Filmy

Tutaj podyskutujesz o filmach, ludziach i wszystkim, co dotyczy X muzy.

Moderator: Wotan

Postautor: Vampdey » śr 31.01.2007 13:17

Też widziałem ostatnio "Miasto gniewu", na Canal+ (czy tam HBO, nie pamiętam). Co do słowa racja. Świetny film, budzący emocje i dobrze zrealizowany. Z chęcią obejrzałbym raz jeszcze.
Obrazek
Awatar użytkownika
Vampdey
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3946
Rejestracja: sob 16.11.2002 20:34
Lokalizacja: Bełchatów/Łódź

Postautor: Azirafal » śr 31.01.2007 13:41

Heh, ja widziałem Crash z rok czy półtora temu, w kinie. Ech, świetne wrażenie ten film na mnie zrobił. Byłem nawet pewien, że już o nim tu pisałem :) Świetna gra aktorska (tu zwłaszcza dwóch faworytów - genialny Cheadle i boski Ludicrous! :D ), bardzo dobry i ciekawy scenariusz, świetna muzyka (którą ściągnąłem od razu po powrocie do domu), niektóre scenki i dialogi (zwłaszcza Ludicrousa i jego ziomala) rozwalają.

Godne polecenia dla każdego, nie dziwota, że dostał oscara za najlepszy film.

9/10
If you don't stand for something you'll fall for anything.
Awatar użytkownika
Azirafal
Arcypryk
 
Posty: 1938
Rejestracja: wt 07.01.2003 15:33
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: romulus » sob 03.02.2007 21:37

RAY
Rewelacyjny Jamie Foxx jako Ray Charles. Facet nie tylko dobrze śpiewa, ale jest aktorem niezgorszym (mimo że w Miami Vice wypadł bladziej). Zgarnął za tą rolę Oscara chyba. Całkowicie zasłużenie.

Poza tym film stara się wymykać konwencjonalnej biografii. Nie mozna było oczywiście uniknąć schematyzmu i konwencji opowiadania takich historii, ale mimo to fabła przykuwa uwagę i nie nudzi. Nie tylko z powodu wspomnianej kreacji aktorskiej, ale również z powodu tematu. Ray Charles jest tu pokazany bez brązu i żadnych laurek. Jednocześnie w sposób fascynujący, jak cała historia życia tego genialnego muzyka.

Wady: historia troszkę wyrwana z kontekstu historycznego USA. Problem segregacji rasowej jest zmarginalizowany i pojawia się tylko przyczynkowo. Ale nawet mimo to widac tu niejasną postawę muzyka co jest dużym plusem. Nie został wykreowany na niezłomnego obrońcę praw czarnych. Odwołanie koncertu w Georgii z powodu segregacji rasowej nie było zaplanowaną demonstracją, tylko doszło do niego ad hoc. W dobie poprawności politycznej i całowania Murzynów po tyłkach pokazanie tego fragmentu biografii Raya Charlesa jawi mi się jako duży plus bo nie lubię sztucznego pompowania męczeństwa i hirołstwa. Na ekranie jest po prostu pokazany człowiek dla którego liczyła się tylko muzyka.

Świetnie, za pomocą retrospekcji pokazano również jaki wpływ na późniejsze wybory życiowe miało dzieciństwo Raya Charlesa. I tu zgrzyt: scena "pojednania" z matką i zmarłym bratem w czasie delirycznych snów na odwyku jest niepotrzebna. Typowo hollywódzka, dopowiadająca i rozgrzeszająca w finale.

Ogromny plus: (poza grą Foxxa) to oczywiście muzyka głównego bohatera, która równiez jest bohaterem tego filmu.

Mimo że film bez wątpienia arcydziełem nie jest to dwie godzinki przed ekranem nie zostaną również uznane za stracone.

Ocena: 8/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Alganothorn » sob 03.02.2007 23:22

Życie na podsłuchu

Debiut reżysera poprzedzony czteroletnim poznawaniem specyfiki działania Stasi daje duże nadzieje na przyszłość: jeśli do kolejnych filmów będzie podchodził w ten sam sposób, spokojnie mogę założyć, że będę oglądał wszystkie...
ale po kolei
fabuła jest następująca: Stasi bierze pod lupę znanego dramaturga na polecenie partyjnego dygnitarza zainteresowanego narzeczoną obserwowanego; proste? jak najbardziej, komplikować zaczyna się gdzieś tak po godzinie...
;-)
to, co jest przynajmniej równie interesujące (a po prawdzie było głównym powodem, który zadecydował o obejrzeniu tego filmu) to przedstawienie działania Stasi, otoczonej wyjątkową złą sławą służby bezpieczeństwa; w filmie widzimy dokładnie pokazane procedury, stosowane środki techniczne i metodykę przesłuchań (dobitnie przedstawioną w pierwszych minutach)
mimo obaw i mimo opinii wyrażanych w różnych recenzjach, fabuła filmu broni się i sama wartość 'dokumentalna' nie staje się jedynym atutem filmu; aktorzy grają znakomicie (zwłaszcza HGW XX/7), muzyka jest doskonale zgrana z obrazem, zdjęcia potęgują przekaz reżysera...co bardzo ważne, przynajmniej dla mnie, nie ma tutaj amerykańskiego kultu dosłowności: niektóe kwestie są jedynie sugerowane, pokazane urywkowo, fragmentarycznie, reżyser ufa widzowi i tym potrafi go sobie zjednać
czy warto film obejrzeć? moim zdaniem zdecydowanie tak, zwłaszcza w aktualnej sytuacji naszego kraju; co i rusz odzywają się głosy nawołujące do szerszej lustracji prezentujące przykład niemeicki jako wzór - pamiętając, że specyfika Stasi i SB/UB była inna, dobrze zobaczyć, jak z tym poradzili sobie Niemcy (a nie tylko jak mówią o tym politycy);
niepokojąca myśl, jaka kołacze się w głowie po obejrzeniu filmu jest taka, że na podobny film o naszej rzeczywistości przyjdzie chyba długo poczekać...
...a przy aktualnych wiatrach politycznych można spodziewać się nie fabuły czy dokumentu, ale agitki
:?

ocena 9/10

PS. w środę na Cinemax'ie o 7.25 i 18.20 będzie wyświetlany 'Pojedynek' Ridleya Scotta; film mało znany, a który bardzo lubię i zachęcam do obejrzenia przynajmniej trzy kategorie widzów: miłośników filmów historycznych, a zwłaszcza osadzonych wrealiach napoleońskich, fanów szermierki i aktorstwa Harveya Keitela; film może nie powalający na kolana, ale na pewno wart obejrzenia
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: Alganothorn » pn 26.02.2007 23:32

post pod postem...
...ale skoro nikt do kina nie chodzi
;-)

Ryś

Fabuła drugorzędna, jak to i w Misiu było;
miało być zabawnie i aktualnie, może nawet kilka tekstów ocierających się o kultowość, wyszła...
...wyszła żenująca produkcja, która reprezentuje sobą zupełnie inny humor na zupełnie innym poziomie niż filmy Barei - nie to, że oceniam poziom w kategoriach wyższy=lepszy, tu chodzi o charakterystykę w stylu 'jedni wolą Monty Pythona, inni Benny Hilla';
film oceniany jest pozytywnie: piszą recenzenci, że co prawda do pierwszych filmów o prezesie nie dorasta, ale jest dobry, porywająco zagrany i śmieszny;
sala się śmiała, ale był to raczej rechot, niż śmiech - po prostu zupełnie nie czuję się jego targetem;
co zarzucam?
- beznadziejną fabułę; wcześniej fabuła była pretekstem, tutaj próbowano jakąś sklecić, ale wyszło coś koszmarnie naciąganego i nielogicznego
- schematyczne aktorstwo; bohaterowie są przewidywalni, przerysowani, nieeautentyczni i zagrani bez wyczucia - na jedno tempo i jedno kopyto
- reżyseria jest kiepska i to najcieplejsze słowa pod jej adresem; jak człowiek ogląda 'normalne' kino, to potem ma nieco wyższe standardy, niż 'Tylko mnie kochaj' - może w tym zestawieniu ten film się broni...
- humor na poziomie śmiechu z pijącej szklankami whisky Merle, telewizji Witraż, albo nazwiska 'Pupa'...od satyryka pokroju Tyma człowiek oczekuje więcej, sam jest sobie winien
na tym tle nie mam nic do zarzucenia muzyce, która wywołała u mnie dreszcz niepokoju, kiedy przeczytałem, że popełnił ją Piotr 'Sacro Polo' Rubik...
film jest kiepski, zestawiany z tymi, do których nawiązuje, to kompletna porażka; niewykorzystano potencjału ani tematu, ani aktorów;
smutne...

