Forgotten Realms

[Lord Turkey]

Kiedy zaczynałem moją przygodę z serią FR, uczęszczałem jeszcze do gimnazjum - wtedy to sięgnąłem po Morze Piasków Troy'a Denninga, Cień Elfa Elaine Cunningham i inne, ówcześnie wydane pozycje.

Był to zarazem początek mojej drogi na ścieżce fantasy, nigdy wcześniej nic takiego nie czytałem. Nie znałem literatury polskiej, a ze światowej poznawałem dopiero magiczny świat powieści Tolkiena. Dlatego też, ksiązki z FR zachwyciły mnie, był to magiczny świat pełen Elfów, wielkich bohaterów i niesamowitych przygód - który oferował wszystko to, do czego tak przywykliśmy czytając fantasy.

Teraz, gdy minęło kilka dobrych lat, moją uwagę skupiają całkiem odmienne pozycje, autorzy, serie. Teraz wolę czytywac pełne intertekstualności i humoru powieści ASa, Gaimana czy świetnie skonstruowane światy w wydaniu Jacka Dukaja.

Dla porównania i spojrzenia na FR jeszcze raz, ponownie przeczytałem Cień Elfa. Wrażenia? Przede wszystkim strasznie rażą błędy składniowe i korekcyjne. Nie wiem, czy po prostu takie wydanie trafiłem (z 1997r.), czy to specyfika tłumaczy i korektorów serii. Fabularnie rażą schematyczne opisy, bieg wydarzeń i płaskie postacie - ale zaznaczam, iż to tylko moje subiektywne zdanie, które odnosi się tylko do wskazanej powieści. Innych utworów autorki nie znam, z całej serii czytałem niewiele, a z książek najnowszych - zgoła nic. Jeżeli warto - sypnijcie tytułami, wskażcie perełki. Byc może zmienię zdanie, lecz w tej chwilii pozycje z serii FR wydają się byc dobre tylko dla świeżych czytelników fantasy, którzy chcą posmakowac tej magii jaką oferuje gatunek i wyrobic sobie własny gust. Wszak od czegoś trzeba zacząc, coś musi byc pierwsze - i IMHO FR idealnie realizują się w tej funkcji - za co należy im się miejsce na liście lektur każdego fantasty.