Podpalacz - Wojciech Chmielarz
Trzeciorzędny kryminał. Nawet mi się nie chce nad tym za bardzo rozwodzić. Drętwota dialogów, wszechobecna przaśność, sztampa i schematyzm niemal wzorcowe, postacie stworzone sztucznie i mocno nieudolnie. Główny bohater to irytujący, prymitywny nieogar, na dodatek mocno nieprzekonujący. Humor żenujący. Jeszcze bardziej żenujące wulgaryzmy. Na dodatek pełno głupich, stereotypowych banałów w rodzaju:
"...Mieszkasz w Polsce, chłopie, tutaj jak ktoś ma okazję wpakować cię w szambo, to zrobi to dla samej radości patrzenia, jak się w nim taplasz..." Dno, dna.
Napisane stylem pospolitym, bezwyraźnym. Amatorka pierwsza klasa. Jest to totalnie niewymagająca, płaska pulpa. Nie dziwi więc tak wielka popularność. To takie literackie disco-polo.
Dodatkowy minus za promowanie literatury Pilipiuka i Piekary.
To chyba debiut, może to jakoś tłumaczy autora, może w kolejnych powieściach choć odrobinę się rozwinął. Ale przypominając sobie jego rady dotyczące pisania, zamieszczone na łamach Nowej Fantastyki, nie spodziewam się fajerwerków.
Słuchałem w rewelacyjnej interpretacji Andrzeja Mastalerza. I pewnie dzięki tej interpretacji i faktowi, że to audiobook słuchany w samochodzie, dotarłem do końca. Gdybym czytał samodzielnie, pewnie rzuciłbym w kąt w połowie lektury.
Czuję się jakbym pobił niepełnosprawnego na wózku.
3/10 Choć biję się z myślami czy nie przewartościowałem.