Filmy

Tutaj podyskutujesz o filmach, ludziach i wszystkim, co dotyczy X muzy.

Moderator: Wotan

Postautor: romulus » wt 24.07.2007 12:40

Miłość i inne nieszczęścia

W skrócie: zmarnowany pomysł na fajną komedię. Wątek heteroseksualny niepotrzebny bo tak naprawdę marginalny. Czyżby poprawność polityczna tak źle stała, że bali się nakręcić gejoweskiej komedii romantycznej? Bo tylko ten wątek był śmieszny.

Britanny Murphy - jednym słowem - bleh.

Koncept nawiązywania do Śniadania u Tiffanyego głupi, niezrozumiały, powierzchowny. Nie ta klasa, nie ten styl.

Ogólnie: fajny film na lato, dla nie wymagających.
W kategorii komedii romantycznych tylko 5/10. w klasyfikacji "ogólnej" 2/10

"Smaczek": w roli ukochanego bohaterki aktor grający Isaaca Mendesa w Herosach, zapomniałem, jak się zwie niestety.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Jakub Cieślak » pt 10.08.2007 9:53

Glujo, opisałeś to tak, że normalnie zaraz pobiegnę do kina. Już się zakochałem w tej wizji. Fantastyczna recka. :)
W ramach odzyskiwania stabilności psychicznej po sporych zmianach w moim życiorysie zafundowałem sobie i mojej małżonce oglądanie trzech hitów z ameRyki (w kolejności oglądania):
- Dobry Rok z Raselem Krołem.
- Dejavu z Pędzlem Łoszyngtonem.
- Holiday z Kameronką Diaz.

Dobry Rok
Widać wyraźnie, że to zmowa Rasela z reżyserem Rydlejem Szkotem. Usiadł Rasel z Rydlejem i wymyślili: czas się odprężyć, wypalić dużo cygar w ładnych okolicznościach przyrody, bez zbędnych pomówień i oskarżeń pomacać ładne francuskie tyłeczki, wypić trochę wina, albo coś mocniejszego (stąd sponsoring producenta whisky Grants') i jeszcze na tym zarobić. No i proszę, otrzymujemy efekt tego "odprężenia"- ładną pocztówkę z Francji, trochę relaksującej nostalgii, godne zawieszenia oka krągłości kilku pań i ogólnie radosne lenistwo. I wiecie co? Nie boli! Ten ogólny stan radosnego rozleniwienia udziela się nam, chętnie też sięgamy po jakieś zabutelkowane winogrona w płynie i toniemy w tej atmosferze. Znajcie rękę mistrza, nawet jeżeli mistrz się nie sili na żadne wielkie historie. 8/10
Dejavu
Przypadek chciał, że następny w kolejności był film podpisany ręką Toniego Szkota, brata tego Szkota od filmu piętro wyżej. Toni też jest zdolnym rzemieślnikiem, lubi cygara, szybki montaż, dużo wodotrysków wizualnych i sprawną akcję. Lubi też ostatnimi czasy pana Pędzla Łoszyngtona, który trochę się już zestarzał (ach te zwisające muskuły w scenach rozbieranych...), ale wciąż dziarsko improwizuje na planie. Historia niebezpiecznie krąży wokół Sajens Fikszyn z powodu wprowadzenia elementu podróży w czasie, ale jest to zabieg całkiem sprawnie przeprowadzony, zatem nie jest źle. Zabawnie wygląda grubasek Kilmer, dość przewrotnym akcentem jest obsadzenie Jima Caviezela ("pasjonującego" Jezusa od Mela Gibsona) w roli bedgaja. Reszta to nieco przekombinowania historia pewnego wybuchu w pewnym mieście, w sprawie którego Pędzel W. prowadzi śledztwo by za chwilę- bez zbytniego zdziwienia- uczestniczyć w operacji nie dopuszczenia do tego wybuchu. Akcja jest na tyle wartka, że na szczęście człowiek nie ma czasu by za wiele myśleć o tym wszystkim. Zatem bezboleśnie się to ogląda.
8/10.
The Holiday
Istna katastrofa. Byłem bliski napisania listu do producentów hamerykańskich by opłacili jakiegoś asasina w celu zlikwidowania Nancy Meyers, która "wyreżyserowała" to coś. Film z serii ZZZ- zniszczyć, zakopać i zapomnieć. Drewniani aktorzy wygłaszający okropnie drewniane dialogi i udający, że jest tak romantycznie, pięknie i cudownie. Człowiek dostaje zapaści po przedawkowaniu słodkiego syropu lejącego się z ekranu. W tym filmie drażniło mnie wszystko. Szanuję Jacka Blacka, Kate Winslet i Jude'a Law'a. Ale dostają ode mnie po żółtej kartce za uczestnictwo w tej zbrodni. Jak im nie wstyd...
0/10 (a nawet -10/10)
Obrazek
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.
Awatar użytkownika
Jakub Cieślak
Prefekt
Prefekt
 
Posty: 4010
Rejestracja: czw 12.12.2002 22:24
Lokalizacja: JózefOFF k. Otwocka

Postautor: romulus » pt 10.08.2007 23:30

Breaking and Entering

Myślałem, że to pewniak: dobry reżyser, świetna obsada. Czego chcieć więcej... Myślałem: fajny dramat będzie. A wyszła z tego kicha.

Jest to film z tezą zrealizowany dla obywateli kraju, gdzie pomieszkuje jakaś mniejszość narodowa. Tu padło na Londyn i na mniejszość południowo - wschodnio - europejską. Generalnie film nawołuje do chorej tolerancji: kochaj imigranta swego, nawet gdy cię okrada i pluje w twarz. Ty musisz pochylac głowę, jako obywatel bogatego społeczeństwa. Bo masz dług wobec odrzuconych i skrzywdzonych. Nachalne to i łopatologiczne. W duchu politycznej poprawności. Więc drogi Brytyjczyku, majętny i znudzony mieszczaninie: jeśli okradnie cię młody Serb, Arab, Bośniak, a moze nawet Polak - pochyl się nad jego losem. Odpuść mu, zapomnij. To nie jego wina, ze jest złodziejem. To taki los zły. Ty masz kasę, pozycję, piękna blondynkę w sypialni (która jesteś trochę znudzony, zmęczony, przytłoczony wzajemnymi żalami i życiem). A biedny imigrant musi kraść, bo po co ma sie uczyć? Skoro życie go skrzywdzilo to wystarczy to, by go rozgrzeszyć, nie musi byc uczciwy. A jak ma do tego mamusię, którą można bzyknąć...

Może za bardzo ideologicznie podszedłem do tego filmu. Może musiałem się wyżyc na lewacko - liberalnej kaście idiotów nadającej najwyraźniej ton w świecie filmu. Załóżmy więc, że jestem prawie 30 - letnim, prawicowym kołtunem, który nie chłepce z krynicy mądrości Gazety Wyborczej. Niech będzie i tak. Jednak to nie zmienia faktu, ze poza w/w kwestiami film ten jest przeraźliwie nudny... To największa zbrodnia w moim przekonaniu. Pal diabli światopogląd twórców. Ale nakręcić tak nużącą fabułę? Rozstrzelać ich za to.

