odnośnie braku zrozumienia i znieczulicy - odniosłem wrażenie, że zasugerowałeś taką charakterystykę dla osób, które określą tych wymienionych przez Ciebie samobójców jako chorych psychicznie;
Co do tej słynnej znieczulicy i niezrozumienia ... Jestem w stanie zrozumiec osobe, która nie rozumie niedoszłych lub doszłych samobójców. Wiem to na przykładzie moich przyjaciół, którzy mi sie nadziwic nie mogą. Ludzie, którzy czują się źle, są w stanie wymyśleć sobie takie rzeczy, że strach. Najbłachszą rzecz potrafią zmienić w coś co... hmm... zniszczy im cały dzień/tydzień/miesiąc. Kiedy ktoś ma depreche widzi świat inaczej.
Co do znieczulicy. Nie dziwie się. Kiedy słyszę, że zabił sie kolejny mój kolega - tak jest mi smutno - lecz nie wpadam w histerie i nie odczuwam tego mocno... chociaż z drugiej strony może to byc dlatego, że zawsze to byli koledzy/koleżanki nigdy jacyś wielcy przyjaciele...
odnośnie 'wygadywania się przed przyjacielem' - nigdy nie wiesz na ile dana osoba jest z Tobą szczera...może to przykre, ale tak naprawdę wiesz tylko to, na ile ejsteś szczery/a samemu, o drugiej osobie jedynie przypuszczasz/wierzysz jak szczera jest;
'Nowe' pokolenie jest dziwne w tej sprawie. Ja też. Są ludzie, których znam od 4-5 lat, dużo z nimi przeżyłem, nazywam ich przyjaciółmi, ale w głebi duszy nie wierze w ich szczerość i w ogóle w to, że mnie choć troche lubią. Nie mówię tego głośno, gdyż wiem, że zapewne nie mam racji - to takie moje chore zboczenie ...
Pozdrawiam