W mojej rodzinie sztuka jest bardzo ważnym elementem życia. Sztukę uprawia ojciec, sztukę uprawia matka, ja staram się uprawiać jakąśtam sztukę. Ojciec od młodości wciskał mi albumy z obrazami, wciągał do teatru, konfrontował mnie z różnymi przejawami sztuki i dawał szansę "uwrażliwienia" się.
To dzięki niemu pokochałem Jacka Malczewskiego za wspaniałe kolory i światło na jego obrazach, to w sumie nakierowało mnie na moją drogę, zabawy z pastelami, malowanie, rysunek, w końcu poważniejsze kroki w stronę sztuki. Jednak nie osiągnąłem tego, co wydawało mi się ważne w mojej drodze do sztuki i chyba trochę odsunąłem się od tej ścieżki. Teraz odkrywam tą sztukę na nowo za pomocą narzędzi komputerowych. Teoretycznie więc powinienem wiedzieć, co to jest sztuka i umieć jasno i prosto odpowiedzieć na pytanie tu postawione. Chyba jednak wcale nie będzie to takie łatwe.
W sztuce nie powinno być określeń: praktyczny, skończony, zamknięty, obliczony, czy komercyjny. Sztuka przeplata się z życiem codziennym, czasem łączy się z rzemiosłem, czasem ktoś próbuje z niej zrobić użytek finansowy. Jednak sama w sobie jest wysoce niepraktycznym zjawiskiem. Nie jest konieczna do życia, nie jest niezbędna, można żyć bez niej.
Sztuka jest pierwiastkiem stanowiącym o naszej świadomości jako ludzi. Żadna inna znana nam forma życia nie uprawia świadomie sztuki. Nie ufam i Wam też radzę nie ufać sztuce nowoczesnej, czy ludziom, którzy próbują nazywać sztuką zjawiska czysto komercyjne. To wynalazek naszych czasów. Póki co, nie umiem powiedzieć, czy te zjawiska tak naprawdę są sztuką. Artysta biorąc się do pracy, nie myśli o tym, co zarobi, gdzie i komu pokaże dzieło. Jego interesuje dzieło. W tym dziele chce zawrzeć jakieś uczucie, jakąś informację, jakieś pytanie, które go intryguje. Nie jestem pewien, czy artysta chce, żeby ludzie zrozumieli, o co mu chodziło. Według mnie artysta to egoista i egocentryk.
Zapewne będzie rozwijany wątek sztuki nowoczesnej. Zastanawiamy się, czy ktoś, kto postawi stołek pod lampą, całość obrzuci makaronem, jest artystą. Nie ustalimy tego w żaden sposób nie znając myśli tego człowieka. Nie wiemy, czy jest to po prostu cwaniak, który tworzy "artystyczne instalacje", w których ktoś próbuje na siłę znaleźć sens, czy może rzeczywiście on w tych zjawiskach próbuje zawrzeć jakąś myśl. Wydaje mi się to jednak nie fair w stosunku do bardziej pracochłonnych dziedzin sztuki, gdzie artysta, by dotrzeć do swojego zadowolenia, musi poświęcić dużo pracy, wiedzy, energii i czasu, by powołać do życia dzieło. Uznam za artystę takiego nowoczesnego prowokatora, jeżeli to on sam zbuduje to krzesło, to ona zmontuje tą lampę, wyprodukuje makaron. Jednak będę miał wobec niego wątpliwości, jeżeli posłuży się gotowymi produktami. Wyda mi się leniem, cwaniakiem. Trudno mi będzie uwierzyć w duszę danego dzieła.
Pytasz, Durendalu, jaka sztuka powinna być, co wolno, a czego nie wolno? Nikt nigdy nie spisał żadnych praw i obowiązków, ani zakazów, ani nakazów odnośnie sztuki. Sztuka nie jest zjawiskiem dajacym zamknąć się w sztywne ramy jakichś przepisów i reguł. Wiem napewno, że twórca, aby tworzyć, powinien cokolwiek wiedzieć o tworzeniu, o jego historii. Zatem z pewnością przyda się edukacja w tej materii. Tak samo powinien, choć wcale nie musi zrobić odbiorca sztuki. Po prostu jest wtedy łatwiej identyfikować, odbierać sztukę, jeżeli ma się o niej jakieś pojęcie.
Owa Kozyra, do której pewnie pijesz, ta jej instalacja ze zwierząt. Czy wolno jej było? W sztuce nie ma zakazów, jedynie sam czyn zabicia zwierząt jako akt naruszający pewien społeczny kodeks moralny stanowi tutaj problem. Jednak sztuka, ani artyści nie zabronią nikomu niczego, bo to nie ma sensu. Mnie osobiście nie podoba się wyjściowa koncepcja. Uważam, że sztuka polega na tworzeniu, a nie niszczeniu. Tutaj, aby opowiedzieć o śmierci, artystka zabiła zwierzęta. Zniszczyła życie. To, co dalej zrobiła- tą instalację, to już w zasadzie żaden intrygujący pomysł. Troszkę wiem o Kozyrze i wiem, że to jednak artystka jak się patrzy, umie nieraz zaskoczyć ciekawymi pomysłami, choć czasem nie rozumiem tych zjawisk. Ma w sobie jakiegoś demona, jakieś wariactwo. Wydaje mi się, że taki właśnie powinien być artysta- mieć w sobie jakieś wariactwo. Artystą nie stanie się nikt porządnie poukładany i z jasnym poglądem na świat.
Jest takie jedno proste zdanie o dziele sztuki: dzieło sztuki nigdy nie jest skończone. Artysta nigdy nie zamknie danego dzieła uznając je za idealne i skończone. Zawsze będzie chciał, próbował coś jeszcze dodać, odjąć, poprawić.
To tylko zbiór luźnych myśli, takich zaczynów do dalszej dyskusji. Trochę to nieskładne, ale tak chyba najlepiej mówi się o sztuce...