2/10 tylko dla J. Lawa i R. Wright Penn. Szkoda, że A. Minghella nie nakrecił "tylko" dramatu małżeńskiego. Swoją drogą powinien przeczytać "faszystowską" przypowieść J. Raspaila "Obóz świętych".
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Alganothorn » sob 11.08.2007 16:08

Shrek Trzeci

Z pewną taką nieśmiałością wybraliśmy się do kina, bo to zaczyna z lekka trącać ewidentnym odcinaniem kuponów, ale co tam, dla kotka poszlibyśmy pewnie i na czterdziestego ósmego;
Fabuła, jak to zwykle bywa, jest drugorzędna: to, że kto-musi-zrobić-coś-zanim-inny-zrobi-coś-innego akurat widzów obchodzi chyba najmniej - lud oczekuje zabawy opartej na gagach, a nie na porywającej fabule...
...co za tym idzie fabuła, mimo, że niespecjalna, nie stanowi dla mnie w żadnym wypadku powodu do utyskiwania;
czy jest równie dobrze, jak do tej pory? raczej nie, kolejne części nie mają tej świeżości, a tutaj nie ma na dodatek wprowadzenia jakiejś bardzo ciekawej postaci (sorry jeśli urażam fanów Justina, ale Antonio jest o niebo lepszy), niemniej jednak:
- rozbudowano wątek Manna
- jest el gato con botas
- jest kilka naprawdę dobrych scen (do moich absolutnych faworytów należy robienie nastroju przez Merlina i forma aktywności Fiony i Shreka po ogarnięciu pociech)
reasumując film niezły, w porównaniu z poprzednimi słabszy, ale wart obejrzenia

ocena: 7,5/10

'Miasto gniewu'

Jakaś fantastyczna gazeta w typie 'Gali' pozwoliła w końcu obejrzeć ten film. Film w modnym ostatnimi czasy stylu, który jakoś najbardziej kojarzy mi się z Altmanem, czyli wiele wątków przeplatających się wzajemnie, co nieuchronnie oznacza, że opowiadamy o czymś więcej, niż tylko losach konkretnych postaci.
O czym opowiadamy tutaj? Najprostsza odpowiedź, to tytuł filmu - o gniewie, o konsekwencjach zaciskania zębów i tłumienia negatywnych emocji w sobie, ale takie tłumaczenie to młyn na wodę psychoanalityków i propozycja bardzo powierzchowna. Ten film można sobie interpretować na różne sposoby: wizję egoizmu w wielkim mieście, wpływu political correctness na nasze zachowanie (zwłaszcza, gdy postępujemy wbrew sobie), zaślepienia i niedostrzegania poglądów i racji innych ludzi, prawdy o tym, że nigdy do końca sami siebie nie znamy - interpretacji wiele, każdy znajdzie jakąś dla siebie; nie to jest tutaj najważniejsze - dla mnie najcenniejsze w tym filmie jest to, że, co rzadkie zwłaszcza w filmach made in USA, nie jest nachalnie dosłowny i że skłania do myślenia; że pozostaje w głowie dłuższy czas po obejrzeniu; że sprawia wrażenia fałszywego i nieprawdziwego...
dobrze zagrany, dobrze nakręcony, wart obejrzenia

ocena: 8,5/10

pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: Wotan » śr 15.08.2007 13:20

Obslugiwalem angielskiego krola

Tu zgodze sie z Algim - film jest rewelacyjny! Tez zaczalem zazdroscic Czechom - wszystkiego co wymieniles. Zastanawiam sie co jest nie tak z nami Polakami, ze czegos takiego bysmy nigdy nie nakrecili... To nie jest jedyny przyklad - wystarczy popatrzec na kinematografie czeska i polska z ostatnich kilkudziesieciu lat.

Czesi potrafia byc smieszni, pelni autoironii, zdystansowani, natomiast najlepsze filmy polskie, choc niektore naprawde swietne to i tak glownie z cyklu - obejrzyj i sie potnij...
http://www.allsecrets.co.uk
moj film...
http://www.well-known-artist.com
Moja nowa odkurzona www, zapraszam!
http://www.vimeo.com/1271372 - moj showreel
Wotan
Pretorianin
Pretorianin
 
Posty: 1160
Rejestracja: pt 04.10.2002 23:52
Lokalizacja: Varsovia

Postautor: romulus » pt 07.09.2007 21:32

Obejrzałem SUNSHINE, świetny film Dannyego Boyla.

Generalnie z uwagi na fakt, iż jestem fanem fantastyki, nie cenię wysoko filmów o tematyce s- f. Dlatego, że dobrych dziełek w tym temacie nie ma za wiele a ja bywam wymagający. Jednak SUNSHINE obejrzałem naprawdę z ogromną przyjemnością. fabuły nie bedę streszczał, bo na tym forum to chyba nie wypada.

Film jest wart obejrzenia. wprawdzie eschatologicznych wzruszeń się w nim nie dopatrzyłem (albo moja dusza już z kamienia...), jednak nie mozna nie doceniać faktu, że tworcy (twórca) olali całkowicie komercyjny szablon. Nie ma więc alienów, diabłów i innych wybryków. Jest misja: uratować Słońce i wiążące się z tym komplikacje. Jedyne co mnie draznilo to ostatnie 30 minut, kiedy na statku pojawia się.... i trochę miesza. Ale mozna to scierpieć. film duchem przypomina mi powieści Bena Bovy. Jest to nie przeładowana nudą fantastyka, która dzięki świetnej rezyserii w koncowce zamienia się w emocjonująca rozgrywkę między pragnieniem ocalenia ludzkosci a egoistycznym pragnieniem bycia ostatnim człowiekiem we wszechswiecie. Jakkolwiek nie wstrząsnął mna ten dylemat, to film jest bardzo unikatowy na tle innych dzieł z szeroko rozumianej fantastyki (patrz: masakra dla umyslu: NEXT). Chyba nie doceniam gustów albo wyczucia rynku dystrybutora, ponieważ film znalazl się w polskiej dystrybucji na dvd.

Warto go obejrzeć. Oszczędny w środki wyrazu, nie epatujacy rozbuchanymi efektami specjalnymi, ciekawy. To rzadkość w kinie s-f. Jeśli takie istnieje.

8/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Yedyny » śr 19.09.2007 9:35

Musze przyznac, iz SUNSHINE rozczarowal mnie bardzo.
Moze zaczne od pozytywow: liczylem na typowy schemat - akcja, dialogi, akcja, a tu zaskoczenie.Obylo sie tez -jesli chodzi o scenariusz- bez wstepu typu: zmiany klimatyczne i przepelnione efektami katastrofy ziemskie, ukazany dramat rodzin, prywatne problemu czy konflikty.Tu od razu zaczelo sie w kosmosie od lotu w kierunku Słońca.
Co mnie denerwowalo? Film zaczal sie "rozsypywac" po dotarciu do drugiego statku, a wczesniej odebraniu znieksztalconego przekazu, prawdopodobnie od kapitana.Nagi czlowiek pokryty bliznami pooparzeniowymi, ktory przez 7 lat zyje sobie samotnie w dryfujacym w przestrzeni statku... Nie ma tam ani jednej sceny ukazujacej go wyraznie, w calosci - prawdopodobnie niedopracowana charakteryzacja; czemu obraz zaczal byc tak znieksztalcony, rozmazany? tego nie moge zrozumiec.Poza tym s-f zmienil sie w horror, schemat BARDZO podobny do "Event Horizon".