4,5/10
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: romulus » pn 12.03.2007 11:35

THE LAST KISS

Film w Polsce chodził pod debilnym tytułem "Przyjaciele".

Jeśli ktoś oglądał GARDEN STATE to myśłę, ze ten film mu się spodoba. Jest to przyjemna dosyć komedia romantyczna o dylematach facetów przed 30. Dlatego mi się spodobała :)

Generalnie film nie wymaga od widza jakiegoś specjalnego skupienia, jest to bezpretensjonalna historia, która nie próbuje udawać moralitetu. W głównej roli, znany z Garden State Zach Braff. Trochę powiela tu swoją postać z tamtego filmu, ale na razie jest to bezbolesne dla widza i chyba dla niego.

Film opowiada generalnie o tym, że faceci w chwilach podejmowania Ważnych Wyborów Życiowych to na ogół szczeniaki a nie mężczyźni. Strach przed ojcostwem, zwłaszcza podsycany widokiem męczących się z dzieckiem przyjaciół, młoda studentka (i śliczniutka), która zmusza do zadania sobie pytania, czy mój obecny związek to już jest to, czy nic się już nie zmieni, czy dobrze wybrałem. Czy czeka mnie już tylko dorosłość z jej szarzyzną. Gdzie jest Wielka Męska Przygoda?

Słabością filmu jest zmierzanie zgodnie z konwencją do nieuchronnego szczęśliwego zakończenia. Jednak nie jest ono podane z bólem zębów i wcale tak naprawdę szczęśliwie dla głównych bohaterów się nie kończy. Przynajmniej nie jednoznacznie szczęśliwie. Mimo to film jest nienachalną, miłą opowiastką, która nie robi z widza idioty wciskaniem kitu o tym, że zdrada może ujść na sucho... Szkoda tylko, że w finale ostrze konsekwencji trochę się stępiło.

Generalnie chyba film ten warto polecić przede wszystkim facetom w wieku 25 - 30 lat. Dama mego serca odnośnie rozsterek głównego bohatera miała jednoznacznie negatywne zdanie, co mnie nie dziwi zważywszy jakich on tam wyborów dokonuje :) I rozwścieczyło ją zakończenie. Ja jestem tym filmem oczarowany: rozterki głównego bohatera są jakoś bliskie facetom takim jak ja, przed 30 i na progu zawodowej stabilizacji.

W swojej klasie zasługuje na 8/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: bejzkik » czw 22.03.2007 10:46

300 film nienaganny wizualnie, bardzo mi sie podobal, swietnie nakrecony, kolory, kadrowanie - film jak przystalo na adaptacje komiksu bardzo komiksowy
a tresc? prawie zasnalem w trakcie nadetych mow o wolnosci itd itp. straszny. przedlugawe sceny, moralizatorskie oratorskie potworki i falujace zboze - dlugo dlugo za dlugo
scenariusz 3/10 obraz 9/10

9 kompania nastepny twor propagadny (tym razem rosyjskiej) z duzym kapitalem. rozumiem dlaczego putin tak chwalil ten film, tak z pewnoscia wojne widza oblakani funkcjonariusze slub bezpieczenstwa. dobrzy rosjanie, bracia, z sercami golebimi i honorem ksiazkowym walcza o wolnosc nasza i wasza w dzikim kraju gdzie podli imperlialisci a la cobra atakuja ich falami bez ladu i skladu. no prosze, trzeba byc slepym zeby nie zauwazyc ton propagandy przygniatajacej widza. do kosza
2/10
bejzkik
Lord
Lord
 
Posty: 1581
Rejestracja: sob 10.05.2003 11:27
Lokalizacja: sosnowiec/krakow

Postautor: Wotan » ndz 25.03.2007 12:04

Inside Man

Film w rezyserii Spike'a Lee z gwiazdorska obsada o perfekcyjnym skoku na bank - troche obawialem sie komercji i budzetu tego filmu, zwlaszcza po obejrzeniu poprzedniego filmu Lee - "25 godzina" ktory byl wrecz rewelacyjny, gleboki i wielowymiarowy.

No ale nie zawiodlem sie - film lekki, bardzo rozrywkowy i jednoczesnie inteligentny. Mamy dwoch bohaterow - po jednej stronie stoi aktor za ktorym nie przepadam bo jest dosc drewniany - Clive Owen (ale tutaj 90% filmu ma na sobie maske :D) a po drugiej swietny jak zawsze - Denzel Washington w roli dociekliwego policyjnego negocjatora. Napad jest rzeczywiscie zaplanowany do konca, zlodzieje maja bardzo precyzyjny plan jednak scenariusz wcale nam go nie zdradza, raczej jestesmy wodzeni za nos tak jak policja. Nie powiem, zeby to bylo dzielo ktore mozna zapamietac na dlugie lata (a 25 godzina takim filmem byla), ale jest to solidna, pelna humoru i inteligentna rozrywka - z doskonalym aktorstwem, dobrze sie bawilem ogladajac ten film. Wlasciwie moznaby to porownac z seria Ocean's Soderbergha ale w czysto nowojorskim stylu Spike'a Lee, ktory mimo komercji calego projektu wciaz jest obecny.
http://www.allsecrets.co.uk
moj film...
http://www.well-known-artist.com
Moja nowa odkurzona www, zapraszam!
http://www.vimeo.com/1271372 - moj showreel
Wotan
Pretorianin
Pretorianin
 
Posty: 1160
Rejestracja: pt 04.10.2002 23:52
Lokalizacja: Varsovia

Postautor: romulus » sob 31.03.2007 9:40

Apocalypto
O tym filmie już istnieje oddzielny wątek na forum więc napiszę tylko, że to żenada. Jak głupi nasłuchałem się bzdetów, jaki to krwawy, jak to jakaś paniusia recenzentka nie mogła z powodu tej krwawości wysiedzieć i wyszła. Przemoc? Krwawość? W tym filmie??? To tylko ładny obrazek z życia dzikich. Nudny, irytujący, o niczym. Chyba że to ja się sieczki naoglądałem i teraz wysublimowana przemoc na mnie nie działa. Ale wątpię. Kicha.
Zasłużył co najwyżej na 1/10 - za ładne obrazki i czarnego kotka.

Krwawy Diament

Film generalnie przeciętny, ale świetnie nakręcony. Jeśłi kogoś nie irytuje iście hollywoodzka dydaktyka to polecam, jako fajne, przygodowe widowisko w afrykańskich plenerach. Leonardo DiCaprio zdecydowanie świetnie gra i jest przekonujący jako najemnik i przemytnik. Gdyby nie sos banałów i dętej dydaktyki byłby to całkiem fajny film. A tak, do obejrzenia i zapomnienia. Mimo to jako przygodowe widowisko spokojnie zasługuje na 6/10. Czas w kinie mija bezboleśnie i przyjemnie. Esencja Hollywood.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Azirafal » wt 03.04.2007 13:38

Pachnidło

Baaaardzo fajna rzecz, doskonała pod względem wizualnym, cudo pierwszej wody. A i dramat jest, i cierpienie, i miłość, i wogóle... Mniam mniam. Tykwer naprawdę nie jest zły :D Na początku nie pasowała mi końcówka (i ta na rynku podczas kaźni, i ta końcowa na targu rybnym), ale jak sie przemyśli wszystko, poukłada trochę, to nawet sens to ma. No ale niesmak i tak pozostaje, bo widz zawze ma lepszy pomysł niż reżyser ;)

Świetnie jest też przedstawiony świat, scenaografia cała, ubrania - widać niesamowitą wręcz dbałość o szczegóły (przecież tam są nieustanne zbliżenia na ludzi, ich ubrania, przedmioty, fragmenty mikroskopijne wielkich całości...). Pycha dla oczu no, uczta po prostu :)

No i świetne aktorstwo - przede wszystkim epizodycznych (Rickman i Hoffman to klasa sama w sobie, zwłaszcza postarzony, zmęczony i zgnuśniały Hoffman :) ), ale również Grenouille daje radę i to całkiem nieźle. Porządna rola, a koleś ma niesamowita wręcz twarz - niby przystojną, ale jak spojrzy, jak zrobi minę, to ciarki przechodzą. Bardzo intensywne spojrzenie, takie, które się czuje po prostu. I doskonale nadaje się do łażenia po cieniach ;)

Polecam, naprawdę.

