Zmiany klimatyczne

Miejsce na refleksje, rozmyślenia i rozważania natury filozoficznej.

Moderatorzy: Alganothorn, Avathar

Zmiany klimatyczne

Postautor: Alganothorn » pn 19.02.2007 23:01

Temat może nie na Philo, ale raczej Oftopowy, ale chciałbym, żebyśmy podeszli do niego nieco poważniej (tak, tak, wierzę w nas...)
Co sądzicie o owych zmianach: rzeczywiście są tak duże, czy to człowiek patrzący na cykle ujęte w wieki, a nie tysiąclecia, czy dziesiątki tysięcy nie dostrzega prawidłowości? Problem pojawił się dopiero teraz, czy dopiero teraz potrafimy go dostrzec? Coś trzeba zrobić, czy natura sama sobie poradzi? Wreszcie: (z)robisz coś, czy zostawiasz to innym - ważniejszym, albo po prostu takim, którym się chce...
Powypowiadajcie się drodzy katedrowicze, nie chcę na dzień dobry ustawiać dyskusji...
;-)
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: RaF » wt 20.02.2007 20:25

Nie jest powiedziane, żeby do tematu na OT podchodzić mniej poważnie - wszystko od tematu zależy ;)

Klimat jest ogromnie złożonym systemem, który tak do końca nie jest (i zapewne nie będzie) rozpoznany. Sama liczba czynników wchodzących do gry jest bardzo duża, a gdy dodać jeszcze wszystkie relacje między nimi, to mamy do czynienia z jedną wielką pajęczyną - taką z rodzaju 'koszmar morwowca' ;) Sensowna dyskusja o klimacie wymagałaby więc konkretnej wiedzy o tych poszczególnych czynnikach - i to może stać na przeszkodzie w naszej rozmowie. Oczywiście jedne mają większą siłę oddziaływania od innych, ale o ile większe nie sposób stwierdzić. Takie połączenie gąszczu danych z rozmytą logiką jest zresztą główną przyczyną, sytuacji patowej w myśleniu ekologicznym. Największe potęgi przemysłowe robią, co tylko mogą (tzn. wynajmują najlepszych prawników, których kluczowym argumentem jest brak dowodów), by nie zwiększyć kosztów jego funkcjonowania, odmawiając stosowania rozmaitych norm ekologicznych.

A mamy za sobą, cholera, dobrych 200 lat epoki przemysłowej, w trakcie której tyle gówna wystrzeliliśmy w powietrze, że trudno mi sobie wyobrazić taką ilość. Jeżeli nawet większa jego część nie ma bezpośredniego wpływu na klimat, to przyczynia się do degradacji środowiska naturalnego (co samo w sobie jest złe), co jest w pewnej mierze jedną z przyczyn zmian klimatycznych.

Czy trzeba coś w tej mierze robić? Sądzę, że nawet jeśli nie trzeba, to jednak się powinno. Bo skoro można robić coś nie trując i nie smrodząc, to czemu by tego nie robić? Zresztą pokrywa się to z moją ideologią rozsądnej konsumpcji. Osobiście staram się nie przesadzać ze zuzyciem energii (zawsze mniejsze rachunki :P) i korzystam z komunikacji miejskiej (choć to akurat bardziej w wyniku 'kultury' panującej na naszych drogach). Dokonywałbym jeszcze chętnie segregacji śmieci i korzystał z pojemników recyclingowych, tyle że niestety władze w całej swojej glorii skutecznie mi to utrudniają. Nawet nie jestem w stanie określić, ile kilometrów mam do najbliższych tego typu pojemników, o takich rzeczach jak punkty zwrotu zużytych baterii nie wspominając. Dobrze, że Unia narzuci trochę tonu w tym zakresie. Z chęcią spróbowałbym jeszcze korzystać z alternatywnych źródeł energii, tyle że jest to inwestycja droga (jak na moją skromną kieszeń - stanowczo zbyt droga), a okres zwrotu z takiego np. ogniwa fotowoltanicznego wynosi ok. 7 lat, ale może kiedyś, jak będę gospodarzył na swoim, to się skuszę :)
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Hifidelic » śr 21.02.2007 19:27

Ludzie są jak rak; prędzej czy później zniszczą ekosystem, na którym pasożytują.