Podsumowujac - ciekawie zapowiadajacy sie obraz przeksztalcony w... niewiadomo co :/
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: romulus » pt 21.09.2007 12:16

Zgadzam się z tobą odnośnie końcówki. To byłby zdecydowanie lepszy film, gdyby nie ostatnie 30 minut i w ogóle wątek z drugim statkiem. Do tego czasu film mimo niespiesznej akcji jednak wciągał właśnie dlatego, że blisko mu było w oszczędnej fabule do klasycznej fantastyki. Nie przepadam za nią w literaturze, ale w tym filmie była pociągająca i ciekawa. Potem jednak nadszedł "dreszczyk" i zepsuł trochę finał sprowadzając go do rozgrywki "dobra" ze "złem", "ocalenia ludzkości" versus "opętanie boskością?". Mimo wszystko warto go obejrzeć bo nie jest męczącą feerią efektów specjalnych, tuszujących głupotę fabuły (znowu przywołam NEXT, o którym nawet nie chce mi się pisać szerzej)
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Yedyny » pt 21.09.2007 14:44

Dokladnie, film mozna bez problemu ogladac przed pierwsze 45 min; o takich produkcjach zartobliwie mowie, ze scenariusz byl napisany tylko do polowy, reszta zostala dograna na szybko juz podczas krecenia ;) Ale i tak nie zaluje, iz go ogladalem.
Poza tym -przy okazji- nie polecam filmu "KAW" (z tego roku), traktujacego o krukach przesladujacych mieszkancow jakies dziury z trzema domami i barem.W skrocie: na ranczu mormonow czy innych brodatych i okapeluszonych odludkow zaczely chorowac krowy, ktore pozniej jako padlina stanowily pozywienie dla latajacych bestii.Nastepnie z darmowych delikatesow, gdzie miesa zaczelo sie konczyc, ptaki przerzucaja sie na malomiasteczkowy Pewex.
Ujecia kamery nieciekawe, slaba gra, efekty nie sa zle, ale... Hiczkok zrobil to lepiej daaawno temu.
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: Yedyny » pt 21.09.2007 14:53

Dla mnie "Next" nie byl najgorszy, moznaby rzec: średni.Cage nie przebiera raczej ostatnio w scenariuszach, totez widocznie wybral to, co aktualnie bylo pod reka.Komputer i jego twory przejawiaja sie czasem na ekranie, a co do samego tematu - niedopracowany, "too many secrets", a dokladniej: za duzo pytan po zakonczeniu filmu, jednakze podobalo mi sie kilka scenek, m.in.ta w kasynie, kiedy to bohater bez przeszkod lawiruje miedzy poszukujacymi go ochroniarzami.Jesli mialbym go ocenic, to jakies 6/10."Kaw" dostalby 3/10 :evil:

Pochwale sie, iz po wieloletnich poszukiwanaich zdobylem wreszcie ten Yugoslowianski film "Gosti iz Galaksije" :D Ale sie ubawilem podczas ogladania!
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

"Słaby punkt" / Fracture

Postautor: Yedyny » ndz 23.09.2007 10:03

"Słaby punkt" / Fracture (USA, 2007)
Dawno nie widzialem tak ciekawej intrygi, a smaczku dodaje Anthony Hopkins, jak zawsze doskonaly w swoim filmowym wcieleniu. Bogaty Amerykanin z IQ powyzej przecietnej szykuje niespodzianke dla żony, jej kochanka oraz prokuratora... Doskonaly plan ma jednak swoje wady.Polecam!


"Strażnik" / The Sentinel
Kieref Sutherland, Michael Douglas and Kim Basinger. Nie wiem czemu kojarzy mi sie to z serialem "24 godziny" (24) :?: Film przewidywalny, dłużyzny, akcja i scenariusz to zadna rewelacja, ale raz mozna obejrzec :twisted: Jak zwykle wątek milosny przeplata sie w takich produkcjach z zagrozeniem dla zycia, w tym wypadku najwazniejszej glowy w panstwie.
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: Achmed » czw 04.10.2007 22:59

Obejrzałem przedpremierowo w kinie Atlantic "Gwiezdny pył" (dzięki uprzejmości wiadomego wydawnictwa).
IMO to jeden z tych filmów, które można dość łatwo wypunktować, ba, znokautować kilkoma, owszem, złośliwymi, ale i w miarę uzasadnionymi uwagami. Można o "Gwiezdnym pyle" powiedzieć, że to piramidalna bzdura (bynajmniej nie dlatego, że to baśń) zbudowana z ciężkich, często topornie ciosanych bloków stereotypu, banału, infantylizmów i efektów specjalnych z pieczątką: "wciskamy na siłę, bo zobacz jakie fajne".
Można tak o "Gwiezdnym pyle" powiedzieć (i pewnie ktoś tak powie), ale IMO nie należy :-)
Po pierwsze, to naprawdę ładne jest kłamstwo, tak pod względem treści, jak i warstwy wizualnej, a oszustwa w tym typie, w niewielkich dawkach, są najzwyczajniej w świecie od czasu do czasu potrzebne (mnie przynajmniej). Działa to trochę na zasadzie odtrutki.
Po drugie, solidna zaprawa humoru przydaje tej budowli lekkości i pozwala przychylniej spojrzeć na w gruncie rzeczy rozrywkową przecież całość (z tym że nie miejcie nadziei, dydaktyzmem, dialogami "specjalnie dla naszych pięcioletnich widzów" też jest "Gwiezdny pył" upaprany).
Po trzecie, film miejscami fajnie koresponduje z powieścią Gaimana. Osoba znająca pierwowzór będzie miała nieco dodatkowej zabawy w wynajdywaniu zakamuflowanych "komentarzy" do książki (ja czytałem "Gwiezdny pył" już naprawdę dawno temu, więc pewnie wielu rzeczy nie wyłapałem).
Po czwarte, zniosłem wątek miłosny, na który w dziewięciu przypadkach na dziesięć reaguję ciężko alergicznie, całkiem nieźle. Stąd wniosek, że innym może o wiele bardziej przypaść do gustu.
Jeśli chodzi o relację film-książka, to jedno z drugim ma oczywiście wiele wspólnego, ale różnice też są niemałe. I nie mam tu na myśli tylko dodanych/wyciętych względem książki wątków/scen. Na przykład często podmienione są akcenty emocji, zmieniony wydźwięk co poniektórych wydarzeń (na przykład w miejscu, w którym Gaiman był melancholijny, słodko-gorzki, tu zdecydowano się użyć już tylko lukru).
Myślę, że to dobrze, że różnice są znaczne. Sztywne trzymanie się oryginału mogłoby ekranizacji zaszkodzić - już choćby dlatego, że pierwowzór nadmiarem dobrych dialogów nie grzeszy.

Aktorstwo - jak na moje niedowidzące oko - poprawne. Powiedziałbym, że rozczarowała mnie Pfeiffer, ale miała na tyle niewdzięczną rolę, że i tak sporo udało jej się ze swojej postaci wycisnąć. De Niro natomiast (dla którego zupełnie przerobiono postać kapitana statku) pobłaznował trochę i generalnie, co rzadko mu się ostatnio udaje, był całkiem w porząsiu.

Jak dla mnie 6/10. Szału bez, ale miałem poczucie miło spędzonego czasu.

