Strona 1 z 1

Boże daj nam sto lat wojny i ani jednej bitwy!

Post: pt 03.09.2004 13:05
autor: Breja
Czyli wesołe życie średniowiecznego najemnika :usmiech4:
Genueńscy kusznicy , szwajcarscy pikinierzy , niemieccy lancknechci , Czesi , Ślązacy i cała kolorowa , ciekawa konfrateria.
Bardzo mile widziane wszelkiego rodzaju linki i źródła.
W tej chwili czytam opracowanie Tadeusza Grabarczyka "Piechota zaciężna Królestwa Polskiego w 15 wieku" , bardzo ciekawa książka , co prawda skierowana raczej do odbiorcy z gatunku "pasjonat totalny" :usmiech: .
Od razu małe wyjasnienie dla niezaznajomiomych z tematem , mianowicie różnica między wojskiem zacięznym a najemnym->najmnicy to był oddział sformowany samodzielnie przez niezależnego dowódce , praktycznie od razu gotowy do pracy.Oddział zacięzny był formowany przez królewskiego oficera który dostawał od władcy tzw. list przypowiedni zezwalający na zaciag.Dowódca najemników był nazywany kondotierem , wojsk zacięznych->rotmistrzem.Różnica wydaje sie być mała , Grabarczyk przyznaje bez bicia :wink: że w "przypadku oddziałów zacięznej piechoty służącej na żółdzie królów Polski rozróżnienie oddziałów najemnych i zaciężnych jest praktycznie niemożliwe"
Władca , przyjmując na żołd najemników , wystawiał kondotierowi list przypowiedni i w ten sposób zrównywał go z rotą zaciężną.
Dla mie jednak bardziej istotne jest to o czym autor nie wspomina , najemnicy wojowali wspólnie w niejednym konflikcie , bardzo często znali sie jak łyse konie tworząc razem konfraterie , natomiast wojska zaciężne to była zbieranina z róznych prowincji królestwa (i nie tylko) , podobno rotmistrzowie bardzo cenili sobie zaciężnych ze śląska , z racji lepszego wyszkolenia, tam też najłatwiej było o poprowadzenie owocnego zaciagu.
Podczas popisu czyli przeglądu rot tuż przed zaciagiem , zdażało sie że niektórzy żołnierze nie potrafili strzelac z kusz bądź rusznic. :D
Wątpie żeby najemnikom zdażały sie takie wpadki.

Myśle że temat jest ciekawy , ja go tylko "rzucam na ruszt" w oczekiwaniu na reakcje :roll:

pzdr

Post: pt 03.09.2004 15:05
autor: Alganothorn
jak rozumiem chcesz sobie podywagować na temat wszelkiej maści wojsk zaciężnych i najemnych?
ja tam najbardziej lubię historię jednego z celów w łucznictwie, czyli tzw. genueńczyka - poziomy cel, który ma przypominać kuszników genueńskich pozostających na żołdzie Francji podczas wojny stuletnie, a z którymi to spotykali się panowie łucznicy z Albionu...
z najemników lubiłem zawsze Szkotów z racji ich przywiązania do łuków - jeszcze w XVII w. jak dobrze pamiętam paradować potrafili i z muszkietami i z łukami w jednej ekipie...
pozdrawiam

Post: pt 03.09.2004 15:15
autor: Breja
Alganothorn pisze:jak rozumiem chcesz sobie podywagować na temat wszelkiej maści wojsk zaciężnych i najemnych?


No pewnie :usmiech:

Genueńscy kusznicy to chyba jedna z najbardziej znanych formacji najemnych , spotkałem sie w wielu miejscach ze wzmiankami na ich temat , nawet w batlu jest jednostka na nich wzorowana ->Marksmen of Miragliano jednak nigdzie nie natrafiłem na cos co by szerzej rozwijało temat.
A o szkockich najemnikach nic konkretnego nie słyszałem (do teraz :D) , to ciekawe co piszesz o uzywaniu łuków.Z tego co wiem na ten temat ,dobry łuk bardzo długo przewyższał broń palną , jedynym mankamentem był czas szkolenia.W Polsce chetnie uzywano łuku zwłaszcza na kresach.Mam troche racji , czy gadam bzdury?

pzdr

Post: pt 03.09.2004 15:23
autor: Alganothorn
łuk to przede wszystkim dwie 'rodziny':
- elb, czyli wyspy
- kompozyt, na ogół refleks, czyli Wschód...
Polska miała to do siebie, że ciągłe kontakty z Tatarami, pokojowe i mniej pokojowe, sprawiły, że była to szalenie popularna broń...
...zwłaszcza wśród oddziałów najemnych tatarskich
;-)
co do starożytności, to zawsze lubiłem kreteńskich łuczników i balearskich procarzy; w drugi mrzędzie jazda germańska i grecka piechota - rola, jaką te oddziały odegrały robi wrażenie...i to w niejednym konflikcie
pozdrawiam

Post: pt 03.09.2004 16:57
autor: Breja
Alganothorn pisze: rola, jaką te oddziały odegrały robi wrażenie...i to w niejednym konflikcie
pozdrawiam


no to opowiadaj :usmiech:

Post: pt 03.09.2004 18:42
autor: Shadowmage
A co powiecie o normanach czy też wikingach, zależy od terminologii. Wbrew pozorom nie była to żądna krwii banda barbarzyńców, ale bardzo zdyscyplinowana i świetnie zorganizowana armia. Najemne oddziały wikingów w Xi-XII służyły u władców całej Europy, szczególnie popularne we Włoszech. Straż przyboczna cesarza Bizancjum w pewnym okresie składała się z młodszych synów normańskich panów, nie mających prawa do dziedzictwa. Jesli dodamy, że ponad 1/3 wojowników w pierwszych krucjatach była własnie wikingami, to rysuje nam się obraz naprawdę dużej siły militarnej ówczesnego swiata.

Post: pt 03.09.2004 19:14
autor: Breja
Wydaje mi sie(aczkolwiek nie jestem pewien , a do źródeł nie mam czasu teraz zajrzeć) że między normanami a wikingami nie mozna stawiać znaku równości.Normanowie z Normandii to z pewnościa potomkowie wikingów , ale dosyc szybko wikingami być przestali.
A Gwardia Wareska o której piszesz to rzeczywiscie bardzo ciekawa formacja , należał do niej nawet któryś z królów Norwegii.

pare ciekwaych informacji na ich temat mozna znaleźć tutaj i tutaj

niestety tylko po angielsku, polskojezycznych stron nie znalazłem.


pzdr

Post: pt 03.09.2004 20:56
autor: Tyhagara
W prawdzie to już nie jest średniowiecze, ale opisy są doskonałe i zapewne obyczaje wiele od średniowiecznych się nie różnią.
Jędrzej Kitowicz 1728-1804 OPIS OBYCZAJÓW ZA PANOWANIA AUGUSTA III
Polecam O STANIE ŻOŁNIERSKIM, świetnie napisane.

Post: sob 04.09.2004 9:35
autor: Shadowmage
Breja-->owszem, Normanowie są utożsamiani głównie z Normandią, ale niektórzy historycy stosuja ten termin do wszystkich wikingów, a w szczególności tych, którzy osiedlili lub działali się poza Skandynawią. Powiedzmy sobie szczerze, określenie wiking jakoś nie pasuje do świetnie wyszkolonego i wyposażonego rycerza. Tą terminologię zapożyczyłem od Andrzeja Michałka, autora bardzo interesującego cyklu "Wyprawy krzyżowe" opisujacego główne siły militarne średniowiecznej Europy. Tytuł jest może nieco mylący, gdyż autor opisuje wiele fromacji, ludów i bitew nie mających wiele wspólnego z krucjatami.

Post: pn 06.09.2004 8:17
autor: Alganothorn
ja tam z kolei uwielbiałem fanów Wikingów, któzy rozprawiali jacy to są debeściaki i jak to całą Europa przed nimi drżała, a potem spokojnie tłumaczyłem im jak to Ci nieugięci Wikingowie uciekali na sam widok łodzi Słowian, którzy płynęli łupić ich domostwa w południowej Skandynawii...
zachowały się opisy duchowieństwa tamtejszego, które było oburzone tym, że kiedy trzeba było iść z odsieczą walczącym i wiadomo było, że to walka ze Słowianami, to jakoś nie było odzewu, a nawet jak już ruszyli, to po drodze ubywało wojów w zastraszającym tempie...
...taka mała duma z praojców
:D
pozdrawiam

Post: pn 06.09.2004 12:17
autor: Breja
Algi->Czy obiło Ci sie o uszy cokolwiek o wojownikach światynnych z wyspy Wolin?Pamietam jak mój bliski kolega z którym juz niestety nie mam kontaktu o nich opowiadał , facet lubi koloryzować , ale nawet jak usuniemy te kolorki to wyłania sie bardzo ciekawy obraz społeczności elitarnych wojów szkolonych od małego do walki i skupionych wokół światyni któregos z ówczesnych bogów.
Podobno utrzymywali sie tam bardzo długo po chrzcie Polski.
Tyhu->bardzo fajny link.

pzdr

Post: pt 11.03.2005 15:02
autor: Gvynbleid
Postaram się nieco odgrzać stary wątek, a to za sprawą przeczytanej ostatnio książki o Lisowczykach (Bellony oczywiście).
Wspaniała formacja praktycznie będąca wojskiem najemnym a nie zaciężnym jak to oficjalnie miało miejsce. Szybkość, zwinność i zaciętość w walce były ich głównymi atrybutami - szczególnie sp[odobał mi się pomysł rozproszenia - oddział w pewnym momencie rozpadał się symulując ucieczkę we wszystkie strony zaciągają przeciwnika głębiej, następnie łącząc się błyskawiczkie rozbijał nieprzyjacielski oddział. Pomysł z tego co wiem nowy nie jest bo gdzieś już o takiej taktyce słyszałem, nie mniej jednak tutaj odnosił dużą skuteczność.

W literaturze dotyczącej przedmiotu znajedziemy tyle dobrago co złego o tej formacji - gdyż łupiestwo w przypadku 'nudzenia się w trakcie pokoju' lub w momencie niewypłacenia żołdu, podobno przekraczało wszelkie granice, podobno nawet oddziały 'czysto kozackie' nie cechowały się tego rodzaju brutalnoścą.

Oddziały stworzył w początkach XVII w. banita - Aleksander Józef Lisowski po którego śmierci wojsko to na dobrą sprawę stało się najemne. Rekrutowało się spośród chłopstwa litewskiego, kozaków dońskich, trafiali się nawet czesi, ślązaczy a podobno nawet szkoci. Generalizując jednak była to niezwykle zwinna piechota i lekka jazda - sprawnie posługująca się 'orężem kozackim' (krótki 'mongolski' łuk refleksyjny, "paluch" + rusznice i haki u co zamożniejszych)

Teraz troszeczkę o słynnych bitwach z udziałem Lisowczyków. Bitwa pod białą górą rozpoczynająca w 1620 roku wojnę trzydziestoletnią - druzgocąca klęska czechów i kalwinistów wszelkiej maści. Wojska nieprzyjacielskie sciągnięte na ciurów oskrzydlone i rozbite w pył, "z 10000 lisowczycy ubili 9999, resztę puścili wolno :D" (oczywiście jest to przesadzona adnotacja zwłaszcza że lisowczycy nie byli na polu sami, nie mniej jednak zabawna - gest dobrej woli ujął mnie do głębi :D).
Cecora 1621 - wielka przegrana hetmana Żółkiewskiego i tymsamym lisowczyków również, ale jako jedyna frakcja nie zaliczyła ani jednego przypadku dezercji. Turcy atakowali ich pierwsi, tak na prawdę trzęsąc przed nimi portkami; potem w połowie lat 20' XVII w. służyli zresztą u Chana.

Z śmieszniejszych wątków na jekie natrafiłem, był przemarsz wojska idącego na Wiedeń i napotkanie na protestancką uroczystość ślubną. Oczywiście wszystko zostało złupione, goście zostali rozebrani do naga - następnie ubrani w zbroje i popędzeni w prost do cesarza Ferdynanda II, sęk w tym że były 30 stopniowe mrozy, a do Pragi większy kawałek drogi.

Post: pt 11.03.2005 15:27
autor: Alganothorn
co do Lisowczyków - polecam obraz Rembrandta, bodajże 'Polski jeździec': klasyczny Lisowczyk z twarzą...syna malarza
:-)
jak odejmiecie głowę, będzie bardzo zacny Lisowczyk
co do specyfiki jednostki - typowa lekka jazda, tak samo niesubordynowana jak choćby Tatarzy, na których się wzorowali (to m.in. oni stosowali taktykę wciągania w zasadzkę poprzez rozproszenie, wcześniej - większość środkowoazjatyckich przeciwników Imperium Romanum)
pozdrawiam
ps. z tego co pamiętam, wojna trzydziestoletnia wybuchła w 1618 i jakkolwiek pierwszą poważniejszą bitwą była ta pod Białą Górą, to defenestracja i powstanie praskie chyba rozpoczęły tę wojnę, prawda?
;-)

Post: pt 11.03.2005 20:41
autor: Gvynbleid
Ano fakt :oops: - wybaczcie wprowadzenie w błąd (ktokolwiek tu zagląda) Algi ma rację.

Właściwie identyczny obraz narysował Kossak - "Lisowczyk", chociaż osobiście bardziej podoba mi się styl Rembrandta.

Szkoda że tak zacna formacja rozsypała się właściwie na przełomie 15-20 lat, niestety zmysł polityczny Zygmunta III Wazy, mimo jego zasług w tak trudnych dla naszej ojczyzny czasach, budzi we mnie wiele zastrzeżeń - ale to już inny temat.