy to
"Warcraft: Władca klanów"
jest tu dużo strach bijatyk i ...........a i to za nisą cene
22.00 zł
10/10
Awatar użytkownika
Kaka
Pustelnik
Pustelnik
 
Posty: 18
Rejestracja: czw 20.05.2004 18:48
Lokalizacja: Katowice

Postautor: Vampdey » śr 16.06.2004 13:35

Hmmm
Uważanie za świetną ksiażke którą kolwiek z Warcraftowej serii jest troche bezsensu, mimo, że czytało mi sie je z pewną przyjemnością i są na poziomie wyzszym niż forgotten realmsy. No ale bez zachwytu.
Dzień smoka. Fajny fantasowy klimat, taki jaki lubie. Ale to jest poprostu naiwne, zwroty akcji i sytuacje jakby Knaak pisał je jarając albo wymyślał je jego młodszy syn :P. Ogółem to zaważyło, że wiele razy odrywałem się od lektury i byłem zażenowany.
Władca Klanów. Przypomniał mi żałosną Trylogię Mrocznego Elfa (szczególnie początek): biedny Thrall nie może zrozumieć otaczającego (złego! :P) świata i jest ogółem biedny. Ech. Poza tym też naiwność
Ostatni strażnikNajlepszy. Dobre pióro, poprostu miła lektura. jakieś 7/10 w skali 'czytadłowej'.
Jeśli będą się ukazywały kolejne to z chęcią sięgnę, chociażby z miłości do świata (i klimatu) i sentymentu do gry....

A sie rozpisałem nie wiadomo po co :P. Zapraszam do tematu 'Nowelizacje gier' ;).
Obrazek
Awatar użytkownika
Vampdey
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3946
Rejestracja: sob 16.11.2002 20:34
Lokalizacja: Bełchatów/Łódź

Postautor: Jakub Cieślak » sob 19.06.2004 1:59

Dobra, wreszcie skończyłem "Pierścień Mroku" Nika Perumowa. Lektura godna polecenia. Autor dobrze się czuje w klimatach Tolkiena, choć wyraźnie odbiega od niego stylem i możliwościami językowymi (tutaj po trosze ocenianymi przez pryzmat polskiego tłumaczenia). Książkę czyta się jednym tchem, polecam ją gorąco fanom krasnoludów, którzy są oczkiem w głowie pisarza. Przyjemna lektura! :D
Obrazek
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.
Awatar użytkownika
Jakub Cieślak
Prefekt
Prefekt
 
Posty: 4010
Rejestracja: czw 12.12.2002 22:24
Lokalizacja: JózefOFF k. Otwocka

Postautor: Shadowmage » sob 19.06.2004 9:22

Szczury i rekiny Tomasza Piątka. Drugi tom cyklu Ukochani Poddani Cesarza. Pierwsza część jeszcze się nadawała do czytania, ale druga odsłona to już jakaś pomyłka. Fabuły nie ma w zasadzie, w zasadzie jest tylko przelewania na papier dziwnych i nieźle zboczonych pomysłów autora. Chyba powinien się na jakąś kurację udać... Opisy przesłuchań, tortur, mąk itp. za bardzo mnie nie wzruszają, ale mogłyby do czegoś prowadzić, a nie być tylko sztuką dla sztuki. I raczej nie zanosi się, by coś w tym względzie w trzecim tomie się zmieniło. Autor co prawda połączył bohaterów(sposobem typowym dla rpg – czyli wsadził ich razem do więzienia), ale nie sądzę by miało to wydatny wpływ na podniesienie jakości.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » śr 23.06.2004 9:31

Uczeń czarnoksiężnika Witolda Jabłońskiego. Pierwszy tom planowanego na cztery części cyklu Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer. Mówi o dzieciństwie, młodości i studiach niejakiego Witelona. Jest on bękartem, czarnoksiężnikiem, sodomitą, heretykiem. Jednym słowem wszystkim najgorszym co tylko może zaoferować trzynastowieczne społeczeństwo. Bo właśnie w tym okresie dzieje się akcja powieści. Głównie na Śląsku(ale także na Mazowszu czy w Paryżu), co budzi silne skojarzenia z Narrenturm Sapkowskiego, tutaj również razem z bohaterami zwiedzamy kolejne miasta, ocieramy się o postacie historyczne(a raczej ich zgony). Autor dosyć rzetelnie zarysowuje tło historyczne, aczkolwiek w kilku miejscach mam wrażenie, że lekko rozmija się z rzeczywistością, a nawet sam sobie zaprzecza. Lektura jest ciekawa, ale miejscami bywa nużąca - a to za sprawą formy w jakiej została napisana. Mianowicie jest to pamiętnik, wszystko jest przedstawione w pierwszej osobie, nie uświadczy się ani jednego dialogu - a w niektórych miejscach aż się o nie prosi zamiast nagromadzenia mowy zależnej w cudzysłowach. Niemniej książka warta uwagi, choć nie wybitna.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » ndz 27.06.2004 10:24

Kod Leonarda da Vinci Dana Browna. Książka posiada wszystko, czego potrzebuje światowy bestseller. Jest trochę okultyzmu i tajemne organizacje, nie obyło się też bez przedstawienia Kościoła w niekorzystnym świetle, z Opus Dei na czele. Gdzieś w tle nieśmiało rozwija się wątek miłosny. A wszystko okraszone wartką akcją. Bohater, profesor Harvardu i specjalista od symboliki religijnej zostaje uwikłany w morderstwo kustosza Luwru i razem z jego wnuczką stara się rozwikłać pozostawione przez zmarłego wskazówki. Rozwiązują kolejne gry słowne, kody liczbowe i rebusy cały czas uciekając przed policją i tajemniczymi mordercami by odnaleźć największą tajemnicę świata – Świętego Graala(już on sam ściąga niewątpliwie rzesze czytelników).
Mam mieszane uczucia w odniesieniu do tej powieści. Autor czerpiąc pomysł na fabułę bez wątpienia przeczytał kilka książek dotyczących tej tematyki, tylko że ja też je czytałem i do tego zdaje się, że uważniej. Wnikliwy czytelnik odkryje nadinterpretacje czy manipulacje faktami, niektóre wnioski też są błędne. Poza tym autor nie bazuje na erudycji czytelnika, tylko łopatologicznie tłumaczy każdy trudniejszy termin czy problem. Wszelkie porównania do Umberto Eco są zdecydowanie na wyrost(poza tym w czym ludzie widzą analogie do Imienia róży, skoro znacznie bliżej tematyką do Wahadła Foucaulta). Tak więc odrywanie kolejnych tajemnic mistycznych było dla mnie niczym nowym, może tylko kilka symboli nabrało nowego znaczenia. Wątek fabularny prezentuje się nieźle, choć szybkie wytypowanie czarnego charakteru nie wymaga zbyt dużego nakładu myślowego, gdy do wyboru ma się najwyżej trzy postacie. Narzekam i narzekam, ale książka jest naprawdę niezła, jeśli ktoś lubi powieści sensacyjne. Nie należy tego traktować jako źródła wiedzy, chyba że w podstawowych sprawach. Po prostu bardzo dobre czytadło, zamierzone na wywołanie lekkiego skandalu, ale tak naprawdę powtarzające pomysły obecne w literaturze od co najmniej ćwierćwiecza.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » pn 28.06.2004 18:20

Ciernie Roberta Silverberga. Powieść wywarła na mnie spore wrażenie, choć z pozoru wydaje się dosyć banalna. Mówi o spotkaniu dwojga ludzi, z których każde jest po ciężkich przejściach, doświadczyło, i doświadcza bólu, nie pasuje do społeczeństwa i zostają przez nie odtrącone. Razem próbują dojść do normalności, na powrót przystosować się do życia, ale w zamiast tego zadają sobie jeszcze więcej cierpienia, ku radości osoby, która doprowadziła do ich połączenia. Opisane zwięzłym stylem Silverberga, który co prawda nie wszystkim odpowiada, dobrze podkreślającym przekazywaną treść. Polecam, choć może dlatego, że bardzo lubię tego autora.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » wt 29.06.2004 14:35

Sakriversum Thomasa R.P. Mielke. W XIV wieku zostaje zbudowana największa gotycka katedra świata. Nikt nie wie, że na jej poddaszu budowniczy ukrył dwójkę swoich nieślubnych dzieci. Mają one strzec wielkiej tajemnicy. Siedemset lat później dochodzi do zagłady ludzkości, przeżyli tylko mieszkańcy Sakriversum, mający teraz wzrost poniżej jednej stopy. Rywalizują o przeżycie z czeredą karłów z całego świata, którzy także schronili się w katedrze. Równocześnie ostatni żyjący człowiek z zewnątrz stara się przeżyć w skażonym środowisku, a jednocześnie znaleźć jakiś cel i sens dalszej egzystencji.
Do połowy czytałem z zapartym tchem. Ciekawa fabuła, barwne postacie i filozoficzne rozważania bohaterów. W tle skrywa się tajemnica ukryta przez wieki. Niestety potem zaczęło się coś psuć. Fabuła zaczęła się rozłazić, nie mogłem się skoncentrować na żadnym wątku. Narracja stała się chaotyczna, urywana. Pominę też milczeniem pomysły autora dotyczące właśnie tej tajemnicy (po części by nie zdradzać tym, którzy jeszcze nie czytali). Powiem tylko, że jak dla mnie są zdecydowanie zbyt fantastyczne i nieprawdopodobne. Tym bardziej, ze nic wcześniej nie wskazuje na takie rozwiązanie. Ciekawe jest obserwowanie konfrontacji między dwiema kulturami, konflikt, który wydaje się niczym w obliczu niedawnej zagłady, a jednak posiada wielki ładunek emocjonalny. Szkoda, że ogólne wrażenie psuje końcówka. Gdyby nie ona byłaby to bardzo dobra pozycja, a tak niestety pozostawiła u mnie duży niedosyt
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » czw 01.07.2004 9:30

Szpon Srebrnego Jastrzębia Raymonda E. Feista. Pierwszy tom cyklu Konklawe Cieni. Po raz kolejny wracamy do Midkemii, choć tym razem fabuła koncentruje się na jej wschodnich regionach, dotychczas jeszcze nie poznanych. Akcja dzieje się kilkadziesiąt lat po wydarzeniach z poprzedniego cyklu, a fabuła koncentruje się wokoło organizacji założonej w epilogu „Odprysków strzaskanej korony”. Tytułowy bohater(tak, to jest imię) jest ostatnim ze swojego plemienia i cudem ocalały poprzysiągł zemstę na ludziach odpowiedzialnych za masakrę. Nie jest jednak panem swojej woli, gdyż jest winien swoje życie tajemniczemu Robertowi. Z jego polecenia szkoli się we wszystkich dziedzinach i w ciągu kilku lat przemienia się z barbarzyńcy w eleganckiego szlachcica. Tak mniej więcej przedstawia się cła fabuła powieści. Jak widać nie jest to nic nadzwyczajnego, a wręcz nawet standardowy model tworzenia super-bohatera. Jednak dzięki umiejętnością pisarskim autora, nie ma się wrażenia, że to kolejna banalna historyjka i śledzi się losy Szpona z zapartym tchem. Trzeba przyznać Feistowi, że ma dużą lekkość pióra, którą nadrabia wszelkie braki fabularne. Powieść jest w moim odczuciu znacznie lepsza od poprzednich, porównałbym ją do początkowych tomów cyklu. Widać, że prawie całkowite zerwanie z poprzednimi wątkami wpłynęło pozytywnie na całościowy obraz książki. Oczywiście spotykamy też starych bohaterów z Pugiem i Nakorem na czele, ale nie odgrywają kluczowej roli. Czekam na następny tom, Feist jest zdecydowanie moim faworytem jeśli chodzi o heroic fantasy.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » sob 03.07.2004 17:39

Kawaleria kosmosu Roberta A. Heinleina. Jedna ze sztandarowych pozycji SF wreszcie wpadła mi w łapki. Siłą rzeczy odbierałem ją przez pryzmat filmu, choć z powieścią nie ma zbyt wiele wspólnego, oprócz ogólnego pomysłu i kilku szczegółowych scen. O fabule nie ma co się wypowiadać, zna ją pewnie każdy. Ciekawe, czy opis szkolenia wojskowe stał się wzorem dla wszystkich późniejszych pisarzy, czy też i Heinlein czerpał z jakiegoś źródła (oczywiście poza rzeczywistym szkoleniem w armii). W każdym razie powieść bardzo ciekawa, warta uwagi nie tylko dlatego, że to klasyka.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » ndz 04.07.2004 17:07

Przypływy nocy: Siódme Zamknięcie Stevena Eriksona. O fabule pisać nie będę, bo przecież jest to środek powieści i musiałbym za dużo zdradzić. W każdym razie stoi na wysokim poziomie, choć pod koniec mam wrażenie, że trochę się rozłazi. Zaginęła gdzieś konsekwencja, a autor myślał bardziej o tym jak zrobić wprowadzenie do następnego tomu, a jednocześnie nawiązać do poprzednich, gdyż czasowo zakończenie tej części jest nadal za poprzednimi tomami. Myślę, że jeszcze dużo miejsca zostanie poświęcone Trullowi zanim dotrzemy do jego spotkania z Onrackiem w „Domu Łańcuchów”. Jak przystało na Eriksona, w końcówce mamy wielką bitwę, ale znacząco różniącą się od poprzednich. Stało się to za sprawą magii, która przeradza bitwę w jednostronną masakrę. Rozumiem czemu zostało to tak napisane, ale nie znaczy, że mi się takie rozwiązanie podoba. Tak więc zakończenie pozostawiło pewien niesmak, a szkoda bo do tego momentu „Przypływy nocy” walczyły w moim prywatnym rankingu z „Bramami Domu Umarłych” o palmę pierwszeństwa. Pozostaje czekać na następny tom „The Bone Hunters” mając nadzieję, że utrzyma się ilość i jakość humoru z „Przypływów nocy” i świetnie dopracowana fabuła tomów poprzednich.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Shadowmage » pn 05.07.2004 17:42

Na glinianych nogach Terry’ego Pratchetta. Oczywiście jest to kolejna powieść ze Świata Dysku. Po raz kolejny śledzimy losy dzielnej straży miejskiej Ankh-Morpork z kapitanem Marchewą i komendantem Vimesem na czele. Fabuła kręci się wokoło zabójstw staruszków przez golema, oraz podtruwaniu Patrycjusza i związanych z tym machinacji politycznych (Nobbs na króla :P). Czytając bawiłem się przednio, jedna z najlepszych książek z cyklu. Jak zwykle Pratchett parodiuje jakąś sferę naszego życia, tym razem są to przejawy demokracji, niewolnictwo czy równouprawnienie płci. Oczywiście jest też wiele innych, drobnych smaczków. Autor daje ludzkości prztyczka, z przymrużeniem oka, ale jak zawsze celnego. Tak w zasadzie czytając jego powieści nie należy się śmiać, a raczej płakać bo obraz jaki się wyłania nie jest zbyt pochlebny. Ale kto by się tym przejmował, prawda?
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: RaF » pn 05.07.2004 20:59

Hehehe. Zgadnijcie co? ;)
Na glinianych nogach Pratchetta to... Jak dla mnie jedna z jego najgorszych książek. Początek chaotyczny, dzieje się nie bardzo wiadomo co (w zasadzie norma u Pratchetta, ale gdzie indziej jest to chaos jakoś kontrolowany; tutaj miałem wrażenie, że kompletnie nie łapię tego, co się do mnie mówi), wymuszony dowcip i nuda. Potem się rozkręca, książka łapie zwykły, pratchettowski rytm, zaczyna się zabawa. Zagadka kryminalna jest niestety banalna, na rozwiązanie wpadłem na samym początku ((uwaga: pseudo spoiler!!) choć w głównej mierze dzięki Kirby'emu i jego okładce). Ogólnie wrażenia nie najlepsze, oczywiście jak na Pratchetta.
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Shadowmage » śr 07.07.2004 9:38

RaF-->to ciekawe, że mamy kompletnie inne odczucia co do tej ksiażki...