PS: Najprawdopodobniej film sprawi lepsze wrażenie, jeśli się go obejrzy z przyjaciółką/przyjacielem, dziewczyną/chłopakiem tudzież małżonką/małżonkiem ;-)
Obrazek
Achmed
Lord
Lord
 
Posty: 1659
Rejestracja: wt 21.01.2003 16:09
Lokalizacja: Niederzahden/Warschau

Postautor: Jakub Cieślak » pt 05.10.2007 5:52

APOCALYPTO
Opisałem w odpowiednim topicu, tu tylko zaznaczę swoją ocenę. 7/10.

LISTY Z IWO JIMY
Nie wiem czy już pisałem o Sztandarach Chwały, powiem tylko, że bardzo mile byłem zaskoczony tym filmem. Naprawdę solidne kino. A teraz czas na drugą część tego dyptyku Clinta Eastwooda. I niestety rozczarowanie, strasznie się dłużył, nuda wiała z ekranu, brakowało elementów treści wzmagających emocjonalne zaangażowanie. Miałem wrażenie, że tych Japończyków broniących wyspy było co najwyżej dwudziestu. I że niby jakieś walki się odbyły, ale tak naprawdę to Amerykanie wpadli, postrzelali się pięć minut i już potem Japończycy głównie sami się zabijają w jaskiniach, albo mendzą, albo się poddają. Nie warto.
4/10.
Obrazek
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.
Awatar użytkownika
Jakub Cieślak
Prefekt
Prefekt
 
Posty: 4010
Rejestracja: czw 12.12.2002 22:24
Lokalizacja: JózefOFF k. Otwocka

Postautor: romulus » pt 05.10.2007 9:27

ZODIAC

Film ciekawy, bo nie mógł być inny, zważywszy temat. Historia o poszukiwaniu nieuchwytnego mordercy, który nigdy nie został znaleziony i stał się niemal mitem. Najwięskza nierozwiązana zagadka kryminalna w USA i być może na świecie, obok Kuby Rozpruwacza.

Film jest świetnie zagrany i wciągający, proponuje trop wskazujący na mordercę, ale nie udziela odpowiedzi na pytanie, czy jeden z ewentualnych podejrzanych to rzeczywiście Zodiac. Film o śledztwie, które zaważyło na życiu głównych bohaterów, którzy próbowali zagadkę rozwikłać.

David Fincher pokazał, że obca mu szuflada i etykietka i nakręcił film niepodobny do porzednich (i podobny jednocześnie, jeśli chodzi o klimat). Mimo długości nie nudził, głównie dzięki aktorom. chyba poszukam na polskim rynku książki R. Graysmitha, która stała się kanwą scenariusza. To lepsze niż wydumane powieści J. Deavera i wypacykowane kryminałki o super super super inteligentnych psychopatach, których dopada w końcu dzielny (zgorzkniały, niepokorny, prawy etc) detektyw.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Achmed » pt 05.10.2007 23:17

O, tak, Zodiac dobry jest. Mnie również się bardzo podobał :-)
Obrazek
Achmed
Lord
Lord
 
Posty: 1659
Rejestracja: wt 21.01.2003 16:09
Lokalizacja: Niederzahden/Warschau

Niewidzialny / The Invisible

Postautor: Yedyny » sob 06.10.2007 9:47

Obejrzalem dwie wersje "Zodiak'a" i obie na tym samym poziomie; no, moze ta najnowsza wnosi nieco wiecej do sledztwa, czy przedstawia widzowi wiecej szczegolow, watkow, sladow.Film za dlugi i nudny, co podziela wiekszosc znanych mi osob.Nie jest to zadna rewelacja i trzymajacy w napiecu obraz w stylu "Siedem" czy "Copycat".Do obejrzenia raz.

Na duzy plus zasluguje wedlug mnie "Niewidzialny / The Invisible" z tego roku.Zapowiadajacy sie na komedie dramat o kilku, wcale nie obcych nikomu, watkach; zaczynajacy sie od wyborow zyciowych, przewijajacy sie poprzez dramaty rodzinne, czy w koncu nieumyslne morderstwo.Opowiesc widziana przez dusze, czy -jak kto woli- cialo astralne umierajacego, mlodego czlowieka, ktory w wyniku pomylki zostal pobity i umiera samotnie gdzies w lesie..... umiera powoli, ale w jego zmasakrowanym ciele nie zgasla ostatnia iskra zycia... Jako niewidzialny wlasnie poznaje zycie swojej niedoszlej zabojczyni, nastepnie odkrywa zupelnie obce zycie od tego, ktore przyzyl (wygodne, bez żalów, problemow, zmartwien), wspolczuje jej, wybacza, a wreszcie... zakochuje sie w niej.

Polecam szczegolnie do obejrzenia we dwoje, jesli akurat narzeczona ma wolna chwile :)
Obrazek

Wartym polecenia jest jakze jakze odmienny "Beerfest" z roku 2006.Dziwne, iz nie slyszalem o tym filmie, a okazal sie strzalem w dziesiatke jako komedia; najlepszy obraz, jaki widzialem w tym roku - nie nudzisz sie w zadnej minucie, kazda scenaka dopracowana, jedyna chyba komedia, w ktorej nie graja 40-o latki udajace mlode licealistki czy napaleni, piekni mlodziencu o cudownych twarzach :/ Pomysl jak najbardziej ciekawy, byc moze postanie czesc kolejna, co zapowiada rezyser w ostatniej scenie :)
Film bardzo.... porąbany, (rzeźnicki - jak zazwyczaj nazywam takie produkcje), bez zadnego przeslania, zadnych moralnych textow, przesłań; doskonaly do obejrzenia w wiekszym gronie znajomych.Piwo leje sie hektolitrami; juz na poczatku widzimy serie gagow, jędrnych piersi i pomylek.
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: Yedyny » sob 06.10.2007 10:49

Skoro juz sie wczulem w temat - najgoszy film tego roku to "Perfect Stranger" / "Ktoś całkiem obcy" - Halle Berry & Bruce Willis.Musze przyznac, iz przysypialem i korcilo mnie, aby dorwac pilota i wcisnac na maxa przewijanie na podgladzie... Bardzo slaby film, byc moze i istniala tam jakas skonstruowana w miare intryga i zaskoczenie na koncu, ale bez wyrazu, zbyt powolna akcja, slaba gra; film z Willisem, a bez Willisa.Calkowita porazka to koncowy proces, gdzie drugorzedny bohater wyglada jak kukla czy marionetka z wolno przymykanymi powiekami :/ nie bedaca w stanie wydobyc ani slowa.
Po co, do cholery, moj kochany Brusie zdecydowales sie zagrac w tym czyms???


"The Brave One" / "Odważna" (z dawno nie widzianą Jodie Foster) to juz lepsze kino, jesli mam mowic o akcji.Para zakochanych osob zostaje napadnieta w parku noca, napstnicy nagrywaja cale zajscie na kasecie video.Partner ginie, a ocalala osoba zaopatruje sie bron i wymierza sprawiedliwosc usuwajac smieci z ulic miasta.Po Polsku - "wyrywa chwasty".
Scenariusz to nic innego jak odgrzebane "Death Wish" z Charlsem Bronsonem, czy tez nowy "Death Sentence" z Kevinem Baconem; scenariusze bardzo podobne - obrona rodziny i wymierzanie sprawiedliwosci na wlasna reke, wybory czesto kłócące sie z zasadami wpajanymi przez rodzicow, bedace w sprzecznoscia z przykazaniami koscielnymi.Ale skoro policja dziala ospale, a mordercy bezkarnie biegaja po ulicach, szukajac kolejnych ofiar....
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: romulus » sob 06.10.2007 20:55

Nie zgadzam się z toba w kwestii Zodiaca. Fakt, że akcja nie jest wyrywna, ale trzeba pamiętać, że nie jest to standardowy kryminał, tylko historia oparta na faktach. Nie będzie tu diabolicznych umysłów a la Hannibal Lecter - przynajmniej nie wprost. Bo Zodiac kimkolwiek był, jednak był na tyle sprytny, że do tej pory go nie znaleziono. Jego ostatni tekst "Teraz kontroluję już wszystko" naprawdę mrozi krew w zyłach. Właśnie dlatego, ze kolesia nigdy nie wykryto, właśnie dlatego że był prawdziwą a nie wymyśloną postacią jak John Doe z Siedem.