9/10
If you don't stand for something you'll fall for anything.
Awatar użytkownika
Azirafal
Arcypryk
 
Posty: 1938
Rejestracja: wt 07.01.2003 15:33
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: romulus » pt 06.04.2007 8:39

KRÓLOWA

Nie będę się powtarzał na temat genialnej roli H. Mirren. Lepsi lepiej to zrobili.
Co mnie się podobało w tym filmie to przede wszystkim pokazanie że brytyjska rodzina królewska to też ludzie. I że to blond badziewie Diana nie zasłużyła na żaden szacunek z ich strony, poza tym że przedłużyła trwanie monarchii wydając na świat następcę tronu. Poza tym odrzuciła wszystko co reprezentowałarodzina królewska. Nigdy tej paskudy nie lubiłem i z obrzydzeniem przyjmowałem te hołdy, kóre jej profanum vulgus składał po śmierci. I to ohydne nabożeństwo z ufryzowanymi gwiazdami Hollywood roniącymi łezkę za tym wielkim nic. Ani z niej nie była królowa ludzkich serc ani wielka działaczka humanitarna. Kilka razy sfotografowała się z biednymi murzyniątkami i łezkę uroniła. Olaboga !

Oglądając ten film byłem cały czas po stronie królowej. Jeśli o to chodziło twórcom to mnie kupili - bez wątpienia. Ten film też powinien być odtrutką na kult Diany. Ale on chyba już umarł, co było do przewidzenia bo wykreowały go media i media go porzuciły gdy przestał się opłacać. A monarchia trwa dalej.

Daje temu filmowi bez wahania 10/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Galvar » pt 06.04.2007 19:00

Jakiś czas temu nabyłem jakieś damskie pisemko ze "Skazanym na bluesa". Jest to film oparty na zyciu wokalisty Dżemu Ryszarda Riedla. Była to postac tragiczna: z jednej strony świetny piosenkarz, lider legendarnej formacji, ojciec i mąż, a z drugiej problem narkotykowy, z którym nie potrafił sobie poradzić.

Film świetnie pokazuje życie i drogę głównego bohatera (w tej roli świetnie spisał się Tomasz Kot, po raz pierwszy na dużym ekranie), którą poznajemy na początku lat młodzieńczych i zwiżania z Dżemem. W filmie zawarto także sceny retrospektywnez dzieciństwa Riedla. Obok Kota, spora rolę w filmie odegrał obecny (chyba :wink: ) wolakista Dżemu Balcer. Gra on przyjaciela Ryśka, z którym był związany więzami krwi właśnie od lat dziecięcych.

Dzięki temu obrazowi bardzo bliska stała mi się muzyka Dżemu, zwłaszcza w warstwie tekstowej ("List do M.", "Whisky", "Mam już tego dość", "Autsajder", "Obłuda" i inne). Obejrzenie tego filmu pozwala na bardziej głębokie zrozumienie tego co przeżył i czuł Rysiek. Od koleżanki wiem, że film ten jest trochę przejaskrawiony (wyszukała w necie wywiad z Golą żoną Ryśka), ale moim zdaniem naprawdę warto go zobaczyć. Mimo pewnych przenośni, skrótów (mógłby być dłuższy bez szkody dla jakości), świetnie przedstawia postać człowieka nie radzącego sobie z problemem narkotyków, zagubionego i samotnego, którego wielki talent zgasł z powodu tragicznej śmierci.

Wszystkim fanom i nie tylko Dżemu (którego muzyka jest oczywiście w tym filmie wszechobecna) serdecznie go polecam!

Moja ocena: 8/10

Niedawno obejrzałem również "Pod słońcem Toskanii". Jest to opowieść o amerykańskiej pisarce i recenzentce, której z pozoru spokojne życie diametrialnie zmienia się w momencie niespodziewanego rozwodu. Aby złagodzić jej ból i umilić życie po przeprowadzce do tymczasowego mieszkania dla rozwodników, przyjaciółki fundują jej wycieczkę do włoskiej Toskanii, którą odbywa w towarzystwie... grupy gejów...

W pewnym momencie Frances (bo tak ma na imię główna bohaterka) odłącza się od grupy zaintrygowana ogłoszeniem o sprzedaży starej willi. Postanawia odnaleźć ją i obejrzeć.

Jak się można domyśleć, Frances staje się włascicielką tego starego domu, który zaczyna, z pomocą polskiej ekipy robotników, remontować i przystosowywać do swoich potrzeb. Cała historia ma wiele, często drobnych, ale interesujących wątków, które tworzą naprawdę (może to trywialne pojęcia, ale tak właśnie jest) pogodny, ciepły obraz. Częstokroć podczas oglądania tego filmu uśmiech sam wyskakiwał mi na twarz. W filmie zawarto trochę zyciowych mądrości. Pokazano jak i, że w ogóle można dawać sobie radę z życiowymi trudnościam. Kilka razy widz zostaje zaskoczony fabularnymi rozwiązaniami, ale wychodzi to filmowi na dobre. Summa summarum po obejrzeniu go czuje się, że to było coś naprawdę dobrego i wartego poświęcenia uwagi. "Pod słońcem Toskanii" naprawdę poprawia człowiekowi humor.

Polecam!

Moja ocena: 8/10
Galvar, mag z charakterem. ;)
Galvar
Książę
Książę
 
Posty: 2718
Rejestracja: wt 07.06.2005 17:43
Lokalizacja: Gdańsk

Postautor: romulus » śr 11.04.2007 14:00

Popieram opinię przedmówcy odnośnie "Pod słońcem Toskanii". Film bezpretensjonalny i ciepły. Bez wątpienia należy do gatunku tych, które należy oglądać na lekkim rauszu (winnym) i na pewno nie samotnie :)

PRESTIŻ
Bardzo mi się podobał, gdyż jest świetnie zagrany a reżyserem jest Christopher Nolan - nie byle kto. Film ma ciekawy klimat, widz oglądając go nie od razu "łapie" o co chodzi. Rywalizacja dwóch "magików" mimo to jakoś nie wciąga. Niejasny dla mnie był przede wszystkim powód tej rywalizacji. Fakt, umarła ukochana jednego z nich, ale czy rzeczywiście to było pożywką dla wzajemnej rywalizacji? Jakoś mnie to nie przekonuje. Jednak fakt, iż w rolach głównych grają rewelacyjnie aktorzy i robią to naprawdę wyśmienicie przesłania pewną mętność psychologiczną ich postaci

Po raz kolejny zastanawiam się co wszyscy widzą w pannie Johansson. Ja poza ustami i biustem (przeciętnym zresztą) nie zauważyłem niczego.

Największą słabością tego filmu jest, nazwijmy to, element fantastyczny. Motyw z maszyną Tesli tak naprawdę psuje klimat tego filmu. Aczkolwiek był on potrzebny dla efektownego twista fabularnego, ale tak naprawdę scenariusz chyba obyłby się bez tego manewru. Nie wyszło to Nolanowi.

Gdyby nie mętność całej intrygi, która nie przekonuje za bardzo, ani nie wciąga oraz niejasna wymowa tego filmu (co to jest: film artystyczny, czy artystyczna popkultura?) - dałbym mu bez wahania 10.

Mimo to warto go obejrzeć, bo jak zwykle u Nolana, czas spędzony na projekcji nie będzie czasem straconym. Hugh Jackman i Christian Bale to naprawdę rewelacyjni aktorzy, dodatkowo z Michaelem Cainem robiącym za tło. Ale o czym ten film jest - pojęcia nie mam.

8/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: bejzkik » śr 11.04.2007 14:08

deja vu

moja najkrotsza recenzja - dno
nie ma nic dobrego co mozna napisac o tym filmie


0/10
bejzkik
Lord
Lord
 
Posty: 1581
Rejestracja: sob 10.05.2003 11:27
Lokalizacja: sosnowiec/krakow

Postautor: Jakub Cieślak » śr 11.04.2007 18:54

Prestiż Ciekawy klimat, zacni aktorzy (wybija się niesztampowy Jackman, jak zwykle piękna Johansson). To dobry moment dla mnie, ponieważ niemal równocześnie kina atakuje Iluzjonista, a zatem zalew stylowej iluzji przyjmnie odpręży mnie w tym intensywnym okresie mojego życia. Prestiż spełnił moje oczekiwania, to rozrywka dobrego poziomu, okraszona ciekawymi zdjęciami, ciekawą historią i solidnym napięciem pomiędzy głównymi postaciami. Fajne epizodyczne role, rozwiązanie historii chyba jednak lekko rozczarowuje. Generalnie jednak to kropelka goryczy w morzu radości.
9/10

Infiltracja to, dla odmiany, kompletna bzdura. Zirytował mnie ten film. Rozumiem, że Scorsese dostał Oscara, bo mu się należało. Jednak chyba sam dobrze o tym wie, że Oscar nie należy mu się za ten film. To po prostu coś zlepionego z kilku fajnych pomysłów zerżniętych z japońskiego oryginału, ubranego w ciuszki fajnych aktorów (zestaw naprawdę konkretny, nawet mocno autoironiczny Nicholson zdobywa moje serce) i podanego w niezłej mieszance wizualnej. I co nam z tego, skoro jak zwykle amerykański scenarzysta spieprzył robotę popisowo? Kurde bele, wszystkie te ich związki zawodowe, gildie i tym podobne grupy przestępcze pilnujące interesów scenarzystów made in USA powinny zostać zdelegalizowane i wykopane na księżyc. Przez 3/4 filmu człowiek bombardowany jest gradem średnio zrozumiałych wątków fabularnych, intryg zacieśniających sieć zależności pomiędzy postaciami. Szybko i łatwo można utracić wątek, bądź stracić zainteresowanie tym wszystkim, bo za dużo tego dobrego. A i tak na koniec człowiek się wkurzy, bo normalnie zrobią z niego debila (nie dość, że połowa postaci zachowuje się jak kompletne debile, nie łączą faktów, nie łapią prostych pomysłów). Na wała ta cała intryga jak i tak oczywiście w odpowiednim momencie dobry znajdzie u złego kompletnie niechcący dowód na to, że zły jest zły?! No i to jest to kurde rozwiązanie niesamowitej intrygi?! To już wolę idiotyczną komedię o pierdzeniu, gdzie przynajmniej nikt nie udaje, że robi coś lepszego.
2/10
Obrazek
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.
Awatar użytkownika
Jakub Cieślak
Prefekt
Prefekt
 
Posty: 4010
Rejestracja: czw 12.12.2002 22:24
Lokalizacja: JózefOFF k. Otwocka

Postautor: Alganothorn » śr 11.04.2007 23:08

bejzkik pisze:deja vu

moja najkrotsza recenzja - dno
nie ma nic dobrego co mozna napisac o tym filmie


0/10

jeśli mówisz (piszesz) o komedii Machulskiego, to choćby za ekipę kolarską należy się jeden punkt...
;-)

Labirynt Fauna

Opisywał Wotan kilka postów temu, dorzucę swoje uwagi;
film nieamerykański, co przebija ze wszystkiego w tym filmie, a chyba najbardziej w zakończeniu; film ciekawy wizualnie, wysmakowany, przemyślany, znakomicie zagrany, z przyzwoitą muzyką; film o znakomitej fabule, nietuzinkowej, nienaiwnej, wciągającej, z ciekawie zarysowanymi postaciami;
film ma niemal wszystko, czego trzeba filmowi doskonałemu, poza 'tym czymś' co sprawia, że urzeka widza i pozostawia niezatarte wrażenie...
żeby była jasność: jeden z lepszych filmów tego sezonu i może kilku ostatnich też, warto obejrzeć i warto samemu się przekonać, czy to nasza bajka, czy nie do końca (moja niezupełnie, Wotana, jak widać, jak najbardziej ;-) )
8,5/10

pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: romulus » sob 14.04.2007 7:22

Zgadzam się z oceną odnośnie Infiltracji. Jedyne czym broni się ten film to aktorzy. Naprawdę niesamowici. Palce lizać. Ale poza tym fabuła szczątkowa, polepiona i nieporadna. Szczerze mówiąc, dałoby się to przełknąć, gdyby nie fakt że reżyserem jest Scorsese. Gdyby nakręcił ten film jakiś nikomu nieznany John Smith z Pierdziuchowa to byłoby to arcydzieło. ale przy takim reżyserze i takim scenarzyście wyszło kino sensacyjne niskich lotów. Najbardziej obraziło mnie zakończenie. Niby zły zwycięzył, a tu nagle królik z kapelusza i pif paf, nie ma złego, jednak dobro zwyciężyło. Bez żadnego uzasadnienia.

Jestem prostym jak cep kinomaniakiem. Nie trzeba mi wciskać Bergmana, Innaritu, czy innych artystycznych dziełek z przesłaniem. Lubię inteligentne kino rozrywkowe, które nie robi widza w balona wciskaniem mu kitu. Idealnym kryminałem jest dla mnie m. in. Usual Suspects. Film przewrotny i inteligentny mimo kilku przegięć, które jednak nie biją w oczy bo całość nagradza wszystko. W porówaniu z tym filmem Infiltracja to zlepek luźnych wątków skleconych pobieżnie w całość.

Tak się składa, że mam porównanie z Sagą z Hong Kongu. W zasadzie trudno porównywać, by oryginału nie urazić.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: romulus » ndz 22.04.2007 15:01

Dobry rok

Bez namysłu daję 7.

Jest to film z gatunku, który określam, jako film z winem i obrazkami w tle. Fabuy nie ma co opowiadać, bo tak naprawdę wszyscy to już widzieli: zabiegany człowiek udaje się na malowniczą prowicję z lat dzieciństwa, gdzie odkrywa smak życia i wartości, których mu dotychczas brakowało. Spotyka kobietę, nie wie co dalej, ale w końcu szczęściwe zakończdnie nadchodzi.

Jeśli film według ogranego schematu zrobiłby jakiś chałturnik, to bez dwóch zdań nie wszedłby do kin, tylko zajmowałby primetime w niedzielne wieczory w TVP1 w paśmie: "danielee steele przedstawia"

Film ten jednak nakręcił Ridley Scott. Zatem zadbał o urodę kadrów bo fabuła i tak nie miała szans na żadną oryginalność. Warto zobaczyć właśnie dla miłych obrazków. Koniecznie z lampka wina w ręku - podobnie jak Pod Słońcem Toskanii. Filmowi temu brak lekkości tegoż, ale i tak ogląda się go z bezpretensjonalną przyjemnością. Chyba że ktoś potrzebuje umartwienia umysłu i ekstazy intelektualnej. W takim razie nie polecam i odsyłam do

Little children
Tak na pierwszy rzut oka to kolejny klon American Beauty. Zagrany jednak lepiej. Gra w nim Kate Winslet, zapuszczoną (ale i tak śliczniutką - typ intelektualistki) trochę kurę domową, która w związku z romansem z innym kurem domowym odnajduje na chwilę sens życia. Upraszczam troszkę, ale w sumie ten wątek jest njmniej ciekawy, z przewidywalnym rozwiązaniem. Wiadomo od kiedy się główni bohaterowie spotykają że z ich romansu na dłuższą metę nici.

To, co godne polecenia w tym filmie to wątek pedofila. Niejednoznaczny, pozbawiony dydaktyki i oceny. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem: portret człowieka niegodnego szacunku, z odrażającymi skłonnościami, ale pokazany bez dydaktyki (w zasadzie), łatwego osądzania i ferowania wyroków - ale i bez sztucznego rozgrzeszania w duchu tolerancji. Za ten właśnie wątek należy się temu dziełku zasłużona 7/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Jakub Cieślak » pn 30.04.2007 7:58

Pachnidło
Zjadłem książkę, zatem mogłem pozwolić sobie na film. Cieszę się, że trzymałem się tego porządku, ponieważ mogłem w pełni docenić walory książki jak i talent reżysera adaptacji. Wyraźnie widać, że autor jest wielkim fanem książki i że bardzo pragnął oddać jej niezwykłość w języku filmu. Duże brawa dla niego, duże brawa dla młodego aktora grającego Jana Baptystę, duże brawa dla Dustina, duże brawa dla samej obecności Rickmana i dla głosu Johna Hurta. Wizualnie film wyśmienity. Jedyną wadą filmu jest jego dosłowność w cytowaniu książki, zabrakło mi jakiegoś własnego punktu widzenia w interpretacji Tyknera. Nie widać na przykład, jaki stosunek ma Tykner do samego bohatera książki. A może to jest zbyt słabo zaznaczone?
9/10
Obrazek
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.
Awatar użytkownika
Jakub Cieślak
Prefekt
Prefekt
 
Posty: 4010
Rejestracja: czw 12.12.2002 22:24
Lokalizacja: JózefOFF k. Otwocka

Postautor: Ros » pn 30.04.2007 19:02

Ja polecam kino skandynawskie - moje ulubione.
Filmy
Noi albinoi,
Buddy,
Kitchen stories,
Elling,
Ondskan,
Włoski dla początkujących,
Księga Diny,
Zakochani widzą słonie,
Jak w niebie,
Piąta zima magnetyzera,
Człowiek bez przeszłości,
Hawaje, Oslo Hawaii,
Factotum,
Soap,
Wilbur chce się zabić,
Bracia,
Fuckin amal,
Lilja 4 ever,
Jalla, jalla,
Adams Aebler,
Tillsammans,
Songs for the second floor........
a z takich lekkich filmów BARDZO LUBIĘ: Ojca Chrzestnego i Indianę Jonsa (nie mogę doczekać się na 4 cześć :-))
Ros
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 89
Rejestracja: pt 13.04.2007 7:53

Postautor: Gvynbleid » wt 01.05.2007 17:12

Z powyższych tylko Ondskan widziałem i wybitnie mnie nie poruszył - niezły film ale nie rewelacja, kilka filmów Von Triera widziałem i były na prawdę dobre - podoba mi się jego styl przedstawiania złych rzeczy z dobrej strony.

Crank (Adrenalina) Kino akcji na najwyższym poziomie - coś jak nowa szklana pułapka tyle że z Jasonem Stanthamem w roli głównej. Nic głębokiego ot gość który aby utrzymać się przy życiu musi podwyższać poziom adrenaliny; przez co jeździ samochodem po supermarkecie, wkurza hordę murzynów i przechodzi jeszcze kilka równie emocjonujących perypetii - rozrywka gwarantowana.

8/10

Granatowy prawie czarny – ostatnio zacząłem odkrywać czar kin studyjnych, gdzie niemal od razu trafiłem na tą perełkę.

... Jorge niewiele ma do stracenia. Dokładnie tyle, aby bez żalu zacząć życie na nowo. Pożegnanie z despotycznym ojcem, dozorcą w jednym z drogich apartamentowców, przebiega na tyle burzliwie, że ten dostaje udaru mózgu. Dla Jorge czas zatrzymuje się w miejscu.
Od dnia wypadku Jorge opiekuje się sparaliżowanym i przejawiającym początki demencji ojcem, zajmuje również jego posadę - sprząta i nadzoruje apartamentowiec, w którym, na dodatek mieszka jego dziewczyna Natalia, studentka farmacji. Jorge kończąc naukę w szkole biznesu marzy o przepustkę do lepszego życia. Życia, w którym nosi się garnitury z wystaw drogich sklepów i w którym nie trzeba zmieniać pieluch ciężko chorym rodzicom. Wraz z nim marzy jego najlepszy kumpel - Israel, trochę zagubiony i nieokreślony seksualnie, który spędza godziny na dachu wieżowca podglądając klientów pobliskiego salonu masażu. Młody i przystojny masażysta zawładnie nie tylko jego myślami.

Antonio, w przeciwieństwie do swojego brata Jorge, ma mnóstwo do stracenia, zwłaszcza - czasu. W więzieniu czas płynie dużo wolniej, ale podczas warsztatów teatralnych dochodzi do namiętnego romansu Antonia z Paulą, odsiadującą wyrok w żeńskiej części zakładu karnego. Dzięki bratu Jorge poznaje Paulę i nawiązuje z nią niezwykłą relację. Emocje, które ich połączą, obojgu pozwolą odkryć to, co w życiu najważniejsze.

Film w wyjątkowo spokojny – „zwykły” sposób pokazuje na prawdę ważne w życiu rzeczy, zaskakujący tor wydarzeń, wielowątkowość – praktycznie rzecz biorąc na koniec nic nie jest takie jak sobie bohaterowie wyobrażali – ale mimo to „jest dobrze”. Wystarczy robić swoje, reszta jakoś się ułoży.

9/10
Obrazek
Awatar użytkownika
Gvynbleid
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 808
Rejestracja: pn 16.02.2004 10:59
Lokalizacja: Silesia sweet Silesia

Postautor: Azirafal » śr 02.05.2007 8:37

Labirynt Fauna

(uwaga, pod koniec mojej opinii mogą znajdować się spoilery)

No i obejrzałem w końcu. I powiem jedno - film jest rozczarowująco średni. Słyszałem o nim mase dobrego (jak każdy), czytałem hymny pochwalne i uwielbienie, widziałem trailery, które dreszczem mi po plecach schodziły, sam oczekiwałem czegoś bardzo fajnego. A tu... Trzeba podziwiać wizję i pomysł, ale całość zupełnie mnie nie ruszyła. Zniesmaczyła mnie niepotrzebna brutalność - nie, oczywiście, że powinna być, ale czy musiała zostać pokazana tak dosłownie? (np.: człowiek bierze butelkę i jej denkiem dosłownie wbija nos i twarz innego do środka czaszki - wszystko ślicznie, w sporym zbliżeniu :? ) Parę wątków ciekawych, parę nietrafionych (zupełnie mnie nie ruszał los partyzantów), kilka genialnych scen, kilka kiepskich. A zakończenie... też takie, przewidywalne? Liczyłem się z taką, a nie inną końcówką, ale [spoiler]spełnienie marzeń dziewczynki w delirium przedśmiertnym [/spoiler] było strasznie kichowate.

Nie, niestety nie był to film, jakiego się spodziewałem. Jakim sie zapowiadał, o jakim słyszałem. Rozczarowanie roku, chyba...

6/10
If you don't stand for something you'll fall for anything.
Awatar użytkownika
Azirafal
Arcypryk
 
Posty: 1938
Rejestracja: wt 07.01.2003 15:33
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: romulus » sob 05.05.2007 22:09

ALL THE KING'S MEN

7/10

Ten film to, zdaje się, remake, ale oryginału nie znam. Liczyłem na dobre kino polityczno - psychologiczne. A film chyba troszkę nieudany wyszedł.

Zacznę jednak od zalet. Przede wszystkim aktorstwo. Kurka wodna, choćby dla kreacji poszczególnych postaci warto obejrzeć.

Sean Penn - facet z głupimi (jak dla mnie) lewackim poglądami. Ale aktor pierwsza klasa. Zwykłym grymasem swojej niesamowitej twarzy potrafi tak poruszyć... Jego postać - początkowo zahukanego, "zielonego" działacza - idealisty, któremu o coś chodzi i przemiana w cynicznego politycznego machera - zagrana jest oszczędnie, ale momentami ten spokój i powaga wyrywają się i kiedy ogląda się go przemawiającego do tłumu, trudno nie dać się uwieść jego kreacji.

Jude Law - po raz kolejny ten sam> Tym razem z miną młodziaka z wyższych sfer, który niejako z obserwatora kariery głównego bohatera przeistacza się w aktywnego jej architekta, któremu nieobce są brudne zagrania. Można się niestety tylko domyślać co nim kieruje: bunt przeciwko high society, z której pochodzi i która skrywa troszkę brudów. A może nuda, pragnienie rozwalenia zastałego świata skorumpowanych polityków i bezideowości.

Jest jeszcze Kate Winslet - jak zawsze cudna. Tym razem troszkę łamie serce biednemu Lawowi, puszczając się z .... Jest także troszkę chory związek o podłożu kazirodczym z braciszkiem.

Anthony Hopkins - tym razem w epizodycznej rólce starego patriarchy, nobliwego, nieprzekupnego, moralnego, który jednak też skrywa mały, brudny sekrecik.

Trochę się rozczarowałem, że niezdarnie zostały rozegane powiązania i konflikty między głównymi bohaterami, troszkę powierzchownie i nieczytelnie. A przecież nie kręcili tego filmu amatorzy. Mimo to mam nadzieję na premierę na dvd (chyba płonną), by wzbogacić swoją kolekcję. W Polsce tego filmu w kinach nie da się obejrzeć: zbyt mało efektowny, nie przebojowy. Niepromowany.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Gvynbleid » ndz 06.05.2007 10:59

Perfect stranger - film przez 90% czasu oglądania jest dość nudny ale zakończenie jest dosyć ciekawe - dobra rola (cała kreacja postaci) Willisa który zagrał kapitalnie. Ogólnie film przeciętny raczej, dla tych którym się nudzi albo chcą zobaczyć kawałek Manhatanu bo gogleworld.com się zawiesiło.

6/10


Lock stock and two smoking barrels - Guya Richiego bardzo cenię nieomalże na równi z Tarrantino no i po raz kolejny się nie zawiodłem. Film bardzo podobny do "Przekrętu" ale czysto angielski bez jakichkolwiek 'hamerykańskich' dodatków. Fabuła jak zwykle zaskakująca; pełno gangsterów, spluw i pieniędzy; muzyka groteskowa, nieprzeciętny angielski humor - słowem film idealny :D Sęk w tym że obraz mimo wszystko trochę za długi, za co daje 8/10
Obrazek
Awatar użytkownika
Gvynbleid
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 808
Rejestracja: pn 16.02.2004 10:59
Lokalizacja: Silesia sweet Silesia

Postautor: romulus » pt 25.05.2007 11:20

Guy Ritchie powinien po Porachunkach i Przekręcie dać sobie spokój z reżyserką, bo potem już tylko w dół schodził.
Ja będe bardziej szczodry :) dla obydwu 10/10 za to, że poryczałem się ze śmiechu a wypiłem wówczas tylko małego browarka :)

A poza tym wielka tłusta 10 dla wydawcy VIVY! Oczywiście za cykl bondowski w przystepnej cenie 19.99 zł co drugi tydzień. Nie jestem amatorem dodatków na płytach dvd. Interesuje mnie tylko film. Dlatego cieszę się, że wypuścili cały cykl, który mozna swobodnie nabywać i się nie okaleczyć finansowo przy tym. Oczywiście poszczególnym Bondom trzeba by ocenę różnicować. Póki co, uważam że Connery wcale nie był najlepszym Bondem. choc Daniel Craig widocznie nawiązuje do jego początkowej szorstkości i chamskiego "ogieryzmu". Wolę mimo to paniczykowato wyniosłego Brosnana. Jakiś taki szczery mi się wydaje.
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Jakub Cieślak » pn 28.05.2007 8:38

"Piraci z Karaibów: Na końcu świata"
Pierwszy film był uroczy. Urzekła mnie bajkowa poetyka. Rozumiem, że koledzy nie złapali tego, że film nie ma przedstawiać pewnej historycznej rzeczywistości tylko właśnie nawiązywać do legend morskich, mają być duchy, potwory morskie, przeklęte skarby i niezwykłe zjawiska. Ja w tej konwencji się odnalazłem i mi się podobało. Przede wszystkim zasługa całkiem niezłego scenariusza, który miał mocno zakręconą intrygę, ale trzymał się jakoś kupy. I trącił jakąś świeżością.
W dwójce poszło wszystko na jedno kopyto: "wszystkiego więcej". Były jeszcze fajne elementy, były momenty radości, ale ostatecznie efekt nie zadowalał.
Trójka to już bełkot. Niezrozumiały, nudny aż do bólu, przesadzony i kompletnie nieprzemyślany film. Człowiek słucha dialogów, rozpaczliwie czyta kinowe napiski, ale po prostu zwyczajnie z przerażeniem odkrywa, że nie rozumie ni diabła. Po prostu scenarzyści wypili za dużo rumu. Ktoś tu wyraźnie ich poganiał. Gdzieś mi mignęło w wywiadach z twórcami, że właśnie odczuli ten problem, że momentami film kręcony był jakby z "donoszonych na plan kolejnych kartek scenariusza". Scenariusza w tym filmie po prostu nie ma. Intryga- bo chyba taka jest- to jakiś taki galimatias, że nawet Sherlock Holmes by powiedział, że on to pieprzy i idzie na wódkę. Szkoda aktorów, którzy naprawdę silili się i kombinowali, żeby zbudować fajne postacie. Przecież zbiór był na potęgę! A to po prostu niewykorzystany kapitał. Nawet drewniany Bloom wyraźnie poprawił się, ale nie dane było nam się tym delektować. Jeżeli chcecie iść na ten film to potraktujcie to jako karę, nie jako przyjemność. 2/10
2 z dwoma małymi plusikami: za muzykę (starzeję się, albo Zimmer naprawdę zaczyna wreszcie muzykować konkretnie), za Keitha Richardsa w epizodzie.
Obrazek
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.
Awatar użytkownika
Jakub Cieślak
Prefekt
Prefekt
 
Posty: 4010
Rejestracja: czw 12.12.2002 22:24
Lokalizacja: JózefOFF k. Otwocka

Postautor: Gvynbleid » wt 29.05.2007 12:18

Aż tak surowy jak Jakub to bym nie był, scenariusz faktycznie delikatnie mówiąc chaotyczny, ale schizofrenik Deep wynagrodził mi prawie wszystko, perkusista Stonesów oczywiście również pierwszorzędnie (tu się z Jakubem zgodzę) ale już co do muzyki nie. Ortodoksyjny, sztampowy Zimmer – on jest jak Rolls-royce, stagnacja na wysokim poziomie, a każda kolejna wersja prawie taka sama jak poprzednia. Najbardziej ubolewam że humor już nie ten, bo tym cała seria nadrabiała wszelkie braki.

6/10


Plaga czasami zdarza się tak że człowiek umówi się do kina z dziewczyną, czasami jest to mocno nie przemyślane, ponadto nie można kwitnąć 2 godzin w kawiarni w oczekiwaniu na film - wybiera się wówczas mniejsze zło czyli jeden z kilku co najwyżej średnich filmów które są wyświetlane góra za pół godziny. Takie wyjście to nieomal zawsze jest porażka. Tak było i tym razem.

[…]Katherine Winter (Hilary Swank) nie wierzy w cuda, jedynie w fakty. Wykładając na uniwersytecie, stała się największą specjalistką od demaskowania rzekomych cudów. Jest wzywana w najdalsze zakątki świata, by badać płaczące figury, przypominająca świętych plamy na ścianach czy stygmaty na dłoniach. Jak dotąd, nie było tajemnicy, której nie wyjaśniłaby naukowo. Pewnego dnia odwiedza ją Doug Blackwell (David Morrissey), nauczyciel z małego miasteczka. Szuka on pomocy w sprawie dziwnych zjawisk, które według jego sąsiadów są plagami zesłanymi przez Boga. Katherine i jej kolega po fachu Ben (Idris Elba) dowiedzą się, że czasem cuda są zdradzieckie, a granica między wiarą a przesądem jest niebezpiecznie cienka. […]

Kolokwializując - syf, kiła i mogiła. Fabuły żadnej, muzyki żadnej, zaskoczenia żadnego, gry aktorskiej także – dosłownie nic. 2/10 dla tego sprytnego marketingowa co ten film nakręcił.
Obrazek
Awatar użytkownika
Gvynbleid
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 808
Rejestracja: pn 16.02.2004 10:59
Lokalizacja: Silesia sweet Silesia

Postautor: Azirafal » śr 30.05.2007 8:30

Przy okazji innego tematu przypomniałem sobie, że byłem ostatnio na filmie:

Piraci z Karaibów: Na krańcu świata

To tak. Trzecia część ejst o klasę gorsza od drugiej, a druga - od pierwszej :?

Strasznie mnie rozczarowała trzecia część. Dłużyzny jakieś, Orlando i Keira nadal nei nauczyli się grać, masa głupot i "śmiesznostek" dla dzieciaków (ślub [choć tu Rush pokazał klasę], gigantyczna Kaliope [też niewykorzystany do końca wątek], koniec i śmierć Becketta, Elizabeth zagrzewająca "wolnych" piratów do walki, i masa innej "drobnicy").

A, i jest pewna zasada z filmów kostiumowych (najlepiej widoczna w Córce d'Artagnana, ale tu też jak najbardziej) - każda kobieta, która trafia do towarzystwa mężczyzn nawalających się (szpady, pistolety, cokolwiek) po pewnym czasie, od samego przebywania w ich towarzystwie najpewniej (ach ta osmoza!), potrafi pokonać wyszkolonych żołnierzy, marynarzy, krwiożerczych piratów, potwory... :roll:

Depp jak zwykle boski (te jego "szaleństwa" były cudne :D ). Jesli będzie kolejna część (Piraci z Karaibów: Żródło Młodości? ;) ), to prawdę powiedziawszy, moze być nawet lepsza od poprzednich - nie będzie drewniaka Orlando i sztucznej Keiry! :mrgreen:

A z ciekawostek - ojca Sparrowa grał Keith Richards! :shock: :mrgreen: (Depp nieraz wspominał, że na Keith'cie się opierał, gdy wymyślał ruchy, gestykulację i mimikę Jacka :) ).


5/10
If you don't stand for something you'll fall for anything.
Awatar użytkownika
Azirafal
Arcypryk
 
Posty: 1938
Rejestracja: wt 07.01.2003 15:33
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: romulus » sob 02.06.2007 20:42

Ja zaliczyłem tytuł chyba z górnej półki:

Duchy Goi - ale nie wiem o czym ten film jest. O malarzu? Goi i jego artystycznego szaleństwa jest tu malutko, choć Stellan Skarsgaard zagrał go, jak zwykle zresztą, świetnie. Zaś jego własnych "demonów" artystycznych też tu niewiele. Zatem film ten z malarzem w tle jest chyba opowieścią o pięknej modelce, którą malował, a która wpadła w oko chutliwemu inkwizytorowi. Choć z początku to mylące: widz jest przekonywany, że celem ataku inkwizycji jest Goya, a potem malarz pojawia się tylko jako bohater interweniujący w sprawie uwięzionej dziewczyny, by skończyć jako jej nieporadny opiekun, gdy po 15 latach rewolucja napoleońska w Hiszpanii sprawia, że dziewczę zniszczone z lochów wychodzi. A sprośny inkwizytor, który w międzyczasie zostaje zdemaskowany jako osioł, wraca jako wysłannik tejże rewolucji. Trochę pospoilerowałem...

Generalnie zwrócić uwagę należy również na Javiera Bardema - jest rewelacyjnym aktorem i naprawdę chyba on jest bohaterem tego filmu. Jego postać nie pozostaje jednoznacznie zła, choć niewątpliwie jest zakłamanym, ale i żałosnym indywiduum.

Natalie Portman, aktorka dla której warto chodzić nawet na złe, albo co najmniej nieudane filmy. W tym miała dużo pokazać, ale rozczaruję tych, którzy nie widzieli: kawałek uda, może zarys piersi. Nie ma na co się napalać. Chyba że obejrzałem okrojoną wersję :)

O czym więc jest ten film? Nie jest to film o Goi. Trochę to błahy i pokręcony melodramat z wielką historią w tle. Ale M. Forman chyba się zestarzał i wypalił. Albo ja mam przeprany mózg przez amerykańską komerchę. Bo trochę się nudziłem.

3/10
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Alganothorn » ndz 03.06.2007 21:31

Obsługiwałem angielskiego króla

Film na podstawie Hrabala to film, na który warto pójść; film Menzla to film, na który warto pójść; ergo...
...ergo warto na ten pójść przynajmniej z dwóch, obiektywnych powodów
;-)
nie będę pisał o czym jest ten film - to przeczytacie gdzie indziej, na dodatek czasami lepiej pójść 'w ciemno'; napiszę o tym, czego Czechom zazdroszczę...
zazdroszczę im, że potrafią zrobić film osadzony w trudnej historii bez tejże historii oceniania
zazdroszczę im, że potrafią bohaterem zrobić postać eufemistycznie mówiąc kontrowersyjną, jeśli chodzi o wybory życiowe (i, jak poprzednio, nie ocenić, a nawet pokazać w całkiem sympatycznym świetle)
zazdroszczę im, że potrafią zrobić film o zwykłym życiu i codziennych sprawach
zazdroszczę im autoironii i dystansu do samych siebie i swojej historii
zazdroszczę im, że nie odczuwają potrzeby edukowania, a filmy tworzą dla ludzi inteligentnych, którym nie trzeba wszystkiego pokazać jednoznacznie
wreszcie zazdroszczę im, że to wszystko potrafią zrobić tak zręcznie, tak sprawnie, że całość tworzy znakomity film
aktorsko doskonały (Niemcom rosną młode gwiazdy, Czesi też nie mają się czego wstydzić), reżysersko znakomity, scenariusz - Hrabal wymaga wyczucia, a Menzel ma je świetne...
film polecam wszystkim, którzy nie chodzą do kina dla wybuchów i akcji, ale żeby obejrzeć 'coś o ludziach', coś ciepłego - tu znajdziecie to wszystko w najlepszej formie, dodatkowo okraszone specyficznym humorem naszych sąsiadów
bonusem fakt, że aktorzy na ogół mówią po czesku - ten język w naszych uszach brzmi wyjątkowo, hmmm, po prostu jest dodatkowym atutem filmu

9,5/10 (a 10 nie daję dla zasady, dawno tak dobrego filmu nie widziałem)

PS. mottem filmu może być ostatnia kwestia głównego bohatera - polecam zwrócić na nią uwagę

pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: romulus » czw 07.06.2007 12:11

Ktoś wcześniej polecał chyba w tym temacie filmik "CRANK".
Zatem obejrzałem. Cudo ! ! !

Przede wszystkim jest to czysta, nieskażona komercha. Nie udaje wielkich dzieł filmowych, które mają wstrząsnąć światem itp. Jest to czysta zabawa, opowieść o zabójcy, który musi cały czas podnosić sobie poziom adrenaliny, by nie umrzeć i znaleźć "odtrutkę" i/albo człowieka, który wstrzyknął mu świństwo. Robi przy tym mnóstwo zamieszania i bałaganu. A scena, kiedy jedynym sposobem na podniesienie adrenaliny jest odbycie stosunku seksualnego ze swoją laseczką na oczach ulicy pełnej Chinoli...

Główną rolę gra Jason Statham, którego nikomu przedstawiac nie trzeba.

Jeśli poszukujecie "odtrutki" na przeintelektualizowane kino o niczym, albo po prostu oczekujecie jedynie dobrej zabawy to obejrzyjcie CRANK. W swojej klasie zasługuje w pełni na 10/10. Szkoda, że nie będzie ciągu dalszego
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.
romulus
Książę
Książę
 
Posty: 2059
Rejestracja: śr 29.11.2006 20:11

Postautor: Vampdey » pn 25.06.2007 21:43

Piraci z Karaibów 3
Jedynka za parę lat będzie filmem kultowym. O rewelacyjnym klimacie, którym można się upajać i ronić łezki przypominając sobie dziecięce marzenia. Poza tym nowatorsko, z dystansem, śmiesznie.
Dwójka była przekombinowana, klimat zatracono na rzecz wyjętych nie wiadomo skąd baśniowych chłam-motywów. No, ale dało się obejrzeć z przyjemnością.

Trzecia odsłona przygód piratów to żenada. Syf nad syfy.
Postać Jacka straciła swój polot. W ruchach nie ma poprzedniej gracji, Jack jest postacią nieróżniącą się od innych. W filmie klimatu karaibskich przygód nie ma już ni krztyny. Autorzy z całą pewnością byli pijani pisząc scenariusz (nie, może źle myślę? może dla odmiany byli trzeźwi?) - wszyscy wszystkich zdradzają, przechodzą kolejno na przeciwne strony, występuje trzysta zwrotów akcji, występują kolejne elementy wielkiej intrygi - widz już tym wymiotuje. Bloom to drewno. Film jest nafaszerowany żałosnymi scenami - np. małpa wystrzelona z armaty z palącym się futrem w locie, rosnąca Kalipso, kolejne walki w którzych wszystki machali szpadami jakby opowiadali sobie dowcipy, kraby przenoszące okręt....
Aha - były zdatne motywy, nie inaczej. Gdyby film był ogółem dobry, to pewnie bardzo podobałby mi się, przykładowo, się motyw z ojcem Sparrowa. Ale trudno dostrzegać jasne strony, gdy już nie mam siły patrzeć na ekran...

Żeby nie było - reakcja kolegów była podoba.
2/10.
Obrazek
Awatar użytkownika
Vampdey
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3946
Rejestracja: sob 16.11.2002 20:34
Lokalizacja: Bełchatów/Łódź

-

Postautor: Cyrograf » śr 11.07.2007 13:38

Ostatnio widziałam na TVP Kultura "Mahabharata". Film został podzielony na trzy części, każda na godzine.

(Mahabharata - licząca sto tysięcy słow (dwu- i czterowierszy), jest osiem razy dłuższa od Iliady i Odyseji razem wziętych i stanowi najbardziej obszerny oraz najstarszy poemat epicki znany ludzkości)

Ocena 10/10

(Dramat, Fantasy)

Film opowiada o losowach rodu Pandawów i Kaurawów, ciągłych potyczkach, które ze sobą toczyli, zaś te w końcu sprowadziły na nich wyniszczającą bitwe.

Główni bohaterowie (jeżli tak mozna powiedzieć) potomkowie Pandu, pięciu braci zrodzonych z bogów oraz śmiertelniczek, żon Pandu : Judhiszthira, Bhima, Ardżuna oraz bliżniaczy Nakulę i Sahadewę.

Zaś drugim ważnym bohaterem jest Karna, brat Pandawian.


Film jest naprawde dobry. Polecam być może dla Andzeja Seweryna, ktory gra Judhiszthira, albo by choc troche bliżej poznać Indie.

(Nie potrafie pisać recenzji, to moja pierwsza :))
You once said I lied to you? I still believe I was right! No matter where you are, whatever adversities you face, as long as you've got your life, something good is bound to happen. Something so totally awesome that would make up for all the bad stuff.
Awatar użytkownika
Cyrograf
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 175
Rejestracja: pn 07.05.2007 16:07
Lokalizacja: Opole / Jełowa

Postautor: Glujo » sob 14.07.2007 13:06

Szklana Pułapka 4.0
Ocena: 2/10

Wspaniała komedia science fiction w stylu Austina Powersa. Łysy cham, który bije kobiety czerpiąc radość z faktu, żę w dłoni zostają mu ich włosy zostaje przypadkowo wplątany w aferę jak z filmu science fiction.
Transportując hakera o głowie typu "nielicencjonowana wersja Keanu Rivesa" trafia na spisek montowany przez specjalistę od komputerów, który (a wlaściwie jego ludzie) błyskawicznie klikając klawiszami klawiatury potrafi podłączyć się do każdego urządzenia w USA.
Spiskowiec zmienia światła na skrzyżowaniach, odwraca kierunek gazu w
rurociągach, łączy się z policją i identyfikuje nadlatujące samoloty, by wydawać ich pilotom polecenia. Gdyby nie wtrącił się Bruce Willis, prawdopodobnie powłączałby też długopisy w kieszeniach urzędników i pospuszczał klapy od sedesów we wszystkich autobusach turystycznych.
Pozytywni bohaterowie mają sporo szczęścia ponieważ ilekroć zdarzy im się wypaść przez okno czy wpaść do jakiegoś szybu, zawsze odbijają się od absorbujących siłę uderzenia elementów, natomiast źli, mimo że lepiej przygotowani kondycyjnie wpadają do rozmaitych niszczarek lub wybuchają.
Bruce Willis wygłasza dowcipy ze sztambucha Johna McLaina, przy czym są one równie świeże jak wygląd bohatera oraz pomysł na film. Aż dziw, że do kina nie zlatują się muchy. McLain nie jest już lekko cynicznym, niezależnym twardzielem, z poprzednich części. Tym razem to bohater przez duże B, który wygłasza wspaniałe teksty o bohaterstwie i podkreśla że to co robi robi dla kraju! A robi wiele, np: wyskakuje z pędzącego samochodu lub hasa po skrzydłach spadającego odrzutowca którego inteligentny jak na amerykanina przystało pilot wlatuje z własnej woli pod zawalającą się konstrukcję nadziemnej autostrady. John nie ginie przy tym i nie łamie kości gdyż prawdopodobnie przybył z przyszłości w poszukiwaniu Sary Connor - ale to wyjaśni się zapewne w częsći 4.2.
Znakomite wrażenie robią sceny w których rozwijana jest wielka amerykańska flaga a po ulicach biegają dzieciaki z chorągiewkami.
Imponuje też pomysł twórców na skopiowanie antagonisty z poprzedniej części. Zły pan wygląda jak niewyraźne ksero "niedobrego" z trójki i podobnie jak tamten, pozostaje w nieformalnym związku z "twardą babką".
Jedynym zarzutem jaki mogę mieć pod adresem filmu jest stwierdzenie, że nie zadziała zasada zawieszenia niewiary w to co się dzieje na ekranie i zamiast wspaniałej przygody film jawi się jako jakieś niedorzeczne (używając szorstkiego języka bohatera) gówno.
Glujo
Pustelnik
Pustelnik
 
Posty: 11
Rejestracja: czw 12.07.2007 13:56

Postautor: RaF » sob 14.07.2007 13:34

Sam miałem o tym napisać, ale żeś mnie ubiegł - swoją drogą, fajna recka ;)

Co do science fiction, to jednak zdecydowanie więcej tu fiction niż science. W sumie to science nie ma w ogóle ;) Faktem jest, że od strony merytorycznej rżnie na całego. Tym niemniej nawet było mi przy tym do śmiechu (choć zapewne nie to było intencją twórców). Bawił mnie cały ten pojedynek hakerów, którzy potrafią zrobić wszystko ze wszystkim, posługując się pięcioma klawiaturami jednocześnie, znając (zapewne z internetu) wszystkie systemy jakie istnieją na ziemi, i potrafiąc w 5 minut obejść każde zabezpieczenie. Śmiać chciało mi się z zamachowców-bombiarzy, którzy z niewiadomych przyczyn postanowili, że bomba wybuchnie, kiedy ofiara naciśnie na klawiaturze swojego komputera klawisz 'del'. Mistrzowski był policjant-komandos (czyli McLane), który potrafi samochodem (sic!) zestrzelić latający helikopter, albo tryskającą z hydrantu wodą strącić snajpera z tegoż helikoptera.

Tym niemniej jest to porządnie (od strony technicznej) zrobione widowisko z szybką akcją, dużą ilością wybuchów i litrami przelewającej się juchy. Pal nawet licho te wszystkie idiotyzmy, których jest zatrzęsienie. Oglądało się w sumie miło, choć film wyraźnie żeruje na obawach (głównie Amerykanów) dotyczących bezpieczeństwa w obecnym świecie.

5/10
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

PoprzedniaNastępna

Wróć do Film

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 51 gości

cron