Strona 3 z 3

Post: czw 11.11.2004 14:07
autor: Shadowmage
Boży bojownicy Andrzeja Sapkowskiego. Narrenturm mi się nie podobało. Denerwowały mnie ciągłe wpadki Reynevana, przygody miłosne, ucieczki i wpadanie w zasadzki. Do Bożych bojowników podchodziłem więc ostrożnie i bez większego przekonania. W zasadzie to z obowiązku. Całe szczęście nie było tak źle jak się spodziewałem, a nawet przez większość powieści całkiem nieźle. Stało się tak głównie za sprawą dwóch rzeczy – po pierwsze Reynevan się uspokoił, ustatkował. Można powiedzieć, ze wydoroślał. Co prawda zdarzają mu się jeszcze wyskoki, głównie w zetknięciu się z bohaterami poprzedniej części. Gdyby nie znowu seria nieprawdopodobnych ucieczek i żałosny wątek miłosny, to byłbym usatysfakcjonowany. Odpowiada mi taka mieszanina realiów historycznych z odrobiną elementów fantastycznych. A do tego dochodzi świetny język, jakim powieść jest napisana. Stylizacja, humor, umiejętne wstawki w innych językach. Buduje to świetnie klimat.

Post: czw 09.12.2004 23:04
autor: Detoks
hmm, Narrenturm przeczytałem, to napewno nie jest wiedźmin:) nawet fajne fragmentami, ale to nie jest książka która da sie czytać w ten sposób: mam godzine czytam godzine, zdarzało mi sie że musiałem doczytać do końca wątku bo nie wytrzymam, jednakże zdarzały sie fregmanty których nie umiałem zdusić i odkładałem książke na później(niestety zdarzało sie również przeskoczyć jakieś pół strony lub strone, bo strasznie AS potrafił przynudzić). Może wkrótce uda mi sie przyczytać Bożych Bojowników, a dlaczego może, to sie wyjaśni....
Na końcu o cenie narrenturma. Wydawca książki leci sobie za przeproszeniem w kulki(zresztą podobnie jak z wiedźminem) co powoduje że nie mam ani jednej książki sapka(a lubie mieć książki które mi sie podobają), wiedźmina czytałem porzyczonego tak samo teraz narrenturm. A więc po prostu musze czekać aż któryś kumpel pożyczy mi Bożych Wojowników, eeech jak tak można :?

Post: sob 24.12.2005 14:49
autor: Gvynbleid
A ja właśnie kończę, aż dziw że się wcześniej na to nie porwałem, Sapek jaki jest każdy wie - moim zdaniem utrzymuje równy poziom (poza małymi wpadkami) a przede wszystkim jest perfekcjonistą w tym co robi. Czytając narrenturm mam wrażenie jakbym obracał w dłoniach ozdobną monstrancje w której żaden szczegół nie jest niedopracowany, fakt że czasem przynudza - paremie czy łacińskie modły niektórych faktycznie mają prawo zanudzić - ale opisywany świat jest ndzwyczaj realny i szczegółowy. Połączenie wiedźmińskiej przygody z clerical fiction i fragmentem historii który żywo mnie interesuje (polecam "Wrocław" Normana Daviesa i pierwszy tom Historii Polski Pawła Jasienicy - wiele rzeczy książeczki owe mogą wyjaśnić) jest dla mnie mieszanką genialną. A że Sapkowski chyba nazbyt fausta się naczytał to inna bajka - moim zdaniem jedyna 'niefajna rzecz' - bo wręcz ostentacyjna miejscami.

Post: wt 14.11.2006 8:47
autor: Lord Turkey
Wczoraj miała miejsce premiera ostatniego tomu trylogii husyckiej. Od kilku tygodni można było przeczytac prolog i pierwszy rozdział na stronie ASa oraz rozdział siódmy opublikowany w NF. Czy ktoś pospieszył się i już ma? :wink: A może - co prawdopodobniejsze - ktoś czytał fragment/y i chciałby podzielic się swoją opinią?

Po przeczytaniu pierwszego rozdziału mogę się tylko domyślac, jak wypadła cała książka. Mimo to, wydaje się, iż autor utrzymał poziom znany z poprzednich tomów. Wciąż kwitnie typowy dla Sapka dowcip, zwłaszcza polegający na grach słownych i mieszaniu stylu wysokiego z niskim. Także intertekstualnośc - odwołania do literatury i wydarzeń z innych epok, a także innych bohaterów do husytów - wypadają równie dobrze, jak w poprzednich tomach. Rozdział pierwszy pozostawia w napięciu, choc nie tak dużym, jak miało to miejsce przy lekturze Bożych Bojowników. Spodziewałem się po pierwszych stronach ciut więcej, ale pełne zdanie zaserwuję dopiero w trakcie i po lekturze całości.

A Wasze odczucia? Błagam o nie spojlerowanie! Tylko wrażenia, bez cytatów i przykładów! Chcę miec radośc z niespodziewanych zwrotów akcji... :roll:

Post: ndz 19.11.2006 0:12
autor: Alganothorn
Mało czasu na czytanie, więc poświęciłem 'Lux Perpetua' tylko dwa wieczory życia i trzy dojazdy do/z pracy...
...tylko, bo wystarczyło
:D
jakoś nie było okazji wrzucić spostrzeżeń, nadrabiam teraz;
od razu widać, że AS wziął pod uwagę reakcję ludzi na sagę Wiedźmińską, gdzie zakończenie wyraźnie odbiegające od całości nie spodobało się wszystkim i stało się obiektem zażartych dyskusji za i przeciw (mi osobiście pasowało, ale głosy były bardzo podzielone...i ciągle są :-)) - tutaj zakończenie trzyma znacznie bardziej klimat całego cyklu, a jeśli chodzi o 'happy end' - jak na Sapka, to jest on wyjątkowo 'happy'
;-)
kto przeczyta, skomentuje...
co do całości: mam taki odchył, że lubię być traktowany jak partner, ktoś 'na poziomie'; jednym z objawów takiego traktowania jest nie stosowanie dosłowności w każdym miejscu przez autora (reżysera itp), innym - zakładanie, że odbiorca zrozumie 'puszczane oczka', zrozumie nawiązania, nie trzeba mu wszystkiego wrzucać w przypisach (do przesady prezentuje takie 'wychowywanie' czytelnika Łysiak w swoich historycznych pozycjach) - ja to lubię i tutaj też to mam; co bardzo cieszy, kilka wątków pozostaje nie do końca wyjaśnionymi (w ramach niespoilerowania nie napiszę o które chodzi) i po zakończeniu lektury kilka myśli pod czupryną się kołacze...
styl bez większych zmian, czyli...
...czyli czekam na kolejny cykl
:D
pozdrawiam

Post: ndz 19.11.2006 23:16
autor: Lord Turkey
Książka już zakupiona (zdobyłem 20% taniej 8) ) i spokojnie leży na półce... dlaczego leży, choć paluszki świerzbią? Ech - to prezent urodzinowy i do czasu wybicia rocznicowej godziny żadną siłą nie może byc dotkniętym :wink:

Co do Twoich wrażeń - napawają optymizmem i zaostrzają apetyt, ale sam mam zamiar czytac długo, kontemplowac treśc - szybkie czytanie w moim odczuciu odbiera przyjemnośc - nie jest tak?

PS: ciekawe kiedy i co, zacznie pisac Sapkowski :D Pewnie weźmie ze 2 lata wolnego...

Post: śr 29.11.2006 20:24
autor: romulus
Jestem już po lekturze...
I pod wrażeniem. Pierwszy tom przyjąłem z niechęcią troszkę, ale podobał mi się. Przy drugim wiedziałem, ze wpadłem znowu. I po trzecim jestem już niewolnikiem Sapka. Znowu.

Czytałem recenzję w Dzienniku - Kulturze. Taką sobie. Nie zwróciłem uwagi na te wszystkie wady podkreślane przez recenzenta. Dla mnie ta książka była po prostu świetna. Czytałem ja wyłączony z rzeczywistości. Najpierw miała czekać na bardziej sprzyjający (mniej zapracowany okres), ale nie dałem rady. I żałuję że to już koniec.

Czuję się jak po znakomitej uczcie, która nie skończyła się niestrawnością ani niedosytem.

Pozostaje tylko pytanie: co nowego i kiedy zaproponuje Sapkowski. Pewnie trochę poczekamy. Ale na takie uczty czekać warto.

Post: śr 29.11.2006 23:37
autor: Lord Turkey
Trzeci tom i w związku z jego ukazaniem się - możliwośc dyskusji o całej trylogii jako zamkniętej caości - to temat na wiele postów, realizujących zagadnienie na wielu różnych płaszczyznach. Mam nadzieję, że ożywimy ten temat na forum i skutecznie (oraz długo i przyjemnie :wink: ) dyskutowac będziemy o najnowszym dziele ASa :D

Już chyba spoilerowac można - ludzie na lekturę mieli trochę czasu (od 13.11), więc ostrzegam - spoilery bardzo prawdopodobne :wink: !

Przeczytałem w 4 wieczory oraz jazdy z i do szkoły :wink: - ale hipokryta byłby ze mnie gdybym się nie przyznał, najpierw chwalę długie czytanie, a później co robię? Ale uległem, uznałem że dopóki nie doczytam, nie będę mógł skupic się na nauce, obowiązkach... więc przysiadłem i doczytałem :wink:

Na razie tylko kilka spostrzeżeń i opinii.

Trzeci tom trzyma poziom poprzedników, chociaż intertekstualności chyba trochę mniej (alobo nie zauważyłem :? ), toż samo z elementami humorystycznymi. Mimo wszystko - wciąż sporo, bogato.

Sapkowski utrzymał napięcie, stopniowo rozwiązując wątki, lecz także zawiązując nowe, odkryte dopiero na samym końcu.

Co do zakończenia - liczyłem na szczęśliwe. Nie dlatego, że wierzyłem naiwnie w pozytywny obrót wydarzeń, ale mam taką słabośc, iż przyzwyczaiłem się do bohaterów i do samego końca liczyłem na to, że Samson uratuje Juttę, ten gośc z zaświatów, prawdopodobny anioł... a tu nic :cry: Fabuła nie traci na tym, lecz zyskuje. Niewątpliwie. Ale cóż - żal pozostaje, te sentymenty... :wink:

Może teraz wymienimy nasz ulubione fragmenty, żarty, nawiązania, cytaty z LP? Może podysutujemy o watkach, zakończeniu?

Proponuję od siebie Samsona; jaki wpływ na decyzje podejmowane przez Reinmara miały czary trzech wiedźm z Makbeta? Prośba Elenczy?

Autor, za co jestem mu wdzięczny i pełen podziwu, ukazał postac Reynevana w prawdziwych kolorach, nie zdjecia - negatywu. Jego zdrada w imię miłości, ucieczka z pola bitwy... Nie jest bohaterem, ideałem. Ale za to jest ludzki i prawdziwy. Żałuję tylko, że nie pojechał z Szarlejem do Konstantynopola. Gdyby nie czary wiedź, zrobiłby to? Jak myślicie? IMHO albo tak właśnie by postąpił - ruszył w drogę, albo targnął się na swe życie, chociażby za pomocą nieużytej trucizny... I wątek z córką Peterlina! Ileż tematów, ech.


Zapraszam więc śmiało do dyskusji :wink: Bo oczekiwanie na kolejne książki ASa jest jak daleka droga, a Comes facundus in via pro vehiculo est - jak powiedziane było w LP :wink: Więc dalej, śmiało - umilmy sobie oczekiwanie, pogawędźmy troszkę :)

Post: czw 30.11.2006 12:20
autor: romulus
Ten wątek z córką Peterlina to taki dla mnie królik z kapelusza. Wyciągnięty bo nic lepszego nie mógł Autor wymyślić. Ale zęby mnie nie zabolały.

Moją ulubioną postacią trzeciego tomu była bez wątpienia Rixa. Miała urok czarodziejek z sagi o Wiedźminie. I na dodatek polska agentka. Miodzio! Nie spodziewałem się smierci Jutty. Ale może właśnie dlatego takie rozwiązanie tego wątku mnie poruszyło.

W sumie postać Samsona to wielkie rozczarowanie dla mnie. Za bardzo niedopowiedziana i tajemnicza. I jego śmierć (ziemska)... Jak na istotę nie z tego świata łatwo go było zabić. Ale biorąc pod uwagę, że przebywał w ludzkim ciele, to też chyba nie może być poważnym zarzutem. Pod tym względem czuję jednak niedosyt. Tak samo przy Pomurniku. Jego koniec też jakiś taki... zwyczajny.

Ale troszkę się we mnie duma narodowa obudziła :) Po tym całym mędzeniu o Polakach okazało się że dwójka świetnych postaci (Rixa i Łukasz Bożyczko) nieźle mieszała jako agenci biskupa gnieźnieńskiego :) Wyprowadzając nawet w pole Inkwizycję i Birkarta.

Najzabawniejszy fragment z trzeciego tomu to bez wątpienia dla mnie strona 201, kiedy Reynevan zaprzysięgał się, że nie zdradził

"Moze jeszcze dla pewności spróbowac ordaliów? - Biedrzych ze złośliwym uśmiechem wskazał na rozpalone kamienie. - Sądu Bożego przez próbę ognia?
- Można - zgodził się spokojnie Prokop, patrząc mu w oczy - Na mój znak oskarzyciel i oskarzony siadają na kamieniach, obaj jednocześnie, gołą dupą. Kto dłużej usiedzi, przy tym prawda. Gotowyś, Biedrzych? zaraz dam znak!
- żartowałem.
- Ja też. I ciesz się z tego"


Mimo wszystko proszę o ukrywanie spojlerów w jakiś sposób. Na razie wybieliłem, ale są skuteczniejsze metody :)
pozdrawiam
Shadow

Post: pt 01.12.2006 14:46
autor: Alganothorn
nie przepadam za rozdzielaniem takich książek na elementy mniej lub bardziej prawdopodobne z jednego powodu: patrzę na nie jako całość, tak jak, jakkolwiek by idiotycznie to nie zabrzmiało, jako na całość patrzę na życie;
punkt wyjścia to ogólne odczucia, a takowe względem tej trylogii mam jak najbardziej pozytywne: zaskoczenia były, a i owszem, przewidywalne kwestie, a pewnie (jeśli ktoś u Sapka czeka na happy endy, to może - czekać...powodzenia życzę ;-) ), humor, oczywiście, popisywanie się wiedzą i erudycją, jak najbardziej, przydługie momenty, tradycyjnie (choć pod tym względem impruwnął się);
opowieść jak życie, wszystkiego po trochu i ogólny wątek spajający całkiem zręcznie wszystko
ulubione fragmenty? lubię opisy bitew u Sapka, lubię opisy miejsc i przedmiotów, lubię próby wkładania ponadczasowych treści w usta osób pojawiających się na chwilę, tylko po to, żeby takie teksty wygłosić (np. postać księdza spotkanego podczas powrotu przez naszego bohatera)
spoilerować nie będę, po niektóre książki sięgam i 10 lat po premierze, wolę znać opinie o niej jako całości, niż konkretne sceny i zakończenie
pozdrawiam

Post: sob 02.12.2006 10:11
autor: romulus
Za spoilery przepraszam, sądziłem, że już wszyscy są po lekturze :)

Sapkowski to chyba jedyny facet na polskim podwórku, który jest w stanie napisać porządny cykl, wciągający i trzymający się kupy jako całość. Oraz nie będacy niekończącą się opowieścią. Udowodnił to przy Wiedźminie, potwierdził przy Reynevanie. Wkurzające jest to że w realiach polskiego rynku wydawniczego na kolejną jego powieść (cykl) będziemy musieli zaczekać kupę czasu. Biorąc pod uwage odstępy między kolejnymi tomami trylogii husyckiej... W Stanach dostałby ze 3 miliony zielonych zaliczki i mógłby spokojnie pisac kolejne dziełka.

Post: sob 02.12.2006 23:34
autor: Alganothorn
mnie akurat czekanie na kolejne 'odcinki' nie denerwuje, czekanie na kolejne cykle nie wkurza - literatury czekającej na przeczytanie jest tak dużo, a czasu tak mało, że takie odstępy są wręcz błogosławieństwem
:-)
ale to kwestia ilości wolnego czasu, gdybym czytał więcej, pewnie podzielałbym rozgoryczenie...
;-)
pozdrawiam

Post: ndz 03.12.2006 11:29
autor: Lord Turkey
To prawda, na brak literatury nie można narzekac, za to na brak czasu - a i owszem :? Mam nadzieję (i utwierdzam się w tym przekonaniu), że na studiach czasu będzie więcej i że znajdzie się sposobnośc do nadrobienia lektury zaległych, upatrzonych pozycji. :wink:

Chciałbym poruszyc temat narratora, którego postac pojawia się na początku i końcu poszczególnych części. Sapkowski tak skonstruował ostatnie z nim spotkanie, iż nikt nie ma całkowitej pewności, co do jego tożsamości. Najbardziej prawdopodobny jest Szarlej, lecz wiek narratora ("dziadek") oraz fakt, iż przebywał na Śląsku przez kolejne 5 lat od wydarzeń kończących trylogię, rodzi wątpliwości. Może jakaś postac drugoplanowa?

Czekam na Wasze opinie z argumentami przemawiającymi za taką opcją!

Post: ndz 03.12.2006 22:51
autor: Alganothorn
narrator jest, w mojej opinii, po prostu narratorem, przy czym opowieść, którą czytamy, nie niesie w sobie charakteru subiektywnego przekazu, ale obiektywnego przedstawienia okiem autora, czyli pisarza;
gdyby Sapkowski konsekwentnie trzymał się konwencji opowiadania dziejów prawdopodobnie starałbym się doszukiwać w narratorze konkretnej postaci, tudzież istotnego elementu samej fabuły, jednak wobec faktu, że opowieść jako taka to 'normalna' proza, narratora traktuję jako pewną manierę dostosowania do klimatu tamtych czasów;
rzecz jasna używane tu terminy 'obiektywny' i 'subiektywny' mają charakter umowny, zwłaszcza u Sapka wyraźnie widać po któej stronie leży sympatia autora
;-)
pozdrawiam
ps. na studiach jest więcej czasu, przynajmniej w pewnych momentach studiowania
;-)

Post: ndz 03.12.2006 23:47
autor: Lord Turkey
Cieszę się, że czasu jest więcej :P

Co do narratora - mimo argumentów, które przytoczyłeś, stanowi on pewną, scharakteryzowaną postac. Autor umyślnie prowokuje czytelnika do domysłów dotyczących jego tożsamości, specjalnie nadaje mu cechy i wypowiedzi, które wskazują na różnych bohaterów. Nie wydaje mi się, żeby miał byc anonimowy.

Jak to widzicie?

Post: pn 04.12.2006 0:21
autor: RaF
Czasu jest więcej... na uczenie się, znaczy :D

Co do nieszczęsnego narratora, to też wydaje mi się on raczej zabiegiem czysto warsztatowym, a nie fabularnym. Eco w 'Imieniu Róży' przytoczył całą anegdotę o tym, jak to znalazł pewien tajemniczy manuskrypt, który postanowił opublikować ('IR' właśnie). W LOTR-ze wersji filmowej historię mówi narratorka (no, po głosie tu poznajemy Galadrielę, ale mógłby to mówić ktokolwiek i nie byłoby różnicy). Przytoczyć by się dało mrowie przykładów. Po prostu taki zabieg :)

Post: czw 07.12.2006 11:15
autor: romulus
Zgodzę się z RaFem. Gdyby to miał być jeden z bohaterów, to byłoby więcej tropów.

Ten "dziad" bardzo mi przypomina dziada proszalnego z sagi wiedźmińskiej, kóry też przecież opowiadał historię Geralta & Co. Z tym że wtedy to już była legenda, a nie relacja. Ale czemu nie miałoby być tak samo w przypadku Reynevana & Co.?