Nie ma co tego filmu porównywać z Seven czy Fight Club. Jest całkiem inny. Fincher nie dał się zamknąć w szufladzie spooky movies, do której łatwo można było go przypisać po w/w tytułach, czy Grze. Zodiac to w sumie rekonstrukcja głównych wątków kilkuletniego śledztwa, które w 2004 roku ponownie wznowiono. Minusem pozostaje też nie samo zakończenie historii - bo to przecież real life. Przerażające jest to że morderca nigdy nie został złapany. Potencjalni podejrzani: Rob Marshall, czy Arthur Leigh Allen zmarli w sposób naturalny, niewinni. Nierozstrzygnięte pozostaje pytanie czy Zodiac to była jedna osoba, czy dwie, a może więcej. W sumie fakt, iż do tej pory więcej jest wokół tej sprawy więcej pytań niz odpowiedzi - mimo gigantycznych możliwości współczesnej kryminalistyki - czyni z tej sprawy naprawdę mit, legendę.

Więc czy ten film mógł być żywszy? Być może, ale kosztem historii, która jest lepsza, bardziej skomplikowana i mroczna niż niejeden wyrafinowany scenariusz filmu kryminalnego. Jest świetnie zagrana i osadzona w klimacie lat 70 - tych (wystarczy posłuchac muzyki na początku, ktora wprowadza niepokojący klimat). Nie ma co liczyc na fajerwerki, nagłe zwroty akcji. Jesli ktoś oczekuje powyższego, niech nie ogląda Zodiaca. Jeśli ma ochotę na lekcję historii, niepokojąca i tajemniczą, Zodiacem się nie zawiedzie.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Yedyny » sob 06.10.2007 21:48

Lubie filmy, ktore trzymaja w napieciu i zwroty akcji sa zaskakujace.Nie lubie przy nich zasypiac.Finito.
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: Yedyny » pn 08.10.2007 21:22

"Hot Fuzz" - Ostre psy (2007)
W sumie nie wiem jak zakwalifikowac ten film; wiekszosc produkcji brytyjskich to ogolnie dno, lacznie z kilkoma serialami, ale ten mial cos w sobie ;) Podobal mi sie bardzo montaz, kilka ciekawych ujec jak i przejscia miedzy nimi, efekty (np.ze zmiazdzona glowa czy nabicie sie na miniature wiezy koscielnej), ale sam scenariusz to kicz straszliwy.
No bo wyobrazcie sobie mieszkancow, ktorzy dla zachowania pozorow najlepszej wioski w Anglii morduja bezdomnych, cyganow, dresiarzy (hmmm... to nie taki zly pomysl ;) , mimów, policjantow z brodą (jesli dobrze pamietam), graficiarzy... ludzi, ktorzy maja jakiekolwiek zdolnosci, ale chca opuscic to miejsce ("albo bedzie nasza, albo nikogo"), blondyny, ktore sypiaja ze starszymi mezczyznami i sa palcowane po prochach :))) Hmmmmm :/
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: romulus » śr 10.10.2007 8:57

Opis filmu ze STOPKLATKI.pl:
"Cała Europa lansuje modę na niepalenie. Tylko po co? "Dziękujemy za palenie" to ostra, szybka, ironiczna i najbardziej niepoprawna politycznie komedia roku. Gryząca niczym tytoniowy dym satyra na nasz styl życia, media, reklamę oraz świat konsumpcji, w którym człowiek jest jedynie cyfrą w kolumnie "przychody". Film z Aaronem Eckhartem ("Czarna Dalia", "Kult", "Jądro Ziemi", "Erin Brockovich") i Katie Holmes ("Batman - Początek", "Śpiewający detektyw", "Cudowni chłopcy") w rolach głównych. Sceny w łóżku z ich udziałem były przedmiotem krytyki Toma Cruise'a zazdrosnego o damę swego serca.

"Dziękujemy za palenie" otrzymał nominacje do Złotego Globu w kategorii Najlepszy Film i Najlepszy Aktor (Aaron Eckhart) oraz do Satellite Award w kategorii Najlepszy Film, Najlepszy Aktor (Aaron Eckhart) oraz Najlepszy Scenariusz (Jason Reitman). Nagrodę główną za reżyserię przyznało Jasonowi Reitmanowi prestiżowe stowarzyszenie amerykańskich - National Board of Review. Wyjątkowy zwiastun kinowy filmu otrzymał nagrodę Golden Trailer Awards."

Te suche fakty nie oddają jednak wyjątkowoci tego filmu. A jest on po prostu rewelacyjny. Ponad półtorej godziny spędziłem przed ekranem i nie chciałem żeby się skończyło. Fenomenalna i przezabawna satyra, która nie boi się politycznej poprawności. Pierwsze sceny są kapitalne, ale o nich nie napiszę, by nie spalić dowcipu i zaskoczenia. Ten film trzeba obejrzeć. Bez przeintelektualizowanego bełkotu, wywołujący spazmy śmiechu, trochę przez łzy. I widz naprawdę nie jest w stanie nie lubić bohatera, który pracuje dla koncernów tytniowych i nawet umierającego na nowotwór młodzieńca jest w stanie przekonać, że to nie z powodu papierosów (chyba za dużo napisałem... :) ). Miłośnikom palenia (do któych się nie zaliczam) film ten dostarczy mnóstwo argumentów by poprzeć swoją "filozofię" palenia. To jest trochę przerażające.

Film jest rewelacyjnie zagrany. Począwszy od Aarona Eckharta po Katie Holmes. Scena erotyczna z ich udziałem (sofcik, naprawdę sofcik) wkurzyła Tomka Cruise'a. A między nimi Robert Duvall, Maria Bello, genialny Williami H. Macy. Film ten stanie się bez dwóch zdań stanie się ozdobą mojej kolekcji. I udowadnia tezę jak w sumie nędzną nagrodą są Oscary. Nie wyróżnienie tego filmu chociażby za scenariusz to porażka.

A Tom Cruise to bez wątpienia totalna pussy. Do dziś miałem go za zwyczajnego głupka (bo czy mozna być mądrym wierząc w wypociny marnego pisarza s-f?). Od dziś to totalny gamoń. Zapisuję się do stowarzyszenia "Uwolnić Katie" ! ! ! Bez Toma naprawdę będzie jej lepiej, co nawet ślepy w tym filmie zauważy.

Moja ocena to w pełni świadome 10/10.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Yedyny » pn 15.10.2007 12:56

"Potępiony" / "The Condemned" (2007)
Sredniej jakosc film sensacyjny.W skrocie: 10 osob skazanych na smierc przetransportowanych zostaje z wiezien -znajdujacych sie na kilku kontynentach- na bezludna (do tej pory) wyspe.Przezyc moze wylacznie jeden z nich.Olbrzymie reality show, gdzie kilkaset kamer rozmieszczonych na wyspie przekazuje obraz na zywo do kazdego zakatka swiata.Oczywiscie jak w takich przypadkach bywa - podczas rozwijania sie akcji potencjalny widz odkrywa, iz ludzie, ktorym przyklejono maske mordercy takze posiadaja uczucia, a nawet znajduja sie tam niewinne osoby....
Film nie jest zadna rewelacja - pomieszanie kilku wczesniejszych scenariuszy (m.in.Battle Royale, Kolonia Karna), gra aktorska.... gdyby scenarzysta wysilil sie nieco, to byloby byc moze ciekawiej.Polecam do jednorazowego obejrzenia.



Kolejny obraz to "Za ile mnie pokochasz?" / "Combien tu m'aimes?" (znany tez jako "Per sesso o per amore?" / "How Much Do You Love Me?") z roku 2005.
Wlasciwie odebralem go jako komediodramat, pelen jedrnych piersi i twardych sutkow aktorki znanej mi wczesniej z "Domermana".Tak, tak -Monica Bellucci w dziwnej dla siebie roli; lagodnie nazwac ja mozna prostytutka, choc sama aktorka w owym filmie okresla sie nieco twardziej, poza tym uwielbia swoja prace.O czym traktuje film? Niesmialy urzednik wybiera sie noca do baru, w ktorym skorzystac mozna z usług milych pań.Oswiadcza, iz wygral ponad 4 mln Euro i chce wynajac panienke dopóki nie skoncza mu sie pieniadze.Zamierza placic za jej uslugi 100 tys euro miesiecznie.Kobieta udeje sie z nim do jego mieszkania, gdzie zyja jak mąż i żona.
Pomieszane gatunki filmowe, wlasciwie nie wiadomo o czym traktuje film, bo: czy jest on o milosci, ktorej (oficjalnie) nie mozna kupic? momentami scenki doprawione sa jakas dziwna muzyka oraz dzwiekami (kiedy np.Depardieu wyciaga na imprezie sploofke - zalega cisza, a kiedy muzyka grac zaczyna glosniej - wszyscy zaczynaja tanczyc).A moze o przywiazaniu do pracy, ktora sie uwielbia? O poszukiwaniu milosci za wszelka cene, checi znalezienia drugiej polowki nawet za cene klamstwa? Moniczka piekna jak zawsze, ale juz nieco szersza w kilku miejscach.Czas -niestety- robi swoje.

Polecic czy odradzic obejrzenie tej produkcji? Sam nie wiem.Jest po prostu dziwny :)
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: romulus » śr 17.10.2007 8:15

Zgadzam się, że "Za ile mnie pokochasz" to film dziwny. Pomieszane gatunki. chciałoby się powiedzieć komedia romantyczna w typowo europejskim stylu (europejskim czytaj francuskim). Mimo wszystko nie przypadła mi do gustu bo chyba za bardzo pomieszane były te gatunki. Ale dla pięknej Moniki warto obejrzeć. Co by nie mówić ciało ma piekne i pięknie się będzie starzeć mimo wszystko. Chyba tylko to kojarzy mi się z tym filmem.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Yedyny » śr 17.10.2007 15:25

Dodaj jeszcze, iz czasami film wyglada tak, jakby ogladalo sie przedstawienie w teatrze.

A zmieniajac temat na mocne, meskie kino: "John Rambo".Przyznam, iz nie widzialme tej produkcji, poniewaz premiera to marzec 2008, ale z trailera wnioskuje, iz metody usmiercania poszly do przodu; od odcinanych glow po rozrywania ciala na kawalki za pomoca karabinu.Autorem scenariusza, rezyserem i aktorem jednoczesnie jest Stallone.Pierwsza czesc okrzyknieta zostala hitem, kolejne to juz typowa "sieczka" (np. czesc 3-ecia i rozgromienie opancerzonej armii przez naszego bohatera oraz jego kumpla....).Nie wiem ile w tym prawdy, ale w latach PRLu, gdy kasety mozna bylo "legalnie" dostac na bazarze- krazyly pogloski, iz 3-ecia czesc jest niedostepna w Polsce, gdyz... John walczy tam z Ruskami, dlatego tez na czarnym rynku zadzialala cenzura naszych "czerwonych braci".W kazdym badz razie ciekawostka historyczna.
Scenariusz nie wnosi niczego nowego: ludzie w tarapatach, Rambo oddajacy sie modlitwie i pracy na roli wraz z kolagą Lepperem ;) prosba o pomoc, przemyslenia, ruszanie do boju.
Warto tutaj wspomniec, iz kilka lat temu filmy ze Stallone zostaly wycofane z obiegu kinowego ze wzgledu na slaba frekwencje oraz nieciekawy scenariusz, a ich premiera odbywala sie na krążku dvd.

Jak widac kontunuacje Pana Stallone wciaz w modzie, czego przykladem jest ostatni "Rocky Balboa".Nie bede ukrywal, ze film podobal mi sie.Ot, podstarzaly bokser prowadzacy restauracje, wciaz niesmialy.Zakochuje sie po raz kolejny (byc moze po raz pierwszy od smierci zony) i pokazuje, ze pomimo uplywu lat wciaz stac go na wiele.W tym wypadku bylo podobnie, porownujac serie z "Rambo": pierwszy film to sukces kasowy, kolejne nigdy nie powtorzyly tego, a krzywa popularnosci opadala.
Podsumowujac: z przykroscia stwierdzam, iz czas popularnosci oraz czas kinowy takich osob jak m.in. Schwarzenegger (obecnie polityk, ale podobno w kolejnej czesci "Terminatora" pojawi sie w epizodzie), Stallone, Van Damme dobiegl konca.
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: Yedyny » sob 20.10.2007 9:38

Dzis chcialbym napisac o filmie "Reign Over Me".Jedna z lepszych rol Adama Sandlera, ktory pokazal juz w "Klik'u", iz potrafi byc takze aktorem dramatycznym i przekonal mnie dotego, ze jest ciagle rozwijajaca sie gwiazda; jesli ktos uronil lze podczas sceny w deszczu - byc moze zrobi to ponownie ogladajac najnowszy z nim obraz.
We wspomnianym juz "Reign..." aktor wciela sie w osobe, ktora po tragedii zwiazanej z WTC i porwaniami samolotow traci najblizsze mu osoby.Tworzy swoj wlasny swiat: remontuje kuchnie po kilkaset razy, z uporem maniaka wciaz na nowo zaczyna swa ulubiona gre "Kolos", kolekcjonuje stare plyty winylowe.Male przyjemnosci sprawiane po to, aby nie pamietac: o rodzinie, znajomych, przykrych wydarzeniach z przeszlosci.Prywatne i strzezone miejsce, do ktorego dostep ma niewielu.Zdawaloby sie, iz nic nie jest wstanie mu pomoc i otrzasnac z ciaglego szoku, kiedy zostaje dostrzezony na ulicy przez dawnego przyjaciela ze szkoly, z ktorym przez lata dzielil pokoj....
Czy ten zdola przywrocic mu wspomnienia i czy jest to czyms, czego chcialby sam bohater filmowy?

Polecam do obejrzenia zarowno w samotnosci jak i ze znajomymi.
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: romulus » ndz 21.10.2007 11:05

Most do Terabithii
Ciepły, wzruszający film familijny o potrzebie miłości, akceptacji, dzieciństwie a przede wszystkim o potędze wyobraźni. Jeśli ktoś chce się oderwać od nędznej szarówki to film ten jest wymarzoną do tego pozycją. Bez krwi, przemocy o rzeczach prostych i pięknych, ale bez patosu i amerykańskiego lukru. 10/10

Breach
Film oparty na faktach, dotyczy śledztwa w sprawie jednego z najgroźniejszych szpiegów w FBI, Roberta Hanssena, który szpiegował dla Rosjan do bodaj 2001 r. Opowieść z punktu widzenia jego asystenta, który został zwerbowany by inwigiliwać swego szefa pod kątem dewiacji seksualnych. Ale z biegiem czasu orietnuje się, że chodzi o coś innego. Konflikt między moralnością, kłamstwem, lojalnością i ambicją. Film bez spiesznej akcji, oparty raczej na psychologicznej rozgrywce. Fenomelnalnie zagrany przez Chrisa Coopera i Ryana Phillipe'a i Laurę Linney. Doskonały dramat szpiegowski bez fajerwerków i zaliczania panienek w przerwach na martini. 8/10

Plaga (Reaping). Nudny horror bez dreszczyka emocji za to z ciekawą fabuła przytłoczoną jednak wszystkim grzechami komercyjnego opowiadania historii dla debili (amerykańskich). Fabuła rozwiązana w sposób zrozumialy dla kilkulatka. Za to Hillary Swank w roli głównej. Tylko i wyłącznie za zręcznie opowiedzianą historię i w miarę zaskakujący finał. 4/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Yedyny » czw 25.10.2007 10:19

"Return Of The Living Dead 4 - Necropolis"
Brrrrr! Dawno nie ogladalem takiego czegos, oczywiscie w negatywnym tego slowa znaczeniu.Film mial chyba traktowac o nastolatkach i ich problemach, poza tym pokazac nowe beztal... opzzz, twarze dorastajacych amerykanskich aktorow.Bieganie po szpitalu z karabinem, przedzieranie sie przez otwory wentylacyjne.... Zaszokowaly mnie ostatnie minuty obrazu, gdzie zarazony nastolatek -potraktowany miotaczem plomieni- bije sie jak co najmniej Andrzej Golota, do tego w najlepsze rozmawia ze swoja przyszla/niedoszla ofiara.Ale to nie koniec! Pojawia sie takze "coś" wygladajace jak skrzyzowanie zombie z kobieta z "Hellraisera", w jednej dloni przymocowana pila tarczowa, w drugiej ostrze.I juz mialem nadzieje, iz nic nie jest w stanie mnie zaskoczyc, az tu nagle pojawia sie... skrzyzowanie zombie z potworkiem z "Resident Evil 2", ktory swoim gigantycznym karabinem rozprawial sie z kazdym wrogiem.
Jednym slowem: brrrr!
Moj najgorszy film tego roku, najslabszy z calej gamy zombie-horrorow.


"You Kill Me"
Tu juz nieco lepiej, poniewaz calkiem odmienny scenariusz.Brawa dla tlumacza, wedlug ktorego spolszczony tytul to "Mokra robota".W rolach glownych takie slawy jak Ben Kingsley, Téa Leoni.Film sredni, za spokojna i wolno rozkrecajaca sie akcja, zreszta Ben nie odpowiada mi w roli platnego mordercy (stylizowanego na Jeana Reno z "Leona Zawodowca") walczacego z alkoholizmem na spotkaniach AA.Film posiada akcenty polskie, gdyz sam bohater jest naszym rodakiem i czescia rodziny ziomkow mieszkajacych za granica.Oczywiscie jesli mialbym dopsowac gatunek, to w gre wchodzi komedia sensacyjna, czy tez gangsterska.
Pierwsza scenka byla dosc zabawna - w jaki sposob alkoholik ma zmusic sie do odgarniecia sniegu z zewnetrznych schodow? Wychodzi z domu, bierze lyk alkoholu, nastepnie rzuca butelke w snieg.Odkopuje ja, kolejny lyczek drazni gardlo i.... szklo ponownie wedruje w bialy puch.I tak to sie kręci.Polak potrafi :)
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: bejzkik » pt 26.10.2007 23:12

stardust

pamieta ktos bandytow czasu albo przygody barona munchausena gilliama? to bardzo podobny klimatycznie film. pelen ironii dla gatunku.
bardzo zdecydowanie polecam

9/10
bejzkik
Lord
Lord
 
Posty: 1581
Rejestracja: sob 10.05.2003 11:27
Lokalizacja: sosnowiec/krakow

Postautor: smerfetka » śr 31.10.2007 12:24

Meet the Fackers
nawet lepsze od pierwszej części
pozdro dla ziomków Gaylorda
;-p
smerfetka
 

Postautor: romulus » sob 03.11.2007 10:30

YEDYNY uważam, że bardzo poskąpiłeś pisząc od FRACTURE ! ! ! Film jest naprawdę rewelacyjny. Bez fajerwerków, bez oczopląsów i zawijasów w intrydze. Opowiada w sumie prostą historię i prosta intrygę, ale w sposób bardzo ciekawy. Kiedy już wydało się "jak on to zrobił?" pukałem się w czoło, że nie wpadłem na tak prostą odpowiedź. Na dodatek widz cały czas o tym tak naprawdę wiedział, bo to mógł zauważyć! Cholera, lubię być tak zaskakiwany.
I nie wspomniałeś, że gra tam Miss Ice, czyli Rosamund Pike!!! To zbrodnia, że jej tak mało było i tylko z tego powodu daję "jedynie" 9/10

Drugi film to za to czysta akcja: Ultimatum Bourne'a. Już po pierwszej części uważałem, że przerósł ten cykl zarówno pierwowzór filmowy, jak i przede wszystkim literacki. Matt Damon stworzył idealną przeciwwagę dla Bonda (co jako fan "oooch James...", pisze trochę ze smutkiem). Film ogląda się rewelacyjnie, napięcie cały czas od początku do końca. Intryga nieskomplikowanie interesująca. Troszkę wkurzała mnie prawie nieśmiertelność Matta Damona, ale nie tak bardzo, by mnie to mogło zirytować i wpłynąć na końcową ocenę. I nie tak bardzo, jak nieśmiertelność bohatera "Live free or di hard". Dawno na filmie akcji nie siedziałem przykuty do fotela. Bez dwóch zdań kupuję tą postać i czekam na więcej! W swojej klasie: 9/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: romulus » sob 03.11.2007 11:17

Aha, jeszcze "Becoming Jane". Warto tylko dla Ann Hathaway. Choć i tak wolę ją "współczesną". Nuda, do zapomnienia jak Zakochany Szekspir. Bez polotu. Nawet nie chce mi się oceniać. Obejrzyjcie, jeśli cierpicie na bezsenność.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Yedyny » śr 14.11.2007 10:12

Dzis zaczne od nieudanej produkcji, jaka jest "Return to House on Haunted Hill" z roku 2007.Zalosna kontynuacja sredniej jakosci horroru z roku 1999.Tym razem grupka "terrorystow", krewna bylej pracownicy oraz profesor-poszukiwacz zamierzaja odnalesc posazek Bahometa (czy jak sie to pisze), od ktorego pochodzi cale zlo domu... Powolna akcja, byle jaka gra aktorzyn; jedyny powod, dla ktorego warto obejrzec film, to szybka smierc wiekszosci osob :twisted:

Polecam natomiast "Niedokonczone Zycie" (An Unfinished Life - 2005 r.).Dramat obyczajowy z Lopez, Redfordem oraz Freemanem w rolach glownych.Zadna superprodukcja; jak na filmy tego typu przystalo - nie ma tam praktycznie zadnej akcji, szokujacych ujec czy rewelacyjnego scenariusza, ale po prostu fajnie sie to oglada.
W skrocie: dwoch podstarzalych przyjaciol zyje sobie w chatce przy gorach; jeden z nich stracil w tragicznym wypadku samochodowym syna.Kierowca tamtej nocy byla bohaterka grana przez Jennifer, ktora teraz -maltretowana przez partnera- postanawia uciec wraz z corka i przyjezdza w odwiedziny do dziadka malej.Ten oczywiscie wini ja caly czas za smierc pierworodnego...

Kolejnym obrazem godnym uwagi widza jest "Sicko" Michaela Moora, tego od "Fahrenheit 9/11" czy "Zabawy z bronią".Polecam wszelkie jego produkcje.W "Sicko" autor przedstawia "przekrety" zwiazane z Narodowym Funduszem Zdrowia w USA.
Ludzie, ktorzy placa skladki, a chca byc ubezpiecoznymi nie moga posiadac zadnych chorob (lista kilkudziesieciu czy nawet kilkuset dysponuja wszystkie koncerny), nawet grypy.Przedstawiono m.in.przypadek mezczyzny, ktory stracil 2 palce w wyniku odciecia przez pile tarczową.Po przewiezieniu go do szpitala oznajmiono mu, iz wycenili palce - srodkowy (odpowiedzialny za Fuck You ;) na 60 tys $ a mniejszy na 12 tys $.Sam ma zdecydowac ktory maja mu przyszyc, bo ubezpiecznie tego nie pokryje.Czlowiek wybiera tansza "oferte"...
Zalosne i smutne, a zarazem szokujace.W filmie zawarte zostaly wypowiedzi osob zwiazanych z koncernami i firmami ubezpieczajacymi, ktore dostawaly wyzsze wynagrodzenia za wieksza liczbe odrzuconych ofert potencjalnych klientow.Najokrutniejszy wedlug mnie jest przyklad wolontariuszy i strazakow pracujacych podczas odgruzowywania WTC; za leki placa z wlasnej kieszeni, a przykladowy "inhalator" dla kobiety ze poparzonym przelykiem kosztuje 120$.Moore zbiera grupke osob i plyna na Kubę (tak, ten biedny, niebezpieczny kraj!), gdzie opieka zdrowotna jest... darmowa!!! ...a inhalator -niemalze ten sam- kosztuje tam w przeliczeniu 5 centow...........
Przytoczono rowniez przyklady z Kanady, Francji i Anglii.
Po obejrzeniu filmu doszedlem do wniosku, ze Ameryka od dawna nie jest tak cudowana, jak wiekszosc mniema; jest to jeden wielki supermarket, ktory z potencjalnych klientow wyciaga ostatnie centy; kraj troszczacy sie glownie o bogatych obywateli i "kolesi", a olewa tania sile robocza.Jest to chyba najbardziej skorumpowany narod na swiecie.
Awatar użytkownika
Yedyny
Wędrowiec
Wędrowiec
 
Posty: 47
Rejestracja: czw 15.03.2007 17:18
Lokalizacja: Głogów

Postautor: Jakub Cieślak » śr 14.11.2007 11:13

Z tym Moorem to uważaj, Yedyny, nie ufaj ocenom i "faktom" z jego filmów. Moore to raczej komediant, stawia bardziej na ciekawość opowieści niż na jej jakość merytoryczną. Już mu wiele razy przy okazji jego "dokumentów" zarzucano, że lubi mijać się z prawdą, naginać fakty i przejaskrawiać dla osiągnięcia lepszego efektu. Warto pooglądać, bo Moore ma smykałkę do ciekawego opowiadania, bo co do ogólnie ujętego problemu ma rację, ale nie należy brać za pewnik przytaczanych faktów i opowieści. Ot ciekawostka.
Hollywoodland
Lubię ten klimat amerykańskich lat 50tych, a tutaj jeszcze występuje ciekawa historia, mamy też znakomite kreacje. Zaskakująco energetyczne role Bena Afflecka i Adriena Brody'ego. Ani pan "pyzelek", ani pan "twarz: wieczny cierpiętnik" nie zagrali swoich typowych min. Pierwszy zaskakująco dojrzały w swojej roli, kreacja warta zapamiętania. Raz: ogromne wyczucie smacznego humoru, dwa: dobre ujęcie tragizmu postaci. Drugi wreszcie nie musi strzelać swoim smutnym wzrokiem skatowanego psa i daje popis w roli sprytnego cwaniaczka, który próbuje zrobić karierę przy okazji pewnego dochodzenia. Mniam! A w tle jak zwykle doskonały Bob Hoskins, którego zawsze chętnie oglądam i niesamowicie magnetyczna w swej roli Diane Lane. Jeszcze żeby finał tego spektaklu był satysfakcjonujący pod względem fabularnym to bym się naprawdę cieszył. Niemniej jednak naprawdę warto dla tego klimatu i dla naprawdę ciekawych ról. 8/10.
Obrazek
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.
Awatar użytkownika
Jakub Cieślak
Prefekt
Prefekt
 
Posty: 4010
Rejestracja: czw 12.12.2002 22:24
Lokalizacja: JózefOFF k. Otwocka

Postautor: romulus » czw 15.11.2007 8:39

28 weeks later

Zazwyczaj trzymam się z dala od horrorów, chyba że ktoś mi wciśnie. Tak było tym razem. Od razu zaznaczam, że nie widziałem pierwszej części, która była ponoć świetna. Nie będę zatem porównywał.

Podobał mi się ten horror, nie ma co kryć. Parę razy nawet ciarki przebiegły po plecach. Ostatni raz było tak na Szóstym zmyśle (choć tam przebiegały bardziej). Chociaż nie był wstrząsający i nie wywoływał nerwowych palpitacji serca to trzymał w napięciu. Jest świetnie zrobiony choć bez amerykańskiego rozbuchania efektów specjalnych - jak w klapniętej Pladze. Świetne zdjęcia i ogólnie miepokojący klimat. Zakończenie niestety do przewidzenia (co nie oznacza happy endu) - taki tam twist standardowy.

Może dlatego warto obejrzeć, że to nadal dziełko brytyjskie i podpisane przez D. Boyla.

Ogólnie jestem skłonny przyjąć, że jako horror wart jest 8/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2054
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Lord Turkey » ndz 18.11.2007 16:58

Informacja dla zainteresowanych - dziś na TVP1 wyemitowano pierwszą część filmu "Ziemiomorze" ekranizującą pierwsze dwa tomy pięcioksięgu Ursuli Le Guin. Za tydzień 25.11 o godzinie 13:10 część druga i ostatnia produkcji. Jeżeli ktoś nie oglądał, a czytał - warto zobaczyć. Nie dlatego że film jest świetny, lecz z ciekawości.
Obrazek
Krzysztof Kozłowski
Lord Turkey
Książę
Książę
 
Posty: 2549
Rejestracja: sob 15.02.2003 12:41
Lokalizacja: Warszawa

PoprzedniaNastępna

Wróć do Film

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości