Przepraszam, ale pokaż mi gdzieś jakiś zestaw zasad i praw pisarskich nie pozwalających tłumaczom zmieniać nazwisk w literaturze dziejącej się w rzeczywistości a w literaturze czysto fantastycznej.
Wiesz, wszędzie tam gdzie postać określona jest jakimś przetłumaczalnym słowem, np.: Strider- Łazik (bleh!), to to jest dla mnie zrozumiałe tłumaczenie- jak najbardziej uprawnione. Jednak żeby zabierać się za tłumaczenie nieprzetłumaczalnych (pozornie, jak widać- tłumacz wszystko potrafi)? Rozumiem, że czasem taka operacja może być dyktowana wymogami fabularnymi, jeżeli gdzieś w treści pojawiają się odniesienia do znaczeń składających się na nazwisko. Ale albo mam zaćmę, albo nie kojarzę takiego wątku w trylogii, dla którego Baggins musiał się stać Bagoszem, żeby osoby nieobeznane z językiem angielskim zrozumiały pewne niuanse fabularne. Może odwołań nie ma, ale jak już drapać głębiej to jedyne tłumaczenie nazwiska, jakie mi się nasuwa to Torbins, Kitracz, Chomikins (bo szukając na siłę znaczenia ukrytego w Baggins odwoływałbym się do cechy hobbitów z Bag Endu, którzy wypełniali swoje norki niczym torby podręczne toną pozornie potrzebnych przedmiotów, prezentów i innych bibelotów).