Restauracja na końcu wszechświata Douglasa Adamsa. Druga część trylogii w pięciu częściach. W moim odczuci zdecydowanie lepsza od pierwszej odsłony, szczególnie końcówka. Mam wrażenie, że autorowi sprecyzowały się wyobrażenia o bohaterach, koncepcja powieści etc. Nie wygląda już jak pisana na żywioł i poskładana z kawałków. Humor też jest znacznie lepszy, bardziej inteligentny i dojrzalszy. Szczególnie rozbawiła mnie wizja władcy wszechświata oraz wszelkiego rodzaju myślące maszyny z Marvinem na czele oczywiście. Tylko dlaczego odpowiedzią na pytanie 6x9 jest 42? Ja nie rozumiem :P
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

Postautor: Alganothorn » śr 07.07.2004 10:28

skoro dyskusja o 'Glinianych nóżkach'...
- nie oglądam okładek Kirby'ego przed przeczytaniem książki; nauczyło mnie tego doświadczenie, że po prostu 'lepiej' zrobić to na koniec... ;-)
- książkę czytałem wieki temu (mam angielskie wydanie), kiedy jeszcze nie do końca wiedziałem co i jak - po prostu to była chyba pierwsza książka o straży miejskiej jaka mi w łapy wpadła...fajnie się czytało, chaos był spotęgowany do kwadratu; teraz przeczytałem polskie tłumaczenie, zaraz potem oryginał i muszę rpzyznać, że jest niezła; jak zwykle o Terry'ego to nie odpowiedź się liczy, ale pytanie - nie kto zabija, nie kto zabił, ale zastanowienie się nad tym dlaczego...to, że zagadka jest banalna to jedno - to, że zwraca na coś istotnego uwagę to drugie
- czytając Adamsa miałem wrażenie, że z każdą częścią jest lepszy, ale po kolejnej lekturze chyba najbardziej odpowiada mi środek...rzecz jasna są prawdziwe diamenty w każdej części (do tej pory przypominają mi się hordy mongolskie w głowie Prossera :-) )
może nieco OT, ale mam nadzieję, że wybaczalne...
;-)
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: RaF » śr 07.07.2004 14:31

Shadowmage pisze:RaF-->to ciekawe, że mamy kompletnie inne odczucia co do tej ksiażki...

Gdzie tam kompletnie. Ja nie uwazam tej ksiązki za złą, bo taka na pewno nie jest. Proszę mnie nie nadinterpretowywać :P
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Shadowmage » sob 10.07.2004 15:43

Nekroskop Briana Lumley’a. Pierwszy tom cyklu pod tym samym tytułem. Historia opowiada o rywalizacji wywiadów paranormalnych z ZSRR i Wielkiej Brytanii, choć de facto jest to opowieść o dwojgu ludzi poznających swoje nadzwyczajne talenty, rozwijające je bardziej ku własnym celom niż działając dla dobra kraju. Nie mogłem się oderwać od czytania, bardzo wciągające, choć pewnie nie do końca za sprawą fabuły. Większą zasługę przypisuję autorowi i jego umiejętnością pisarskim, te stoją na najwyższym poziomie. Potrafił zainteresować bądź co bądź banalną historyjką. Naprawdę warto przeczytać, choć niektóre z wydarzeń i pomysłów są na mój gust trochę „przegięte” i nie pasujące do konwencji naszego świata, nie ważne że trochę wzbogaconego.
Awatar użytkownika
Shadowmage
Cesarz
Cesarz
 
Posty: 20754
Rejestracja: ndz 06.10.2002 15:34
Lokalizacja: Wawa/Piaseczno

PoprzedniaNastępna

Wróć do Ogólnie o literaturze

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości