na wstępie zanzaczam, że nie szperałęm w czeluściach postów, czy takowy topic już się nie pojawił: nie kojarzę i z lenistwa poprzestałem na tym;
shame on me, jeśli się mylę, bo to baaaaaardzo zły przykład...
i przechodząc do rzeczy:
szereg aktorów zajmuje się także reżyserką, jedni lepiej, inni gorzej, ale chciałem poznać wasze opinie na temat ogólnego 'procesu' obejmowania kolejnych funkcji na planie filmowym, jak też i konkretnych postaci;
zasada działa w obie strony: z jednej, mamy np. Eastwooda, o którym za chwilę, który z typowego aktora zamienił się w reżysera, z drugiej - szereg reżyserów, którzy albo epizodycznie (vide Alfred H., choć tu o aktorstwie ciężko mówić ), albo już poważniej stają po drugiej stronie kamery (np. Quentin T.);
największe wrażenie jak do tej pory zrobił chyba na mnie Clint: z aktora typowych filmów akcji, najpierw przesiadł się na filmy poważniejsze, a wreszcie zajął reżyseria i zrobił to w niezwykle udany sposób; swego czasu widziałęm z nim wywiad z czasów 'Brudnego Harrego', gdzie zapytano go, czy myśli o reżyserowaniu - aktor odparł, że może, ale to za wiele lat, bo na razie za mało umie, musi się wiele nauczyć...gdyby każdy miał tyle pokory i umiał czekać, jakież to arcydzieła by powstawały...można się rozmarzyć, prawda?
do założenia topicu skłonił mnie właśnie Clint, który kolejnymi filmami udowadnia, że to nie przypadek, że filmy mu tak dobrze wychodzą, że być może okaże się, że będzie lepszym reżyserem niż aktorem, w co chyba nikt na początku by nie uwierzył; dobre, interesujące fabuły, zręczne obsadzanie ról, warsztat naprawdę robi wrażenie; teraz chyba rok w rok nominacje Oscarowe, wielkie szanse na nagrodę dla Swank (w tym wieku dwa Oscary, pogratulować ), to robi wrażenie;
Penn zaczął grać w coraz ambitniejszych i ciekawszych filmach, reżyseruje na razie bez polotu, ale też robi nadzieje, że coś z tego wyjdzie;
jeśli tak będzie, że dobry aktor będzie jeszcze lepszym reżyserem, to nie mogę doczekać się filmów Spacey'ego
pozdrawiam