Najważniejszym celem, jaki stoi obecnie przed ludzkością, to jak dać przerzuty na inne planety, zanim Tą zabijemy ;)

Jutro wjadą buldożery w dolinę Rozpudy :twisted:
Obrazek

Obrazek
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: Wotan » czw 22.02.2007 0:44

Polecam wszystkim film "The inconvenient truth" z udzialem Ala Gore'a. Naprawde robi wrazenie i przedstawia w sposob jasny i klarowny skale problemu. Zmiany klimatu to obecnie jeden z najpowazniejszych, jesli nie najpowazniejszy problem cywilizacji homo sapiens, ale z uwagi na to iz ograniczenie emisji gazow cieplarnianych oznaczaloby calkowita zmiane stylu zycia kazdego z nas - moj wrodzony pesymizm podpowiada mi, ze lepiej juz nie bedzie.

Podobno mamy mniej niz 10 lat do przekroczenia tzw puktu bez powrotu, a obecnie emisja CO2 wcale nie maleje, wrecz przeciwnie. Glownie z powodu ropy, ktora poki jest, bedzie eksloatowana i nikt na wielka skale nie chce promowac alternatywnych zrodel energii bo gigantyczne ilosci pieniedzy ktore mozna jeszcze zarobic na przemysle energetycznym stoja na przeszkodzie.

Moglbym banalnie dosc porownac nasza planete do pomaranczy, z ktorej czlowiek wyciska soki a gdy juz nie pozostaje nic do wyciskania on i tak cisnie jeszcze mocniej. Mysle ze problem lezy u natury naszej cywilizacji i podzialow spoleczno ekonomicznych. Tak na dobra sprawe od dziecka nikt nas nie uczyl milosci do wlasnej planety, ktora jest naszym domem.

Wielu ludziom to nawet nie przychodzi do glowy. Malo kto czuje pokore wobec natury, i to natura sie na nas zemsci za to wszystko. Jako iz jestem pesymista nie widze dobrego zakonczenia tego co sie obecnie dzieje. Nasza cywilizacja to pasozyt tej planety i jezeli wszystko kiedys szlag trafi to w pelni na to zaslugujemy.

Sam moge jedynie ograniczyc wlasne emisje co2 - zuzywac mniej energii,
poruszac sie rowerem po miescie kiedy to mozliwe, chcialbym przestac latac, ale z uwagi na swoje polozenie to sie chyba nie uda. Chcialbym segregowac odpady ale niestety rzad kraju w ktorym mieszkam ma pieniadze na budowanie nuklearnych lodzi podwodnych i na wysylanie zolnierzy do Iraku, ale nie ma pieniedzy na postawienie pojemnikow do recyclingu na moim podworku, albo przynajmniej gdzies w zasiegu krotkiego spaceru.
http://www.allsecrets.co.uk
moj film...
http://www.well-known-artist.com
Moja nowa odkurzona www, zapraszam!
http://www.vimeo.com/1271372 - moj showreel
Wotan
Pretorianin
Pretorianin
 
Posty: 1160
Rejestracja: pt 04.10.2002 23:52
Lokalizacja: Varsovia

Postautor: Alganothorn » czw 22.02.2007 22:12

Pytanie z cyklu prowokacyjnych: jakie światowe mechanizmy zmieniłyby sytuację? gdzie leży ta kostka domina, którą należy popchnąć, żeby uzyskać pożądany efekt?
kto jest największym zagrożeniem? rozwijające się Chiny i Indie, których emisje zanieczyszczeń można jedynie szacować, bo dane przez nich podawane są raczej mało wiarygodne, czy może dyżurny chłopiec do bicia, czyli USA (których trucie wiąże się w końcu z wykupywaniem limitów na zanieczyszczenia od innych krajów)?
to, że fajniej zbudować funkcjonalne spalarnie zamiast atomowych łodzi, albo rekultywować nieużytki zamiast okupować Irak to dość oczywiste - może macie ciekawsze pomysły, hę?
wierzę w Was...
;-)
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: Hifidelic » pt 23.02.2007 7:22

