Strona 1 z 1

T³umacze

Post: pt 27.08.2004 9:23
autor: Niuniaszek
Pad³o w jednym po¶cie nazwisko 'genialnego bufona' Stillera, który t³umaczy³ mechaniczn± pomarañcze. Nie twierdze ze jest zly, ale moimi typami na najlepszych tlumaczy byliby:

1. St. Barañczak (np. Szekspir)
2. Piotr Cholewa (Pratchett)
3. Lech Jêczmyk (Paragraf 22)
4. Maria Skibniewska (Tolkien)

Co Wy na to?

Na tego drugiego wiele osob narzeka, ze to nie to samo co oryginal, ale przeciez niektore zarty oryginalu sa nie do przetlumacznia, a on i tak potrafi tak je przerobic zeby byly zrozumiale i u nas. A poza tym czasem sam daje swoje.

MOzna by jeszcze stworzyæ anty-liste tlumaczy z miejscem honorowym dla £oziñskiego :P

Post: pt 27.08.2004 9:34
autor: Vampdey
Nie powiem nic najlepszych najgorszych tłumaczach, bo jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

Ale ale... Coś nie pasuje ci w Łozińskim?! :P
Na ten temat dużo wypowiadalem się w wątku 'Lord of the rings', przejrzyj i wypowiedz się, chętnie odnowię temat :).

Post: pt 27.08.2004 10:06
autor: Alganothorn
dodałbym na pewno Żeleńskiego i Beksińskiego;
w przypadku Pratchetta każdy choć odrobinę znający się na specyfice języka wie, że nie ma idealnego przekładu, że przekład jest interpretacją dostosowującą dane dzieło do specyfiki odbiorcy; Cholewa jest najlepszym tłumaczem Terry'ego jakiego można by sobie wyobrazić, co róznocześnie nie zmienia faktu, że spore ustępy Pratchetta są nieprzetłumaczalne, opierają się na grze słów i tego żaden tłumacz nie przełoży;
książki najlepiej czytać w oryginale i tyle - truizm, ale warto o nim pamiętać...
pozdrawiam

Post: pt 27.08.2004 11:19
autor: Hifidelic
Łoziński to straszny gniociarz... odrzuca mnie po prostu od jego tłumaczeń.

Skibniewska to które tłumaczenie - to stare z Baginnsem, czy to nowe z "Bagoszem" buhahaaha Bilbo Bagosz z Bagoszna...

Cholewa i Jęczmyk - super; a dla mnie zwłaszcza Jęczmyk.

Algi: tłumaczenie, to trochę jak remiks w muzyce; zmieniasz oryginał tak, aby się stał zrozumiały dla jakiejś grupy. Jest to proces twórczy i ingerujący w istotę dzieła (trochę tak jakby ktoś walnął makeup monie lizie :) ).
Ponieważ jednak jest to proces twórczy, zakładam, że może doprowadzić do stworzenia czegoś lepszego niż oryginał.
Ciekaw jestem oryginału Mechanicznej, bo myślę, że nie da się osiągnąć takiego klimatu mieszając język rosyjski z angielskim, jak rosyjski z polskim.
W tym pierwszym wypadku pojawia się sztuczność, a drugi jest przeraźliwym czarnym scenariuszem, który mógłby się wydarzyć, gdyby "coś poszło nie tak".

Post: pt 27.08.2004 11:30
autor: RaF
Ja w tej liście Niuniaszka zamieniłbym Skibiniewską z Łozińskim prawdę powiedziawszy :P
Barańczaka też bardzo lubię (swego czasu nawet LeGuin tłumaczył), tak jak Cholewę. Podobał mi się nawet przekład "Ostatniego Władcy Pierścienia" popełniony przez Dębskich (tak, tych od EuGeniusza ;)).

Post: pt 27.08.2004 11:34
autor: Alganothorn
hifi>
tak, teoretycznie może w tłumaczeniu wyjść coś lepszego, niż w oryginale, ale pytanie co chcesz poznać: dobrą książkę, czy książkę taką, jak jej chciał autor?
;-)
mi w pierwszym rzędzie zależy na poznaniu wizji twórcy...a tłumaczenie ma w tym nie przeszkadzać, nie musi pomagać
:-)
pozdrawiam

Post: śr 01.09.2004 14:59
autor: Gvynbleid
Moimi faworytami są Boy Żeleński - tłumaczenie tekstów średniowiecznych to na prawdę ciężki chleb.
Następnie Robert Stiller (chociaż nie do końca, poziom ma nierówny a dlaczego? Za chwileczkę na dole podam sugestię :wink: ), było takie wydanie Alicji w krainie czarów właśnie Stillera gdzie na stronie mieliśmy orginał i tłumaczenie - czyli cały warsztat pracy tłumacza - idiomy, zawiłości językowe (chociażby przy zdrobnieniach których w polskiej Alicji jest dużo a angielski jako język ustanawia pewne bariery w tej kwestii).
Na trzeciej pozycji Skibniewska, może nie geniusz na poziomie dwóch poprzednich person aczkolwien na pewno kunszt w przekładzie "słowotwórczego" orginału powieści Tolkienowskich (swoją drogą chciałbym kiedyś przeczytać niemiecką albo angielską wersję jakiejś pozycji Dukaja :lol: ).

Jest takie zjawisko wśród tłumaczy że znajdują sobie tzw. "murzynów". Murzyn jest to zazwyczaj student na wydziale przekładoznastwa który otrzymuje propozycję od tłumacza (który być może ma zbyt napięty terminarz bądź coś innego, nie wnikam) by przetłumaczył książkę pod nieswoim nazwiskiem. No i wychodzą kwiatki na które żadko kto zwraca uwagę poza gronem samych przekładowcó (zazwyczaj) - bo nazwisko to renoma.

Post: czw 02.09.2004 9:50
autor: Shadowmage
Cholewa to jeden z lepszych tłumaczy i odwala ciezką robotę przy Pratchecie. Kto czytał go po angielsku to wie. Jego styl bazuje głównie na zabawie jezykiem, grach słwonych, które w dużej mierze są nieprzetłumaczalne. Cholewa wychodzi z tego obronną ręką, znalazłem tylko jeden duży błąd, a przeczytałem prawie wszystkie u nas wydane.

W zasadzie im bardziej renomowane wydawnictwo, tym lepszych ma tłumaczy. Dużo zalezy tż od samej ksiazki, do hitu, powieści wybitnej zatrudnia się zwykle dobrego tłumacza. Natomiast produkcja masowa przeciętnych autrów trafia głównie w ręce wyrobników, swego czasu było głośno, że bodajze Amber korzysta z usług studentów anglistyki, choć nie wiem ile w tym prawdy było. Z całym szacunkiem dla nich, ale nie spodziewam się po nich oszałamiajacych rezultatów.
To kawał cieżkiego chleba, wiem bo sam po trochu próbowałem. Co prawda jednynie hobbystycznie. Mimo, że mam wysokiem mniemanie o poziomie swojego angielskiego, bez problemu cyztam powieści w oryginale, to tłumaczenie znacznie mnie przerosło, a nie była to nawet proza ambitna.

Post: czw 02.09.2004 17:22
autor: Niuniaszek
Co prawda narzekam na Stillera ale trzeba przyznac, ze przy Alicji odwalil kawal dobrej roboty (oprocz tego co zrobil w moim ukochanym
Twinkle, twinkle little bat
How I wonder what you're at
High bove the world you fly
Like a tea-tray in the sky :wink: - ale I guess ze tego nie dalo sie przetlumaczyc).

Czytaliscie moze (zwlaszcza Ty, Gvynbleid) Wyprawe na Zmirlacza, tegoz autora i tlumacza? Tu, takjak samo jak w Alicji widac meke tlumacza, a ponadto jest to stricte dzielo o slowotworstwie (tytulowy 'Snark' to polaczenie 'snake' i 'shark' - wezcie to przetlumaczcie :wink: )

Post: czw 02.09.2004 20:14
autor: Gvynbleid
Ma sie rozumieć, to mi jeszcze tata czytał jak byłem mały ale potem sam sięgnąłem by spenetrować przekład względem ojcowskich wskazówek. Ot bajeczka ale słowotwórcza jak Prachet o ile nie lepiej.
Niezłym tłumaczeniem Stillera był jeszcze Okręt (ale tylko pierwsza część) Lothara Guntera Buchhaima, dużo specjalistycznego, marynistycznego słownictwa. I dzięki temu nawet taki ortodoks jak ja przeczytał książkę realistyczną bez odgórnego przymusu :wink: . Niestety kolejne części to partactwo - bo chociażby w kajucie gdy wchodzi kapitan hasło "Achtung" to nie uwaga tylko baczność - tłumacz tej klasy takiej gafy by nie popełnił.