Pytanie z cyklu prowokacyjnych, to prawda...
Myślę, że lekarstwo jest takie, jak w wypadku chorób nowotworowych ludzi.
Trzeba usunąć czynnik chorobotwórczy (czyli nas) chemio- i radioterapią.
Krótko mówiąc zalecam udary nuklearne na główne skupiska ludzi, i pozbycie się reszty przy pomocy gazów bojowych (najlepiej przebijaczy masek, Tabun, czy czterokrotnie silniejszy od niego Sarin). Technologie produkcji w/w leków znamy już od ponad pół wieku (ale rym ;) ).
Oczywiście tak radykalna terapia również nie pozostałaby bez śladu w organizmie Matki Ziemi, ale śmiertelne choroby wymagają radykalnego leczenia :twisted:
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: RaF » pt 23.02.2007 13:05

Alganothorn pisze:jakie światowe mechanizmy zmieniłyby sytuację? gdzie leży ta kostka domina, którą należy popchnąć, żeby uzyskać pożądany efekt?

Kostka domina nie leży nigdzie i niczego się, niestety, nie popchnie, by wywołać reakcję łańcuchową. Wszystko rozbija się o pieniądze, które przemysł (a więc i rządy poprzez podatki) zarabiają na zbijaniu kosztów jak tylko się da. Jedyne, czego trzeba, by ten stan rzeczy zmienić, to chęci - takiej szczerej i mocnej. Ochrona środowiska odbywać się może tylko na poziomie ponadnarodowym - wszak chmura syfu na granicy się nie zatrzyma tylko dlatego, że nie ma paszportu. Tylko że póki co tego nie widzę. Unia ma prowadzi chyba najszerzej zakrojone działania proekologiczne, ale sama Europa to za mało. Musiałaby powstać jakaś międzynarodowa, światowa organizacja zrzeszająca oficjalnych przedstawicieli władz poszczególnych państw, koordynująca działania w tym zakresie. Tyle że, jak to zwykle bywa, nawet gdyby takowa istniała, zapewne miałaby niewielki wpływ na największe państwa, które mogłyby sobie pozwolić, żeby ją bezkarnie ignorować. Jedyny ratunek to takie uświadomienie opinii publicznej tychże państw, by wymusiła na swoich rządzach przestrzeganie jej postanowień... Tylko się nikomu nie będzie spieszyć tego uświadamiania finansować.

Zresztą nawet gdyby taka organizacja powstała i gdyby miała ona rzeczywisty wpływ na politykę państw, i tak nie rozwiązałoby to problemu. Działania musiałyby być realizowane na płaszczyznach wielu dziedzin, z ekonomią na czele. Biedny człowiek zainteresowany będzie zdobyciem środków do życia, a stan środowiska najmniej będzie go obchodził. Dopiero kiedy będzie miał zabezpieczony byt, może zacząć przejmować się ekologią.

Alganothorn pisze:kto jest największym zagrożeniem? rozwijające się Chiny i Indie, których emisje zanieczyszczeń można jedynie szacować, bo dane przez nich podawane są raczej mało wiarygodne, czy może dyżurny chłopiec do bicia, czyli USA (których trucie wiąże się w końcu z wykupywaniem limitów na zanieczyszczenia od innych krajów)?

Zdecydowanie stawiałbym na Chiny, bo Indie rozwijają się w nieco inny sposób. Chiny są teraz największym producentem dóbr (przemysł) oraz największym konsumentem zasobów (również przemysł + ludność). A to dopiero czubek góry lodowej, bo wszystkie prognozy rozwoju chińskiego przemysłu (które stają się de facto bazą przemysłową całego świata), z którymi miałem okazję się zapoznać (a było ich naprawdę wiele) są całkowicie zgodne co do tego, że jego wzrost będzie postępował nadal i że będzie przyspieszał. A że Chiny wszystko zawdziędzają niskim cenom (tania siła robocza), na pewno nikomu nawet przez myśl nie przejdzie, żeby ceny te zwiększać, stosując się do kosztownych norm proekologicznych.

Ale Chiny to mało. USA zreszą też, choć to również ogromny przemysł lekce sobie ważący nawoływania do ograniczenia zanieczyszczeń i energochłonności. Limity limitami, ale nie wszystkie produkowane przezeń syfy da się nimi objąć.

Dużym problemem są kraje biedne, które zwyczajnie nie mogą sobie pozwolić na normowanie zanieczyszczeń. Przemysł funkcjonuje tam 'jak jest', nie ma żadnego zaplecza ochronnego, że tak to ujmę (kanalizowania ścieków przemysłowych, ich oczyszczalni, systemów utylizacji odpadów etc.), bo to wszystko kosztuje. Kraje z gospodarkami opartymi o rolnictwo stosują zatrważające ilości pestycydów (np. DCPB, od dawna zakazany na Zachodzie, a stosowany w ilości dziesiątków (ok. 50) kilogramów na hektar rocznie na uprawach bananów w Kostaryce), prowadzą rabunkową eksploatację gleb (i tak, trzeba powiedzieć, mało zwykle urodzajnych), zmuszone są wycinać ogromne połacie lasów pod kolejne uprawy, przyczyniając się do pustynnienia wielkich obszarów lądu. Przykłady można by mnożyć. Takie kraje mają do wyżywienia coraz większą populację, a przy słabych glebach zmuszone są stosować taką politykę. Oczywiście kraje bogate mogłyby spróbować pomóc im przy inwestycjach w nowoczesną technikę rolną, przekazać im swoje nadwyżki żywności (rokrocznie bardzo duże, a jedynie w niewielkiej części komukolwiek oddawane, bo rolnicy wrzeszczą, że im to ceny zaniża; wolą taką żywność zniszczyć, niż pozwolić ją humanitarnie spożytkować) czy wręcz wziąć ciężar części upraw na siebie (wielkie połacie ziemi wiele bardziej urodzajnej od tej, z którą zmagają się miliony ludzi, leżą odłogiem i psa z kulawą nogą nie interesują). Ale nie, bo co kogo obchodzi los chłopa z Etiopii, który nie ma środków, żeby się odpłacić (np. kupić samochód).

Żądza pieniądza z jednej, a bieda z drugiej strony - oto, co napędza ten obłędny mechanizm.
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Hifidelic » pn 26.02.2007 18:50

Czy myślicie, że ludzie przeżyją Ziemię? Np na księżycach Jowisza? I czy to będą jeszcze Ludzie w naszym rozumieniu tego słowa?
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: Wotan » pn 26.02.2007 22:57

nawet jesli przezyja bo gdzies wyleca to tylko po to aby zniszczyc kolejna planete, wycisnac z niej wszystkie zasoby i poleciec dalej.

Offtopicowo - najlepszym dowodem na istnienie innych INTELIGENTNYCH cywilizacji we wszechswiecie jest to ze nie kontaktuja sie z nami :-)
http://www.allsecrets.co.uk
moj film...
http://www.well-known-artist.com
Moja nowa odkurzona www, zapraszam!
http://www.vimeo.com/1271372 - moj showreel
Wotan
Pretorianin
Pretorianin
 
Posty: 1160
Rejestracja: pt 04.10.2002 23:52
Lokalizacja: Varsovia

Postautor: Alganothorn » pn 26.02.2007 23:15

Hifidelic pisze:Czy myślicie, że ludzie przeżyją Ziemię? Np na księżycach Jowisza? I czy to będą jeszcze Ludzie w naszym rozumieniu tego słowa?

Mamy szansę sobie poradzić z końcem Ziemi - zanim ona się 'skończy' mamy dobrych kilkaset lat, jeśli nie i tysięcy (bo nie oszukujmy się, nawet jak wszystko się zawali klimatycznie, najbogatsi będą w stanie przetrwać i żyć komfortowo), więc jak najbardziej, uważam, że gatunek ludzki wyrwie się z objęć mateczki Ziemi przed jej końcem;
co do pytania, kim wtedy będą, to pytanie o istotę człowieczeństwa/ludzkości - zdefiniuj to pojęcie, pogaworzymy o tym, czy spełnią tę definicję
;-)
pozdrawiam
PS. RaF> dla mnie największym zagrożeniem, ową 'kostką domina', są Stany - mentalność Amerykanów jest wybitnie aekologiczna, ich kultura opiera się na pokonywaniu natury, a nie współpracy z nią, czy szacunku dla niej; pokazują całemu światu, że wzrost gospodarczy opiera się na zanieczyszczaniu środowiska, cynicznie blokują wszelkie rozporządzenia, nie podpisują żadnych dobrowolnych ograniczeń w temacie (bo na Kioto się nie kończy przecież)...walka o środowisko to walka o mentalność Amerykanów - ich głos w temacie to szansa np. na odpowiednie regulacje instytucji im podporządkowanych, jak MFW czy BŚ - odpowiednie linie kredytowe i współfinansowanie inwestycji proekologicznych sprawiłyby, że ekologia najzwyczajniej w świecie by się opłacała takim krajom jak wspomniana Kostaryka...
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: RaF » pn 26.02.2007 23:41

Algi: aekologiczność Amerykanów wywodzi się prosto z czasów pionierów, dziewiczego lądu bogatego w nietknięte zasoby gotowe do wykorzystania przez człowieka - widać tu doskonale mentalność oświeceniowej myśli ekonomicznej, z którą przypłynęli tu kolonizatorzy, a która, pozbawiona możliwości dialogu i ewolucji (co miało miejsce w Europie), tak wryła się w świadomość ich potomków, że jest uznawana jako coś naturalnego.

Jeśli jednak chodzi o skalę, to fakt, że na dzień dzisiejszy USA są największym trucicielem. Ale Chiny dzielnie je doganiają i kwestią czasu jest, kiedy je wyprzedzą.

Alganothorn pisze:walka o środowisko to walka o mentalność Amerykanów - ich głos w temacie to szansa np. na odpowiednie regulacje instytucji im podporządkowanych, jak MFW czy BŚ - odpowiednie linie kredytowe i współfinansowanie inwestycji proekologicznych sprawiłyby, że ekologia najzwyczajniej w świecie by się opłacała takim krajom jak wspomniana Kostaryka...

Poniekąd tak, choć nie zrzucałbym wyłącznej odpowiedzialności za sytuację na barki Amerykanów. Wielu różnym krajom (jak np. Rosji czy wspomnianym Chinom) raczej niespecjalnie zależy na wspieraniu proekologicznych programów. Szczególnie jeśli miałyby się tyczyć ich samych.

I szczerze powiedziawszy wolałbym, żeby taki MFW raczej się w te rzeczy nie mieszał, bo (w moich oczach przynajmniej) jest organizacją dosyć skompromitowaną. Zresztą od mieszania liberalizacji handlu (cokolwiek jednostronnej, dodajmy) z ekologią nic dobrego raczej by nie wyszło. Wolałbym, żeby sprawą zajęło się np. ONZ - tyle że przy obecnym bezwładzie jest to nierealne.

Wotan pisze:Offtopicowo - najlepszym dowodem na istnienie innych INTELIGENTNYCH cywilizacji we wszechswiecie jest to ze nie kontaktuja sie z nami :)

Podoba mi się :D
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Jander » wt 27.02.2007 1:15

Każdy ekosystem ma swoją "granicę wytrzymałości". Każdy gatunek musi utrzymywać swoją liczbę na poziomie nie przekraczającym pewnego punktu, dlatego populacja gatunków musi być sinusoidą, istnieć w stanie homeostazy. Przekroczenie tej granicy kończy się wymarciem gatunku na danym terenie - potrzeby gatunku są zbyt duże do zaspokojenia, a zasoby naturalne nie odnawiają się już tak szybko, bądź też zupełnie tracą możliwość regeneracji.
Natomiast populacja człowieka ciągle rośnie i nie jest regulowana. W końcu przekroczymy granicę, po której nie będzie powrotu. I teraz można tylko stawiać dwa rodzaje tez - optymistyczne bądź pesymistyczne. Pesymistycznie jesteśmy obecnie tuż przy tej cienkiej linii, po której nie będzie żadnego ratunku. A nawet przyjmując wszystkie optymistyczne wersje naukowe za prawdziwe - niewiele nam czasu zostało. Przeżyją formy życia, które będą potrafiły się przystosować do nowych warunków - nie wierzę, by w tej grupie znalazł się człowiek. Dla historii Ziemi jesteśmy tak krótko istniejącą formą życia, że prawie niezauważalną. Nie sądźmy o sobie zbyt dużo - nie przeżyjemy Ziemi(wykończymy ją - to na bank). Kolonizacja naszego Układu jest możliwa, choć i tak pewnie nieopłacalna. Poza Układ Słoneczny raczej nie wylecimy - tu już jest ograniczenie najszybszej znanej prędkości. Wątpię, żeby udało się lecieć szybciej.
Najbogatsi żyją kosztem innych, biedniejszych - gdy ich zabraknie to najbogatsi też wkrótce znikną.
Amerykanin nie wyobraża sobie, że nie będzie mógł myć swojego samochodu i ogródka co tydzień - przecież to zamach na wolność! Australijczykom wody wystarczy na dwa lata, ograniczenie zużywania wody nie jest żadną nowością. Deszczów tam już nie ma.
RaF pisze:aekologiczność Amerykanów wywodzi się prosto z czasów pionierów, dziewiczego lądu bogatego w nietknięte zasoby gotowe do wykorzystania przez człowieka - widać tu doskonale mentalność oświeceniowej myśli ekonomicznej, z którą przypłynęli tu kolonizatorzy

Dokładnie, przypłynęli brać, więc czemu jako Amerykanie nie mieliby robić tego samego wobec innych krajów do których mają dostęp?
pozdrawiam
Awatar użytkownika
Jander
Czujnik ;-)
Czujnik ;-)
 
Posty: 1504
Rejestracja: sob 09.11.2002 23:07
Lokalizacja: Wrocław / Mysłowice

Postautor: Marycha » ndz 29.06.2008 11:19

Dostrzegam, że szybciej robi się ciepło, a śnieg krócej (lub wcale) leży. Po prostu robi się cieplej. Cieszyć się czy nie? Z jednej strony fajnie mieć ciepełko, jak w Kalifornii, ale z drugiej czasami przydaje się rześkie powietrzne (mróz...)...
Marycha
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 65
Rejestracja: pt 20.06.2008 20:39
Lokalizacja: Gniezno

Postautor: Hifidelic » ndz 29.06.2008 18:13

Poważnie mówiąc, uważam że cały ten efekt cieplarniany to ściema, sponsorowana przez producentów filtrów do fabryk :twisted:

Ziemia nie takie rzeczy przetrzymywała. Ludzie mają poza tym tendencję do zakładania, że oni są naprawdę istotnym czynnikiem, mającym wpływ na dosłownie każdy aspekt życia.

Nie martwię się zupełnie efektem cieplarnianym. Zastanawia mnie raczej, czy jedno ze zderzeń w Wielkim Akceleratorze (niedawno uruchomionym) nie zapoczątkuje nowego wszechświata, będącego inkluzją w naszym? Jeśli tak, to rozszerzając się, może nam narobić więcej kłopotu, niż wszystkie *pierdzące* krowy i fabryki razem wzięte.
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: Alganothorn » pn 30.06.2008 8:24

HIfi> problemem nie jest to, czy Ziemia przetrwa, ale czy my damy radę, a raczej: za jaka cenę...bo to, że wedle różnych szacunków, od 25 do nawet chyba 70% gatunków zwierząt nie da rady to niemal pewne (nie oszukujmy się, standardowy człowiek nawet nie ma szans ujrzeć tych owadów czy skorupiaków, ale części to troche szkoda...;-) );
zmiany klimatyczne idą w konkretnym kierunku i zapowiadają mało komfortowy stań - dla mnie, jako człowieka funkcjonującego w robocie przez sporą część czasu w garniturze każdy stopień w górę to mordęga, więc apeluję do świata, ZIMNIEJ, a nie CIEPLEJ!

pozdrawiam

PS. niestety, hifi, mamy wpływ i to boli; na razie bardziej np. Holandię, niż Nepal, ale boli...
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: Marycha » pn 30.06.2008 9:30

Czynników przyrody ludzie nie zmienią :). Jak już technologia opracuje nowe systemy klimatyzacji, żeby jakoś przetrwać w garniakach.
Albo szefowie zmienią ubiór pracownikom - jakaś hawajska koszula i szorty. Gorzej, gdy i to zawiedzie...
Marycha
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 65
Rejestracja: pt 20.06.2008 20:39
Lokalizacja: Gniezno


Wróć do Philosophia

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości